Pamiętnik boskiego skryby
Wstęp:
Takie trochę inne opowiadanie, dlatego też nie wiem czy komukolwiek się spodoba. Klimatem miało nawiązywać do Egiptu z przed tysięcy lat. Chyba nie do końca się udało, ale oceńcie sami.
Posłuchajcie opowieści o śmiertelne istoty. Kiedy na wysokościach Geb i Nut kreowali świat, kiedy pan Nieba i ziemi, boski Ptah zstąpił do kraju Magan ujrzał tylko bezkresne połacie nicości. Woda zalegała wszędzie. Swą mądrością podniósł ziemię, swą wiedzą uregulował wielką wodę. Od tego czasu kraj zwie się „podniesionym państwem”. Moja historia nie działa się wtedy.
Kiedy na wysokościach syn Re i Geb - Asar, zdradzony i rozczłonkowany przez swego brata dokończył ziemskiego żywota moja opowieść jeszcze się nie rozpoczęła. Kiedy Ast siostra-małżonka Asara, a moja córka, odnalazła kawałek po kawałku z jego istnienia, a ja magicznym obrzędem skleiłem jego członki, to jeszcze nie był ten czas o którym myślę.
W końcu wybuchała wielka wojna. Wojna ludzi i wzniosłych. Nie opowiadałem się po żadnej ze stron. Nie robiłem tego nigdy. Czasem pomagałem jednemu, czy też drugiemu, ale po żadnej stronie nie urzędowałem. I choć po mojej prawicy stał sam Skrzydlaty mierniczy w barce milionów lat, a po mojej lewicy jego wuj, a brat wszechwidzącego ja pozostałem na uboczu. Walki trwały i przyglądałem się im bez emocji. Inaczej zupełnie niż Re. Najwyższy przemówił w końcu:
- Oto wrogowie. Niechaj Horus wyrżnie ich w pień!
I Horus posłuchał rozkazu. Pokój nastał w obydwu krajach, a stało się to za sprawą Wielkiego mierniczego. Pana Necht-alef, mściciela swojego ojca.
- O, Bogowie, nieba radujcie się w waszych sercach! O, Bogowie, ziemi radujcie się w waszych sercach! Młody Horus zaprowadził pokój, dokonawszy niezwykłych czynów. – Rzekłem na zakończenie.
Ale… to nie jest moja opowieść. To co chce wam przekazać wydarzyło się później. Dużo później. Ale jeszcze przed erą królów o dwóch koronach. Pierwszy faraon nie założył jeszcze czerwonej i białej tiary. Nie założył korony lilii i papirusu. Nie przywdział symbolu panowania nad górnym i dolnym państwem.
Posłuchajcie.
Nastał dzień przesilenia, czas zmian. Ja bóg księżyca i ten który trzyma pieczę nad rachunkami kalendarza, musiałem raz jeszcze przeliczyć cyfry. Zwymiarować gwiazdy na ciemnym firmamencie. Zrobiłem to! Ja to uczyniłem własnymi rękoma, papirusem i sznurem mierniczym.
Musicie wiedzieć, że jestem w tym nieoceniony. A swe słowa kieruje do tych, którzy chcą słuchać. „Bogiem sznura, mierzącego ziemię”, tak na mnie wołano w kraju Tarczy. Byłem strażnikiem sekretów liczb piramid.
Zmierzyłem tedy gwiazdy, poznałem ich drogę. Pewna era się kończyła. Zaczynała się inna. Baran gonił koziorożca. Widziałem to, byłem tam. Poznałem ten sekret! Wprowadziłem poprawki do kalendarza, którego przecież byłem twórcą i powiernikiem.
Wezwał mnie tedy Re do siebie na widzenie.
- Mój przyjacielu, co to się stało? – Zapytał retorycznie.
- Bogowie sprzeciwili się. Straciłeś swoje panowanie. Z wielkiego zrobili cię małym. – Odparłem.
Re wiedział już o tym. Chodził nerwowo z jednego kąta w drugi. Byliśmy przyjaciółmi. Zawsze nimi byliśmy. Nawet wtedy kiedy uwiodłem jego umiłowaną Nut. Ległem z nią i spłodziłem piękną Ast. Teraz ta przyjaźń dobiegała końca. Przeczuwałem to. Wiedziałem, że dążenie do całkowitego panowania na deltą Nilu zawładnie sercem i umysłem boga Re.
- Coś uczynił? Czemu skróciłeś lata? Czemu ograniczyłeś miesiące? – Pytał, choć nie musiał.
Szukał pretekstu i go znalazł. Reforma kalendarza, tak potrzebna obróciła się teraz przeciwko mnie! Poważnie to niepoważne. Jak mało znaczące wydarzenie z kalendarzem to było niech świadczą inne zmiany. Niegdyś zagrałem w warcaby z patronką lunarną Selene. Wygrałem od niej pięć dni, które później zsumowałem z dotychczasowymi trzysta sześćdziesięcioma. Re nie podniósł wrzawy. Nie buntował się.
Teraz szukał pretekstu i go znalazł.
- Musisz odejść, przyjacielu. – Wydał wyrok.
- Niech będzie wola twoja. – Zgodziłem się.
Chwile później ten werdykt został wykonany. Opuściłem Magan, udałem się na pustynię. Życie tam jest ciężkie, bo nie zaznaje się przyjemności.
Zostałem wypędzony. Ja mierniczy bogów, władca Kraju Magan po Horusie, pan w Hermopilis. Odszedłem, ale nie potrwa to jednak długo. Wrócę do mej siedziby ibisa, zasiądę na tronie pawiana. Ja jestem panem księżyca. JA JESTEM DIEHUTY, SYN CHNUMA – BOSKI SKRYBA!

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania