Kiedyś poszliśmy z książką, to była jakaś lekka książka. Siadłam na zwalonym drzewie w cieniu, ty biegałeś. Nagle pojawiło siẹ dwóch facetów z nagimi torsami I z psami. Minẹli mnie I poszli dalej, ale czułam, że coś jest nie tak. Zrobiłam hałas, bardzo głośno woła·łam imiẹ. Chyba zgłupieli I poszli dalej. Złapałam książkẹ, ciebie za smycz, bo raczyłeś pojawić siẹ I ciągnąc to wszystko najpierw wyszłam skrótem z gąszczy na odkryte pole a potem biegliśmy co sił w płucach.
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania