Pan Brzozowski, niezwykły belfer

Pan Brzozowski był moim nauczycielem, belfrem jak mawiano kiedyś. Był to jednak belfer niezwykły. Najbardziej niezwykły z niezwykłych. Zapewne zastanawiacie się na czym to polegało? Czy na tym, że był puknięty? Na tym na pewno nie, gdyż wszyscy nauczyciele są tacy. Chodzi o to, że on był puknięty w sposób specyficzny. Wszystko trzeba dokładnie opisać.

Był nauczycielem matematyki i jak się zapewne domyślacie, posiadał tytuł magistra matematyki. Dokładnie logiki matematycznej. Miał też drugi fakultet- filozofię. Jego specjalizacją była logika filozoficzna. Był więc logikiem podwójnym.

Już sam jego wygląd był niezwykły i to nie w sensie pochlebnym. Był bardzo chudy, zapewne gdyby go ktoś ujrzał na golasa, to mógłby dojrzeć jedynie kości. Są to jednak tylko gdybania, gdyż nigdy go na golasa nie widziałem. Wzrostu był średniego, ale garbił się, toteż robił wrażenie niższego. Głowę miał całkiem łysą, niczym po chemioterapii. W dobrym świetle można nawet było dojrzeć czaszkę. Na szczęście unikał dobrego światła. Grube szkła starych okularów starannie zasłaniały wielkie, wyłupiaste oczy. W sumie brzydki facet. Ubierał się monotonnie. Posiadał raptem pięć strojów: strój wiosenny (jasną koszulę na wiosnę), strój letni (przepocony t-shirt na lato), strój jesienny (cienki sweter na jesień), strój zimowy (gruby, szary sweter na zimę) i uniwersalny (znaczy się całoroczny) strój galowy (czarny garnitur na specjalną okazję). Uważał, że o ile noszenie czego innego zimą i latem jest wymuszone pogodą, o tyle noszenie dwóch innych strojów zimą jest już nielogiczne, skoro jeden wystarczy. Czy zmieniał bieliznę, ja nie wiem.

Od pierwszego kontaktu wiedziałem, że będzie nietypowy, gdyż przywitał się w sposób oryginalny. Wszedł do klasy ubrany w strój jesienny, nie sprawdził listy, tylko spytał:

- Kogo zupełnie nie interesuje matematyka? Proszę podnieść rękę.

Wszyscy zdębieli, nikt jednak ręki nie podniósł.

Pan Brzozowski srogo zmarszczył brwi (które były słabo widoczne spod okularów) i rzekł nieprzyjemnym tonem:

- Nie kłamać mi tu! Kto nie lubi niech uczciwie podniesie rękę!

To był szok niepojęty. Zabronił nam tego, czego nas zawsze wszyscy pozostali nauczyciele uczyli -kłamania. Podważył dotychczasowy sens szkoły. Byliśmy zmieszani niczym koktajle. Powoli ręce zaczęły się podnosić. W efekcie końcowym tylko jedna dziesiąta rąk nie została podniesiona, czyli trzy. Był to wynik przewidywalny jak na humanistyczną klasę. W ścisłej byłoby pięć dziesiątych, a w sportowej zero dziesiątych. Tylko po co było się do tego przyznawać?

- Tak. jak przewidywałem – powiedział Pan Brzozowski – Niech więc większość odejdzie do zawodówki. Wszak to nielogiczne uczyć się tego.co nas nie interesuję.

Miał rację, ale ta logika była bardzo bolesna.

- Kurdę, co to za gość- myślałem sobie- żąda od nas uczciwości i logiki. Zdumiewające.

Jednak coś jeszcze bardziej niezwykłego miało dopiero nadejść. Spowodował, że polubiłem matematykę. Nie lubiłem tego przedmiotu od czwartej klasy podstawówki. Tymczasem, on tłumaczył naprawdę ciekawie. I z czasem zacząłem mieć dobre stopnie. Wprawdzie z pierwszej klasówki była pała na szynach, ale z drugiej już piątka z minusem. Ten minus był za pisanie piórem. To nielogiczne, tłumaczył, używać pióra, skoro łatwiej można pisać długopisem. A ja biedny tak się tym głupim piórem męczyłem.

Niemniej jednak stałem się matematycznym orłem. Była to dla mnie wielka nobilitacja. Dotychczas myślałem, ze jestem na matmę za głupi. Szkolna hierarchia, jeśli chodzi o wielkość mózgu jest bardzo prosta. Na samym szczycie są ci, który są dobrzy z matematyki, potem ci najlepsi z języków obcych, następnie z polskiego, a po nich z biologii, dalej są dobrzy z wuefu, a po nich dobrzy z niczego, niżej stoją tylko mają lepsze oceny z techniki. Jakby nie patrzeć, awansowałem mocno.

Na czym polegał jego klucz dobrego uczenia? Na pewno na dokładnym, precyzyjnym tłumaczeniu. Umiał też, poruszać ciekawe tematy np. filozofię matematyki. Był też przychylnie nastawiony do uczniów. Przykładowo zawsze udzielał konsultacji po lekcjach. Do tego tematu jeszcze wrócę. Jednak najważniejsze i najlepsze było, to, że Pan Brzozowski był bardzo logiczny. Ta logika niektórych wkurwiała, ale mnie fascynowała.

Oczywiście, mój matematyk czasami przeginał i to już było denerwujące. Kiedyś miałem ochotę na jego lekcji wyjść na szluga, to znaczy na siku. Pytam więc grzecznie (ja na trzeźwo zawsze jestem grzeczny), czy mogę wyjść? On, że to nielogiczne, gdyż, gdyby wolno było wychodzić na lekcji, to przerwy byłyby niepotrzebne. Jak kiedyś zlikwidują przerwy, to będzie można na lekcjach wychodzić. I przez logikę nie zapaliłem, to znaczy nie wysikałem się.

Jak już pisałem, był dla uczniów pomocny, zapraszał nas na konsultacje po lekcjach do swojego mieszkania. Właściwie nie tylko na konsultacje, ale również na pogaduszki. To nie żart, on lubił z nami rozmawiać. Myślałem kiedyś, że tacy nauczyciele nie istnieją, ale on istniał. Nie był wytworem literackim.

Pan Brzozowski zapraszał uczniów do swojego mieszkania na szarym, wolskim blokowisku. Ten ponury dom zupełnie nie przypominał tych ładnych z ul. Barokowej na Śródmieściu, gdzie mieszkam. Wola i Śródmieście sąsiadują ze sobą, ale są zupełnie inne. Budynek był wysoki, ale mieszkania w nim małe; przynajmniej to mojego nauczyciela, innych nie widziałem. Tonęło w książkach, płytach z muzyką klasyczną i w papierach. Wśród tych papierów były klasówki i kartkówki. Niektóre z nich miały nawet po 20 lat. Naprawdę trzymał takie stare prace. Pan Brzozowski uważał, że wyrzucanie klasówek jest nielogiczne, gdyż wówczas robi się z nich niebyt. Meble miał stare i dziadowskie, lecz nie chciał kupić sobie nowych. To nielogiczne kupować to, co już się ma. Nie tylko meble były wiekowe, to samo można było powiedzieć o wszystkim w tym mieszkaniu. O kiblu, o lodówce, nawet o komputerze. Zapewniał, że ten gruchot pracujący na DOS-ie, potrafi wszystko, co najnowsze tablety. Tylko trzeba się bardziej wysilić. Nigdy nie pokazał mi, jak można uruchomić na jego rupieciu najnowszego Fallaouta, ale wierzyłem mu na słowo. Nie wierzyłem natomiast w to, iż ten komputer ma samoświadomość i duszę. Dosłownie, traktował ten sprzęt jako nie tylko żywą, ale i świadomą istotę. Nawet się do niego zwracał po imieniu- dokładnie Teoś.

Pamiętam dokładnie pierwszą wizytę. Spytał, czy mam ochotę na herbatę? Odparłem, że chętnie.

- To masz problem- powiedział- Ja nie posiadam herbaty, gdyż picie jej jest nielogiczne. Poczułem, się dziwnie. Potem wyjaśnił mi, że analizuje kształt swojego bloku i dochodzi powoli do wniosku, że jest on zaprojektowany w sposób nielogiczny. Jest to przerażające.

Miał wiele dziwactw np. zwalczał nielogiczne litery. Za taką uważał CH, więc zawsze używał samego H. To nielogiczne tę sama literę zapisywać na dwa sposoby argumentował. Zamiast Chiny pisał „Hiny”. Nam kazał robić to samo. W naszych zeszytach do matematyki nie było miejsca na nielogiczne litery.

Kiedyś zapytał wszystkich, dlaczego mają takie, a nie inne fryzury. Ci, którzy nie umieli logicznie wybronić swojej fryzury, musieli wyjść za drzwi. Tylko nieliczni z nas zostali.

Interesował się muzyką, i śladem Pitagorasa, szukał w niej harmonii. W ogóle był miłośnikiem Pitagorasa, i twierdził, że w poprzednim wcieleniu był jego uczniem.

Ostatni raz widziałem go na Senatorskiej. W dziwny, przeraźliwy sposób spoglądał na srebrny księżyc (była wtedy pełnia).

-Dobry wieczór, Panie Profesorze. -przywitałem się.

- Zupełnie nie dobry Piotrusiu- odparł drżącym tonem głosu- spójrz na księżyc. To kula, ale nie harmonijna. Jakie to nielogiczne i okropne.

- Zawsze był taki- powiedziałem. Zauważyłem wtedy, że zrobił się blady niczym wnętrze ptasiego mleczka.

- Mylisz się! Kiedyś był idealną kulą, ale się wykrzywił od naszej głupoty. Przez brak logiki nasz świat idzie w kierunku zagłady.- Można było wyczuć coraz większe zdenerwowanie zarówno w jego głosie jak i w spojrzeniu. - Zatraciliśmy logikę. Teraz rządzą nami emocję, irracjonalność, mistyka, zen, psychoanaliza, zmysły, empiryzm i popędy. To nie jest świat Parmenidesa, Pitagorasa, Sokratesa, Arystotelesa, Św. Tomasza, Turinga czy Lema. Za 3 lata i 2 miesiące na ziemi zostanie tylko pustynia królowej Fallej.

Byłem w szoku.

- Kim jest królowa Falleja?- Zapytałem.

- Ciesz się, że jeszcze nie wiesz!- Po tych słowach odszedł szybkim krokiem. Widać było, że bardzo się czegoś boi.

Jakieś 2-3 dni później przeprowadził się do Tworek. To niedaleko, ale został podwieziony białym samochodem, opatrzonym czerwonym krzyżem.

Nam dano natomiast nowego belfra. To był już typowy nauczyciel, czyli niefajny. Jednak stawiał mi dobre oceny.

Czy Panu Brzozowskiemu pomógł pobyt w wariatkowie? Tego nie wiem. Ponoć zbił wszystkie argumenty psychiatry, jako nielogiczne. Może jednak logika nie dała rady prochom. W każdym razie, już go nigdy więcej nie widziałem.

Miał nierówno pod sufitem, ale ja go lubiłem. Nauczył mnie rozumowania i bycia logicznym. Czy jednak nie przeginam czasem? Niektórzy tak mówią. Uważam jednak, że szukają dziury w całym. Czy to taki problem, że ostatnio policzyłem krople w butelce piwa i zauważyłem, że jest ich za mało, a to nielogiczne? Przecież miałem rację.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2016

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Karawan 07.12.2018
    MAG u - wrócę, obiecuję ;) 5
  • Trzymam za słowo.
  • Karawan 07.12.2018
    Czepialski:
    fakultet- filozofię Skoia wypłakała oczy czytając moje wypociny i zwarte w nich dywizy. Ten Twój też jakoś zwichrowany, brak spacji po lewej, a Skoia powiedziałaby zapewne przecinek! a nie kreseczka. ;)

    Czy zmieniał bieliznę, ja nie wiem. - sugerujesz tym zdaniem, że wiedza inni i że opowiesz o tym dalej. Uciekłbym w formę bezosobową "nie wiadomo" lub wyrzucił "ja"

    Kurdę, - na pewno kurde! (bez ogonka), dalej dywizy asymetryczne ;)

    , ze jestem na matmę za głupi. - kropka nad ż zniknęła ;)

    niżej stoją tylko mają lepsze oceny z techniki - coś tu nie gra, czegoś brak ;)

    Umiał też, poruszać ciekawe tematy np. filozofię matematyki. Był też przychylnie - powtórzenia zmora nas wszystkich; "też"

    i tyle od Czepialskiego.

    ...ostatnio policzyłem krople w butelce piwa i zauważyłem, że jest ich za mało, a to nielogiczne? - bardzo ładna pointa!;). Całość też ładna, ciepła tylko te asymetryczne dywizy ;). Dziękuję, za ładną opowieść i proszę pamiętać, że Czepialski to jeno nieśmiała sugestia a tekst jak najbardziej Twój!
    pozdrawiam.
  • Dziękuję za komentarz. Postaram się zrobić następnym razem mniej błędów.
  • Adelajda 07.12.2018
    Tak sobie myślę, że pan Brzozowski dla jednych mógł wydawać się intrygującym człowiekiem, natomiast życie z takim człowiekiem, pod jednym dachem mogłoby być nieznośne. Czasami fascynują nas ludzie, którzy mają specyficzny sposób bycia i wybijają się niejako z tej szarej rzeczywistości. Ciekawe ułożenie, że pierwsi są uczniowie, którzy są dobrzy z matematyki itd.
    Ogólnie tekst gdzieś obok mnie. Nie moje rewiry. Jednak myślę, że na pewno znajdziesz swoich odbiorców. Byłam, przeczytałam.
    Pozdrawiam.
  • To prawda; fascynujące osoby na co dzień są nie do zniesienia. Kolejność to wspomnienie z gimnazjum.
  • Ozar 07.12.2018
    Pozwolę sobie na głębszy komentarz, bo temat jest mi bardzo bliski.
    Miałem podobnego nauczyciela z historii, który mieszał swój przedmiot z filozofią, co dało taki efekt, że do dzisiaj czyli prawie 40 lat jestem dalej historykiem z zamiłowania.
    Twój nauczyciel był logikiem filozoficznym, co akurat do historii ma się tak jak pięść do nosa, z tego prostego względu, że historia nie jest przedmiotem ścisłym, a nawet nie jest prawdą, tylko zazwyczaj akurat obowiązującym szeregiem teorii i prawd objawionych.
    Jego pytanie "Kto nie lubi matematyki" jest logiczne do bólu, bo ja nie cierpiałem tego przedmiotu z prostego powodu, że niczego nie kumałem.
    Napisałeś "Spowodował, że polubiłem matematykę" – takiego nauczyciela brakowało mi zawsze i dlatego byłem kiepski z matematyki.
    Matematyka opiera się na logice, to oczywiste i dlatego twój profesor olewał wszystko to, co nie było logiczne. Niestety ten świat jest zbudowany tak, że myślenie logiczne doprowadza człowieka prędzej czy później do wariactwa (sam to odczuwam codziennie).
    Dlatego wcale mnie nie zdziwiło że gość w\yladował w wariatkowie.
    Niestety logika ma się nijak do życia, gdyż to jest totalnie nielogiczne w każdej praktycznie dziedzinie.
    Fajny tekst, bardzo życiowy i pokazujący, że człowiek patrzący na życie tylko logicznie jest w zasadzie kandydatem na wariata (znam ten ból). Dla mnie 5 za pokazanie kawałka życia.
  • Dziękuję. To miłe, że porównałeś moje opowiadanie z własnym doświadczeniem. Faktem jest, że nadmiar logiki nie jest zdrowy.
  • sensol 07.12.2018
    nie zachwyca
  • Ozar 07.12.2018
    sensol kufa czy tobie sie cokolwiek podoba na tym portalu? bo mnie sie wydaje że nic!!! Czyli taki złośliwy troll !!!!
  • nie musi.
  • sensol 08.12.2018
    Ozar nawet nie napisałem, że nie podoba, tylko, że nie zachwyca. to różnica
  • Był, był, był, była, było, był, był, być, być i znów był, był... Było za dużo bycia i dlatego byłabym skłonna dać tylko 3+, aby nie było przykro, bo byłoby bez tego był całkiem fajnie. No i te kropeczki, przecineczki... :)
  • Ozar 07.12.2018
    Hej czyta wódka czepiasz sie pierdół!
  • Ozar 07.12.2018
    Ozar Hej czysta wódka miało być!
  • Ozar pierdoły, jak to określiłeś, świadczą o wielkości ;)
  • Ozar 07.12.2018
    Francis - Gorzalka mnie wkurwia jak ktoś czepia się nie pisząc co i dalczego!
  • Canulas 08.12.2018
    *Przepraszam autora za off-top, ale...*
    Wczoraj był piątek, czyli łikendu początek. A wiadomo, że Ozar lubi kielicha walnąć.
    Znów, jak teraz czytam, widzę, że Ozar miał atak.
    Wniosek: W piątki Ozar odstawia leki, żeby móc się narąbać i dlatego ma ataki.
    Dumny z rozwikłania - odchodzę w dal.
  • Ozar 08.12.2018
    Canulas Hm... To delikatnie mówiąc nie było zbyt przyjemne!
  • Canulas 08.12.2018
    Oj, Ozarelly, tak se tylko śmiszkuje, ale widziałem Twój atak na forum. Nooo, takie to było dość, hmm, dziwne ;)
  • Ozar 08.12.2018
    Canulas Akurat Ty powinieneś już wiedzieć, że mam dwie osobowości, jedną normalna piszącą historię i drugą pisząca klauny itd. Ta druga jest bardziej złośliwą niestety.
  • Nuncjusz 08.12.2018
    Głupią i głupszą
  • Ozar 08.12.2018
    Nuncjusz O witam mojego "przyjaciela" dawno nie zawitałeś
  • Czasami mam problem z powtórzeniami. Rozumiem jednak, że fabuła się podobała.
  • Bożena Joanna 07.12.2018
    Na moje zainteresowania nigdy nie wpłynął żaden nauczyciel. Lubiłam lekcje, na których panował spokój, a nauczyciel nie brylował ani w stronę nadmiernych wymagań ani nie uważał, że jego przedmiot jest najważniejszy. Moją piętą Achillesową była trygonometria i bryły. Ani w szkole podstawowej ani w liceum nikt nigdy nie przekonał mnie do nauki matematyki, a przy maturze surowa nauczycielka matmy okazała się cudowną osobą. Dlatego wierzę, że niektórzy nauczyciele mogą zadziwić jak profesor Brzozowski, który czuł się dobrze tylko w matematyce i logice. Niestety, swoje prywatne życie przegrał. I żal mi go, ponieważ potrafił nawiązać kontakt z młodzieżą i zarazić bakcylem nauk ścisłych, matematyki i logiki. Pozdrowienia!
  • Dziękuję. Wielu ludziom go żal.
  • Canulas 08.12.2018
    Mądrzyłem się nie na temat, to chociaż obadam.

    "- Tak. jak przewidywałem – powiedział Pan Brzozowski – Niech więc większość odejdzie do zawodówki. Wszak to nielogiczne uczyć się tego.co nas nie interesuję." - zły zapis diaologu.
    "- Tak jak przewidywałem – powiedział Pan Brzozowski. – Niech więc większość odejdzie do zawodówki. Wszak to nielogiczne uczyć się tego, co nas nie interesuję.

    Ok, tak czytam i błędnego zapisu jest całkiem sporo. Skupię się więc na treści.

    (przeczytane)

    Dwa nurty.
    Świetna treść zderza się z wielobłędnym zapisem. A szkoda, bo treść takich lotów, powinna być dośrubowana, aż tylko.
    Oczywiście skojarzył mi się nieco z filmem Pi, ale także z moim tekstem "Żółci Ludzie".
    Całkiem ciekawy tekst, w którym jest jednak sporo do poprawy.
  • Dziękuję. I przepraszam za błędy. Taki los dyslektyka.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania