Poprzednie częściPan Tadeusz (1/2) Groteska

Pan Tadeusz (2/2) Groteska

********************************* Księga III *********************************

 

Tadeusza, rozterki pracownic nie interesowały zupełnie. Zarządzał jedną z filii renomowanej firmy doradztwa podatkowego i jedyne co się liczyło, to jego pozycja. Miała być niezagrożona i tak też było. Wybierał pracowników kompetentnych i dobrze im za pracę płacił. Nie mogli oni jednak mieć szansy na wygryzienie go. Dlatego też profilaktycznie zabezpieczał się przed ewentualnymi zakusami podwładnych, robiąc z nich niegroźnych ekscentryków. Nie mógł pozwolić na to, by na jego skórzanym wygodnym fotelu zasiadł ktoś inny. Dzisiaj miał kolejną wizytację i nie chciał, by nowa została odebrana zbyt dobrze. Pukanie do drzwi oznaczało koniec rozmyślań i początek trudnego dnia.

 

– Proszę wejść – odezwał się, oczekując na wejście Mieczysława.

Zawsze czuł do niego respekt i dążył do tego, by chociaż w minimalnym stopniu mu dorównać. Niedościgniony wzór. Facet był wysoki, szczupły i miał kaloryfer na brzuchu. Włosy blond starannie zaczesane w lewą stronę i aryjskie rysy twarzy. Cenił w nim nie tylko wiedzę, ale też wysportowaną sylwetkę i przede wszystkim racjonalne podejście do pracy.

W drzwiach ukazała się natomiast niska, gruba postać z wielkimi czerwonymi okularami. Typ na głowie miał kraciasty, czarno biały beret idealnie komponujący się z lakierkami o tej samej kolorystyce.

 

– Proszę wyluzować – odezwał się kurdupel i nieznacznie podskoczył. – Jestem nowym szefem. Możesz mi mówić Adam.

Tadeusz patrzył i nie wierzył w to, co widzi. Gdzie jest jego poprzednik? Dlaczego nikt mu nic nie powiedział? Tysiące pytań atakowało zmysły, a on rozdziawił gębę i wpatrywał się nic nie rozumiejąc.

– Awaria mózgu, czy co? – Adam bąknął pod nosem i głośniej zakomunikował. – Nie mamy czasu na zastoje umysłowe. Pozbieraj się Tadek i idziemy poznać zespół.

– A co się stało z Mieczysławem? – wybełkotał i wpatrywał się w nowego przełożonego, który ponownie podskoczył w miejscu. Skakał jak królik!

– Poszedł po rozum do głowy i wciąż go szuka. – Kurdupel zaśmiał się złośliwie. – To co idziemy, czy wyruszysz za Mietkiem?

– Tak, idziemy – beznamiętnie odpowiedział Tadeusz.

 

I wtedy jak grom z jasnego nieba uderzyła go niepokojąca myśl. Ten nowy był dziwakiem, jego pracownicy wyglądali na dziwaków, a on jeden nie. Był cholernie zwyczajny i nie pasował do reszty. W przebłysku olśnienia postanowił zapobiec katastrofie.

– Może pójdę uprzedzić zespół, że jest wizytacja. Niech się przygotują.

– Ależ nie trzeba. Lubię zaskakiwać.

– I podskakiwać – pomyślał Tadeusz.

– Uwielbiam niespodzianki. A ty nie? –zarechotał i zanim Tadeusz zdążył zareagować, dodał. – Jak mnie zobaczyłeś, to wyglądałeś jak ryba walcząca o odrobinę wody.

– To wcale nie tak. – Tadeusz wciąż miał nadzieję i chcąc uniknąć porażki, ponowił propozycję. – Cenię pracę zespołową i wiem, że moi podwładni wolą nie być zaskakiwani. Może jednak ich poinformuję?

– A ja wolę spontan. – I podskoczył radośnie. – Zresztą już jesteśmy przed drzwiami, nie ma sensu wracać.

 

Adam nacisnął klamkę i wszedł do pokoju. Już pierwszy rzut oka nie pozostawiał wątpliwości. To był idealny zespół. Ludzie inteligentni, o analitycznych umysłach i z fantazją, jakiej mogli im pozazdrościć artyści. Kobieta z czapką z bąblem, druga z wąsem i trzecia z okularami przeciwsłonecznymi i koroną na głowie.

– I to chciałeś ukryć? – zaśmiał się.

– To nie tak – jęknął jedynie.

– Ależ tak. Doskonale. – Zatarł ręce. – Niesamowite. – Zdjął beret i ukłonił się nisko. – Chciałem dokonać zmian, a tu nie ma takiej potrzeby. Fantastycznie. Zresztą mogłem się tego spodziewać. Przejrzałem wyniki, a te były doskonałe.

 

Adam rozglądał się zadowolony, natomiast Tadeusz ratując swoją reputację podbiegł do biurka Renii i chwycił jednorożca.

– Jednorożec jest mój. – Wyciągnął go w kierunku szefa i zaśmiał się nerwowo. – To taki amulet – dodał.

Kurdupel spojrzał na niego z niechęcią i wiedział, że jedna zmiana będzie nieunikniona. Tadeusz był nieszczery i nie dało się tego nie zauważyć. A nie mógł pozwolić na to, by nie mieć zaufania do podwładnych. Mrużąc oczy, spojrzał na niego i powiedział.

– Tadeusz do gabinetu.

 

********************************* Księga IV *********************************

 

Zrezygnowany, wciąż trzymając jednorożca, wyszedł z pokoju i w milczeniu zmierzał do swojego gabinetu, który już niedługo nie miał być jego. Nacisnął solidną srebrną klamkę, pchnął brązowe dębowe drzwi i usiadł w tak starannie wybieranym fotelu. Siedząc w nim, po raz pierwszy w życiu poczuł się jak intruz. Chciałby tradycyjne położyć nogi na solidnym dębowym biurku, ręce zapleść za głową i poczuć swoją siłę. Teraz nie było to możliwe.

Adam przyglądał mu się w milczeniu i szykował się na zadanie ostatecznego ciosu. Już chciał przerwać ciszę, zadań nokautujące uderzenie, gdy drzwi skrzypnęły i do pokoju weszła Marysia, trzymająca w ręku czapkę z bąblem. Nie czekając na zaproszenie krzyknęła.

 

– Nie będę nosić tej idiotycznej czapki! Mogę robić wszystko, siedzieć po godzinach, parzyć kawę, ale nie będę z siebie robiła debila!

 

Niespodziewana wizyta Marysi, przez Tadeusza została przyjęta niczym cud zesłany z nieba. Jej gniewne oblicze, wykrzywiona z wściekłości twarz oraz wyraźnie rysująca się w oczach desperacja, to była odsiecz jakiej się nie spodziewał. Przyjął surowy wyraz twarzy, popatrzył z niechęcią na podwładną i władczo powiedział.

– Pani Zofio, tę czapkę nosiłem pięć lat w pracy i zawsze pomagała mi w twórczym podejściu do podatków. To był amulet, z którym się nie rozstawałem, a on w zamian obdarzał mnie szczęściem i powodzeniem w biznesie – ciężko westchnął i kontynuował. – A pani zwyczajnie nim wzgardziła. Nawet gorzej, traktuje ją pani jak najgorsze zło. Proszę podejść i mi ją oddać.

Tadeusz wpatrywał się surowo w Marysię, a ona wciąż nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, podeszła do szefa i wręczyła mu nieszczęsną czapkę.

– Proszę iść do koleżanek i kontynuować pracę. Jutro z panią porozmawiam.

– To, ja pójdę – wyjąkała i jak niepyszna wyszła z gabinetu. Nagle poczuła, że bliżej nieokreślona szansa, umknęła jej niczym królik chowający się do mysiej dziury.

 

Adam z ciekawością przyglądał się zajściu i powoli docierało do niego, że pozory zwiodły jego zmysły i źle ocenił zastaną sytuację. Patrzył na Tadeusza, zakładającego czapkę na głowę, na błogi uśmiech pojawiający się na jego twarzy. Pewnie wciąż trwałby w bezruchu, gdyby nie przywołujący do rzeczywistości głos podwładnego.

– Ona dzisiaj jest pierwszy dzień. Przystosuje się. – Tadeusz zaśmiał się i pozwolił sobie na niewinny żarcik. – Wyglądasz jak ryba walcząca o odrobinę wody.

– Dobra zostawmy to. – Adam przerwał słowną niemoc. – A ta pracownica, to chyba niezbyt tutaj pasuje. Pomyśl o zmianach. W naszym fachu trzeba być kreatywnym, a tej wyraźnie tego brakuje.

– Dam jej szansę. W dzisiejszych czasach trudno o dobrego pracownika. Może się wyrobi. Poprzedniczka zrezygnowała ledwo po tygodniu.

– Po tygodniu, to raczej niespotykane. Coś się stało? – Adam uważniej spojrzał na podopiecznego.

– Nie mam pojęcia – odpowiedział nieco zakłopotany. – Skarżyła się, że toalety są za wąskie i w końcu rzuciła papierami.

 

– Czyli była pulchniutka?

– Właściwie nie. Sam nie wiem co się stało. – Bezradnie rozłożył ręce. – Teraz mam Zofię i nie mogę pozwolić sobie na kolejną stratę. Jej kwalifikacje są naprawdę dobre

– Tak, a nerwowa to ona jest – westchnął Adam. – Będziesz miał z nią dużo pracy.

– Cóż, taka rola szefa – zaśmiał się Tadeusz.

Dalsza wizytacja przebiegła bez większych niespodzianek i była kolejnym sukcesem Tadeusza, który wciąż mógł pełnić funkcję szefa placówki.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Noico1 dwa lata temu
    Heh, bardzo fajne.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki
  • MartynaM dwa lata temu
    Uśmiałam się... dzięki wielkie, tego było mi trzeba.?

    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki?
  • Marian dwa lata temu
    Fajny tekst, a jak pozytywnie zakończony.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki
    Pozdr
  • Pisarka przez duże Pe ponad rok temu
    Poproszę taką czapkę! Może być z okularami, byle bez wąsa :-)
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Czapeczkę można sporządzić samemu. Potrzebny kłębek wełny, dwa druty, tektura i nożyczki. W pierwszej kolejności sporządzamy czapkę, następnie zajmujemy się bąblem:) i łączymy w całość
    Pozdrawiam
  • Pisarka przez duże Pe ponad rok temu
    Dziękuję ;-) niby wiem, ale lepiej mi idą szaliki... Może się zatrudnię u tego Tadzinka i mi da?
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Szalik zwinąć, zaszyć i jest czapka:)
    Trzeba pracę w jakimś Banku znaleźć, tam i czapkę można dostać:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania