Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pani i Suweren Ciemności

Info -> Fanfic na podstawie gry OVERLORD 2, skupiony na relacji Keldy i Overlorda. Mam nadzieje, że poniższy tekst będzie dla was przyjemny do zapoznania, jak i da wam sporo zabawy i satysfakcji z jego przeczytania!

 

&

 

Niewiele było istot, które mogły zaskoczyć Pana Ciemności, a tym bardziej bez jego wiedzy, zaczaić się na niego od tyłu, by po chwili zatopić swe dłonie w jego ciele. Jednakże, Kelda zawsze potrafiła go zaskoczyć. Była w końcu doskonałym łowcą, nim zmuszono ją do pracy jako służącej za czasów namiestnika Boriusa... Tego samego grubego pyszałka, który teraz sam był zniewolony, pod rządami nowego pana Nordbergu.

 

Pod rządami jej ukochanego Wiedźmaka.

 

Kelda oparła się całym swoim ciałem o plecy Suwerena. Jej nagie i drobne piersi, przyjemnie drażniły jego skórę i mięśnie, które gwałtownie się napięły, pod wpływem tego kontaktu. Jego głowa, delikatnie obróciła się na bok, tak, że Nordbergianka, mogła teraz bez problemu spojrzeć mu prosto w jego złociste oczy.

 

Każdego innego człowieka, ten wzrok przyprawiał o dreszcze i strach. W końcu te złociste oczy, były pozbawione źrenicy i spojówki, ale dla Keldy, było w nich coś magicznego. Coś co przyciągało ją całą do jego osoby. Jego potężne ciało, obróciło się, sprawiając, że oboje teraz naparli na siebie torsami. Jej delikatna śnieżnobiała cera wręcz zderzyła się z jego umięśnionym torsem, koloru błękitu i bieli. Dłoń suwerena, choć prawie dwa razy większa od jej własnej, wolno i subtelnie, sięgnęła ku jej ręce, pieszcząc ją subtelnym dotykiem jego palców na jej powierzchni.

 

To było zabawne, jak bardzo w takich chwilach jej Suweren potrafił być delikatny. Wręcz romantyczny, choć żadne z tych słów nie powinno do niego pasować. Bo prawdą był fakt, że gdyby chciał mógłby ją posiąść jak dzikie zwierzę. Jak bestia. Użyć ją ku uciesze własnych pragnień, a potem odrzucić na bok jak zepsutą zabawkę. Mógł ją łatwo skrzywdzić. Nawet zabić. Z jego ciałem i siłą, nie stanowiłoby to dla niego problemu, by skręcić jej kark, złamać kręgosłup, lub ciężko pobić, podczas stosunku.

 

Wielu tego pewnie od niego oczekiwało i tak sobie wyobrażało Pana Ciemności, w łożu.

 

Jak bardzo ci durnie się mylili. Jak bardzo mało znali prawdy. Oni nie potrafili zrozumieć jej Wiedźmaka. Znali go tylko z pól bitew i pieśni bardów. Z plotek. Legend. Propagandy Imperium. Oni nigdy nie mogli poznać tej prostej prawdy, że Suweren Ciemności... W gruncie rzeczy nie musi być taki zły.

 

Jej ukochany był inny niż oczekiwano od kogoś z tytułem Pana Ciemności. Tak. Mordował. Tak palił wioski i plądrował je na czele jego armii pomiotów i bestii. Ale nigdy nie zabijał dla zabawy. Jej Wiedźmak był... Roztropny, praktyczny. Był pragmatykiem. Wolał dominować i budować, niż siać destrukcje i chaos. Był złem koniecznym. Był rewolucją. Zmianą. Nowym porządkiem. W gruncie rzeczy, dużo się nie różnił od bardziej ambitnych wodzów i lordów z dawnych czasów z przed Imperium.

 

Był... Tym wszystkim, ale dla Keldy, był kimś więcej.

 

Był jej ukochanym. Jej najdroższym Wiedźmakiem. Jej miłością.

 

Ten prosty fakt, był powodem, dla którego nie czuła wobec niego strachu, jako jedyna istota w Netherze. I ta myśl i uczucie, sprawiało, że chciała wierzyć, że on czuje do niej to samo... Lub przynajmniej coś podobnego, na co pozwalał mu jego demoniczny status i rodowód. W końcu on nie był do końca człowiekiem. W jego żyłach płynęło dziedzictwo poprzedniego Suwerena i Pana Ciemności. Jego ojca...

 

Jej Wiedźmak był Księciem Zła.

 

Dziedzic rozpaczy. Dziecko zepsucia, pogardy i śmierci. Pan zniszczenia. Potwór. Bestia. Demon.

 

A także świetny kochanek, który wręcz rozpuszczał jej ciało, kiedy jego usta odnajdowały jej własne wargi.

 

Nigdy się nie śpieszył z nią. Czerpał z tego aktu tyle ile mógł wziąć... Ale i dawał. - Oh! Ile on dawał! - Każdy jego ruch był zaplanowany. Każdy gest miał swój cel i trajektorie. Na przykład, teraz jego druga ręka wolno wędrowała po jej biodrze, sprawiając, by jej ciało jeszcze mocniej naparło na jego własne. By zwalczała ona każdą możliwą szparkę i przestrzeń między nimi, kiedy to zarazem ich języki złączyły się w dzikim tańcu rozkoszy. I cały czas się na nią patrzył. Pochłaniał wzrokiem jej nagie ciało bez cienia wstydu i niepewności. A ona odpłacała się mu tym samym, bezwstydnie odnajdując jego już nabrzmiałego penisa, pieszcząc jego "główkę" swą dłonią. Swego czasu, Kelda była przerażona, kiedy pierwszy raz ujrzała, jakim to "sprzętem" dysponuje jej ukochany, ale nie dała się prowadzić strachowi. Pochodziła z Północy. Z Nordbergu. Z krainy skutej lodem i śniegiem. Ziemi obfitej w lasy, jeziora i zwierzynę. Nie tylko zające i jelenie czy foki. Ale również wilki, trolle i niedźwiedzie. W tej krainie strach oznaczał bezczynność, a ta z kolei oznaczała głód i śmierć. Dlatego Kelda nie pozwalała się prowadzić strachowi. Nie wtedy. A tym bardziej nie teraz, kiedy już dawno zasmakowała wszelkich rozkoszy dawanych przez jej Wiedźmaka.

 

W jednym sprawnym ruchu, naparła swymi biodrami do przodu, sprawiając, że jej pochwa musnęła strukturę jego penisa, na co Suweren pierwszy raz wydobył z siebie cichy turkot. Jej ukochany, mówił mało. Czasami w cale. Dla niego słowa były zbędne. Jego rozkazy i komendy można było bez problemu odczytać z jego intensywnego spojrzenia i gestu rąk oraz ciała. W zasadzie by usłyszeć jego głos, trzeba było naprawdę mu podpaść. Jednakże Kelda czuła dumę i wewnętrzny płomień satysfakcji, na myśl, że była jedną z nielicznych osób, zdolną sprawić, by mówił nie tylko w porywie gniewu... Ale by prowadził z nią naturalny dialog... Czasem nawet i rozmawiał, jak byle człowiek.

 

- Mój kochany Wiedźmaku, powiedz mi proszę, chcesz tego? - zapytała, choć dobrze znała odpowiedź. Chciała usłyszeć jego głos. Poczuć na swej skórze twarzy i warg, wibracje melodii jego słów. Chciała mieć go dla siebie teraz w pełni i całego. By jak zwykle udowodnić sobie samej i mu, że to ona jest jego Pierwszą Panią. Że to jej ciało i uczucia, sprawiają, że choć trochę jej kochany Suweren się otwiera... Odsłania.

 

A nie jak z Juno czy Fey... Robi swoje i idzie...

 

Przez moment, myśl o pozostałych "paniach" jego ukochanego, wypełniła jej ciało frustracją i zgnilizną gniewu, ale tylko na moment, bo po chwili, Wiedźmak, uniósł delikatnie ciało Keldy, nakierowując swego penisa na jej pochwę, zarazem wędrując swą twarzą ku jej polikowi i prawemu uchu.

 

- Dobrze wiesz, Keldo, że tego chce. - odparł, sprawiając, że jej ciało przeszedł dreszcz ekscytacji i satysfakcji, zaraz spleciony z jej jękiem rozkoszy, kiedy Suweren wszedł w nią w jednym ruchu, sprawiając, że jej ciało opadło całym swym ciężarem na jego biodrach i torsie.

 

Rozkosz z tego ruchu uderzyła jej zmysły i rozbiła myśli. Teraz w jej ciele była tylko burza emocji i pragnień, choć jej duma Nordbergianki, jednak starała się zachować pozory kontroli. Choć była ona tylko kłamstwem. Ułudą. Jarmarczną sztuczką.

 

Z jej ust wydobył się kolejny jęk, który nie udało się jej stłumić w gardle, na co Suweren delikatnie się uśmiechnął. Niczym zwycięzca. Pogromca. Tytan. Pan zła.

 

Kedla nie chciała jednak od tak dać mu tą wygraną.

 

Co to, to nie! Tak jak zawszę, wcześniej, traktowała ten akt, jak pole bitwy. Teraz to jej ukochany był w natarciu. Jego "szeregi" naparły na jej flanki i centrum... Ale to nie było jej ostatnie słowo.

 

W jednym ruchu przystąpiła do kontrataku, wbijając się w jego usta, przygryzając je z siłą, która sprawiła, że zaczęła lecieć mu krew. Normalnego mężczyznę pewnie ten brutalny akt, by odrzucił, ale jej Wiedźmak nie był zwykłym człekiem. Dla niego ból i krew były dniem powszednim. Konieczną codziennością. Dlatego, jej akt, w odpowiedzi zastał plejadę jego pocałunków i zderzeń ich warg.

 

Powoli Suweren wchodził w jej pułapkę. Teraz to ona narzucała im tempo. To ona kontrolowała jego oddech i pragnienia... A to z kolei pozwalało jej na kolejny akt. Jej ciało zaczęło raz za razem się unosić i opadać. W jednej chwili jego penis zareagował, na ten ruch. Biodra Suwerena drgnęły. Chciał się podnieść. Chciał odzyskać rytm i kontrole.

 

Kelda mu jednak na to nie pozwoliła. W tej chwili on był jej. Tylko Jej. Zdany na łaskę i kaprys jej osoby.

 

Ruchy Nordbergianki nabrały na intensywności i zwierzęcości. Choć były efektem jej planu, bardzo szybko zmieniły się w spazmatyczną kombinacje rozkoszy i pragnień, które opanowały jej ciało jak płomień.

 

I Suweren to wyczuł. I tym razem Kelda wiedziała, że przegrała, kiedy to nagle jej Wiedźmak w jednym ruchu, sprawił, że jej ciało opadło na przestrzeń posłania, a jego własne, naparło na nią od góry, rozchylając jej nogi jeszcze bardziej dla wygodniejszego dostępu... A potem nastąpiło pchnięcie.

Najpierw jedno. Potem drugie i trzecie, a potem kolejne, które zaczęły odbierać Keldia zdolność oddechu.

 

Jej usta już totalnie zwarły się z wargami jej ukochanego, w takim dzikim tańcu, że przerwy na oddech były tylko krótką pauzą. Wręcz niechcianą koniecznością.

 

Z jej gardła zaczęła się uwalniać melodia jęków rozkoszy i stłumionych słów oraz półzdań.

 

- Tak. Tam! Mocniej! Posiądź mnie! Jestem twoja! Cała twoja i tylko twoja!

 

Ku jej ucieszę on też znów się odezwał.

 

- Jesteś moja Keldo. Tylko moja.

 

Tak. Była jego. Dusza i ciałem. Pragnęła go. Kochała od dziecka. Od maleńkości kiedy jeszcze jako podrostki się spotkali i poznali. Wtedy jej największą radością była możliwość potrzymania jego ręki. Pomoc w jego małych zemstach na dzieciakach z miasta, które go prześladowały za jego inność...

 

A teraz była z nim. Jego Pani. Powierniczka jego sekretów oraz uczuć.

 

- Kocham cię! Tak bardzo cię Kocham Wiedźmaku! - krzyknęła. Warknęła. Jęknęła. To wszystko nastąpiło na raz. W jednej chwili. W jednym momencie.

 

Suweren spojrzał na nią. Jego usta się rozwarły, ale tym razem nie wydobył się z nich nawet ułamek dźwięku. Zamiast tego, jego wargi znów naparły na jej, a jego ruchy nabrały na dzikiej intensywności.

 

Kelda, odwzajemniła ten akt, wkładając w każdy pocałunek całą swą miłość i oddanie, czując jak się zbliża do szczytu. Jak i on jest na granicy. Drgania jego potężnego ciała, zdradzały ten fakt. Jak i jego przyśpieszony oddech i coraz to gwałtowniejsze pchnięcia, które wypełniały ją bez chwili wytchnienia... Aż nagle...

 

Poczuła to. Całą sobą. Spełnienie. Satysfakcja. Miłość. Pełnia. Radość. To wszystko i tysiąc emocji i uczuć więcej, towarzyszyło jej kiedy oboje doszli, w jednym rytmie. Ten moment był zawsze dla Keldy najciekawszym doznaniem. Bo wraz z nasieniem jej ukochanego, wypełniającym jej wnętrze, jej ciało przechodził spazm czegoś jeszcze. Fala dreszczy. Moc. Siła. Jej ciało wypełniała teraz magia. Część istoty jej Wiedźmaka.

 

To ciepło było namacalne. Pełne. Czyste. Pierwotne. Ostatecznie dobre... A przecież było absolutnie złe...

 

Ich usta odnalazły się raz jeszcze i choć Kelda wiedziała, że Suweren nie musiał odpocząć, to jednak na tą chwilę oboje skupili się tylko na emocji tego spełnienia i kontaktu skóry.

 

- Kocham cię... Wiesz, o tym, mój Wiedźmaku? - zapytała, nie oczekując odpowiedzi, ale ku jej zaskoczeniu, Suweren się odezwał ponownie.

 

- Wiem, moja najdroższa... Wiem, bo mówiłaś mi to setki razy. - odparł pewnie. Bez chwili wahania, pozwalając sobie na subtelną pieszczotę rozczesywania jej rudych włosów pomiędzy jego palcami dłoni.

 

Poliki Keldy zapłonęły pełnią czerwieni, słysząc, jak nazwał ją "najdroższą". To jedno słowo, było dla Nordbergianki całym światem. Kwintesencją jej relacji z Suwerenem... Ale zarazem... Musiała mieć pewność...

 

- Ukochany... Czy Juno i Fay, też jest ci najdroższa? - zapytała, czując się zaraz głupio. Jak mała zazdrosna dziewczynka. Zaraz pożałowała tego pytania. Nie chciała teraz myśleć o tych dwóch... Kobietach. Ale nie mogła się powstrzymać. Od początku ich pojawienia się, uważała, że musi być z nią coś nie tak. Czyżby jej ciało nie było tak atrakcyjne dla jej Wiedźmaka? Czy jej małe piersi to było dla niego za mało? I potrzebował odnaleźć satysfakcje w tych cholernych balonach Juno? Czy jej smukłe i umięśnione ciało, było za mało kobiece? By sprawiać, że szukał ukojenia w gibkich i delikatnych krągłościach byłej, elfiej królowej Fey? Kelda dawała mu całą siebie... Jako jedyna... W końcu Juno obchodziło tylko by jej ukochany, zasypywał ją prezentami i złotem... A Fey? Ona pragnęła tylko od Suwerena siły i mocy...

 

Tylko ona go kochała szczerze. Tylko ona się martwiła, kiedy wędrował przez krainy i walczył w bitwach przeciw Imperium. To ona jako jedyna wyczekiwała jego powrotów z zapartym tchem. Tylko ona. Nikt inny.

 

A więc dlaczego...

 

Czy to wynikało z natury zła? Części jego osoby, należącej do do tego mroku? Tej siły, która nie mogła być okiełznana?

 

Myśli Keldy, zostały rozwiane, wraz z ruchem dłoni Suwerena, który delikatnie zahaczył palcami o jej brodę by unieść jej twarz, by znów ich spojrzenia się spotkały.

 

Przez chwile oboje tkwili w milczeniu. Kelda czekała. A Suweren zdawał się zbierać myśli i słowa, kilka razy otwierając swe usta, by jednak zaraz je zamknąć bez słowa.

 

Czując jego wahanie, Kelda postanowiła dać, mu możliwość ucieczki od tego tematu... Ale zarazem chciała sama siebie uratować, od smutnej możliwości, że tak jest... Że nie jest dla niego wyjątkowa... Ale tylko jedna z wielu.

 

- Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz. W końcu jestem tylko Pierwszą Panią... A ty Suwerenem Ciemności. Możesz mieć tyle kobiet ile zechcesz... Tyle najdroższych ile pragniesz - odparła Kelda, zaskakując siebie i jego. Zwłaszcza Wiedźmaka, bo jego druga dłoń oplotła się wokół jej torsu, a zaraz potem, jego czoło oparło się o jej własne.

 

Ich oddechy znów się wymieszały, jak i ciepło ich ciał.

 

Jego penis znów nabrzmiał w jej pochwie, ale to nie było teraz ważne.

 

W tej jednej chwili liczył się tylko jeden fakt.

 

Tylko jedno ciche zdanie, które ledwo co dotarło do uszu Keldy, wraz z kolejnym oddechem Suwerena.

 

- Tylko tyś mi najdroższą. Tylko ty. W przeszłości, teraz i zawsze.

 

Kelda miała ochotę się popłakać, ale powstrzymała się, zamiast tego odnajdując jego usta swymi wargami. Tym aktem dziękowała mu za te słowa. Nawet jeśli były one kłamstwem, stanowiły dla niej wielkie podparcie i radość. Może to i była głupota z jej strony, by oczekiwać uczucia zaufania i miłości ze strony Pana Ciemności. Istoty która ponoć była pozbawiona serca... Ale Kelda wolała wierzyć jego słowom, bo w chwilach takich jak ta, kiedy miała dłoń na jego piersi, mogła wyczuć wolne bicie tego organu pod jego skórą i mięśniami.

 

Nawet jeśli był on demonem... To nadal po części był też człowiekiem, jak jego matka.

 

I Kelda chciała wierzyć, że ten ułamek człowieczeństwa w jego duszy, naprawdę ją kochał i uważał za najdroższą.

 

Jego ciało znów się napięło i zadrgało. Kelda wiedziała co to oznacza.

 

- Cóż, dziś byłeś wyjątkowo uroczy, chyba wypada się odwdzięczyć... - odparła szeptem ku jego ustom.

 

Suweren nawet nie zawahał się w odpowiedzi.

 

- Wypada... I trzeba. - odparł na jednym wdechu i z rubasznym uśmiechem, który był równie rzadki co słowa z jego ust.

 

Kelda odwzajemniła ten uśmiech.

 

- Jak sobie życzysz mój ukochany Wiedźmaku... - odparła, zatapiając swe usta w jego wargach, znów zaczynając taniec spragnionych pieszczot ciał.

 

Może los jej ukochanego należał do szeroko rozumianego zła. Ale w chwilach takich jak ta, jego dusza oraz ciało należały do niej. I to musiało jej wystarczyć.

 

Ten jeden raz... I tysiąc kolejnych potem.

 

Bo zło zawsze znajdywało wyjście.

 

A czyż nie największym złem, nie jest kochać, bezwarunkowo?

 

Kelda znała w swym sercu odpowiedź na to pytanie.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania