Pani K
Pani K. jest zielona
zielona jak łany
w przychodni kaszle do słuchawki
albo pluje na parapet
krzyczy na pasy białe zebry ją ścigają
dzień i noc
pcha wózek ze złomem
będzie się działo
uczta
pomidory i zapiekana szynka, jajka z fermy
nie jajek nie lubi
bo w nich życie - mówi
do szuflady chowa niepokorne spojrzenia
sztuczne penisy bez baterii
Pani K.
puka do skrzynki na listy
Ona nie zna adresu doręczeń
złotowłosa, śpi w rajskim
ogrodzie
bez ubrania,
zbawiona ostrym rżnięciem
rano odmawia pacierz
wciąż pyta Boga
ile kosztuje kilogram
iluzji albo
pięć deko szczęścia
Komentarze (2)
(poprawić interpunkcję albo wywalić).
:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania