Pani Profesor Chemii Co Miała Swoje Zasady

Znał ją cały wydział chemii

Profesor z zasadami wielkimi

Nie piła, nie paliła, nie grzeszyła

Była grzeczna, kulturalna, bogobojna

 

Wstawała rano jak kogut

I kładła się spać jak suseł

Nie oglądała pornografii

Bo to by było niegodne jej filozofii

 

Dokarmiała psy i koty

Bo wierzyła w niebo mocno

Co niedziela szła do kościoła

I modliła się za swoją duszę co się boi

 

Nosząc skarpety na skarpety

I reformy na pośladki

Chroniła się przed przeziębieniem

I innymi chorobami

 

Na uczelni była surowa

I wymagająca zawsze

Nie znosiła błędów i niedbalstwa

I nie dawała łatwo piątek

 

Uczyła studentów chemii

I zasad reakcji chemicznych

Ale nie tylko tych z podręcznika

Ale też tych z życia codziennego

 

Mówiła im, że alkohol to trucizna

I że papierosy to rakotwórcze substancje

Że pornografia to deprawacja

I że seks to tylko dla małżeństwa

 

Mówiła im, że zwierzęta to stworzenia Boże

I że trzeba o nie dbać i je kochać

Że kościół to dom Boga i ludzi dobrej woli

I że trzeba tam chodzić i się modlić

 

Mówiła im, że higiena to podstawa zdrowia

I że trzeba się ubierać ciepło i schludnie

Że temperatura ciała to ważny wskaźnik choroby

I że trzeba się leczyć skutecznie

 

Ale nie mówiła im o swojej tajemnicy

O swojej ulubionej zasadzie w życiu

O tym, co ją ratowało od zgagi i zaparć

O tym, co ją uspokajało i dawało siłę

 

Bo ona miała jedną zasadę ponad wszystkie inne

Jedną zasadę, która była jej największą przyjemnością i pasją

Jedną zasadę, która była jej lekarstwem na wszystko i receptą na szczęście

Jedną zasadę, która była jej sensem życia i powodem do śmiechu

 

A ta zasada to był wodorotlenek magnezu!

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania