Papieros
Nie chciał być jak cała rodzina - mordercą,
Po prostu jakoś tak, nie miał serca.
Siedział w paczce, obserwował ludzi,
Krzyczał i krzyczał - nie bierzcie mnie do buzi".
Zapalniczka jak zawsze się przechwalała,
Ja to jednak jestem najczęściej używana"
"A wy co, głupie papierosy?
Ale mam ubaw jak podpalam wam nosy,
"Ale ja nie chcę zabijać!
- Mówił papieros przestraszony,
Wolę dalej siedzieć w paczce skulony"
W końcu zobaczył pana Marka,
Ten wściekły jak co niedziela,
Nagle chwycił papierosa,
Gdy ten myślał jak zniechęcić do siebie właściciela.
"Ale ja śmierdzę,
Nie jestem smaczny,
Zepsuję Ci płuca!"
Bidula, aż ze strachu przestał się ruszać.
Pan Marek jednak, nie wydawał się być przejęty,
Wcisnął malucha do swojej gęby,
Z zadowolenia aż wyszczerzając zęby.
Bez zastanowienia go podpalił,
I po niecałych trzech minutach,
Bez żadnej skruchy do kosza wywalił.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania