Paprotka bardzo wrażliwa i napalone grzyby z Bali-Bali

Żołnierz przedzierał się przez krzewy i zarośla, lecz niestraszne mu ciernie i pokrzywy, kleszcze i węże, najgorszy z tego całego tałatajstwa był Barszcz Sosnowskiego, w swej oszalałej zmutowanej wersji. Nie tylko potrafił dać w kość ze względu na swoje parząco-drażniące właściwości, które nabył po wybuchu elektrowni w Czarnobylu, ale do tego na skutek migracji ptactwa z Arabii Saudyjskiej wykształcił wyjątkowe zdolności adaptacyjne i ruchowe. Potrafił zniknąć, upodabniając się do otoczenia jak kameleon, a następnie pojawić tuż przy niczego niespodziewającej się ofierze, zaatakować ją i uśmiercić w przeciągu kilku minut, choć trzeba przyznać, że był wegetarianinem i nie pożerał osobników, na które napadał, zostawiając je na pastwę grzybów-kanibali z Bali-Bali.

 

Co prawda żołnierz nie wiedział jeszcze o krwiożerczych grzybach, choć grzybica skórna, której nabawił się w więziennym prysznicu, dała mu się srogo we znaki, dlatego z tak radosnym uśmiechem powitał las, gdzie Barszcz Sosnowskiego nigdy się nie zapuszczał z uwagi na zbyt duże nagromadzenie zeschłych liści, z którymi nie utrzymywał przyjacielskich stosunków. A to dopiero były śliskie mendy, ale nie o nich jest ta historia. Żołnierz miał na imię Rufus, nazwiska zapomniał, ale z więzienia pozostała mu ksywa Grubodupny. Tak więc nasz nieborak miał mnóstwo problemów, gdyż otaczał go las pełen niezbyt przyjaźnie nastawionych istot. Wyczuł to wszystkimi porami ciała, zaraz po tym jak usłyszał diaboliczne wycie jednego z muchomorów sromotnikowych. Zaraz gdzieś spod liści wygrzebały się kolejne osobniki. W nibyrączkach trzymały różne ostre narzędzia, siekiery, tasaki, maczety, a nawet piły mechaniczne. Jak one dały radę to podnieść, nie wiadomo (pewnie zażywały suplementy diety), ale były zdeterminowane załatwić każdą żywą formę, jaka znajdzie się w okolicy. Dlaczego? Któż wie, co chodzi po głowie, skrytej pod tam wielgachnym kapeluszem?

 

Żołnierz rzucił się do ucieczki, raczej nie licząc, że ujdzie z życiem z tej zasadzki, ale stała się rzecz niezwykła. Koło drogi rosła znana w półświatku roślinnym paprocia prostytutka, Onoklea Wrażliwa. Kiedy zobaczyły ją grzyby oczywiście nie mogły się powstrzymać, żeby nie sprawdzić, w których miejscach owa paproć jest tak wrażliwa i rzuciły się na nią, porzucając wszystkie zbędne śmiercionośne narzędzia. Rufus nie próżnował, chwycił piłę mechaniczną i szybko pociął kotłujące się towarzystwo na drobne kawałeczki. Tak był uradowany zwycięstwem, że po kilku minutach nieopatrznie znów wkroczył na terytorium Barszczu Sosnowskiego, a ten drugi raz nie zamierzał przepuścić ofierze. Zaatakował żołnierza i zamienił w kawałek drewna, bo w lesie jak w dżungli trzeba mieć zawsze oczy dookoła głowy i nie chełpić się sukcesem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania