Paragelia
Starczy krzywo spojrzeć, aby napluli ci w mordę
Zadawanie trudnych pytań jest tak bardzo niewygodne
Nie lejesz za kołnierz, gdyż ze złości się nie potniesz
Wiedziesz żywot pośród chorób jako ten samotny żołnierz
Własne zdanie miej dla siebie nawet jeśli ty masz rację
A rutyna z życia tworzy ubrudzony szlamem karcer
Nie szanują ciebie za to, że nie jesteś między nimi
Niezależnie od miejsc w świecie masz nadany status świni
Mogą opluwać codziennie, masz po prostu zamknąć gębę
Patrzysz w dół czując spojrzenia chorym wstrętem przesiąknięte
Jakie ma być pokolenie skoro przykład bierze z starszych
A ci starsi mówią ciągle, że młodzież na wszystko skarży
Prawa do obrony nie masz, dumę schowaj do kieszeni
A za wykonaną pracę nikt cię nawet nie doceni
Za to łatwo z gównem zrównać, przecież nigdy nie dorównasz
Ludziom których można tylko określić jako ta kurwa
Język za zębami siedzi, żółć przylega do wątroby
Nie odbiorą nam honoru ani nie pozbawią mowy
Pomieszkują nasze głowy tworząc obraz własnej zmory
A szkodliwi dla umysłu jak najcięższe nowotwory
Głównym bohaterem jesteś w swojej marnej egzystencji
W świecie stworzonym przez pieniądz bez prawa do innej wersji
I na zawsze pozostaniesz wobec siebie tylko wierny
Zaś o ludziach można pisać esej okrutnie obszerny
Mimo, że mijają lata człowiek nie ma w drugim brata
I tak było od początku i będzie do końca świata
Przykro patrzeć jak marnieją tłumy przez karykatury
Co nie mogą wprawdzie nic a czują jakby nieśli góry
Próżno nieraz szukać szczęścia, los to paranoi spektakl
I dlatego toniesz w myślach opartych na sentymentach
Droga błotnista i kręta przy czym warto jest pamiętać
Nie obedrze nikt z godności, choćby stanąć miał na rzęsach
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania