Paraliż twórczy

to był rok dwa tysiące i ileś

(tak wam mówię - nie pamiętam wcale)

pierwsza gwiazdka mroźnego wieczoru

weszła blaskiem w porodową salę

 

to mogło być tak: światła, stęki

zachłysnąłem się całym wszechświatem

wszystko czułem, nic nie mogłem powiedzieć

więc płakałem, płakałem, płakałem

 

chciała mówić we mnie dusza najczystsza

co to "kochać", co to znaczy "zaistnieć"

aż ścisnąłem nierozwiniętą krtań, rozedrgane

wszystkie słowa wyszły ze mnie piskiem

 

to był grudzień, dwadzieścia długich lat temu

żyję ciągle z tym samym człowiekiem

ciągle chcę coś przekazać, słuchajcie!

i ciągle nic wam nie mogę powiedzieć...

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania