Paraliż twórczy
to był rok dwa tysiące i ileś
(tak wam mówię - nie pamiętam wcale)
pierwsza gwiazdka mroźnego wieczoru
weszła blaskiem w porodową salę
to mogło być tak: światła, stęki
zachłysnąłem się całym wszechświatem
wszystko czułem, nic nie mogłem powiedzieć
więc płakałem, płakałem, płakałem
chciała mówić we mnie dusza najczystsza
co to "kochać", co to znaczy "zaistnieć"
aż ścisnąłem nierozwiniętą krtań, rozedrgane
wszystkie słowa wyszły ze mnie piskiem
to był grudzień, dwadzieścia długich lat temu
żyję ciągle z tym samym człowiekiem
ciągle chcę coś przekazać, słuchajcie!
i ciągle nic wam nie mogę powiedzieć...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania