Pasażer bez biletu

Na morzu wybuchł skandal: ktoś podpieprzył mechanikowi kiełbasę. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że na naszym statku jest trzech mechaników, a poszkodowanym był najstarszy z nich, ponieważ miał dziwny zwyczaj wędzić wędliny nad pokrywą silnika w maszynowni. Uważał to pomieszczenie za idealną wędzarnię o odpowiedniej temperaturze, nadającej mięsu unikalny aromat oleju silnikowego. Niestety nikt nie mógł tego sprawdzić, gdyż po kiełbasie nie zostało śladu. Oczywiście podejrzenie padło na mnie, jako że byłem najmłodszym spośród załogi, dokoptowanym w ostatniej chwili na miejsce trzeciego elektryka, który złapał covida. Początkowo nie mogłem uwierzyć, że mnie posądzają, bo na co komuś kilka kilogramów kiełbasy, choćby pierwszego gatunku. Przecież na statku nikt nie chodzi głodny, a poza regularnymi posiłkami serwują w kantynie porcje całodobowe w dużym wyborze wszystkim zaokrętowanym. Mimo to mechanik, człowiek posunięty w latach i ogólnie nieufny, powtarzał z uporem, że byłem ostatnim marynarzem lustrującym maszynownię, zanim kiełbasa zniknęła, a ja poszedłem tam tylko po to, żeby sprawdzić kondycję prądnicy oraz stan pompy do wody zaburtowej, co należało do rutynowych czynności. Teraz każdy będzie mnie uważać za sępa, dopóki nie udowodnię niewinności.

 

Poszedłem do kucharza i poprosiłem o dwa kilogramy kiełbasy śląskiej. Zawiesiłem pęta kiełbasy nad silnikiem, dokładnie jak to robił starszy mechanik, ale przedtem przymocowałem do ściany miniaturową kamerę z połączeniem bezprzewodowym. Nim zdążyłem wyjść z maszynowni, coś złapało mnie za ramię.

— Wiedziałem, że to ty! — doszedł mnie głos starszego mechanika.

Prosiłem, żeby mnie puścił, ale starszy wypchnął mnie przez drzwi i zaprowadził prosto do drugiego oficera, który uciął sobie drzemkę na mostku. Rzuciłem okiem na radar — statek opuścił właśnie wody terytorialne Kenii i zmierzał na północny-wschód wzdłuż wybrzeża Somalii. Wyjaśniłem drugiemu swój plan, a na dowód, że nie kłamię puściłem obraz z kamery. Drugi wlepił senne oczy w wiszącą na drucie kiełbasę i już zaczynał ziewać z nudów, gdy wtem najniższy kawałek kiełbasy ściągnęła zza silnika czyjaś ręka. Czarna ręka.

— Czyja to łapa? — Zdumiony oficer kazał puścić film od początku.

— Czarnuch na naszym statku, o Jezu! — Mechanik zakreślił znak krzyża. — Jakim cudem tutaj wszedł?

— Pewnie wykorzystał moment załadunku w Mombasie. Tylu czarnych łaziło wtedy po trapie…

Obudzono kapitana, który zarządził obławę: ładownię po ładowni, kubryk za kubrykiem, każdy zakamarek, jak na filmie „Obcy — ósmy pasażer Nostromo”. Intruzowi instynkt pomagał zejść z drogi poszukiwań, dopóki go nie przyskrzyniono wewnątrz windy kotwicznej na samym dziobie statku: w półmroku świeciły na nas duże, przestraszone oczy…

 

Kapitan rozkazał zamknąć czarnoskórego w izolatce dla chorych, po czym zwołał naradę w swojej kabinie. Nie brałem w niej udziału, ale treść rozmowy powtórzył mi starszy mechanik, kierowany potrzebą wyjścia z niezręcznej sytuacji, w jaką mnie uwikłał.

— Co robimy? — rozpoczął zebranie ochmistrz.

— Wyrzucić blindziarza za burtę. Nawet jeśli znajdą zwłoki, nas to nie obciąży.

— Ależ to morderstwo z zimną krwią.

— A jest inne rozwiązanie? Żaden port nie przyjmie nielegalnego pasażera. Będziemy go wozić i żywić na rachunek armatora do końca rejsu. Jeszcze potrącą nam z kieszeni.

— Przygnieść mu głowę bomem ładunkowym i zmiażdżyć jaja pętlą rozwijanej liny, a jeśli przeżyje, udusić wyziewami silnika, żeby wyglądało na wypadek… Nie?

— Lepiej pozwólmy mu odpłynąć w tratwie ratunkowej. Prędzej czy później zdryfuje do brzegu, albo ktoś go wyłowi…

— To najgłupszy pomysł. Znajdą tratwę i oskarżą nas przed morskim trybunałem.

— Kto z załogi wie o jego istnieniu?

— Tylko my i ten młodziak w zastępstwie trzeciego elektryka.

— Powiadomić szypra i oczekiwać moich instrukcji — zadecydował kapitan.

 

Następny postój wypadł w islamskim porcie Jeddah na Morzu Czerwonym, do którego zawinęliśmy jedynie dla uniknięcia dużego ruchu i przejścia Kanałem Sueskim po niższej stawce. Kapitan wykorzystał tę okazję, żeby nieproszony gość opuścił statek.

— Poczekaj do zmroku. Na lewo od głównego basenu znajdziesz niestrzeżone wyjście, którym można bezpiecznie zejść z łodzi. Powodzenia.

— Ja jechać do Ameryka — oświadczył Murzyn, a na dowód, że nie żartuje, zaczął nucić marsz patriotyczny „Gwiazdy i pasy na zawsze”.

— Nie płyniemy do Ameryki — przerwał mu zniecierpliwiony kapitan. — To jest polski statek. Wiesz gdzie leży Polska?

Murzyn nic nie odrzekł, tylko powtarzał z uśmiechem na ustach:

— Ameryka. Kochać Ameryka.

 

Za Kanałem Sueskim podążaliśmy najkrótszym szlakiem do Gibraltaru. Każdy miał dość tej podróży. Wiadomo, im bliżej domu, tym bardziej odczuwaliśmy naglącą potrzebę pośpiechu, lecz wbrew naszym życzeniom statek jakby utknął w wodzie i nie miał ochoty pokonywać pozostałego dystansu. W tych nastrojach dotarliśmy do Antwerpii. Na widok budynku kapitanatu z efektowną fasadą w kształcie żaglowca wysadzanego diamentami Simon poczuł nagłą pokusę zejścia na ląd. Jego zniknięcie przyjęliśmy z dużym zadowoleniem, ale już następnego dnia policja odtransportowała go ciupasem na nasz statek, ostrzegając żebyśmy więcej nie robili im takich numerów. Simon wpierw sądził, że zamierzają go uwięzić w obozie dla uchodźców, ale na widok biało-czerwonej bandery odetchnął z ulgą. Spędził z nami już dwa tygodnie i traktował statek jak swój nowy dom.

— Ja dobrze gotować! — zawołał na widok rozgniewanej miny kapitana i to zapewnienie uratowało go przed dalszym aresztem.

Do końca rejsu kuchnia oferowała afrykańskie przysmaki: owsiankę kukurydzianą z duszoną wieprzowiną i pikantnym sosem chakalaka; skwierczące, ostro przyprawione krewetki; kurczaka piri piri podawanego z matapą i odrobiną liści manioku gotowanych w sosie orzechowym. Majtkowie za tym nie przepadali, ale starszyźnie egzotyczne potrawy od razu przywróciły humor.

— Palce lizać! — cmokał z zachwytu pierwszy oficer.

Simon nie rozumiał ani słowa, ale z wyrazu twarzy pierwszego poprawnie wywnioskował, że w jego sytuacji nastąpiła zmiana na lepsze.

 

Następnego dnia pierwszy oficer przekazał Simonowi dobrą wiadomość:

— Jutro lądujemy na polskim wybrzeżu i będziesz miał przejebane.

— Jebać? Za co?

— Bo w naszym kraju nienawidzą Murzynów.

— Polak nie lubić dobra kuchnia?

— Lubić, lubić. — Pierwszy pokiwał głową. — Ty wprawdzie Katolik, ale czarny, a u nas do takich nie przywykli. Na szczęście znalazłem sposób. Czytaj.

Podsunął mu pod nos tekst, lecz Simon nic z tego nie rozumiał.

— Młoda, wykształcona, poszukuje namiętnego Afrykańczyka — tłumaczył oficer. — Kapujesz?

— Co znaczyć „namiętnego”?

— To eufemizm faceta z dużą fujarą.

— Murzynek Bambo — wybuchnął śmiechem kucharz podsłuchujący rozmowę.

— W Afryce mieszka… — zawtórował mu steward.

— Trzeba natychmiast wysłać odpowiedź. Na pewno wpadniesz jej w oko i przyjedzie po ciebie do Świnoujścia. Wystąpisz o azyl, tylko wymyśl dobrą przyczynę. Najlepiej prześladowanie na tle religijnym.

— Ja nie być prześladowany.

— No to susza, klęska głodu lub coś równie okropnego.

— Świ-no-ujście, Świ-no-ujście — łamał sobie język Simon, szczerząc rzędy śnieżnobiałych zębów w szerokim uśmiechu — kochać Świnoujście!

— Przestań. — Pierwszy oficer wykrzywił usta. — Nawet nie wiesz, co to znaczy. A ona jest z Gorzowa. Całkiem sobie, spójrz na zdjęcie… Niezła laska, co?

— Lubić taka blada cera — ocenił Simon z niekrytym entuzjazmem.

 

Formalności biurokratyczne trwały dłużej niż przewidywano, lecz po wręczeniu odpowiedniej ilości łapówek i wizytach w kilku urzędach wyższego szczebla, Simon uzyskał pozwolenie na pracę, a nieco później pobyt stały dzięki małżeństwu z obywatelką polską. Zaprosili wszystkich z załogi na wesele, lecz niedługo potem straciłem z nim kontakt. Jego małżonka nie była młoda, raczej w wieku leciwym, ani wykształcona, pomimo to nie brakowało jej sprytu i przedsiębiorczości. Prowadziła podupadłą restaurację na peryferiach miasta, w której Simon został szefem kuchni. Wkrótce restauracja zyskała wielu stałych bywalców dzięki wyjątkowym daniom łączącym najlepsze afrykańskie receptury z tradycyjną kuchnią polską. Simon co niedzielę chodził na mszę podziękować Bogu za bezpieczne przybycie do spokojnej przystani, jakim była dla niego rezydencja na Murawach Gorzowskich. Tutejszy kościół wyglądał zupełnie inaczej niż śpiewający i roztańczony kościół w jego rodzinnym miasteczku: polscy wierni mieli poważne, nierzadko przygnębione miny, nikt nikomu nie posyłał uśmiechów, zaś najsmutniejszym ze wszystkich był ksiądz odprawiający mszę, a to co mówił również nie było zbyt wesołe. Dopiero dźwięk organów i głosy małego chóru napełniały serce Simona otuchą i nadzieją.

 

Gdy tylko opanował jako tako język, żona zaczęła go posyłać do starszych, zamożnych rozwódek i wdów, gdzie pracował długie godziny jako pomoc domowa, służący, masażysta i co tylko jego klientki sobie zażyczyły. Co gorsza, miało to miejsce zimową porą, a wszystkie czynności musiał wykonywać w nieogrzewanych domach zupełnie nago. Nocą wędrował w snach do bujnych wzgórz i lasów, szumiących wodospadów, lśniących słońcem jezior i ośnieżonych gór, wyrastających ponad rozległe łąki sawanny… Budził go chichot hien, ryk lwów… Sceny z krajobrazem szybko znikały, a zwierzęta przybierały postać kobiet o chciwych oczach i szyderczym uśmiechu, szepczących mu do ucha: „czekam jutro na ciebie, pojutrze moja kolej, będziesz zawsze mój”. Siadał wówczas na brzegu łóżka i krzyczał w ciemności:

— Ja chcieć wracać do Uganda!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Bettina rok temu
    Narrator, w końcu się dowiem, o co z tym biletem
  • Bettina rok temu
    do starszych, zamożnych rozwódek i wdów, gdzie

    To jest jawna dyskryminacja kobiet
    Jakby kobieta, jeśli coś miała, zawdzięczała małżeństwu. Proszę Pana, znam wiele samotnych kobiet, które i bez pana sobie świetnie radzą, a nawet lepiej.
  • Narrator rok temu
    Bettina

    To nie są badania na temat samotności kobiet ani małżeństwa, tylko tak zwana fikcja literacka.

    Dziękuję z cztery komentarze w pięć minut po opublikowaniu. Aż tylu, w tak krótkim czasie jeszcze nie dostałem. ?
  • Bettina rok temu
    Narrator
    Jestem już w Regensburgu.
    Wie pan, jestem oburzona ujęciem tematu.
    Wielu moich znajomych ma ciemną skórę.
  • Narrator rok temu
    Bettina

    Daj czarnym to przeczytać — na pewno polubią. ??‍❤️‍?‍??
  • Bettina rok temu
    Narrator
    Proszę pana, bez bólu nad własną osobą.
  • Narrator rok temu
    Bettina

    Dziękuję za uwagę i życzę mokrego do suchej nitki Śmigusa-dyngusa?⛪ (dziewczyna nie oblana nie będzie kochana). ??
  • Bettina rok temu
    A so!
  • Bettina rok temu
    Ktoś Pana w kobyłę zrobił.
  • Dekaos Dondi rok temu
    Narratorze↔Opko. niczym danie czarno – białe, przyprawione dawką specyficznego kiełbasianego tudzież humoru, z uszczęśliwieniem na siłę, biednego "Bambo" z domieszką innych czynników okolicznościowych, co go skłoniło,
    do tęsknoty za krajem ojców:)↔Pozdrawiam ?:)
  • Dekaos Dondi rok temu
    I chyba się nie mylę, że bez: się:))
  • Narrator rok temu
    Dekaos Dondi

    Tak, drugi tekst bez brzydkiego zaimka.?

    Mam zamiar złożyć w tej sprawie wniosek do Rady Języka Polskiego https://rjp.pan.pl/
  • Dekaos Dondi rok temu
    Narratorze↔O tak tak, pochwalam:)↔Też ostatnio piszę, bez: się. Po pewnym czasie, jest to nawyk omijania sformułowań z: owym, nie godząc w sensu sens?:)
  • zsrrknight rok temu
    Bardzo ciekawa historia. Dobrze się czytało
  • Narrator rok temu
    zsrrknight

    Dziękuję i zapraszam w najbliższą sobotę na krótkie opowiadanie poświęcone problemom młodzieży w PRL. ?
  • Rok rok temu
    Kadlub portalu szoruje po dnie. Dzięki Twoim tekstom jeszcze jest nadzieja.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Trudno napisać coś odkrywczego po czterdziestce4️0️?, ale na szczęście młodych?, utalentowanych?? autorek nie brakuje. ?
  • Rok rok temu
    Narrator, wiara czyni cuda, ufajmy w nie xd
  • Charlotte41 9 miesięcy temu
    Lubię Twoje teksty, są oryginalne i ciekawe, masz bogatą wyobraźnię. Pozdrawiam, 5 :) Zapraszam również na mój profil, na pewno znajdziesz tam coś dla siebie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania