Pasja (udręka) pisania

Sen nie nadchodzi, w zamian zaś wyłania się i zaczyna męczyć udręka pędzących myśli, niepokojąc i zmuszając do działania. Sięgasz po kartkę i długopis, aby wyrzygać i wydusić każdą napotkaną myśl, gdyż inaczej nici ze spania. Ignorowanie biegających pomysłów i odsuwanie ich od siebie na niewiele się zda. Słowa wylewają się z wnętrza, a ty czujesz ulgę po każdym napisanym wyrazie. Wyrzucasz z siebie nabytą wiedzę i doświadczenie, przyozdabiając je bukietem pachnących kwiatów.

 

Przed oczami pojawia się kobieta marzeń, a ty chciałbyś uwiecznić ją na pustej jeszcze kartce papieru. Patrzysz na jej delikatny uśmiech, zaróżowione policzki i niepokojący błękit okrągłych oczu. To jednak nie wystarcza, zapomniałeś przecież o blond włosach rozwianych przez przynoszący ciepło wiosenny wiatr. A ciemne brwi falujące nad oczami? Wygląda na zamyśloną, a ty przyglądasz się jej idealnej figurze, zapominając o zielonej spódnicy, bo widzisz ją nagą i zachwycasz się kształtnymi piersiami. Czujesz jej gorący oddech, wilgotne i ciepłe ciało, zapraszające w miłosny świat zatracenia.

 

Chciałbyś zanurzyć się w rozkoszy i móc zostać tam na wieki. To nie jest jednak scenariusz podsuwany przez niesforną wenę. Ostrożnie dobierasz słowa i czujesz, jakbyś kochał się z ukochaną, niestety opis nastręcza ci trudności. Bo przecież jak opisać piękno wewnętrzne i zewnętrzne będąc rozpalonym do granic jestestwa? Słyszysz Oliwię, bo tak ma na imię. Prosi, abyś napisał dla niej erotyk, w którym będziecie jedynie wy. Silna wola topnieje i ulegasz namowom. Jesteś w pokoju hotelowym, gdzie tli się różowa lampka, a na łóżku wraz z tobą leży naga zjawiskowość. Chcesz wszystkim wokół ukazać przybierające na sile piękno. Niestety chwila zawahania pozbawia cię możliwości bycia tylko z nią. Czytasz zapisaną kartkę papieru i z dezaprobatą kręcisz głową. To nie tak miało być. Ona miała zachwycać, a tak nie jest. Zielone szpilki i nogi pnące się do okrągłości, dlaczego o nich nie napisałeś? Czarne stringi odkrywające jej jędrność, też pominąłeś, tylko dlatego, że dałeś ponieść się pokusie, by była tylko twoja. Tam właśnie błądziły i wciąż powracały kosmate myśli. Kreślisz kolejne słowa, chcesz wrócić do pisania i nagle ogarnia cię paraliżujący strach.

 

Ideał leży na asfalcie i patrzy przed siebie martwymi oczami. Nie ma już zniewalającego błękitu, włosy nie lśnią, a leżą bezwładnie przemieszane z czerwienią. Oliwkę, bo tak mówili do niej rodzice, czekała jeszcze ostatnia sesja zdjęciowa, wyciskająca łzy ojca, matki oraz przyjaciół. Oni po raz pierwszy w życiu będą udzielać wywiadów i wbrew sobie staną się chwilowymi celebrytami. Marzenia usuną się w cień i nie opiszesz już cudownie krwistych, pełnych ust, gdyż przed oczami pojawia się tylko krew. Poezja została brutalnie zgaszona, a ty rozglądasz się przerażony. Już nie dziewczyna jest najważniejsza, ale ten, który ukrywa się w mroku. Umyka przed twoimi myślami, mając nadzieję na uniknięcie kary. Nie ustępujesz jednak.

 

Oko za oko, ząb za ząb, śmierć za śmierć.

 

Nie zobaczyłeś twarzy, ale poczułeś ją niczym ślepiec odkrywający tajemniczy świat kolorów. Zielone oczy wwiercają się w jaźń, a blizna pod lewym okiem pozbawia go anonimowości. Mija chwila, a on znika, by prześladować cię przez kolejne tygodnie. Wylewające się słowa będą tropić umykające zło. Strona za stroną poznajesz mordercę. Jego imię, przyzwyczajenia, a nawet rodzinę, którą założył kilka lat wcześniej. Im bardziej go znasz, tym mocniej go nienawidzisz. Zabił ideał, a więc jest kwintesencją zła. Szukasz choćby najmniejszej poszlaki, a ona nie pojawia się. Kolejne strony wypełniają się tekstem, a ty wciąż szukasz, bojąc się nieuniknionej konfrontacji.

 

Znasz jego rozkład dnia, wiesz że w każdą środę o dwudziestej siada na ławce w parku. Tej zielonej, znajdującej się pod pięknym starym dębem. Tam właśnie musi dojść do starcia. Myśli podsuwają kolejne rozwiązania, a ty zastanawiasz się, czy lepszy byłby wypadek, czy też morderstwo, o którym będzie można przeczytać w każdej gazecie. Decydujesz się na grupkę pijanej młodzieży, wdającej się w przepychanki z podejrzanym. Z oddali słyszysz ich śmiechy zmieszane z przekleństwami i wiesz, że w końcu sprawiedliwość dosięgnie celu.

 

I nagle, nieoczekiwanie pojawia się łysy dresiarz, prowadzący ratlerka ubranego w zielone ubranko. Mimowolnie pojawia ci się uśmiech na twarzy, który równie nagle niknie.

 

– To on.

 

Słyszysz szept i odwracasz wzrok na zielonookiego. Bladość twarzy wzbudza niepokój, a myśli biegają jak oszalałe. Tyle tygodni byłeś przekonany, że to on był mordercą. Wszelkie poszlaki zdawały się wskazywać, że człowiek z blizną odebrał ci wspaniale zapowiadający się romans. Przypisałeś mu morderstwo, a on był jedynie świadkiem! Zabójcą jest dresiarz!

 

Klawiatura ugina się w rytm kolejnych liter. Jej dźwięk przebija się przez ciszę nocy i towarzyszy ci aż do ostatecznego rozwiązania. W końcu skończyłeś i z ulgą odsuwasz się od komputera. Kolejne dni mijają na eliminowaniu błędów, wychwytywaniu powtórzeń, wstawianiu przecinków i kropek. Gdzieniegdzie wykreślasz słowa, zamieniając je innymi. Zaimkoza jest silniejsza od ciebie. Tekst przeczytałeś kilkakrotnie, nawet go przesłuchałeś, ale wciąż nie jesteś pewien, jaki będzie odbiór czytelników. Żywe w twojej głowie postacie, przeniesione na papier stają się sztuczne i nijakie. Naturalność umyka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dodatkowo uświadamiasz sobie, że człowiek z blizną został przez ciebie opisany zbyt pobieżnie. Zapomniałeś o jego krótko ściętych, kręconych blond włosach, oraz o ubiorze. Przecież on zawsze miał na sobie kaptur, dżinsy oraz adidasy. Starasz się wpleść w tekst te informacje i kolejny raz czytasz wypociny. Masz już dość i nie widzisz żadnych błędów. Możesz odstawić tekst na kilka miesięcy i wrócić do niego później.

 

Ostatecznie skończyłeś pracę nad utworem i postanowiłeś go opublikować. Walczysz z nieśmiałością oraz wstydem i wykluwa się kolejna obca postać. Twój nowy pseudonim. Pojawiają się pochlebstwa, a pycha rośnie niemal do nieba. Są też krytyczne słowa. Niektórzy cię bezpardonowo atakują, a ty nie pozostajesz dłużny, gotujesz się w sobie i innych doprowadzasz do szewskiej pasji. Walka trwa w najlepsze i nawet nie zauważyłeś, że straciłeś szansę na poprawę warsztatu. W końcu to krytyka jest najcenniejsza. Masz przed sobą długą drogę i możesz iść na skróty prowadzące na manowce, albo z pokorą przyjąć niemiłe słowa i wręcz zachęcić do wskazania błędów. Tylko w ten sposób wskoczysz na wyższy poziom.

 

A po latach żmudnej pracy wykreowany i przeniesiony na kartkę papieru świat, będzie taki sam dla ciebie, jak i dla czytającego. By tak się stało, otworzyłeś się na krytykę i eliminujesz błędy. Pamiętasz jednak o tym, że czasami to ty masz rację, ale tak jest tylko czasami.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • laura123 13.03.2021
    Fajny tekst, jak zawsze u Ciebie. Zaczytałam się i nawet jeśli są błędy ja ich nie widziałam. 5
  • Józef Kemilk 13.03.2021
    Dzięki Lauro
  • Dekaos Dondi 13.03.2021
    Józefie Kemilk↔Czasami faktycznie tak jest, jak opisałeś. Dobrze przedstawiłeś tego typu rozterki.
    Niestety, nie da się w 100%, tak napisać, by – każda – osoba czytająca, zrozumiała dokładnie, tak jak autor.
    i żeby sam Autor był w 100% zadowolony ↔zdaniem mym:)
    Bo każdy inny i inną psychiką i wyobraźnią czyta i nie siedzi w głowie Autora.
    Pozdrawiam:)↔5
  • Józef Kemilk 13.03.2021
    Rację masz, się nie da, a człowiek się stara?
    Dzięki za wizytę i komentarz.
    Pozdr
  • Narrator 14.03.2021
    Fakt, pisanie to ból, udręka, wieczne niespełnienie, a jednak sprawia przyjemność, choćby to były krótkie chwile. Jak w kosmicznej czerni gwiazdy, perełki, dla których warto żyć i... pisać. A co do nieśmiałości, rób jak D.Trump — uważaj się za wybitny talent, najlepszego pisarza na świecie, a jak ktoś ci zaprzecza, traktuj go jak idiotę. W dzisiejszym świecie przebojowych ludzi nie ma miejsca dla skromnych i nieśmiałych. Daję pięć i pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 14.03.2021
    Tak, Trump faktycznie w swojej bufonadzie jest wielki?. Takim chyba trzeba się urodzić?.
    Dzięki za komentarz
    Pozdrawiam
  • Brak weny to wielki problem. Tekst dobry, chociaż miałem problem w skupieniu nie podczas czytania. Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 14.03.2021
    Dzięki Marku za pochylenie się nad tekstem
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania