Paznokcie

Napiszę prawdę, anonimowość jest błogosławieństwem.

Nie pamiętam za bardzo jak to wszystko się zaczęło, jedno jest pewne; w szkole już obgryzałem paznokcie. Nic to nadzwyczajnego, wiadomo że miliony to robią, tylko że pewnego dnia w pracy – badając wpływ globalnego ocieplenia na ilośc cukru w owocach używanych do produkcji win krajowych owocowych, tym bardziej, gdy wiadomo powszechnie, że owoców do produkcji win krajowych się nie używa – zacząłem bezwiednie obgryzac paznokcie w palcach nóg (uff! – jakoś to skleciłem).

Zauważyłem, że im bardziej złożony problem zaprzątał mój umysł, tym bardziej dziwne rzeczy działy się ze mną. Z tego co mówili świadkowie wynika, że zawsze gdy dochodziło do nietypowych zachowań, moja twarz była skupiona, zamyślona, jak wykuta w granicie. Sam nie zdawałem sobie sprawy z tego co robię – uboczny efekt myślenia.

Było ciężko, ale z czasem pasażerowie autobusu którym jeździłem do, i z pracy przyzwyczaili się do widoku faceta obgryzającego paznokcie w nogach. Raz tylko stało się tak, że jadąc innym autobusem (spóżniłem się), moje rozmyślania zakończyłem w przydrożnym rowie – nasze społeczeństwo musi się jeszcze wiele nauczyc aby osiągnąc odpowiedni poziom kultury. W lecie jeszcze pół biedy – chodziłem w sandałach, jednak zimą, roztrząsając jakiś dylemat nie ściągałem butów, lecz odgryzając ich przednią częśc, starałem się jak najprędzej dostac do myślotwórczego źródła które znajdowało się w moich nogach. Muszę jeszcze raz podkreślic, że cały czas byłem spokojny i zamyślony, lecz absolutnie zdecydowany i pewny tego co chcę zrobic.

Chcąc normalnie funkcjonować musiałem zmienić zajęcie, przez własne zbyt intensywne myślenie ludzie zaczęli odsuwać się ode mnie. I cóż z tego że potrafiłem rozwikłać każdy problem, jeśli wyrwany z zadumy musiałem wyciągać kawałek podeszwy z gęby? Praca nie wymagająca zbyt wielkiego intelektualnego wysiłku miała mnie ochronić przed zewnętrznymi skutkami myśli. Mając odpowiednie wykształcenie zostałem asystentem asystenta pewnego znanego archeologa, krótko mówiąc; wylądowałem przy łopacie. Współpraca z tym człowiekiem tak zraziła mnie do archeologii, że postanowiłem zostac antropologiem. Otóż ta kreatura śledziła mnie gdy – najczęściej rano – zmierzałem poza obóz aby załatwic dużą potrzebę fizjologiczną. Zauważył, że za każdym razem gdy kończę to na co miałem tak nieodpartą ochotę, odwracam się, i kontempluję (w filozoficznych doktrynach mistycznych sposób lub rodzaj najwyższego poznania) efekt własnego działania. Rozgłosił wszem i wobec, że jestem przykładem cofnięcia się procesu ewolucji, że grzebię patykiem we własnej kupie, że jestem neandertalem!

Przez moment zwątpiłem w siebie, czym jednak jest taka błahostka wobec obgryzania paznokci w palcach rąk (znów zacząłem to robić). Dlaczego zawsze z taką uwagą patrzyłem na to, na co patrzyłem? – oto pytanie. Na początku myślałem, że to wynik głośno wypowiedzianej przez archeologa opinii, że nic nigdy nie potrafię zrobic jak trzeba. Przypadkiem jednak odkryłem, że jeden z laureatów Nagrody Nobla (znajomy archeologa), robi dokładnie to samo co ja. Udowodniłem, że każdy z nas patrzy „po” do muszli klozetowej, i że jest to cechą wspólną dla rodzaju ludzkiego, zaś tylko jednostki twórcze i nietuzinkowe grzebią w „tym” patykiem.

Drobiazgowe badania biografii wielkich tego świata odkryły przede mną niezwykłą prawdę; Petrarka, Galileusz, Leonardo da Vinci, Isaac Newton, Michał Wiśniewski, Einstein – wszyscy oni grzebali w tym, w czym i ja miałem zaszczyt grzebać! Michał Anioł bezpośrednio przed namalowaniem fresku „Stworzenie Adama”, cały dzień poświęcił temu, co ponoć miało mnie sprowadzić na powrót do jaskini.

Mając całą potrzebną dokumentację zaatakowałem mojego prześladowcę – efekty moich badań opublikowałem w jednym z czasopism antropologicznych. Cały świat naukowy najpierw zaniemówił, a zaraz potem padł mi do nóg, z szarego, przeciętnego robala stałem się gwiazdą, alfą i omegą antropologii! Niezwykle szybko okazało się, że mało który z szacownego grona ludzi nauki i kultury „załatwia się” w toalecie, co ciekawe, czynili tak ponoć od pokoleń. Będąc właścicielem największego nawet pałacu, naukowiec czy też malarz, czując że czas się wypróżnić, wychodził na zewnątrz, co bardziej pomysłowi instalowali nowoczesne klimatyzowane kuwety. Archeolog, próbując ze mną walczyć, sam się pogrążył i szybko został wysłany do Strefy Gazy, gdzie miał szukać Arki Przymierza.

Wszystkich wielkich tego świata ogarnęło szaleństwo, toczyły się dyskusje; czy lepiej dzgać „to” patykiem? a może lepiej mieszać? jeśli mieszać, to w którą stronę? który sposób jest lepszy dla uwiarygodnienia własnego geniuszu?

Mijały lata. Byłem bogaty, sławny, zapraszano mnie na bankiety, bale, przyjęcia, wręczano doktoraty, miałem wykłady, przemawiałem w ONZecie – zaszczyty bez końca, z byle kim się nie zadawałem. O paznokciach dawno zapomniałem, traktowałem to jak bzdurę która kiedyś, dawno, w młodości, i już nigdy – o jakże się myliłem!

Stało się to na wielkiej gali zorganizowanej na moją cześć, uroczystość była transmitowana na cały świat. Miałem przemawiać, stałem już na mównicy, gdy nagle, nie wiem dlaczego, i akurat w tym momencie, dopadło mnie TO pytanie. Nawet nie wiem kiedy wypiłowałem zębami paznokcie w rękach. Z TYM pytaniem jednak sprawa była na tyle poważna, że sekundę później odgryzłem kawałek jednego, a zaraz później drugiego buta. Problem mnie jednak przerósł, całkowicie spokojnie, lecz niezwykle zdecydowanie rzuciłem się do nóg stojącego opodal szambelana. Mężczyzna był tak zaszokowany, że wcale się nie bronił – metodycznie, z chirurgiczną dokładnością pozbawiłem go tego, co u zwierząt nazywamy pazurami (jako ciekawostkę dodam, że miał tipsy żelowe).

Mimo ogólnego bałaganu, kpin, śmiechu i wyzwisk, wstałem z podłogi rozluźniony i spokojny – taki jeszcze nigdy nie byłem. Wszystko co rozgrywało się wokół mnie było poza mną, jakby działo się w innym wymiarze. To pytanie, to najważniejsze pytanie, pytanie życia, w końcu z całą siłą dotarło do mnie. Ileż to czasu trzeba było abym go zrozumiał, w pełni, i ja, nędzny pędrak zdołałem na nie odpowiedzieć.

Jestem na początku drogi, może trochę późno, ale może się uda. Nie zapytam Cię o odpowiedz, ale chciałbym wiedzieć; czy znasz pytanie?

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • SadButTrue 7 miesięcy temu
    ale nie wiemy czy pytanie 'dopadło' go w głowie, czy ktoś mu je zadał, to, że go 'dopadło' tego nie wyjaśnia, proszę o więcej wskazówek...:)
  • antropolog 7 miesięcy temu
    Interpretacja dowolna, następna przygoda wkrótce:)
  • SadButTrue 7 miesięcy temu
    i dodam jeszcze, że dobrze sie bawiłam podczas lektury, wyśmienita porcja, idealnie po obiedzie
  • Odolan 7 miesięcy temu
    Ciekawy pomysł, miło się czytało, bardzo szybko wszedłem w rytm i trwałem w nim do samego końca.
    Poza brakiem kilku przecinków i kilkoma literówkami, bardzo ładny tekst.
  • antropolog 7 miesięcy temu
    Cieszę się, że się podobało.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania