Peregrynacje dzielnego rowerzysty

Wyrwa... to miejscowość i rzeczka koło Kozłowa, a Kozłowo jest koło Świecia, a Świecie jest nad Wisłą w województwie kujawsko-pomorskim.

 

No dobrze, umiejscowiłem miejsce akcji. Teraz do meritum - kolega kierownik, który organizuje nam w soboty fajne wyprawy rowerowe, zaplanował na ostatni dzień października 2020 roku "wyprawę na Kanion Wyrwy". Przejechałem więc stówkę kilometrów. Samej diabolicznej... ups! - przyjemnej pieszo-rowerowej wycieczki po lesie wypadło ledwie kilka kilometrów. Wyszła z tego, pokręcona we wszystkie strony, ledwie mała pętelka na mapce przejechanej trasy.

 

Szczerze - wolałbym przejechać na rowerze następną stówkę zamiast tego króciutkiego odcinka. Stromo w górę, stromo w dół, stromo w górę, stromo w dół, stromo w górę, stromo w dół. Dużo łatwiejsze byłoby chodzenie po górach, gdzie w takich miejscach zainstalowane są poręcze lub łańcuchy; na Wyrwach o tych genialnych wynalazkach myśli ludzkiej nie było mowy. "Uważaj!" - na dole zjazdu (akurat w tym miejscu można było zjechać, używając hamulców), do tego na zakręcie, schowany za drzewem, nagle ukazuje się wąziutki mostek, kilka desek przerzuconych nad strugą. Na szczęście wszyscy wyrobili... chociaż fajnie by było kogoś sfotografować leżącego w strudze. Podjeżdżasz... znaczy pchasz rower z obciążonymi sakwami pod górę... koła się ślizgają, buty w tym nie odstają. Zjeżdżasz... znaczy próbujesz zejść pieszo wąziutką ścieżką tak, aby rower i bardzo cenna, własna osoba nie przyjęły pozycji horyzontalnej.

 

I tak w kółko Macieju. Drzewa zwalone w poprzek ścieżki też uprzyjemniały pieszojazdę. Czasem ścieżka ginęła, więc trzeba było się nawoływać lub używać telefonu "Gdzie jesteście"?!

 

Ile to trwało? Godzina? Dwie? Człek nawet o tym nie myślał. Ogromny plus - nikt nie narzekał na zimno.

 

O zmierzchu wyjechaliśmy z lasu, gdzie chyba diabeł zdecydował się pobawić. Ścisnął powierzchnię ziemi i pomarszczył ją jak harmonijkę. Najważniejsze, że ilu wyjechało, tylu też wróciło. Wyprawę na "Kanion Wyrwy" zapamiętam. Dobrze, że do setki lat (lat, nie kilometrów) jeszcze mi dużo brakuje. Tak za dziesięć kolejnych "roków" miałbym już chyba kłopoty z przejecha... znaczy tym wędrowaniem z rowerem po górach i dolinach. Nazwa w pełni odpowiada rzeczywistości. To masakryczna... ups! - chciałem rzec - bardzo fajna trasa dla chętnych rowerowania połączonego z podpychaniem i zsuwaniem się ze stromych skarp.

 

Tak że - kto ma chęć pojeździć... hmm... pojeździć... no dobrze, zostańmy przy tym eufemistycznym określeniu. Tak że - kto ma chęć, niech się wybiera na wycieczkę rowerową pod Wyrwę. Wrażenia niezapomniane, za to ręczę własną relacją.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bożena Joanna 01.11.2020
    Mieszane uczucia ma ten uczestnik wycieczki. "Wyrwa" - sama nazwa ma coś w sobie demonicznego, odbiegającego od przyjętych form czynnego wypoczynku.
    Pozdrowienia!
  • Zdzisław B. 01.11.2020
    Bardzo mieszane. Ale na pewno uczestnik wycieczki zapamięta tę "Wyrwę" przez wiele kolejnych lat.
    Również pozdrawiam.
  • Zdzisław B. 01.11.2020
    PS. Jak wygląda "rowerowanie w Kanionie Wyrwy" można oglądnąć na filmiku, zmontowanym przez innych rowerzystów:
    https://www.youtube.com/watch?v=AjEQq-c_hhY&ab_channel=BUDIBudzinski

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania