Perfect

Elain złapała mnie za ręce i pociągnęła do góry. Ujęła jedną moją dłoń i zakręciła nią w tańcu. Drugą rękę oparła o moje ramię i wirowała biodrami. Wyglądała cudownie, ubrana w ten sposob na dyskotekę. Miała krótkie, kręcone włosy, opadające na siebie puchem, czarną szminkę, choker i długie srebrne kolczyki, wszystko kontrastowało z pełnymi niebieskimi oczami. Prosta suknia ciasno oplatała jej ciało, złote bransolety, tańczyły na nadgarstku. Stopy w baletkach sprawnie przesuwały się pomiędzy moimi.

 

Ewidentnie kontrastowała ze mną, ubraną w lepszą niebieską bluzkę i długą, comfi bluzę.

 

- Darlin' you look perfect...- śpiewała i obróciła nami.- Tonight...

 

Jej uśmiech zabłyszczał na tle czarnych ust.

 

Zamrugałam w odpowiedzi.

 

Bujanie się trwało jeszcze chwilę, w tym czasie Elain odsuwała mnie od siebie, to przyciągała. Ostatnie takty wybrzmiewały, Elain obróciła się i przygięła rękę, sugerując mi, żebym teraz zakręciła nią. Po wykonanym obrocie wyciągnęła rękę w górę, a ja złapałam ją w tali, by mogła się wygiąć. Zaparłam się o podłogę, starając się nie zrzucić jej na grunt.

 

Wszystkie pary wybudzały się z transu i pytające spojrzenia skierowały ku stołowi DJ'skiemu. Z głośników poszła nowoczesna nuta, wypełniając salę miarowym łup-łup.

 

Elain wyciągnęła rękę do góry i wydała z siebie triumfujące "ou". Złapała mnie za rękę i podeszłyśmy do stołu z piciem.

 

- Kiedyś ta piosenka była dla mnie taka: ok, jest- zaczęła mówić.- Ale teraz, odkąd jestem z Risho, trafia w serduszko- podsumowała, popijając z kubka.

 

Milczałam, bo nie wiedziałam, o co jej chodzi.

 

Dopiła sok i wróciła na parkiet. Ja zostałam w tyle.

 

- Idziesz?

 

- Szczerze, nie podoba mi się tu. Wolałabym wrócić do domu- powiedziałam cicho, tak, że nie miała prawa usłyszeć.

 

Podeszła do mnie.

 

- Co?

 

- Wracajmy już- powtórzyłam, po wzięciu głębokiego wdechu.

 

- Jeszcze dwie piosenki- błagała.

 

Trzecią piosenkę zatańczyłam razem z nią, potem dała się namówić na ściągnięcie z parkietu.

 

Przeszłyśmy się jeszcze chwilę po nocnym mieście, kierując się w stronę jej domu, przeszywane mroźnym wiatrem. Z racji na to, że szkołę miałam praktycznie dziesięć minut drogi od domu, na bluzę założyłam tylko cienką kurtkę, więc nie mogłam jej zaoferować dodatkowego okrycia, chyba że chciałam jutro nie pójść do szkoły, chociaż, patrząc na jej gołe nogi, twarz i włosy mokre od potu i ręce okryte tylko cienką narzutką, robiło mi się zimno. Jej mama należała do osób, które nie wypuściłyby jej bez spodni i dodatkowej kurtki, ale najwyraźniej Elain chciała jeszcze przez chwilę wyglądać jak gwiazda balu.

 

I wyglądała.

 

- Do zobaczenia- powiedziała i przytuliła mnie na pożegnanie.

 

Machaliśmy jeszcze do siebie zanim nie weszła do klatki i drzwi nie zamknęły się za nią na dobre. Odwróciłam się i przeszłam przez ciche miasto, minęłam znajomy sklep, jarzący się jasnym światłem i zniknęłam w ciemną ulicę, by móc pojawić się przed moim blokiem.

 

Trzy miesiące po tym wydarzeniu Elain i Risho rozstali się. Było to dosyć do przewidzenia. Oboje mieli nie więcej niż czternaście lat i padali w objęcia zakochania, nie pozwalając mu zanalizować się choćby przez chwilę. Nie znałam tego uczucia. Znaczy, znałam to podniecenie, to kołatanie serca, nadzieję, że ta osoba odda ci się całym sercem i będziecie w szczęściu nierozłączni. Raz zakochałam się w jednym chłopaku. Rysując, przez przypadek umieszczałam wszędzie jego twarz, leżąc w nocy w łóżku wyobrażałam sobie jak mówię mu o tym, że jest pierwszą osobą, której udało się zdobyć moje serce, jak przystajemy tuż przed jego domem, by ukryci murem przed ciekawym wzrokiem jego rodziców i oddajemy się ostatniemu pocałunkowi. Ale patrząc na niego w szkole, wyobrażając sobie to wszystko jeszcze raz, uświadomiłam sobie, że on nie jest taką osobą. Goniłam za niemożliwą ideą z jego twarzą. I odkochałam się. Następnego dnia przychodziłam i tuliłam się do niego na powitanie z czułością godną przyjacielowi. Gdyby ktoś się mnie zapytał byłabym w stanie z pełną powagą powiedzieć: "Tak, doprowadził mnie do stanu, niezwyczajnego podniecenia swoją osobą, ale odnalazłam go w swoim świecie nie jako chłopaka, tylko przyjaciela".

 

Jeszcze raz spróbowałam z innym, który wydawał mi się lepszym kandydatem, wprowadziłam się w stan, kiedy uczucie bycia w centrum świata, wywoływało na mojej twarzy niezahamowywalny uśmiech. Ale ciągłe uczucie podniecenia, bycie przy tej osobie, wycisnęło mnie jak tubkę z topionym serem. Rozpłakałam się nad kiblem, pisząc litanię, w której próbowałam przerwać ten związek, świadoma, o ile łatwiejsze byłoby moje życie, gdyby mogło to się zakończyć krótkim "postanowiłam, że tego nie chcę". Jeszcze kilkanaście dni potem musiałam znosić jego chorobliwy wzrok i męczące pytania o to dlaczego. Unikałam go, bo sama nie byłam w stanie tego wyjaśnić. Od tamtej pory postanowiłam już nigdy nie grać na ludzkich uczuciach, póki nie zrozumiem praw, rządzących miłością.

 

A to było bardzo trudne. Elain najwyraźniej poddawała im się bez próby walki czy buntu. Na jej miejscu już dawno odepchnęłabym to uczucie, bo odczuwanie niewielkiego smutku teraz nie było sztormem, który miał się wydarzyć później, a który widziałam w niej teraz. Zrzuciłam tę obojętność na wołania rozsądku na genetykę, fizjologiczną dysfunkcję.

 

Chyba, że to ja byłam anomalią.

 

Siedziałyśmy z Elain na kanapie w jej domu, Elain płakała, co chwilę wycierając noc w rękę. Nawet nie tknęła puddingu, który kupiłam dla nas po drodze, po tym jak napisała, że muszę szybko do niej przyjść, chodzi o Risho. Znajoma do niej napisała, czy nadal z Risho są razem, bo widziała go z jakąś laską na Piotrkowskiej.

 

- Może to jego siostra lub kuzynka.

 

- Poszłabyś z siostrą na Piotrkowską?- zapytała, patrząc na mnie czerwonymi oczami.

 

"Tak" nie było tu "poprawną" odpowiedzią.

 

- Napiszę do niego, o co chodziło...

 

- Nie.- Zatrzymałam ją.- Zapytaj go po szkole. I chcę przy tym być.

 

Spojrzała na mnie dziwnie, ale dała się przekonać. Natomiast nie pozwoliła namówić się na obejrzenie jakiegoś filmu, ciągle płakała i zaczynała ten sam temat od nowa.

 

Następnego dnia w szkole, widziałam ją nerwową i ciągle na lekcjach spoglądającą w jego stronę. Na przerwie musiam ją powstrzymywać przed zadaniem pytania.

 

- Nie pytaj go kiedy jest ze znajomymi, musisz go złapać, kiedy będzie sam.

 

Geografia jeszcze nigdy nie minęła w tak dziwnie atmosferze.

 

- Risho, mogę z tobą o czymś porozmawiać?

 

Odwrócił się.

 

- O co chodzi?

 

- Sam na sam- podkreśliła.

 

Spojrzał na resztę chłopaków.

 

- No dobra.

 

Złapała go za rękaw i oddalili się.

 

- Czemu ona tu jest?- zapytał.

 

- Jesteśmy z Elain jak jeden organizm- odparłam.

 

- Aha...

 

Elain nie dała ciągnąć tego dłużej.

 

- Czy ty mnie kochasz?

 

Rozejrzał się nerwowo.

 

- Tak, kotku, czemu pytasz?

 

- Kim była dziewczyna, z którą byłeś wczoraj?

 

- O co ci chodzi?- cofnął nogę do tyłu. Sytuacja była dla niego słaba. Wyciągnął ręce w stronę Elain.- Wczoraj?- zapytał.- To była moja kuzynka. Przyjechała do mnie na weekend.

 

- Może nas kiedyś przedstawisz?- naciskałam.

 

Przełknięcie śliny.

 

- Ona raczej nie lubi ludzi. Introwertyzm, wiesz... Czy to już wszystko? Czy będziecie mnie przesłuchiwać jak na policji? Bo czuję się osaczony? Od kiedy to ja bym mógł cię zdradzić? Nie wiem skąd takie podejrzenie...

 

- Przepraszam.- Elain rzuciła mu się na szyję.- Bałam się, że już mnie nie kochasz.

 

- Nie musisz być taka podejrzliwa. Jasne, że cię kocham. A teraz mogę lecieć, bo z chłopakami będziemy mieli mecz.

 

- Tylko cię ucałuje.

 

Po krótkim buziaku w policzek, Risho zbiegł schodami w dół.

 

- On cię wykorzystuje...

 

- Co? Nadal go podejrzewasz? Nie wiem jak możesz nadal być taka oziębła.

 

- Zawahał się zanim powiedział ci z kim był. Musiał wymyślić jakieś kłamstwo.

 

- Nie okłamałby mnie.

 

- Dlaczego wolisz być z kimś, kto jest niepewny, zamiast wybrierać kogoś, kogo znasz i o kim wiesz, że jest gotów ci pomagać?

 

- Mam kogoś takiego?

 

Spojrzałam na nią, nie do końca wiedząc jak mam się czuć.

 

- Przepraszam, ty chyba nie...

 

- Dlaczego nie?

 

- Przepraszam.- Na jej twarzy pojawiła się prawdziwa troska.- Przepraszam ja...

 

Patrzyłam na nią, pozwalając je dokończyć.

 

- Jesteś super przyjaciółką... Kochaną i w ogóle... Zawsze mi pomagasz i na nikogo nie mogłabym tak liczyć tak jak mogę na ciebie, ale... Przepraszam... Ja... Chyba nie mogłabym być z kobietą...

 

- Rozumiem.

 

- Przepraszam.

 

- Nic się nie stało.

 

- Wiem, że łamię ci serce.- W jej oczach pojawiły się prawdziwe łzy.

 

Objęłam ją.

 

Przepraszała mnie jeszcze długi czas, a ja jak zwykle byłam jej pocieszycielką, przytulałam ją i mówiłam, że nic się nie stało. Czasami myślę, że powinnam była jej przedstawić moją teorię na temat tego, że nasze organizmy działają inaczej, ale nie potrafiłam wylewać z siebie słów, zawsze wolałam dać tematowi przeminąć, niż wyjaśnić go.

 

I tak, po powrocie do domu czułam się niewiele inaczej niż zwykle. "Wyznałam przyjaciółce miłość"- powtarzałam sobie, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Czy ty w ogóle wiesz czym jest miłość? Czy kiedykolwiek się dowiesz? Czy musisz się dowiedzieć?

 

Rodzice często mówili mi, że kiedyś się zakocham i zrozumiem, ale coraz bardziej zaczynałam w to wątpić. Mogę odnaleźć przyjemność cielesną w tym, w czym rozkoszują się zwykle pary. Mogę może nawet kiedyś wyjść za mąż. Ale mogę, pomimo tego nigdy nie doświadczyć zakochania.

 

Westchnęłam, nie wiedząc czy to dobrze czy źle.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania