Pergamin Eliasza.
W chwili, gdy Eliasz wydał pierwszy krzyk, akuszerka zauważyła coś niezwykłwgo. W jego małej pięści spoczywał zwój pergaminu, delikatnego jak skrzydło motyla, białego jak pierwsza myśl. Papier był ciepły, jakby pulsował wraz z biciem serca dziecka.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałam - szeptała stara kobieta, głaszcząc pomarszczoną dłonią krawędź pergaminu - Jest pusty, ale... żywy.
Rodzice Eliasza spojrzeli na siebie z niepokojem. Ojciec, praktyczny jak wszyscy w ich rodzinie, chciał pergamin zabrać i schować. Matka jednak powstrzymała go delikatnym gestem.
- Może to znak - powiedziała cicho - Może każdy rodzi się ze swoją księgą, ale tylko nieliczni ją widzą.
Pergamin pachniał świeżym deszczem i niezapisanymi możliwościami. Gdy Eliasz zaciskał na nim paluszki, zdawało się, że papier oddycha. Nikt nie wiedział jeszcze, że ten zwój będzie towarzyszył chłopcu przez całe życie, rosnąc wraz z nim, zapisując każde doświadczenie, każdy wybór.
Pierwszego dnia życia pergamin był czysty. Drugiego dnia pojawiła się na nim pierwsza linijka, napisana niewyraźnym, drżącym pismem: ''Eliasz spojrzał na świat i świat spojrzał na Eliasza''. Nikt nie wiedział, kto to napisał. Ale matka podejrzewała, że pismo należało do samego wszechświata.
Lata dzieciństwa upływały jak strumień, a pergamin zapełniał się powoli. Eliasz długo nie rozumiał, skąd się biorą te zapiski. Czasem budził się rano i znajdował nowe zdanie: ''Dziś Eliasz nauczył się, że deszcz ma smak'' albo ''Matka śpiewała kołysankę, a świat słuchał''. Pisma było różne. Czasem eleganckie i płynne - to pisała matka swoimi opowieściami o dalekich krajach. Czasem twarde i geometryczne - to ojciec swoimi wykładami o porządku i dyscyplinie. Nauczyciele dodawali swoje zdania prostymi literami: ''Eliasz wie, że dwa plus dwa jest cztery, ale zapomina, że serce może liczyć inaczej''.
W szkole chłopiec trzymał pergamin przy sobie, zwinięty i schowany w kieszeni. Koledzy czasem pytali, co to takiego, ale Eliasz nie potrafił wytłumaczyć. Jak można opisać komuś magię, która wydaje się tak naturalna jak oddychanie?
Pewnego dnia, gdy miał jedenaście lat, nauczyciel zadał klasie pytanie:
- Kim chcecie być, gdy dorośniecie?
Dzieci wykrzykiwały: lekarzem, astronautą, nauczycielem. Eliasz siedział cicho, trzymając dłoń na pergaminie w kieszeni. Nagle poczuł, jak papier się porusza, jakby sam chciał odpowiedzieć.
- A ty, Eliaszu?
Chłopiec wyjął pergamin i rozłożył go na ławce. Zobaczył zdanie, które pojawiło się właśnie: ''Chcę być tym, który pisze własną historię".
Ale pismo nie należało ani do matki, ani do ojca, ani do nauczyciela. Po raz pierwszy zobaczył swoje własne pismo, niepewne, poszukujące, ale swoje. Tego wieczoru długo wpatrywał się w pergamin przy świecy. Większość kart była już zapisana cudzymi słowami, cudzymi myślami o nim, ale na końcu zostawało jeszcze sporo miejsca. I po raz pierwszy w życiu pomyślał: ''A co jeśli to ja będę pisał dalej?''
W dniu osiemnastych urodzin Eliasz obudził się z postanowieniem. Pergamin, który przez lata był cienki jak bibułka, teraz miał grubość prawdziwej księgi, tysiące zdań, opisów, lekcji, ale wciąż nie jego własnych. Za oknem świeciło słońce, a w powietrzu wisiała obietnica przygody. Eliasz spakował niewiele: chleb, trochę wody, ciepły płaszcz i przede wszystkim pergamin, który teraz nosił w skórzanej torbie.
- Dokąd idziesz? - spytała matka, gdy ujrzała go w progu.
- Tam, gdzie będę mógł pisać własną historię - odpowiedział, całując ją w czoło.
Ojciec pokręcił głową.
- Życie to nie bajka synu. Świat jest twardy. Potrzebujesz planu, pewności.
Eliasz uśmiechnął się smutno.
-Tato, przez osiemnaście lat inni pisali, kim jestem. Teraz chcę sprawdzić, kim mogę być.
Gdy opuszczał rodzinny dom, pergamin drgnął w torbie. Na ostatniej zapisanej stronie pojawiły się słowa jego matki: ''Idź, dziecko moje, ale pamiętaj, że każda droga prowadzi również do domu''. A poniżej, jego własnym, już pewniejszym pismem: ''Pierwszego dnia wolności pergamin pachniał przygodą''
Droga prowadziła przez łąki i lasy, przez strumienie i wzgórza. Im dalej od domu, tym bardziej Eliasz czuł, jak pergamin staje się lżejszy, jakby przestrzeń dla jego własnych słów robiła go swobodniejszym.
Po trzech dniach wędrówki, Eliasz dotarł do starego dębu, pod którym siedział człowiek w poszarzałej szacie. Jego broda była biała jak pergamin, a oczy błękitne jak tusz.
- Witaj, młody pisarzu - powiedział starzec, nie podnosząc wzroku znad książki - Widzę, że niesiesz swój pergamin. Czy wiesz, co na nim napiszesz?
Eliasz usiadł obok niego, wyciągnął pergamin z torby. W blasku słońca filtrowanego przez liście, książka wyglądała imponująco.
- Nie wiem - przyznał szczerze - Przez całe życie pisali za mnie inni. Dopiero teraz uczę się trzymać pióro.
Mędrzec uśmiechnął się i zamknął swoją książkę.
- Widzisz to drzewo? Ma trzysta lat. Przez pierwszy rok ktoś mógł kierować, w którą stronę rośnie, podpierać je patykiem, wiązać do kołka. Ale potem musiało samo zdecydować, jak zgiąć gałęzie, gdzie wypuścić liście, jak głęboko zapuścić korzenie.
- Ale ja nie jestem drzewem - powiedział Eliasz - Nie wiem, jak zacząć pisać o sobie.
- Zacznij od pytania: co czujesz, gdy patrzysz na ten pergamin?
Eliasz spojrzał na księgę w swoich dłoniach. Setki stron zapisanych cudzymi słowami, kilkadziesiąt pustych, czekających.
- Strach - odpowiedział po chwili - Strach, że napiszę coś złego. Że zmarnuję miejsce. Że...
- Że nie będziesz doskonały - dokończył Mędrzec - Ale czy widziałeś kiedyś doskonałe drzewo? Każde ma skrzywione gałęzie, blizny po burzach, miejsca, gdzie coś poszło nie tak. I właśnie to czyni je pięknym.
Starzec sięgnął do kieszeni i wyjął małe, złote pióro.
- To dla ciebie. Ale pamiętaj, każda linia, którą napiszesz, zostanie na zawsze. Tusz nie da się zmyć.
Eliasz wziął pióro. Było ciepłe i zdawało się pulsować jak żywe serce.
- A co, jeśli popełnię błąd?
- Błędy są częścią historii - uśmiechnął się Mędrzec - Bez nich opowieść byłaby martwa, bez koloru. Życie to nie książka, którą trzeba skończyć szybko, lecz taka, którą warto czytać powoli, smakując każde zdanie.
Gdy Eliasz spojrzał ponownie, Mędrzec zniknął. Został tylko zapach starych książek i ciapłe pióro w dłoni. Na pergaminie pojawiły się piersze słowa napisane jego własną ręką: ''Dziś otrzymałem narzędzie do pisania własnej historii. Czy będę miał odwagę je użyć?''.
Kolejnego dnia droga zaprowadziła Eliasza na targ w małym miasteczku. Pośród straganów z owocami i tkaninami zauważył coś niezwykłego, kramy ze słowami. Kupcy stali za ladami pełnych błyszczący fraz, gotowych opisów i wypracowanych osobowości.
- Młody człowieku! - zawołał jeden z handlarzy, tęgi mężczyzna w jaskrawej kamizelce - Widzę, że nosisz pergamin! Mam dla ciebie coś wspaniałego!
Eliasz podszedł ciekawy. Na straganie leżały pięknie oprawione frazesy: ''Jestem odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą'', ''Jestem ukochanym przez wszystkich'', ''Jestem bez wad i skazy''.
- Tylko dziesięć srebrników za kompketną osobowość! - zachwalał kupiec - Nie musisz już myśleć, kim jesteś. Mamy gotowe rozwiązania na każdą okazję!
Przy sąsiednim kramie staruszka sprzedawała ''Gotowe Marzenia'': '' Wielki dom z ogrodem'', ''Idealna rodzina'', ''Sława i podziw''. Wszystko było błyszczące, doskonałe, bez skazy.
- Może coś dla młodego mężczyzny? - uśmiechała się zachęcająco - Marzenia tej jakości nigdy nie zawiodą, bo zostały wypróbowane przez tysiące zadowolonych klientów!
Eliasz poczuł pokusę. Jak łatwo byłoby kupić gotową osobowość, gotowe marzenia. Nie musiałby się zastanawiać, cierpieć, wątpić. Ale gdy wyjął pergamin, żeby zobaczyć, czy kupione słowa będą pasować do jego historii, zauważył coś dziwnego. Wszystkie piękne frazy były napisane tym samym pismem. Identycznym, mechanicznym, pozbawionym duszy. A jego pergamin, choć pełen różnych charakterów pisma, miał w sobie życie, autentyczność.
- Nie, dziękuję - powiedział w końcu - Myślę, że napiszę własne słowa.
Kupiec pokręcił głową ze współczuciem.
- Własne słowa? To bardzo ryzykowne, młody człowieku. Mogą wyjść niedoskonałe, chaotyczne. Ludzie mogą cię nie zrozumieć.
- To prawda - przyznał Eliasz, chowając pergamin - Ale będą moje.
Gdy odchodził z targu, usłyszał za sobą szmer niezadowolenia kupców. W torbie pergamin zdawał się cięższy, ale to był dobry ciężar. Ciężar ważnej decyzji. Tego wieczora napisał: ''Dziś odrzuciłem gotowe odpowiedzi na pytanie, kim jestem. Wciąż nie wiem, kim jestem, ale wiem już, kim nie chcę być''.
W trzeciej wsi na swojej drodze Eliasz usłyszał o sławnym Kaligrafie Kłamstw, artyście, który potrafił przepisać każdą historię tak, by brzmiała wspaniale. Ludzie przychodzili do niego z bolesnymi wspomnieniami, a on zmieniał je w opowieści o triumfach.
Warsztat Kaligrafa mieścił się na wysokiej wieży, otoczonej lusterkami, które odbijały słońce tysiącem kolorów. Wnętrze było pełne przepięknych pergaminów, każdy opowiadał idealną historię życia.
- Witaj, młodzieńcze - powiedział Kaligraf, mężczyzna w średnim wieku o niezwykle eleganckim pismie - Słyszałem, że wędrujesz ze swoją księgą. Czy wiesz, jak bardzo można poprawić każdą historię?
Pokazał Eliaszowi jeden z pergaminów.
- Ten młodzieniec przyszedł do mnie z historią pełną porażek, odrzuceń, samotności. Popatrz, co z niej zrobiłem.
Eliasz czytał przepisaną historię. Każda porażka stała się cenną lekcją, każde odrzucenie - przekierowaniem na właściwą ścieżkę, każda chwila samotności - czasem na rozwój wewnętrzny.
- To brzmi... pięknie - przyznał Eliasz.
- Prawda? - uśmiechnął się Kaligraf - Mogę to samo zrobić z twoją historią. Wszystkie te niepewności, wątpliwości, błędy młodości, przepiszę je tak, by brzmiały jak mądrość. Wszystkie momenty słabości przemienię w siłę.
Eliasz patrzył na swój pergamin. Rzeczywiście, było tam sporo fragmentów, ktorych się wstydził. Momenty strachu, złości, małostkowości. Chwile, gdy zachował się nie tak, jak powinien.
- Ale... czy to będzie nadal moja historia? - spytał w końcu.
Kaligraf machnął ręką lekceważąco.
- Historia to tylko słowa na papierze. Ważne, żeby brzmiały dobrze. Ludzie będą cię szanować, podziwiać. Nikt nie musi znać prawdy, jeśli legenda brzmi lepiej.
Eliasz wziął pióro do ręki i przez moment zawachał się. Jak łatwo byłoby pozwolić, by ktoś przepisał jego życie, usuwając wszystko, co bolesne i trudne.
Ale potem spojrzał na jedno ze zdań w swoim pergaminie: ''Eliasz płakał, gdy umarł jego kot Mruczek''. Było to napisane niewyraźnym pismem ośmioletniego dziecka, z plamami od łez. Brzmiało żałośnie, ale było prawdziwe. I właśnie ta prawda sprawiała, że pamiętał, jak bardzo potrafił kochać.
- Nie - powiedział w końcu - Historia ma być moja, nie piękna.
Kaligraf spojrzał na niego ze współczuciem.
-Pożałujesz tej decyzji, gdy ludzie będą cię oceniać po twoich słabościach, a nie po moich poprawkach.
- Może - przyznał Eliasz - Ale przynajmniej będą oceniać mnie, a nie kogoś, kim udaję, że jestem.
Opuszczając wieżę, Eliasz napisał drżącą ręką: ''Dziś wybrałem prawdę zamiast piękna. Nie wiem, czy to była mądra decyzja, ale moja''.
Na skraju wielkiego lasu, gdzie droga rozwidlała się na trzy ścieżki, stał mały domek z kłębiącym się dymem z komina. Przed domem siedziała stara kobieta, która płukała w metalowej misce jakieś ciemne, połyskujące kamienie.
- To atrament - wyjaśniła, gdy Eliasz podszedł bliżej - Prawdziwy atrament, nie ta chemiczna mikstura, którą teraz wszyscy używają.
Była to Strażniczka Atramentu, opiekująca się prawdziwymi słowami. Jej włosy były srebrne jak pióro, a oczy ciemne jak tusz.
- Pokażesz mi swój pergamin, młody pisarzu?
Eliasz wahał się. W ciągu ostatnich tygodni niewiele osób widziało jego księgę całą, od początku do końca.
- Nie bój się - uśmiechnęła się starsza pani - Nie będę cię osądzać. Jestem tu po to, żeby pilnować, by słowa były prawdziwe.
Gdy rozłożyła pergamin, jej oczy przebiegły po stronach z koncentracją rzemieślnika oceniającego dzieło.
- Widzę różne pisma - powiedziała w końcu - Twoich rodziców, nauczycieli, przyjaciół. Wszyscy zostawili na tobie swój ślad. To normalne.
Dotarła do części napisanej ręką Eliasza.
- A tu widzę twoje pierwsze próby. Niepewne, poszukujące. Też normalne.
- Czy to znaczy, że dobrze robię?
- Nie ma ''dobrze'' czy ''źle'' w pisaniu własnej historii - odpowiedziała Strażniczka - Jest tylko ''uczciwie'' lub ''nieuczciwie''. I twoje słowa są uczciwe.
Pokazała mu jeden z atramentowych kamieni.
- To jest tusz prawdy. Powstaje z doświadczeń, które rzeczywiście przeżyłeś, z emocji, które naprawdę czułeś, z myśli, które były twoimi. Jest trwalszy niż zwykły atrament.
-A co z błędami? - sytał Eliasz - Napisałem kilka rzeczy, których żałuję.
Strażniczka uśmiechnęła się.
- Błędy to też część prawdy. Ale patrz...
Wzięła jego pióro i nad jedną z linijek, o której Eliasz myślał jak o błędzie, napisała nowe zdanie. Nie zakryło ono starego, ale nadało mu nowy kontekst, nowe znaczenie.
- Nie możesz zmyć tego, co zostało napisane. Ale możesz pisać dalej. Każda nowa linnia może zmienić sens poprzedniej.
Dała mu fiolecik z prawdziwym atramentem.
- To dla twojej dalszej podróży. Pamiętaj, każde słowo, które napiszesz tym tuszem będzie częścią ciebie na zawsze. Używaj go mądrze, ale nie oszczędzaj. Słowa, które nie zostały napisane, to historie, które nigdy nie zaistnieją.
W centrum wielkiej doliny stała biblioteka tak ogromna, że jej szczyty ginęły w chmurach. Była to Biblioteka Innych, miejsce, gdzie przechowywane były życiowe pergaminy wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli.
Bibliotekarka, kobieta w wieku Eliasza o oczach pełnych mądrości przewyższającej lata, powitała go u progu.
- Witaj, pisarzu. Chcesz zobaczyć, jak wyglądają historie innych?
Rzędy regałów ciągnęły się w nieskończoność. Każdy pergamin był inny, niektóre grube jak księgi, inne cienkie jak listy. Niektóre pisane jedną ręką, inne przez dziesiątki różnych pisarzy.
- Ten pergamin należał do króla - pokazała mu Bibliotekarka grubą księgę oprawioną w złoto - Wydawało się, że mógł pisać wszystko, co zechciał. Ale popatrz...
Eliasz otworzył księgę. Większość była napisana oficjalnym, sztywnym pismem. Słowa o obowiązkach, ceremoniale, polityce. Dopiero na końcu, słabym, drżącym pismem były napisane słowa: ''Chciałbym wiedzieć, jak smakuje chleb, który sam upiekłem''.
- A to pergamin żebraka - pokazała mu cienką, podniszczoną kartkę - Większość ludzi pomyślałaby, że nie miał czego zapisać.
Ale kartka była pełna pięknych opisów: zachodu słońca obserwowanego z różnych miejsc, rozmów z przypadkowymi ludźmi, radości z prostych rzeczy - ciepłej zupy, suchego miejsca do spania, uśmiechu dziecka.
- Każda historia jest inna - wyjaśniła Bibliotekarka - Nie ma uniwersalnego przepisu na dobrze napisane życie. Jedni mają długie pergaminy, ale puste. Inni krótkie, ale pełne treści. Liczy się nie objętość, ale głębia.
Pokazała mu regał z pergaminami pełnymi przekreśleń i poprawek.
- To historie ludzi, którzy myśleli, że muszą pisać bez błędów. Spędzili tyle czasu na poprawianiu, że zapomnieli o pisaniu dalej.
A potem regał z pergaminami pisanymi wieloma różnymi pismami.
- A to historie ludzi, którzy zawsze pozwalali innym pisać za siebie. Na końcu życia zastanawiali się, które słowa rzeczywiście były ich.
- Jak poznać, czy piszę dobrą historię? - spytał Eliasz.
- Dobrą historię poznasz po tym, że będziesz chciał ją czytać, nawet znając zakończenie - odpowiedziała Bibliotekarka - I że będziesz dumny z jej każdej strony, nawet tej z błędami.
Na ostatnim etapie swojej podróży Eliasz spotkał postać, której nie spodziewał się zobaczyć. W mrocznej jaskini siedział człowiek otoczony pergaminami, które wszystkie były napisane tym samym, ponurym pismem.
- Jestem Chroniczasz Żalu - przedstawił się mężczyzna o smutnych oczach - Zbieram historie wszystkich błędów, które ludzie popełnili w życiu.
Pokazał Eliaszowi jeden z pergaminów.
- Ten człowiek przez całe życie żałował, że nie został artystą. A ten, że nie powiedział ''kocham cię'', gdy miał szansę. Ten żałuje słów, które powiedział w gniewie, a ten tych, których nie powiedział wcale.
Jaskinia była pełna historii, tysięcy pergaminów zapisanych tylko żalem, tylko tym, co mogło być, a nie było.
- Widzę, że nosisz swój pergamin - powiedział Chroniczarz - Czy są tam rzeczy, których żałujesz?
Eliasz przytaknął. Były. Kilka decyzji, których żałował. Słów, których nie powinien był mówić. Momentów, gdy zachował się jak dziecko.
- Mogę przepisać te fragmenty do mojej kolekcji - zaproponował Chroniczarz - Będziesz miał czysty pergamin, bez błędów, bez powodów do żalu.
Przez moment Eliasz rozważał tę propozycję. Jak łatwo byłoby pozbyć się wszystkich przykrych wspomnień, wszystkich momentów, których się wstydził. Ale potem pomyślał o słowach Strażniczki Atramentu: błędy też są częścią prawdy. I o swoim pergaminie, który był piękny właśnie dlatego, że był autentyczny, kompletny, z dobrymi i złymi momentami.
- Nie - powiedział w końcu - Mój żal też jest częścią mojej historii. Bez niego nie zrozumiałbym wartości radości.
Chroniczarz spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Ale te błędy będą cię prześladować...
- To możliwe - przyznał Eliasz - Ale nauczyły mnie też, kim nie chcę być. I które drogi nie prowadzą tam, gdzie chcę iść.
Opuszczając jaskinię, Eliasz napisał: ''Dziś przyjąłem swój żal jako część siebie. Nie jestem dumny z wszystkiego, co zrobiłem, ale jestem dumny z tego, kim się stałem dzięki tym doświadczeniom''.
Po miesiącach wędrówki Eliasz dotarł na szczyt wysokiej góry, gdzie stał stary dąb, ten sam, pod którym spotkał Mędrca. Ale teraz zobaczył go innym okiem. Drzewo było pokryte bliznami po burzach, miało skręcone gałęzie i miejsca, gdzie kora się złuszczała. Ale właśnie te niedoskonałości robiły je pięknym, autentycznym, żywym. Usiadł pod drzewem i rozłożył swój pergamin. Księga była teraz znacznie grubsza. Pierwsze strony, zapisane cudzymi rękami, ale też jego własnymi rękami, które z czasem stawały się coraz pewniejsze, coraz bardziej charakterystyczne. Ale pergamin się kończył. Zostało może dziesięć pustych stron.
Nagle poczuł czyjąś obecność. Odwrócił się i zobaczył wszystkie postacie, które spotkał na swojej drodze: Mędrca, Kupców Słów, Kaligrafa Kłamstw, Strażniczkę Atramentu, Bibliotekarkę, Chroniczarza Żalu. Wszyscy stali w kręgu wokół niego.
- Czas wybrać - powiedział Mędrzec - Twój pergamin jest prawie pełny. Kto ma prawo napisać ostatnie strony?
Kupcy Słów wyciągnęli swoje gotowe frazy: ''Udane życie'', ''Szczęśliwe zakończenie'', ''Wszystko się ułożyło''.
Kaligraf Kłamstw oferował przepisanie całej historii tak, żeby brzmiała heroicznie.
Chroniczarz Żalu chciał dodać listę wszystkich żalów i niewykorzystanych szans.
Ale Eliasz wziął pióro w swoją rękę.
- Dziękuję wam wszystkim - powiedział - Każdy z was dał mi coś ważnego. Ale ostatnie strony napiszę sam.
I napisał:
''Mój pergamin dobiegł końca, ale nie moja historia. Nauczyłem sie, że nie chodzi o to, ile stron zapełnię, ale o to, jaką treść w nich zostawię. Błędy są częścią opowieści, bez nich historia byłaby martwa, bezbarwna. Życie nie jest księgą, którą trzeba skończyć szybko, lecz taką, którą warto czytać powoli, smakując każde zdanie. Na końcu liczy się nie objętość, ale głębia historii zapisanej w sercu.''
''Jestem wdzięczny wszystkim, którzy pisali na początkowych stronach mojej księgi. Rodzice dali mi pierwsze słowa, nauczyciele-wiedzę o świecie, przyjaciele-radość. Ale nauczyłem się też brać pióro we własne ręce.''
''Teraz wiem, że pergamin nie był celem samym w sobie. Był tylko narzędziem. Najważniejsze było nauczyć się pisać własną ręką i zostawić sens w każdej literze.''
Gdy ostatnia strona została zapisana, pergamin zamienił się w zwykłą księgę, piękną, ale już nie magiczną. Eliasz schował ją do torby i ruszył w drogę powrotną.
Dom wyglądał tak samo jak przed rokiem, ale Eliasz patrzył na niego innymi oczyma. Rodzice powitali go z radością.
- Jak było w świecie? - spytała matka.
- Nauczyłem się pisać - odpowiedział Eliasz.
Ojciec spojrzal na niego z niepokojem.
- Ależ przecież pisać umiałeś od dziecka.
- Teraz umiem pisać siebie - wyjaśnił Eliasz i pokazał im swoją księgę.
Rodzice długo czytali, w milczeniu. Na ich twarzach malowały się różne emocje: duma, smutek, zrozumienie.
- To piękne - powiedziała w końcu matka - I... prawdziwe.
Ojciec dotknął delikatnie stron, na których jego pismo mieszało się z pismem syna.
- Przepraszam - powiedział cicho - Myślałem, że pomagam, pisząc za ciebie. Nie wiedziałem, że odbieram ci możliwość nauczenia się pisania.
- Nie przepraszaj, tato - uśmiechnął się Eliasz - Twoje słowa też są częścią mojej historii. Bez nich nie wiedziałbym, od czego się odróżnić.
Tego wieczora Eliasz usiadł przy stole z nową kartką papieru. Nie był to magiczny pergamin, po prostu biały arkusz z lokalnej papierni. Ale miał coś, czego nie miał rok temu: pewność własnej ręki.
Napisał:
''Dziś zaczynam drugą księgę. Pierwsza nauczyła mnie pisać, druga nauczy mnie żyć z tym, co napisałem.''
Następnego dnia w wiosce rozprzestrzeniła się wieść o młodym człowieku, który wrócił z podróży jako pisarz. Ludzie zaczęli przychodzić do niego z prośbami.
- Naucz mnie pisać historię - prosił młody chłopak, trzymając w ręku pusty pergamin.
- Przepisz moją historię, żeby brzmiała lepiej - błagała staruszka ze zmarszczonym pergaminem pełnym żalu.
- Powiedz mi, co mam napisać - pytał mężczyzna w średnim wieku ze schowanym pergaminem.
Ale Eliasz pokręcał głową na wszystkie prośby.
- Nie mogę pisać waszych historii - mówił -Mogę tylko pokazać wam, jak trzymać pióro.
Lata mijały. Eliasz pozostał w rodzinnej wiosce, ale jego dom stał się miejscem, do którego przybywali ludzie z całego świata. Nie przychodzili po gotowe odpowiedzi. Przychodzili uczyć się pytań.
W jego ogrodzie stał teraz pawilon, gdzie organizował ''Kręgi Pisania''. Ludzie przynosili swoje pergaminy, niektóre puste, inne częściowo zapisane, jeszcze inne pokryte tylko cudzymi słowami.
- Pierwsza zasada - mówił Eliasz do kolejnej grupy uczniów - brzmi: twoja historia nie musi być doskonała, żeby być prawdziwa.
Pokazywał im swoją pierwszą księgę, nie ukrywając błędów, poprawek, momentów słabości.
-Druga zasada: każdy błąd może stać się częścią mądrości, jeśli napiszesz nad nim właściwe zdanie.
- Trzecia zasada: nie ma uniwersalnego przepisu na dobrą historię, Jest tylko jedna miara: czy chciałbyś przeczytać swoją księgę, gdybyś znalazł ją w bibliotece?
Pewnego dnia przyszła do niego młoda dziewczyna z pergaminem zapisanym tylko na pierwszych stronach.
-Mistrzu - powiedziała - Boję się pisać dalej. A jeśli popełnię błąd?
Eliasz uśmiechnął się, przypominając sobie siebie z przed lat.
- Błedy to nie koniec historii - odpowiedział - To jej początek, Każdy błąd to pytanie: co teraz robisz?
Dał jej pióro, nie złote od Mędrca, ale zwykłe, z lokalnego sklepu.
- Najważniejsze to zacząć - dodał - Reszta przyjdzie sama.
Po wielu latach, gdy Eliasz stał się starcem, jego pierwsza księga była już pożółkła i postrzępiona. Ale ludzie wciąż przychodzili, żeby ją zobaczyć, nie dla samych słów, ale dla odwagi, którą reprezentowała.
Pewnego zimowego wieczora, siedząc przy kominku, Eliasz rozmawiał ze swoją wnuczką, małą dziewczynką, która właśnie zaczęła się uczyć pisania.
- Dziadku - spytała - Czy ja też będę miała magiczny pergamin?
Eliasz spojrzał na swoje stare dłonie, pomarszczone, ale wciąż pewnie trzymające pióro.
- Kochanie - powiedział - Pergamin był tylko papierem. Prawdziwa magia była w nauczeniu się, każdy dzień to nowa linnia, a każdy wybór to tusz, którego nie da się zmyć.
- Ale ja nie chcę popełniać błedów - westchnęła dziewczynka.
- Błędy nie są przeciwnikami twojej historii - wyjaśnił łagodnie dziadek - To postacie drugoplanowe, które czynią głównego bohatera mądrzejszym. Bez nich twoja opowieść byłaby nudna.
Wziął nową kartkę papieru i podał ją wnuczce.
- Chcesz wiedzieć, jaka jest najważniejsza rzecz, której się nauczyłem?
Dziewczynka przytaknęła.
- Że na końcu nie liczy się, ile stron zapełniłaś, ani jak piękne były słowa. Liczy się to, czy historia zapisana na papierze była taka sama jak ta zapisana w sercu.
Tej nocy Eliasz napisał ostatnie zdanie w swojej drugiej księdze:
''Dziś zrozumiałem, że celem nie było napełnienie pergaminu, ale opróżnienie serca ze wszystkich słów, które chciało powiedzieć. Pergamin się kończy, ale historia żyje w każdym, kto nauczył się trzymać pióro we własnej ręce.''
Po śmierci Eliasza jego księgi zostały umieszczone w wioskowej bibliotece. Ludzie przychodzili je czytać nie dlatego, że były doskonałe, ale dlatego, że były prawdziwe.
Na jego nagrobku wyryto tylko jedno zdanie:
''Tutaj spoczywa człowiek, który nauczył się pisać własną historię.''
Ale prawdziwy pomnik Eliasza znajdował się w sercach wszystkich ludzi, którzy dzięki niemu wzięli pióro we własne ręce. W bibliotece zaczęła powstawać nowa sekcja: ''Pergaminy Uczniów Eliasza''. Były to historie zwykłych ludzi, którzy przestali czekać na doskonałe słowa i zaczęli pisać prawdziwie.
I tak historia Eliasza, który rodził się z pustym pergaminem w dłoni, przeobraziła się w tysiące historii innych ludzi, którzy zrozumieli prostą prawdę:
Każdy człowiek rodzi się jak pusty pergamin, na którym czas i doświadczenia rysują swoje znaki. Jedni pozwalają, by inni pisali za nich, inni biorą pióro w swoje ręce. Każdy dzień to kolejna linia, a każdy wybór to tusz, którego nie da się już zmazać. Nie jest ważne, ile stron zapełnimy, lecz jaką treść zostawimy. Błędy są częścią opowieści, bez nich historia byłaby martwa, bezbarwna. Życie nie jest księgą, którą trzeba skończyć szybko, lecz taką, którą warto czytać powoli, smakując każde zdanie.
Na końcu liczy się nie objętość, ale głębia historii zapisanej w sercu.
KONIEC.
ps.:
Każdy z nas nosi swój niewidzialny pergamin. Pytanie brzmi: kto dzisiaj będzie pisał w twojej księdze - Ty, czy ktoś inny?
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania