Perła Fireweed

Umówili się przy fontannie. Tej samej, do której jako podrostki wrzucali monety wykradzione z kieszeni podchmielonych gości Płonących Lędźwi. Każde życzenie brzmiało tak samo: „za miasto, które będzie nasze”.

 

Oaza od zawsze przeczuwała, że tak naprawdę miasto będzie należało do Potoka. Pierwszą zabawką jaką dostał był pluszowy miecz, a ojciec tłumaczył jego najśmielsze wygłupy. Konsekwencje nie istniały. Wiedziała, że niezależnie jak będzie się starać, następca został wybrany. Perła rodziny, niepokorna, ale i niezwyciężona.

Mimo to starała się z całych sił. Z czasem młodszy brat rozhulał się, coraz bardziej testował cierpliwość ojca. Zaczął kraść dla dreszczyku emocji, nie zważając, że kala dobre imię rodu. Okradał polityków i sponsorów, nie pomijał przyjaciół. Po mieście krążyła pogłoska, że pod koszulą nosi amulet wykradziony ze skarbca samego króla. Tego było za wiele.

— Sprowadź go do domu — nakazał ojciec.

— Całego i zdrowego?

— Bez różnicy. Ma wrócić i znów być perłą Fireweed. — Słowa te potwierdziły, że Potok zostanie głową rodziny. Mimo to zamierzała spełnić prośbę ojca. Wierna do końca.

 

Wysłała krótką wiadomość: „Pojedynek o miasto. Ostateczny”. Dzień później doniesiono, że będzie czekał przy fontannie o wschodzie słońca, gdy porządni ludzie będą spać, a jedynymi świadkami pojedynku będą skacowani pijaczkowie wracający z oberży.

 

Potok kochał dramatyczne wejścia. Chciała to uhonorować, dlatego czekała nieopodal nasłuchując postukiwania laski, z którą się nie rozstawał. Nadszedł z przeciwnej uliczki. Podkręcony wąs lśnił złotem w pierwszych promieniach słońca, muskularne ramiona opinał czarny frak, a głowę zdobił cylinder. Jeszcze jej nie zauważył. Zgodnie z planem chwyciła halabardę. Cichutko położyła grot na ziemi i zaczęła iść w kierunku brata, ciągnąc broń za sobą. Dźwięk metalu trącego o kamień wypełnił przestrzeń. Potok uśmiechnął się wesoło.

— Nie sądziłem, że stać cię na dramatyzm — zawołał, równocześnie wyciągając z laski rapier.

— Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić. Ostatni uśmiech, nim na kolanach wrócisz do domu.

— Pewności siebie ci nie brakuje, ale trochę za malutka jesteś, by się ze mną równać, Ozi.

Wiedział gdzie uderzyć. Mimo szerokich ramion była drobniejsza niż inne kobiety w rodzinie. Dlatego też trenowała bez ustanku, nawet gdy mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Pokonywała większych od siebie, lecz wciąż kroczyła w cieniu brata.

— W trakcie jak się zabawiałeś w łotrzyka zyskałam nowy przydomek. Niszczyciel. Jeżeli będziesz niegrzeczny, to z chęcią zaprezentuję jak go zdobyłam. — Głos na szczęście nie zdradzał zdenerwowania, które czuła. Mimo wielu wygranych pojedynków obawiała się, że sentyment zadecyduje o przegranej.

Zaatakowała pierwsza. Szeroki piruet, cięcie wycelowane by chybić. Nie chciała go uszkodzić. Przynajmniej na razie.

— Bawisz się ze mną — zaśmiał się, poprawiając muchę.

— Nie chcę zniszczyć twojego kubraczka. Lubię Dewona, szkoda by było, gdyby przestał się do mnie odzywać. — Mimo waśni w rodzinie, krawiec pozostał neutralny i nie raz przekazywał wieści o Potoku. Był ich ostatnią nicią łączności.

Kolejny zamach, tym razem trajektoria w stronę głowy. Wiedziała, że zdąży się uchylić. Odpowiedział ciosem, który odparła drzewcem. Rapier zsunął się i trafił w stopę Oazy. Krew wypełniła but.

— Odciąłeś mi mały palec! — załkała.

— Przepraszam... — Zamarł w pół kroku, jakby zamierzał ją przytulić.

Łzy ciekły nieprzerwanym strumieniem. Nie potrafiła ich powstrzymać. Płakała za wszystkim co przez niego straciła. Miłość ojca i czas, który jej poświęcał przed tym, jak Potok przyszedł na świat. Wspólne zabawy nim wyrósł i zaczął testować cierpliwość rodziny, drobne kradzieże i wielkie obietnice. Przychylność miasta, a teraz ulubiony but ze złotymi sprzączkami i mały palec u stopy.

— Ty draniu — wysyczała przez zaciśnięte zęby. — Ojciec kazał sprowadzić cię do domu, ale dla ciebie nie ma powrotu. Chcę podnieść stawkę. Chcę walczyć do ostatniego tchu... Aż zostanie tylko jedno z nas.

Szok wykrzywił jego twarz. Wyglądał, jakby otrzymał cios prosto w serce.

— Nie ma mowy! — wykrzyknął.

Wykorzystała chwilę zaskoczenia i cięła od dołu. Zdążył odskoczyć, lecz końcówka starannie wypielęgnowanego wąsa wylądowała na bruku. Potok zasłonił twarz, szeroko otwarte oczy wpatrywały się we włoski porwane przez wiatr. Rumieniec wypłynął na zwykle bladą twarz. Jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego.

Wyprowadził serię ciosów. Mimo potężnej budowy ciała był zaskakująco zwinny, jedyne co mogła zrobić, to bronić się. Walka przesunęła się w kierunku starego młyna diabelskiego. Nigdy nie widzieli jak pracuje, opuszczony nim przyszli na świat. Zardzewiały metal skrzypiał przy każdym poruszeniu, jakby błagał o litość. Szpecił miasto, które z czasem prosperowało coraz lepiej. Tak było, zanim Potok zerwał się ze smyczy ojczulka. Od trzech lat kupcy omijali Fireweed szerokim łukiem, bojąc się, że stracą cały dobytek. Budynki poszarzały, a do Płonących Lędźwi zaczęły ściągać coraz mroczniejsze postaci. Z fontanny wybrano wszystkie monety, w mętnej wodzie połyskiwała już tylko plomba Ruperta, którą Oaza wybiła, gdy stał się zbyt nachalny.

— Spójrz za siebie, braciszku. Obejrzyj miasto, które tak chciałeś mieć na własność. Zaraz nic z niego nie zostanie.

— Nie martw się, jeszcze przywrócisz mu świetność. — Uśmiech Potoka zaniepokoił ją. Kryła się w nim gorycz.

— Czemu miałabym dbać o twoje miasto?

— O czym ty mówisz? Ojciec zawsze cię faworyzował, oczywiste jest, że odda miasto tobie.

Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

— Ukryłem pewne dokumenty w budce operatora młyna. Zaprzestańmy walki, czas byś je zobaczyła.

— Nie muszę nic oglądać. Wróć ze mną do domu. — Nie było dramatycznej ciszy, jęk zardzewiałego metalu i uderzenia stali nie pozwoliły na to. — Proszę.

— Po tym co ci powiem nie będzie domu.

Mięśnie zaczęły palić Oazę. Zebrała siły i uderzyła mocniej niż dotychczas. Jedyne, co mogło teraz przekonać Potoka, to siła. Musiała zwyciężyć.

Zatrzymał cios. Usłyszeli szczęk metalu i wysoki ton, którego nie znali. Końcówka rapiera poleciała w powietrze. Oczy brata zaszkliły się, ręka mimowolnie powędrowała do nierównego wąsa. Nie poddawał się, lecz od tej chwili stracił pełne skupienie, dzięki czemu Ozi zyskała przewagę.

 

Przesuwali się z powrotem pod fontannę. Poszarpane banery Płonących Lędźwi łopotały na wzmagającym się wietrze. Szła burza. Kolejny znak, że czas zakończyć pojedynek. Lekki frak Potoka zniszczyłby się od wody, ale nie ograniczał ruchów, w przeciwieństwie do skórzanego ubrania Oazy.

Postanowiła uderzyć tam, gdzie wiedziała, że zaboli. Spowolniła ciosy.

— Czemu zniszczyłeś nasze miasto? — wykrzyczała.

Potok zatrzymał się raptownie, opuścił okaleczony rapier.

— Przedstawia teraz pustkę, którą czuję. — Wydawać by się mogło, że załamał mu się głos. Ozi wiedziała jednak, że to tylko zwykły dramatyzm brata. Przedstawienie dla jednego widza.

Wtedy nadszedł cios, którego się nie spodziewała:

— Jesteś adoptowana.

— Jak... — Teraz i ona zatrzymała atak.

— Zobaczyłem list na biurku ojca. Zaintrygowała mnie pieczęć. Nie mogłem uwierzyć w to, co przeczytałem, więc zakradłem się do skarbca. — Machnął ręką w nieokreślonym geście pełnym frustracji. — Pewnie słyszałaś plotkę o amulecie króla.

— Nawet przez moment w nią nie wierzyłam.

— Sceptyczna jak zawsze. Widzisz... Należał on do króla. Lecz wykradłem go ojcu.

— Nic z tego nie rozumiem.

— Ojciec porwał cię jako gwarancję nietykalności. Jesteś córką króla.

— To niemożliwe. — Gniew bulgotał tuż pod powierzchnią świadomości. Wściekłość na niesprawiedliwe traktowanie mieszała się z wagą słów Potoka. Słów, w które zaczynała wierzyć.

— A jednak. Jeżeli potrzebujesz dowodu, to amulet wciąż jest w budce operatora.

Nastała cisza... Długa cisza dźwięcząca w uszach, dla Oazy wręcz ogłuszająca.

— Wierzę ci — wyszeptała po długich minutach.

— Zawsze myślałem, że będziemy rządzić tym miastem wspólnie. Teraz wiem jednak, że los przypisał je mnie. Twoim przeznaczeniem jest władać krajem. — Uklęknął na jedno kolano. — Pomogę ci odzyskać koronę... siostro.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • MKP 10 miesięcy temu
    "pluszowy miecz" - awww... Chcę taki :)
  • MKP 10 miesięcy temu
    "— Bez różnicy. Ma wrócić i znów być perłą Fireweed. — Słowa te potwierdziły, że Potok zostanie głową rodziny. Mimo to zamierzała spełnić prośbę ojca. Wierna do końca" - ale przynajmniej może go okaleczyć trochę:)
  • MKP 10 miesięcy temu
    Muszę przyznać, że całkiem ciekawe:) Mam nadzieję, że będzie cdn...
  • pkropka 10 miesięcy temu
    Hejo, dzięki za wizytę i komentarze :)
    Kolejnych części niestety raczej nie będzie, z zasady jestem jednostrzałowcem.
  • MKP 10 miesięcy temu
    pkropka Ehhh... No cóż, dobre i to😁

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania