Pianistka

— Postawcie je tam, w prawym rogu

Pracownicy firmy przewozowej ustawili pianino przy drzwiach na balkon. Adam im współczuł i jednocześnie cieszył się, że odmówili, kiedy zaproponował im pomoc. Wnoszenie takiego ciężaru na pierwsze piętro w trzydziestostopniowym upale raczej nie należało do przyjemności. Wkrótce potem odjechali, a mąż i żona poszli na górę, żeby jeszcze raz obejrzeć instrument.

Na lewym boku wygrawerowano rok produkcji — 1911. Mimo upływu ponad stu lat pianino zachowało idealnie czarną barwę. Płaskorzeźba nad klawiszami przedstawiała ryczącego lwa. Jego gęsta grzywa rozchodziła się w każdym możliwym kierunku jak stado węży. Jedynym nie-czarnym elementem były dwa pozłacane świeczniki po lewej i prawej stronie. Natalia położyła palce na klawiszach i cały pokój wypełniły pierwsze dźwięki Sonaty Księżycowej. Pianino nie było używane od kilkudziesięciu lat, a mimo to stroiło idealnie.

— Pamiętasz, jak grała na nim twoja matka? — spytała Natalia nie przestając grać.

— Niezupełnie.

— To znaczy?

— To trochę tak, jakbym oglądał film bez dźwięku. Widzę ją siedzącą przy pianinie tak jak ciebie teraz, ale nie pamiętam ani jednej piosenki.

Kilka dni temu odbył się pogrzeb ojca Adama. Natalia do ostatniej chwili próbowała namówić męża, żeby poszedł na uroczystość i pożegnał się z tatą. W kółko powtarzała, „Czy nie możesz na ten jeden dzień zapomnieć o tym, co zrobił? Ja wybaczyłam mu już dawno i ty też powinieneś”. Jednak Adamowi nie chodziło tylko o ich związek, który jego ojciec od lat próbował zniszczyć.

Miał wtedy osiem lat. Pewnego dnia, kiedy wrócił z wakacji u babci na wsi, dowiedział się, że mama jest w szpitalu psychiatrycznym, bo, jak nazwał to ojciec, „źle się poczuła”. Kilka dni później dotarła do nich informacja, że popełniła samobójstwo. Wykorzystała chwilową nieuwagę pielęgniarzy i rozbiła sobie głowę o ścianę. Ojciec nigdy mu nie powiedział, dlaczego mama musiała zostać skierowana do zakładu dla obłąkanych. Kiedy Adam skończył osiemnaście lat, próbował dotrzeć do dokumentacji ze szpitala, ale okazało się, że wszystkie dokumenty dotyczące jego matki zniknęły, jakby nigdy jej tam nie było.

Ojciec odwzajemniał nienawiść syna, więc Adam zdziwił się, że tata przepisał mu w spadku pianino matki. Mógł się tylko domyślać przyczyn tej dziwnej decyzji. Z drugiej strony, Natalia mogła powrócić do grania na pianinie, które porzuciła jakiś czas temu.

Następnego dnia Adam dowiedział się, że musi wyjechać służbowo do Berlina. Nie miał ochoty mówić o tym Natalii, bo wiedział, jaka będzie jej reakcja. Jako dziecko jego żona panicznie bała się zostawać sama w domu i wbrew oczekiwaniom rodziców nigdy do końca z tego nie wyrosła. Po dwudziestym piątym roku życia jej strach zaczął powoli ustępować i teraz odczuwała go tylko wieczorami.

Natalia zadzwoniła do kilku znajomych, ale wszyscy mieli już jakieś plany na wieczór. Postanowiła obejrzeć film w telewizji, mając nadzieję, że to odwróci jej uwagę od pustego, pogrążonego w ciszy mieszkania. Około północy wyłączyła telewizor. Poszła na górę do łazienki, żeby wziąć chłodny prysznic, a potem do sypialni. Po drodze zajrzała do pokoju, w którym stało pianino. W ciemności zobaczyła tylko ledwo widoczny zarys instrumentu. Podeszła bliżej, nie zapalając światła. Podniosła klapę pianina i nacisnęła losowy klawisz. Wysoki dźwięk uciekł przez otwarte drzwi i odbił się echem od ścian korytarza. Natalia cofnęła rękę jak oparzona. Chciała jakoś przerwać martwą ciszę wypełniającą cały dom, ale teraz żałowała, że to zrobiła. Pianino brzmiało teraz zupełnie inaczej niż w dzień. Postanowiła go nigdy więcej nie dotykać, kiedy będzie sama w domu.

Długo nie mogła usnąć. Na dodatek za oknem rozszalała się burza i co jakiś czas pokój rozjaśniały błyski piorunów. W końcu poczuła, że zasypia, ale wtedy przez odgłosy deszczu przedostało się coś jeszcze. Dźwięki płynęły powoli, komponując się w niezwykłą, hipnotyzującą melodię. Natalia wstała z łóżka i wyszła na korytarz. Poczuła, że jest tutaj znacznie zimniej niż w sypialni. Chłód narastał z każdym krokiem. Była pewna, że wychodząc zamknęła drzwi do pokoju, w którym stało pianino, jednak teraz były lekko uchylone. Podeszła bliżej, starając się nie robić hałasu. Kiedy zajrzała do środka, poczuła jak jej ciało sztywnieje z przerażenia. Na obydwu świecznikach paliły się świece. W ich słabym świetle Natalia zobaczyła postać siedzącą przy pianinie. Jej smukłe palce poruszały się po klawiszach, gdy nagle melodia się urwała. Pokryta cieniem głowa obróciła się i spojrzała prosto na Natalię.

— Teraz twoja kolej

Drzwi balkonowe otworzyły się gwałtownie, wpuszczając do środka wiatr, który zgasił świece i pogrążył pokój w mroku. Postać stawała się coraz mniej wyraźna, aż zniknęła zupełnie, zlewając się z ciemnością.

Natalia poczuła, że musi usiąść, zanim jej roztrzęsione nogi odmówią posłuszeństwa. Osunęła się po ścianie na podłogę i ukryła twarz w dłoniach. Chciałaby obudzić się teraz w łóżku z uczuciem ulgi, że to był tylko zły sen. Niestety nie mogła. Wszystko dookoła było nieubłaganie prawdziwe. Chłód podłogi, odgłosy burzy za oknem… i melodia. Chciała usłyszeć ją jeszcze raz. Albo tysiąc razy. Wiedziała, że bez problemu znajdzie odpowiednie dźwięki. W jednej chwili zapomniała o strachu i zbliżyła się do pianina. Kiedy usiadła, na złotych świecznikach ponownie zapłonęły świece. Zaczęła grać i stwierdziła, że chyba nigdy w życiu nie słyszała czegoś tak pięknego. Zamknęła oczy i pozwoliła, aby strumień dźwięków porwał ją ze sobą. W końcu doszła do momentu, w którym melodia urywa się w połowie taktu. Dlaczego akurat tutaj? Na pewno nie był to koniec utworu. Może dalsza część po prostu nie istnieje? Zagrała całą melodię jeszcze raz i spróbowała dodać kilka dźwięków, które mogłyby być jej dalszą częścią. Zabrzmiało okropnie. Spróbowała jeszcze raz. I jeszcze raz. Po kilkunastu próbach poczuła zmęczenie, ale coś nie pozwalało jej przestać. Kiedy myślała, że wykorzystała już wszystkie możliwości, jakie podsuwała jej wyobraźnia, w jej głowie pojawiał się kolejny pomysł.

Od jakiegoś czasu wydawało jej się, że ktoś jest w pokoju i przysłuchuje się jej grze.

Pierwsza rzecz, która utwierdziła Adama w przekonaniu, że coś jest nie tak, to samochód żony stojący na podjeździe. O tej porze Natalia powinna być jeszcze w pracy. Kiedy wszedł do mieszkania, przywitała go cisza.

Dzwonił do Natalii kilkukrotnie i za każdym razem wydawała się być czymś bardzo zajęta. Jeśli rozmowa trwała dłużej niż minutę, Natalia przerywała mu w połowie zdania i mówiła, że nie ma czasu dłużej rozmawiać. Od wczoraj w ogóle nie odbierała telefonu.

— Natalia?!

Najpierw zajrzał do wszystkich pokoi na parterze, nie przestając wołać żony po imieniu. Wszystko było na swoim miejscu. Nie znalazł żadnej wskazówki na temat tego, co mogło się stać. Potem poszedł na górę. Będąc w połowie schodów, usłyszał cichy dźwięk pianina. Zatrzymał się. Przez chwilę posłuchał melodii i poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Wszedł po skrzypiących schodach i zaczął iść długim korytarzem do pokoju, z którego dobiegała melodia. Na ścianach wisiały czarno-białe zdjęcia w ramkach przedstawiające mamę i tatę, kiedy byli młodzi, a on miał dopiero kilka lat. Minął zamkniętą sypialnię rodziców. Nigdy nie pozwalali mu tam wchodzić bez pozwolenia. Przez uchylone drzwi zajrzał do pokoju, w którym kiedyś mieszkał. Jak zwykle nie pościelił łóżka, a na podłodze leżały porozrzucane zabawki. Nad łóżkiem wisiał drewniany krzyż. Dokładnie taki sam był w każdym pokoju. Pochodził z katolickiej rodziny. Za kilkanaście lat ojciec dowie się, że jego syn spotyka się z dziewczyną, która nawet nie została ochrzczona. Adam będzie musiał dokonać wyboru, lecz teraz, kiedy znów był dzieckiem, te czasy wydawały mu się bardzo odległe. Poszedł dalej korytarzem. Chciał usiąść przy wejściu do pokoju i posłuchać tej pięknej melodii, którą grała mama kilka dni przed jego wyjazdem do babci. Gdy był już blisko, dźwięki pianina ucichły. Wszedł do środka, żeby zapytać mamę, dlaczego zawsze urywa w tym miejscu. Zamiast niej zobaczył wychudzoną, bladą kobietę z podrapaną twarzą. Wspomnienie wyparowało z jego głowy, jakby nigdy go tam nie było.

— Natalia?

Nie zareagowała nawet, gdy stanął tuż przy niej i potrząsnął lekko za ramię. Jej przekrwione oczy dalej patrzyły na klawisze. Miała krew na paznokciach. „Sama pokaleczyła sobie twarz? Jezu, co tu się działo?!”. Straciła dużo włosów. Wiele z nich leżało koło pianina. Adam wolał nie myśleć o tym, czy wypadły, czy sama je sobie wyrwała. Pod ścianą zobaczył rozbity wazon. Stolik, na którym kiedyś stał, leżał na boku po drugiej stronie pokoju.

Adam podniósł żonę i zaniósł ją do sypialni. Była przerażająco lekka. Musiała stracić kilkanaście kilogramów. Kiedy położył ją na łóżku, spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.

— Nie przejmuj się… muszę tylko trochę odpocząć… i będę próbować dalej.

— O czym ty mówisz?

— On wciąż nie jest zadowolony.

— Kto? Ktoś był w naszym domu?

— Tak.

— Kto?

— …

— Powiedz mi do cholery, kto był w naszym domu?!

— Nie wiem.

Jak mogli przez tak długi czas ignorować jej chorobę? Powinni porozmawiać o tym dużo wcześniej i skonsultować się z psychoterapeutą. Teraz mógł tylko mieć nadzieję, że to tymczasowa histeria, a nie coś poważnego.

Powiedział żonie, żeby nie ruszała się z łóżka, a on przyniesie jej coś do jedzenia. Wyszedł na korytarz i poczuł, że musi tam zajrzeć. Przynajmniej na chwilę. Ostrożnie ominął skorupki wazonu i podszedł do pianina. Wystrugany w drewnie lew królował nad klawiszami. Jego oblicze emanowało idealnie oddaną agresją. Wyglądał tak, jakby chciał rzucić się na swoją ofiarę, ale właśnie wtedy ktoś zamienił go w drewno. Był teraz tylko rzeźbą, która nigdy nie dokończy tego, co zaczęła.

Nagle poczuł jak coś ostrego przesuwa się po jego gardle. Na pianino trysnęła krew. Próbował zatamować krwotok rękami, ale strumień posoki był zbyt silny. Upadając, uderzył głową w klawisze, które wydały z siebie kakofoniczny dźwięk.

Wyszła z pokoju zaraz po nim. Jej bose stopy nie wydawały żadnego dźwięku na marmurowej posadzce. Teraz stała tuż obok, trzymając w dłoni zakrwawiony kawałek rozbitego wazonu i patrzyła, jak z Adama uchodzi życie.

Nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby zliczyć wszystkich pomysłów, które przewinęły się przez jej głowę w ciągu ostatnich kilku dni. Zdawało jej się, że wykorzystała już każdą możliwą kombinację dźwięków, ale wciąż wymyślała kolejną i kolejną i kolejną…

Znowu czuła jego obecność. Ten ktoś był tu z nią i słuchał jej żałosnych prób dorównania mu geniuszowi. Odrzucał wszystkie jej pomysły, nie zaszczycając ich nawet słowem pochwały. Wiedział, że im bardziej ją krytykuje, tym ona bardziej się stara. Mimo to czuła się coraz słabiej i nie wiedziała jak długo jeszcze będzie w stanie grać.

Nie miał dużo czasu. Zaraził ją cząstką swojej obsesji, która niedługo ją zniszczy. Mozart, Schubert, Chopin, Handel… każdy z nich odszedł z tego świata zostawiając po sobie przynajmniej jedno niedokończone arcydzieło, jednak przez całe życie skomponowali ich dziesiątki, albo nawet setki. On pracował nad swoim utworem przez lata, mając świadomość, że tworzy dzieło, które swoim geniuszem przewyższy wszystko, co do tej pory słyszała ludzkość. Jego obsesja była silniejsza nawet od śmierci. Sam nie mógł już komponować, dlatego posługiwał się cudzymi umysłami, eksploatując ich możliwości do całkowitego wyczerpania. Był jak wirus, który przejmuje kontrolę nad metabolizmem komórki. Jeśli znów mu się nie uda, czekają go kolejne lata spędzone w oczekiwaniu na kogoś, kto położy palce na jego pianinie. Wtedy powróci i zacznie zarażać na nowo.

 

Zapraszam do komentowania. Możecie walić prosto z mostu, nie boję się ŻADNEJ krytyki.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Szalokapel 08.04.2017
    Tylko dorwe laptopa i przeczytam. :)
  • Szalokapel 08.04.2017
    pierwsze piętro w trzydziestostopniowym raczej nie należało do przyjemności. - w trzydziestostopniowym (czym?)

    Cudowne opowiadanie! Niestety na Opowi jest tak, że jak tekst jest za długi, to przeważnie nie ma czytelników. Następnym razem wstawiaj krótsze części. Masz bardzo przyjemny styl. Jestem pod wrażeniem opisów związanych z muzyką, ewidentnie siedzisz w tym fachu. :) Przepłynęłam całość w mgnieniu oka. Jestem pod wrażeniem, zwłaszcza zakończenia. Fabuła i wykonanie bardzo dobre. 5.
  • Mr. Dreadful 08.04.2017
    W trzydziestostopniowym UPALE. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy, że ci się podobało.
  • Mr. Dreadful 08.04.2017
    W trzydziestostopniowym UPALE. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy, że ci się podobało.
  • Wielu artystów ma skłonności do perfekcjonizmu. Mroczna opowieść o tym, jak perfekcjonizm artysty staje się jego obsesją. Z dramatycznym finałem w tle.
  • Mr. Dreadful 14.04.2017
    Dzięki za komentarz i ocenę :)
  • Kakarotto 20.04.2017
    Mam wrażenie, że trochę namieszałeś - raz piszesz Natalia, a raz Anna. Chyba, że to ja coś źle zinterpretowałem?
    Poza tym, jestem pod mega wrażeniem :). Opowiadanie jest naprawdę świetne, miałem wrażenie, jakbym czytał ebooka jakiegoś znanego pisarza. Posiadasz ciekawy styl, dosyć sprawnie przemieszczasz się z akcji do akcji. Swój debiut na Opowi możesz uznać za bardzo udany. Wybacz, że dopiero teraz odwiedziłem Twój profil, ale przed chwilą zauważyłem maila. Mam nadzieję, że dodasz coś jeszcze, bardzo chętnie przeczytam. Oczywiście, zasłużone 5. Pozdrawiam i liczę na kolejne opowiadania! ;)
  • Mr. Dreadful 20.04.2017
    Dzięki, pomyłka z imionami poprawiona.
  • Mr. Dreadful 20.04.2017
    Zagłaszczecie mnie na śmierć tymi komplementami. Hejterzy, dajcie znać, że jesteście!
  • Okropny 20.04.2017
    Summoning betinka
  • betinka 20.04.2017
    Summoning Okropny
  • ówczesny 20.04.2017
    Wróciłaś poczwaro?
  • Okropny 20.04.2017
    ówczesny zdecydowałem obrać taktykę jak z betti
  • betinka 20.04.2017
    Okropny ale jesteś głupi
  • betinka 20.04.2017
    ówczesny do ciebie wróciłam glizdo.
  • Tanaris 20.04.2017
    Jeśli tylko raz zaczniesz, to nie możesz przestać grać, do skutku, do momentu aż będzie można stwierdzić, że jest godne uwagi tego kogoś. 5 :)
  • detektyw prawdy 22.04.2017
    WOW! Dawno nie czytalem tak dobrego opowiadania. Zasluzone 5.
  • Mr. Dreadful 22.04.2017
    la ringrazio molto il mio amico

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania