z piany
żar spływa po czole
wędrująca pustka. ona na wylotówce
stoi jak Scarlett Johansson
zmienia usta w lustro
skwar i żar ogromny
chowam siwiznę. całą obwisłą skórę zwijam
zamieniam w muskuły
prostuję zapadłe żłoby ciała
znowu jestem atletą o szerokich żyłach
zbudowany z ran. jadę nad morze
lubię gdy mnie wyrzuca na brzeg
jak muszlę i liże tamte blizny
czekam na zachody cyklamentowe
i zakopuję się coraz głębiej
ona odjeżdża. ja cigle jeszcze wysiadam
Komentarze (23)
dalej muszę pomyśleć.
NO!
Można się zastanawiać i dobrze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania