Picie z umiarem

Mam swój własny, niepowtarzalny sposób liczenia wypitego alkoholu, którym pragnę się z czytelnikiem podzielić. Może mu się na coś przyda. A mianowicie za podstawową miarę uznaję jedno piwo półlitrowe o mocy sześciu procent. Takich piw lub ich równowartość mogę wypić w ciągu doby dwa, czyli cały litr. Są to więc dwie moje miary (sześć i sześć daje razem dwanaście procent). Mogę wypić ich więcej, ale mogę też wypić mniej, a potem odbić sobie kolejnego dnia, tak, by średnia w postaci dwóch piw sześcioprocentowych na dzień się zgadzała. Każdy inny alkohol (likier jajeczny, wino czerwone, różne rodzaje piwa) przeliczam na półlitrowe piwko w butelce.

Najlepiej pije się słabe piwa made in Czech, których to piw można wypić łącznie... więcej. Przykład? Czarny koziołek ma trzy koma osiem procenta. Jeśli wypiję nagle pięć takich koziołków, to wychodzi mi, że wypiłem trzy nasze żubry albo tatry. Normalnie dziennie przyswoić mogę dwanaście jednostek alkoholu (sześć i sześć procent), tu natomiast wyszło mi, że spożyłem dziewiętnaście, czyli odpowiednik trzech naszych polskich mocnych, bo polskie są mocne, wiadomo. W ten magiczny sposób z pięciu robią się nagle trzy. Zawsze to lepiej wygląda na papierze i lepiej brzmi. Trzy, a nie pięć. Matematyka równa się magia po prostu!

Teraz pokażę, jak liczyć te jednostki na przykładzie wina. Załóżmy, że butelczyna zawiera dwanaście procent alkoholu i jest tego cały litr, czyli dwie nasze pięćsetki. Moc jest dwukrotnie większa, niż w przypadku piwa. Po obaleniu butelczyny wychodzi nam, że wypiliśmy dwadzieścia cztery jednostki, co oznacza ni mniej, ni więcej, że jutro pościmy. Gdybyśmy wydudlili tylko dwanaście jednostek, czyli pół flaszki, to co innego. Ale nie! Myśmy się dziś spieszyli, myśmy się dziś zwyczajnie zagalopowali. Może kino nocne tak nas zainteresowało, że pozwoliliśmy sobie na trochę więcej albo mieliśmy inny powód do tego galopu, do tego pijackiego rozpędzenia się, rozochocenia? Kto wie? I tak to jest z tymi miarami, jednostkami, tak to jest.

I już na koniec... Wiem, co czytelnik sobie myśli. Jeśli liczymy ilość wypitego alkoholu, to znaczy, że mamy problem. I to jest prawda, ale z drugiej strony no jak go nie liczyć, no jak?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania