Pięć dni w Warszawie
- Zamierzasz się teraz wycofać? - zapytała Dorota z przerażoną miną. Pojechałaby na przesłuchanie osobiście, gdyby tylko mogła. Nie była jednak pracownikiem firmy, a ojciec był na to zbyt chory, wszystko spoczywało w rękach Tomasza. - Zastanowiłabym się poważnie na twoim miejscu, zanim bym się wycofała - oświadczyła, wstając i patrząc na niego z góry. - Ostrzegam uczciwie, że jeśli teraz stchórzysz, twoja świetlana przyszłość w firmie stanie pod znakiem zapytania.
- A nasze małżeństwo? - zapytał; igrał z ogniem i wiedział to.
- Sprawa jest otwarta - odparła cicho. - Uznałabym to jednak za najgorszą zdradę.
Wiedział, że mówi poważnie, lecz nagle poczuł się lepiej, patrząc na nią. Była taka szorstka i zdecydowana, zawsze taka była, choć on nie zawsze to dostrzegał.
- Cieszę się, że poznałem twoje stanowisko w tej sprawie, Dorota - odparł spokojnie.
Ich oczy spotkały się nad kuchennym stołem, stali po obu jego stronach. Nie zdołała niczego dodać, bo Wiktor zszedł na śniadanie.
- Co tu robicie tak wcześnie? - zapytał zaspanym głosem.
- Jedziemy dziś z matką do Warszawy - odparł Tomasz stanowczo.
- Och, zapomniałem. Dziadek też jedzie? - Wiktor ziewnął i nalał sobie mleka do szklanki.
- Nie, zdaniem lekarza to jeszcze za wcześnie - wyjaśnił Tomasz.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania