Piejok
zawsze powątpiewał w żyjących świętych
patronów od przywracania wzroku podczas
spływu lokalnym dorzeczem tekstów źródłowych
kusiły fiaty i syreny najbardziej zażarte
na z gruntu podnoszoną kotwicę
i mało kto domyślił się w nim wiarołomcy
zwolnionego za kaucją z butelek
po winach rózgą na wodzie pisanych
ot jeszcze jeden nieznany kogucik
utrzymujący spławność węża ogrodowego
i oczu swojej kobiety która wciąż go wodzi
jak pisklaka potrafi wygrzebać krewetki
i koktajlową sukienkę
trzydzieści sześć lat po Czarnobylu
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania