Piękna katastrofa i tragedia w jednym

W indonezyjskiej dyskotece gdzieś na którejś z wielu wysp które wchodzą jej skład bawiła się i tańczyła rozentuzjowana młodzież.Jak zwykle w tego przypadkach alhohol lał się strumieniami a nosy krwawiły od wciągania kolejnych kresek,zaś muzyka jednocześnie ogłupiała i częściowo otumaniała.I w takiej właśnie scenerii,bez prawidłowego władania zmysłami rozegrała się piękna i cudowna w swym dramatyzmie tragedia.Młodziez tańczyła sobie i tańczyła godzinami jak gdyby nigdy nic.Godzina goniła godzine.Niewiadomo kiedy rozpoczęła się 7-dma godzina potańcuwy.Zbliżała się 4 rano,słońce jeszcze nie obudziło się snu,a młodzież dalej jak w transie wykonywała na parkiecie te same czynności.I nie zauważyła niczego dziwnego ani podejrzanego.Nawet wtedy kiedy nie miała czym już tańczyć,to znaczy nogami które były ucięte aż do pasa.Okazało się,że przez te 7 godzin,powoli,krok po kroku i systematycznie,nieznane istoty odcinały z wielką dokładnością i pieczołowitością starymi siekierami i maczetami,każdą dolną partię ciała aż do pasa.I co ciekawe,nawet wtedy gdy tańczyli połową ciała która im pozostała,nadal nie zauważali niczego ani nie podejrzewali,i nie czuli żadnego dyskomfortu.Ale najlepsze było to że gdy dzicy nabijali na pal połowe ich ciała i zabierali je do swojej osady by ozdabiały ją zewsząd,to oni nie reagowali wcale oprócz głupich uśmieszków i bełkotu pijaka.Tak jakby byli zaczarowali albo ktoś rzucił na nich urok.W każdym razie kiedy turyści przejeżdzali odwiedzać osade dzikich,i pytali się co to są za dziwne kukły na palach ciągle coś bełkoczące,to dzicy odpowiadali im że są to swego rodzaju pozytywki,które się nakręca za pomocą klucza,i one wtedy wyglądają i zachowują się jak żywe.I na dowód pokazali im z tyłu te klucze umocowane w plecach i kazali nimi kręcić turystom,którzy nie mogąc wyjśc z podziwu nad ich wynalazkiem,bili dzikim brawo i rzucili im całe banknoty,począwszy od studolarówek a skończywszy na 500-tkach.