Piękne chwile

Otaczająca codzienność, zwykłość, rutyna, życiowa pogoń za niczym. Czy jest coś wartego chwili? Jacob mógł o tym myśleć cały czas, siedząc w melodramatycznej pozie, na starych, masywnych, betonowych schodach. I tak wiedział, że nie dojdzie do żadnych wniosków. Ale lubił to robić, lubił spędzać czas w miejscach o charakterze sentymentalnym. Takim miejscem były schody przedwojennego Hotelu Melrmont, które przypominały mu dawne dni, ludzi, którzy tu byli i nic nie znaczyli, dawno o nich zapomniano. Wiedział, że będzie kolejną taką osobą, która zniknie w tłumie śmierci.

 

Wstał, otrzepał czarny, elegancki garnitur, poprawił kapelusz i ruszył w dół High Avenue. Niezwracajał uwagi na spojrzenia przechodniów oraz na wygniecioną białą koszulę, która w całkowicie niesubordynowany sposób wyszła mu ze spodni. Na pewien moment jego głowę opuściły wszelkie myśli, a liczyły się tylko płyty chodnikowe, po których stąpał. Przechodząc przez kałuże zastanawiał się gdzie iść. Otaczały go znane miejsca, majestatyczne miejca o pięknej architekturze. Jednak nie zmieniłyby one jego życia. Wśród jazzowej piosenki Franka Sinatry, lecącej z okna jednej z kamienic, przemierzał kolejne ulice betonowego labirutu miasta nie widząc sensu, nadzieji dla poprawienia swojego bzdurnego życia i wniesienia do niego jakichkolwiek emocji. Po chwili spaceru zauważył, że znalazł się tam gdzie nigdy nie był, a dokładniej to zgubił się. Nie wiedział, że to możliwe, przecież swoje miasto znał od dzieciństwa. Znajdował się otoczony starymi kamiennymi budowlami. Wśród całej ich masy jego uwagę przykuła stara, zniszcza przez czas kapliczkę. Spodobała mu się. Miał do niej wejść, gdy dostrzegł słowa nad jej dzrzwiami. "It is more blessed to give than to receive." To chyba jakaś biblija sentencja - pomyślał. Wtedy nie wiedział, że te parę słów odmieni pewne życie.

 

Nigdy nie był osobą religijną, nigdy nie zwracał na uwagi na Biblię. W tej chwili też nie stał się pobożny, czy wieżący, po prostu spodobał mu się ten cytat. Skoro uważa swoje życie za nieszczęśliwe, beznadziejne i nieciekawe, to dlaczego nie postarać się jeszcze raz tego zmienić. Jeżeli tak mówił jakiś bóg, czyli prawdopodobne ktoś mądry, to może ta rada ma większe szanse powodzenia, niż własne pomysły, albo słowa innych. Więc co musi zrobić? Znaleźć osobę, którą uszczęśliwi. Znaleźć osobę, aby zmienić jej życie w coś niesamowitego, w chwile warte przeżycia. Kto to ma być?

 

Może on - pomyślał patrząc na przeciętnego mężczyznę o szarch, mysich włosach, który pił tanie wino w drzwiach swojego mieszkania. Nie to nie mógłby być ten mężczyzna, on miał swoje szczęście, szczęście w płynie, które jak zauważył, całkowicie mu wystarczało. Następnie swój wzrok przeniósł na inną osobę, szydełkującą babcie, która siedziała na swoim balkowie. Czy przez samotność czuje się nieszczęśliwa? Gdy poważnie się nad tym zastanawiał, z mieszkania wybiegła uśmiechnięta wnuczka. Wtedy zrozumiał, że ta kobieta, ma już swoje szczęście.

 

Czyżby nie było nigdzie osoby, którą mógłby uszczęśliwić? Spojrzał za siebie i wtedy zobaczył ją...

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania