Gdyż jakoś tak na chwilę obecną nie frapujesz mnie na tyle bym pychyliła się nad rozważaniem Twej płci. Bezręki człowiek, który ma ręce. I bekę ze mnie. Oki. Ja też mam ręce i często bekę z siebie. (Tyle moich refleksji co do Ciebie right now xd).
Jesteście dziś merytoryczni jak jasna cholera. Róbta co chceta, coś wstawię - i tyle z mojego wpływu. Ale Deformacje mają pięć części, to po pierwsze primo. Bo drugie primo: bełkoczecie dziś bardziej niż ja.
Miło, że jesteście, że bełkoczecie. Ogarnia mnie deko frustracji, bo dlaczego od tej cześci zaczynać? Jak biorę Lalkę czy jakikolwiek szmatławy harlequin mojej babki, to (wiem, że jestem iście pierdolnięta, ale słuchajcie) - zaczynam od 1 strony xd.
piszę komentarze10.10.2017
Bogumił taki cudny, taki ciepły, taki misiowaty, taki głasku, głasku grubasku xD
lóblju Bogumiła forever :]
Cyprian z ''Radia Armageddon'' - moim zdaniem jedna z największych pozycji dzisiejszej prozy polskiej,
cholernie niezrozumiana,
oskrżana o przecinaną kurwami grafomanię, podczas gdy oddająca esencję dzisiejszości,
wspaniale ukazująca bezsens jakiegokolwiek buntu (w sumie: jakiegokolwiek ruchu), a Cyprian - to jest PAN.
Nie no, Wokulski mnie do szału doprowadzał. Niby taki dziarski, przedsiębiorczy, okrutny, po trupach do celu, ale przy pannie Łęckiej wypisz wymaluj nasz Dawidek :)
Natomiast Bogumił, to siła spokoju, żoneczka by mogła na łeb nasrać. a Tomaszek...matko jedyna XD
Nie wypisz wymaluj Dawidek wg mnie, bo Wokulski zrobił wszystko, co było w jego mocy, by zdobyć serce Łęckiej.
Nie jak Dawid: ja już się nie będę starał. Będę jojczyl. Niech ewentualna Łęcka się stara.
Wokulski zrobił wszystko, by zdobyć nie Izabelę - ale swoją projekcje Izabeli.
Nie widział jej, widząc ją.
Zobaczył ją pierwszy i ostatni raz przy farewall. Taka jest moja interpretacja. I choć sam Wokulski niczego szczególnego sobą nie reprezentuje, to Lalka pokazuje - nie wiesz drugiego człowieka.
Mile mogą dzielić Twój odbiór drugiego człowieka od
Drugiego człowieka.
Co ludzie zwykli, po "Lalce", kurwa, spłycić do: miłość jest ślepa.
Nie. Wszystko jest ślepe.
Ma tylko intensywne momenty przeblyskow.
To podobnie jak w Martinie Edenie Londona, jedyna jego powieść nie o Północy, psach, wilkach i takich tam. Tam była Ruth i Martin jako prosty majtek próbował chciał jej dorównać, panience z dobrego domu, wyedukowanej itd. Koniec końców, przeskoczył ją o głowę i spadły mu klapki z oczu co do tej panienki. Skończył samobójem topiąc się w oceanie mając wszystko - sławwę, pieniądze, wykształcenie i dobre maniery.
No kurde, prawie to samo co z Wokulskim i Izą
Nuncjusz, temat "transplantacja siebie w kogoś jest niemożliwa" i ujęcia tegoż tematu od każdej możliwej strony jest dla mnie arcy frapująca, więc zapisuje tytuł na kartce i mówię: merci.
To co podajesz i Lalka i choćby Titanic (który nie jest moim zdaniem szmirą - jest filmem wielowymiarowym) - porusza trudny temat, który nas - dzisiejszych nie dotyczy już w tak wielkim, bolesnym wymiarze.
Temat przynależności do klas społecznych i przepaści między nimi.
I warunkowan człowieka w poszczególnych klasach.
piszę komentarze10.10.2017
nie ma już prawdziwych mężczyznów....
tylko w literaturze...
a może nigdy takich nie było...
takie ciepłe kluszki, to niedobre...
teraz nie pomnę innego odpowiednika,
albowiem nie pomnę, ale jak pomnę, to wspomnę
xD
Ok. Jestem i ja.
Mam do "odczucia" jeszcze tczęąść trzecią i czwartą, ale to, gdy już będzie przewieszony sznur.
Teraz przeczytałem piątkę.
Jest impuls. Może to być ( i pewnbie też trochę tak jest) zjedzeniem godzinę temu efedryny, ale nie do końca.
Na pewno nie do końca.
Jest jebnnięcie, w które się boję wgryzć. Jeszcze nie czas, jeszcze nie ten moment.
Poszególne konstrukcje myślowe szarpią za coś, co nigdy nie było materialne. Wyciągają to.
Nie będę nawet próbował się silić na definicje, bo w tej chwili mogłoby to mnie zaprowadzić w stronę, na którą jeszcze nie pora.
Ale to działa. To jest. To tam siedzi.
Póki co ( jeśli w ogóle sens jest w ten sposób rozważać) to druga część zamiotła mną najbardziej, ale miałem wówczas specyficzny stan.
Teraz mam niemal odwrotny, a też klepło, więc gdybym miał tamten, wspadziłoby mi pewnie parę kos.
Jak i do części trzeciej i czwartej, tak wrócę i do tej. Nie wiem, kiedy.
Wrócę.
Mało mam teraz, więc niech to będzie tylko akcent obecności.
Ja z Twojego cokolwiek - zawszem rada. Mam do 'odczucia' - to specyficznie, ładnie powiedziane.
Ze sznurem mnie zawstydzasz (albo może żartujesz cyklicznie z czytaniem mnie w takowych okolicznościach) - no bo zasługujesz na coś lepszego do przeczytania w takowych. I teges.
'Efedryny, ale nie do końca'; ja myślę - że wszystko ma wiele składowych. Jakieś składowe naczelne, ale wiele skladowych pobocznych.
Nieustanna mozaika doznań.
Co nigdy nie było materialne, co nigdy nie było...wyrażane.
Paradoks - wyrazić niewyrażalne. A raczej próbować.
No ale. Odczucie co do drugiej części jest bardzo cenne i ciekawe. Jak większość Twoich odczuć.
Mam inne - w sensie z innej strony: najtrudniejsza technicznie, w kwestii poprowadzenia była na pewno część trzecia, do pierwszej nie moge wracać zbytnio, ale nie od strony technicznej.
Tak Ci kos pod żebro nigdy nie planowałam. Naprawdę, merde.
Po jakimstam przemyśleniu Twych komentarzy wydaje mi się, że Ty w sumie z tym "czuciem" idealnie podchodzisz do odbioru tych tekstów.
W sensie do tego aspektu one są raczej dedykowane.
To nie jest tak, że tego się nie da wytłumaczyć.
Albo, że ja nie mogę i nie chce na zadawane czasem pytania odpowiedzieć tak, by było jaśniej i zrozumiałej.
Chcę, robię to, mogę. Ale to jest: doprowadzić do czegoś w pobliże: fakt, zrozumienie.
Z innej płaszczyzny.
Ale Ty mi łapiesz tym wymiarem, do którego jest to nadane. Za to wdzięczna, z tego tak mega kontent.
,, dziś znów czuję się nieswój.
Dziś znów czuję się Twój.'' - to jest przepiękne wyznanie :)
List Leo był smutny i piękny. Nie jest mu lekko. Paryż nie stoi przed nim otworem, a raczej serwuje najgorsze kąski, tęskni :(
I Diana chyba też tęskni. Odniosłam wrażenie, że jest rozdrażniona. Wszystkim.
Świetna końcówka, intrygująca.
Pochłaniam dalej i układam w całość :) Po twoim komentarzu, że nie do końca interpretuję tak, jak było w zamyśle autora, sprawia mi to jeszcze większą przyjemność :)
Pozdrawiam serdecznie i do jutra :)
Komentarze (45)
pitolenie nie jest dla Czarnych.
zróbcie se sepuq
xD
Miło, że jesteście, że bełkoczecie. Ogarnia mnie deko frustracji, bo dlaczego od tej cześci zaczynać? Jak biorę Lalkę czy jakikolwiek szmatławy harlequin mojej babki, to (wiem, że jestem iście pierdolnięta, ale słuchajcie) - zaczynam od 1 strony xd.
lóblju Bogumiła forever :]
Wokulski - umiarkowanie pizdowaty.
Panowie Witkacego - to są Panowie.
Cyprian z ''Radia Armageddon'' - moim zdaniem jedna z największych pozycji dzisiejszej prozy polskiej,
cholernie niezrozumiana,
oskrżana o przecinaną kurwami grafomanię, podczas gdy oddająca esencję dzisiejszości,
wspaniale ukazująca bezsens jakiegokolwiek buntu (w sumie: jakiegokolwiek ruchu), a Cyprian - to jest PAN.
Weź tam, Wokulscy, Bogumiły.
Natomiast Bogumił, to siła spokoju, żoneczka by mogła na łeb nasrać. a Tomaszek...matko jedyna XD
Nie jak Dawid: ja już się nie będę starał. Będę jojczyl. Niech ewentualna Łęcka się stara.
Wokulski zrobił wszystko, by zdobyć nie Izabelę - ale swoją projekcje Izabeli.
Nie widział jej, widząc ją.
Zobaczył ją pierwszy i ostatni raz przy farewall. Taka jest moja interpretacja. I choć sam Wokulski niczego szczególnego sobą nie reprezentuje, to Lalka pokazuje - nie wiesz drugiego człowieka.
Mile mogą dzielić Twój odbiór drugiego człowieka od
Drugiego człowieka.
Co ludzie zwykli, po "Lalce", kurwa, spłycić do: miłość jest ślepa.
Nie. Wszystko jest ślepe.
Ma tylko intensywne momenty przeblyskow.
No kurde, prawie to samo co z Wokulskim i Izą
Temat przynależności do klas społecznych i przepaści między nimi.
I warunkowan człowieka w poszczególnych klasach.
tylko w literaturze...
a może nigdy takich nie było...
takie ciepłe kluszki, to niedobre...
teraz nie pomnę innego odpowiednika,
albowiem nie pomnę, ale jak pomnę, to wspomnę
xD
Nie tylko w literaturze.
Tylko że ułamek baaardzo procentowy.
Mam do "odczucia" jeszcze tczęąść trzecią i czwartą, ale to, gdy już będzie przewieszony sznur.
Teraz przeczytałem piątkę.
Jest impuls. Może to być ( i pewnbie też trochę tak jest) zjedzeniem godzinę temu efedryny, ale nie do końca.
Na pewno nie do końca.
Jest jebnnięcie, w które się boję wgryzć. Jeszcze nie czas, jeszcze nie ten moment.
Poszególne konstrukcje myślowe szarpią za coś, co nigdy nie było materialne. Wyciągają to.
Nie będę nawet próbował się silić na definicje, bo w tej chwili mogłoby to mnie zaprowadzić w stronę, na którą jeszcze nie pora.
Ale to działa. To jest. To tam siedzi.
Póki co ( jeśli w ogóle sens jest w ten sposób rozważać) to druga część zamiotła mną najbardziej, ale miałem wówczas specyficzny stan.
Teraz mam niemal odwrotny, a też klepło, więc gdybym miał tamten, wspadziłoby mi pewnie parę kos.
Jak i do części trzeciej i czwartej, tak wrócę i do tej. Nie wiem, kiedy.
Wrócę.
Mało mam teraz, więc niech to będzie tylko akcent obecności.
Ze sznurem mnie zawstydzasz (albo może żartujesz cyklicznie z czytaniem mnie w takowych okolicznościach) - no bo zasługujesz na coś lepszego do przeczytania w takowych. I teges.
'Efedryny, ale nie do końca'; ja myślę - że wszystko ma wiele składowych. Jakieś składowe naczelne, ale wiele skladowych pobocznych.
Nieustanna mozaika doznań.
Co nigdy nie było materialne, co nigdy nie było...wyrażane.
Paradoks - wyrazić niewyrażalne. A raczej próbować.
No ale. Odczucie co do drugiej części jest bardzo cenne i ciekawe. Jak większość Twoich odczuć.
Mam inne - w sensie z innej strony: najtrudniejsza technicznie, w kwestii poprowadzenia była na pewno część trzecia, do pierwszej nie moge wracać zbytnio, ale nie od strony technicznej.
Tak Ci kos pod żebro nigdy nie planowałam. Naprawdę, merde.
Akcent obecności przyjęty z ukontentowaniem.
W sensie do tego aspektu one są raczej dedykowane.
To nie jest tak, że tego się nie da wytłumaczyć.
Albo, że ja nie mogę i nie chce na zadawane czasem pytania odpowiedzieć tak, by było jaśniej i zrozumiałej.
Chcę, robię to, mogę. Ale to jest: doprowadzić do czegoś w pobliże: fakt, zrozumienie.
Z innej płaszczyzny.
Ale Ty mi łapiesz tym wymiarem, do którego jest to nadane. Za to wdzięczna, z tego tak mega kontent.
Dziś znów czuję się Twój.'' - to jest przepiękne wyznanie :)
List Leo był smutny i piękny. Nie jest mu lekko. Paryż nie stoi przed nim otworem, a raczej serwuje najgorsze kąski, tęskni :(
I Diana chyba też tęskni. Odniosłam wrażenie, że jest rozdrażniona. Wszystkim.
Świetna końcówka, intrygująca.
Pochłaniam dalej i układam w całość :) Po twoim komentarzu, że nie do końca interpretuję tak, jak było w zamyśle autora, sprawia mi to jeszcze większą przyjemność :)
Pozdrawiam serdecznie i do jutra :)
Wzbudzac cos swa pseudosztuka - to ogromna satysfakcja.
Dziekuje.
Tekst (calosciowo) ma zamysl ukladankowy, stopniowania napiecia, mniejszych pudelek w wiekszych pudelkach.
Wiec "ukladam w calosc" to znow slowa cieszace me serduszko niemozebnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania