" Piękne istoty " 32

Oczami Louisa:

Wstałem około ósmej. Wziąłem szybki prysznic i kilkanaście minut potem schodziłem na dół po schodach. Będąc w holu, usłyszałem żeński śmiech. Wszedłem szybkim krokiem do kuchni, gdzie znajdowali się moi przyjaciele, Michael i Łakotka. Kiedy dziewczyna mnie zauważyła od razu spoważniała.

- O, hej stary – przywitał mnie Niall.

- Cześć! – odparłem.

- Siadaj, zaraz będzie śniadanie – oznajmił Liam, podrzucając coś na patelni.

Zrobiłem tak, jak kazał i zająłem miejsce, obok niebieskookiej, powodując, że dziewczyna przysunęła się do tego buca, który siedział po jej drugiej stronie. Zdenerwowało mnie to i to bardzo, jednak nie chcąc tego ujawnić, powiedziałem zachrypniętym głosem.

- Sweety, pamiętasz, że dzisiejszy dzień spędzasz ze mną, prawda skarbie? – nie patrzyłem na blondynkę, lecz na bruneta, który zabijał mnie wzrokiem. Wiem, że wkurzyłem go, nazywając ją „skarbem” i cholernie mi się to podobało.

- Tak wiem, ale możesz mi oddać telefon, bo mszę zadzwonić do rodziców, a tak poza tym to…

Wiedziałem, że chce powiedzieć, abym jej tak nie nazywał, dlatego nie wiele myśląc, rzuciłem szybko:

- Do tych przyszywanych? – w tym momencie uświadomiłem sobie, jak wielki błąd popełniłem.

- Ta… - przerwała, zapewne, kiedy moje słowa w pełni do niej dotarły. Jej i tak już duże oczy, powiększyły się nienaturalnie.

- Skąd wiesz o rodzicach? – zapytała. Wyglądała jakby była w amoku. Jej spojrzenie było takie puste. Patrzyła się na mnie, jednak wiem, że mnie nie widziała.

- Yyy… O jakich rodzicach? – próbowałem grać na czas.

- Zapytałam, skąd wiesz, że jestem sierotą? – nigdy nie słyszałem u niej takiego tonu. Był taki ciężki, zły, wręcz groźny.

- To ty to powiedziałaś – zauważyłem i rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu pomocy u chłopaków. Jednak oni stali jakby oszołomieni. Zayn patrząc na mnie, postukał się palcem w czoło. No kurde Malik, wielkie dzięki za wsparcie. Ja tylko nie chciałem, aby ona powiedziała, abym nie nazywał ją „skarbem”, bo ten głupek miałby z tego niezłą satysfakcję. Swoją drogą, ten pajac teraz miał szeroko roztwarte usta i ogromne oczy. Najwidoczniej naprawdę go zdziwiła wiadomość, że Łakotka ma przyszywanych rodziców. Ale kto by nie był zaskoczony? Sam nadal w to do końca nie wierzę.

- Dobra, nie obchodzi mnie, skąd to wiesz. – udawała obojętną – Ale żebyś nie miał wątpliwości, to ci powiem. Tak jestem sierotą. Zadowolony? To chciałeś usłyszeć?

- Łakotka, ja nie chciałem… Bardzo mi przykro – tylko to mogłem powiedzieć w tej sytuacji.

- Niepotrzebnie.

Liam postawił talerz naleśników na stole.

- Ja… - zacząłem.

- Smacznego –nie pozwoliła mi skończyć. Cicho westchnąłem i zacząłem jeść. W środku posiłku dołączyły do nas dziewczyny. Atmosfera była luźna, jednak ja czułem się strasznie głupio, bo wiedziałem, że zraniłem Collins, a może powinienem ją nazywać Dragonesty? Tak czy inaczej, nie powinienem wspominać o jej rodzinie. Ale trudno. Czasu już nie cofnę. Teraz muszę się tylko modlić o to, aby wszystko wypaliło, co dla niej przyszykowałem i o to, aby mi wybaczyła. Ale jak widzę, to coraz bardziej ją do siebie zrażam. Po skończonym śniadaniu nakazałem jej, aby się przebrała w coś wygodnego i oznajmiłem, że za piętnaście minut widzę ją na dole. Myślałem, że się spóźni, bo to w końcu dziewczyna. Ona jednak przyszła cztery minuty przed czasem.

- To my idziemy – zawiadomiłem siedzące towarzystwo na kanapie.

- A tak w ogóle to, gdzie się wybieracie? – zapytała Marcela, patrząc na moją towarzyszkę. Ona tylko wzruszyła ramionami, rzekła krótkie „pa” i wyszła z domu. Wziąłem kluczyki od auta i podążyłem za nią. Wsiedliśmy do samochodu, a ja odpaliłem silnik. Droga upłynęła nam w kompletnej ciszy. Miałem wrażenie, że anielice nie obchodzi, gdzie jedziemy. Wydaje mi się, że gdybym wywiózł ją do lasu i chciał ją tam zostawić, to by się nie sprzeciwiała. Chciałem wiedzieć, dlaczego tak jest.

- Jesteśmy – powiedziałem, parkując przy małym domku.

- Po co tu przyjechaliśmy? – zapytała, rozglądając się dookoła.

- Zaraz zobaczysz – wysiadłem z wozu. Dziewczyna zrobiła to samo. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie i spróbowała uwolnić dłoń. Nie zamierzałem jej puszczać, dlatego, kiedy to zrozumiała, przestała się szarpać i ruszyliśmy w stronę budynku. Z chatki wyszedł gospodarz.

- Dzień dobry. Rozmawialiśmy wczoraj przez telefon – przywitałem się z mężczyzną.

- Dzień dobry. Zapraszam do stajni – wskazał ręką na dość spory gmach.

Na twarzy dziewczyny malowało się zdziwienie. Rozbawił mnie ten widok. Lekko ściskając jej rękę, tak jakbym dodawał jej otuchy, ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Weszliśmy do stajni, gdzie znajdowało się około dziesięciorga koni.

- Mniemam, że umiecie osiodłać konie – zagadnął właściciel.

- Poradzimy sobie. Dziękujemy – posłałem mu uśmiech, kiedy nas zostawiał.

- No to, którego konika wybierasz – zwróciłem się do Sweete.

- Boże, nie wieże, że przywiozłeś mnie do stadniny.

- No wiesz, przez te wszystkie sprawy z Pauliną. Te wszystkie wypadki i jeszcze teraz ten wyjazd, pewnie dawno nie jeździłaś, dlatego postanowiłem zabrać cię dzisiaj na przejażdżkę.

- To bardzo miłe z twojej strony, ale nie musiałeś. Niemniej jednak bardzo ci dziękuję – puściłem z niechęcią jej dłoń, aby mogła w spokoju wybrać wierzchowca. Podchodziła do każdego boksu i z czułością głaskała zwierzęta. W jej oczach widziałem iskierki, których wcześniej nie miałem okazji zobaczyć. Gdy doszła do ostatniego boksu, gdzie znajdował się czarny gigant, jej oczęta zabłysły.

- Ja biorę tego – na jej twarz wkroczył uśmiech, jak u małego dziecka, które przed chwilą dostało lizaka.

- Jesteś pewna? Jest strasznie duży – powiedziałem zmartwionym głosem.

- To jest koń fryzyjski. On nie może być mały – tłumaczyła.

Wyprowadziła Shadow – bo tak miał na imię – z boksu i stanęła z nim naprzeciwko mnie. Przy tym olbrzymie wyglądała na jeszcze kruchszą i mniejszą niż normalnie. Szczerze powiedziawszy, to się o nią bałem.

- A ty, którego wybierasz? – spytała.

Do gustu przypadła mi jedna z klaczy – Śnieżynka – która była cała biała.

- Domyślam się, że nie umiesz siodłać – uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.

- Naucz mnie kocie – zaśmialiśmy się oboje na to przezwisko.

- Dobra. Przywiąż ją tu – pokazała na żelazną barierkę – i chodź po wyposażenie.

Kiedy wróciliśmy do zwierzaków, obładowani przyrządami do jazdy, niebieskooka powiedziała, że musimy najpierw wyszczotkować konie. Dała mi zgrzebło do ręki, takie samo jakie ona miała i podeszła do Śnieżynki. Zaczęła gładzić jej śnieżnobiałą sierść szczotką, pokazując, jak ja mam to robić. Kiedy załapałem, zajęła się swoim wierzchowcem. Gdy skończyłem, począłem obserwować dziewczynę. Wyglądała na taką szczęśliwą. Z jej twarzy nie schodził uśmiech, miała podekscytowany głos, błyszczące oczy. Tak bym chciał widzieć ją taką na co dzień. Następnie wytłumaczyła mi jak osiodłać konia. Było kupę zabawy, bo nie mogłem poprawnie zapiąć popręgu, ponieważ moja klacz nie chciała współpracować. Kiedy nasze pupile były już gotowe do jazdy, pokazała mi jak mam wsiąść na grzbiet. Od zawsze bałem się trochę tych zwierząt, dlatego moje ruchy były niepewne. Jednak Łakotka najwyraźniej to rozumiała, bo we wszystkim mi pomagała. Uspokajała i dodawała otuchy. Kiedy w końcu się przełamałem i usadowiłem w siodle, blondynka chwyciła swojego karego ogiera i moją klacz za wodze tuż obok wędzidła i rzekła:

- Musisz poczuć się komfortowo w siodle, dlatego pójdziemy na ujeżdżalnie i postępujesz tam trochę na lonży. Potem spróbujemy kłusa. A teraz rozluźnij się i siedź prosto – zacmokała, aby zachęcić konie i ruszyła. Czułem się dziwnie, bo pierwszy raz siedziałem na koniu. Czułem pod sobą każdy napinający się mięsień zwierzęcia prowadzonego przez Collins. Weszliśmy do dużej hali, w której znajdował się piach.

- Teraz chwyć za wodze, bo ja idę uwiązać Shadow – zrobiłem tak, jak kazała, a ona ostrożnie puściła skórzane sznurki. Odeszła z gigantem, aby go przywiązać i wróciła do mnie z długą liną. Podczepiła przedmiot, stanęła na środku ujeżdżalni. Nagle zwierze wolno ruszyło, a ja automatycznie cały się spiąłem. Blondynka widząc moją reakcję, cicho zachichotała i zaczęła mówić:

- Rozluźnij się, plecy prosto, pieta w dół, łokcie bliżej ciała, głowa prosto, nadgarstki pionowo – wykonywałem po kolei polecenia.

Anielica prowadziła konia w kółko z odległości, w międzyczasie wydając proste zadnia takie jak „obróć się i pogłaskaj Śnieżynkę po zadzie”. Potem przeszliśmy do kłusa. Wytłumaczyła mi co i jak. Po jakichś czterdziestu minutach postanowiliśmy, że spróbuje pojeździć beż lonży. Kiedy ja próbowałem kierować cztero-kopytną przyjaciółką, Collins zajęła się swoim kolegą. Obserwowałem, jak wsiadała bez wahania i żadnego problemu, chociaż jest taka niska. Zwolniłem, aby zobaczyć zawodowca w akcji. Zaczęła powoli rozgrzewać konia w stępie. Po kilku minutach przeszła do kłusa. Była niesamowita. Unosiła się i opadała wraz z chodem ogiera. Wyglądało to tak pięknie, że nie mogłem od nich oderwać oczu. Rozpuszczone włosy tańczyły wokół jej twarzy. Jednak całkiem oniemiałem, kiedy dziewczyna poczęła galopować. Jej ruchy były tak płynne, wyćwiczone. Zatrzymała się koło mnie i obdarowała nieziemskim uśmiechem.

- Teraz możemy pojechać na przejażdżkę.

Skierowaliśmy się na jakieś polne drogi. Jechaliśmy stępem, na początku się nie odzywając. Kiedy w końcu przyzwyczaiłem się do prowadzenia zwierzęcia i się rozluźniłem, podjąłem rozmowę.

- Słuchaj Łakotka, przepraszam cię – szeptałem, jednak wiedziałem, że mnie słyszy.

- Za co? – była zdziwiona.

- No wiesz, za to, że cię wtedy pocałowałem i za to, że wspomniałem o rodzicach.

- Nie musisz przepraszać. W końcu jesteśmy przyjaciółmi i w sumie to cieszę się, że wiesz. Co do tego pocałunku, to było dziwne. Przepraszam, że tak zareagowałam, ale nie spodziewam się tego.

Posłałem jej tylko przepraszający uśmiech. Potem ruszyliśmy kłusem. Wiatr we włosach, radość, szaleństwo te słowa opisują naszą jazdę. Było cudownie. Kiedy zrobiło się już prawie ciemno, wróciliśmy na gospodarstwo, rozsiodłaliśmy konie i podziękowaliśmy właścicielowi. Wsiedliśmy do samochodu, a ja wyjąłem ze schowka czarną szmatkę.

- Po co ci to? – spytała, a w jej oczach zobaczyłem strach.

- Nie bój się. Nie wracamy jeszcze do domu. Chcę cię zabrać w wyjątkowe miejsce, dlatego muszę zawiązać ci tę opaskę na oczach, abyś nie widziała, gdzie jedziemy.

- Ale dlaczego? – najwyraźniej nie spodobało jej się to, że chce jej zabrać na jakiś czas zmysł wzroku.

Cmoknąłem i rzekłem:

- Ufasz mi?

Przełknęła ślinę i powiedziała krótkie „tak”.

- No. No to daj zawiązać sobie oczy – nakazałem. Blondynka niepewnie przybliżyła się do mnie i obróciła głowę, aby mi było wygodnie to zrobić. Delikatnie przyłożyłem materiał do miejsca, gdzie znajdowały się jej oczęta i zawiązałem z tyłu. Kiedy skończyłem, anielica usiadła wygodnie w swoim fotelu. Widziałem, że nie podoba jej się to, co zrobiłem, jednak się nie sprzeciwiała, bo wiedziała, że nie wygra. Uśmiechnąłem się triumfalnie, patrząc na nią. Zapaliłem silnik i ruszyliśmy w drogę.

 

***

Od autora: Na początku chcę bardzo przeprosić, że tak późno wstawiam ten rozdział. Obiecywałam go dodać przed niedzielą, jednak w ostatnim czasie mam bardzo dużo pracy, dlatego opowiadania będą się pojawiać coraz rzadziej. I tak zarywam noce siedząc do 2 w nocy, aby je pisać, a wstaje o 7. Chciałabym także przeprosić, za ten rozdział, bo jest nudny i mi nie wyszedł, ale dostałam pewnego rodzaju groźby (hahahaah) i wstawiłam jak mogłam najszybciej taki jaki jest. Jeśli to czytacie, to dobry znak, że nie usnęłyście po drodze :). Bardzo wszystkim dziękuję, za poświęcony czas ne te nudy i jeszcze raz bardzo przepraszam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • lea07 25.07.2016
    A i jeszcze zapomniałam dodać, że przepraszam, że jest taki długi.
  • lea07 25.07.2016
    Dziękuję za ocenę, jednak wolałabym aby pozostawić komentarz i wytłumaczyć mi dlaczego jest taka a nie inna.
  • Tina12 25.07.2016
    Łakotka w swoim żywiole. Szkoda mi jej było gdy Louis strzelił gafe. Rozdział nie był ani za kródki, ani za długi.
    5.
  • lea07 25.07.2016
    Bardzo Ci dziękuję, że czytasz :)
  • Tina12 25.07.2016
    Nie ma za co. Historia mnie wciągneła.
  • lea07 25.07.2016
    Bardzo miło słyszeć takie słowa :)
  • Tina12 25.07.2016
    Ja postaram sie dodać cz 28 mojej histori, że to tak ambitnie nazwe.
  • lea07 25.07.2016
    Bardzo się cieszę i czekam z niecierpliwością :)
  • Zozole 25.07.2016
    Rozdział świetny. Moim zdaniem to za krótki. Haha zostałam wymieniona tylko nie z imienia. Czekam z niecierpliwością i usycham. Pozdrawiam ;5
  • lea07 25.07.2016
    Bardzo Ci dziękuję, że czytasz. I cieszę się że sie podoba i nie przyjdziesz z pistoletem na kulki hahahaahah
  • Kajamoko 27.07.2016
    Super. Mi nawet wydawało się, że jest krotki :D Dałabym 5.
  • lea07 27.07.2016
    Bardzo dziękuję, że zajrzałaś i mam nadzieję, ze was nie nudzę.
  • ObcaPlaneta 27.07.2016
    Pięć i lecę dalej. Przepraszam, że tak późno czytam.
  • lea07 27.07.2016
    Nic się nie stało kochana. Dziękuję :)
  • Afraid13 27.07.2016
    Fajne 5 :)
  • lea07 27.07.2016
    Dziękuję bardzo :)
  • Szalokapel 28.07.2016
    Bardzo ciekawy. 5
    Wieże - wierzę
  • lea07 28.07.2016
    Dziękuję :)
  • Margerita 31.07.2016
    Przyszła wojowniczka część 6 i pięć
  • Zagubiona 04.08.2016
    Hmmmm, super, że ta atmosfera ich się trochę rozlużniła. Jestem ciekawa co jeszcze wymyślił Luis. 5
  • lea07 04.08.2016
    Dzięki wielkie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania