" Piękne istoty " 51

Gorąco zachęcam do włączenia piosenki, która wystąpi w opowiadaniu. Ma ona na celu zobrazowanie sytuacji i pomoże zrozumieć przeżycia bohaterów.

***

- Marcelina, pośpiesz się. Chłopcy zaraz tu będą – zawołała Livi. Blondynka już dwie godziny szykuję się na bal.

- Ciekawe czy już Łakotka z nimi będzie? – zainteresowała się Danielle.

- Nie. Mamy wszyscy po nią pojechać.

Collins nie mogła szykować się razem ze swoimi przyjaciółkami, ponieważ musiała zostać w domu i pilnować syna sąsiadki. A potem było już za późno, aby gdziekolwiek jechać.

Wszystkie anielice miały na sobie długie suknie balowe, mocny makijaż i fikuśne fryzury na czubkach głów.

- Ej, już są – zawołała Darcy.

Wystrojone dziewczyny wyszły z domu Danielle, a ich oczom ukazali się mega przystojni dżentelmeni, ubrani w czarne obcisłe spodnie, jakieś białe koszule i marynarki.

- Wyglądacie wspaniale – zachwalił Harry, podchodząc do Darcy i złączając ich usta. To samo uczynili inni chłopcy ze swoimi dziewczynami. Potem zapakowali się do samochodu i ruszyli do domu Łakotki. Kiedy zaparkowali na jej podjeździe, anielica akurat wychodziła z domu i zakluczyła wejściowe drzwi, jednocześnie rozmawiając z kimś przez telefon. Odwróciła się do nich przodem, a ich po prostu zatkało. Miała na sobie długą do ziemi, rozkloszowaną, czarną suknię bez ramiączek, marszczoną u dołu. Włosy zostawiła rozpuszczone w tym swoim małym nieładzie, a na jej twarzy widniał delikatniutki makijaż. Była cała blada, jedynie czerwone usta zdradzały, że jeszcze żyje.

Kiedy ich zobaczyła, zakończyła rozmowę.

- Łakotka… wyglądasz… - Marcelina nie wiedziała co powiedzieć.

- Oszałamiająco – dokończył z zachwytem w głosie Louis. Podszedł do niej i mocno ją przytulił. Odwzajemniając gest, przejechała ręką po jego głowie, zmierzwiając i tak już roztrzepane włosy. Od pewnego czasu to był jej zwyczaj, a Tomlinson bardzo to lubił.

- Dziękuję, ty także świetnie wyglądasz – szepnęła.

Szatyn posłał jej szarmancki uśmiech i otworzył drzwi od strony pasażera. Podziękowała i wsiadła do samochodu tak jak reszta ekipy. Po kilkunastominutowej jeździe, byli już na parkingu szkoły. Było dość mało osób, bo bal miał się zacząć dopiero za godzinę, jednak chłopcy chcieli sobie wszystko przygotować. Kiedy nadszedł czas rozpoczęcia uroczystości, najpierw były przemówienia i różnego typu ogłoszenia. Następnie był uroczysty posiłek. Nadszedł czas na tańce, a na scenie pojawił się Zayn z resztą swoich przyjaciół. Niektóre dziewczyny zaczęły piszczeć i skandować nazwę zespołu. Pierwszy utwór, jaki wykonali była piosenka z przesłuchania, a potem kolejne kawałki napisane i skomponowane przez Łakotkę, wypełniały salę. Louis musiał się naprawdę postarać, aby zobaczyć swoją piękność siedzącą przy stole z resztą dziewczyn. Około godziny dziesiątej zrobili sobie przerwę. Wtedy muzyką zajmował się szkolny DJ. Zeszli ze sceny, a zaraz potem zostali oblężeni przez wkurzające dziewczyny, które prosiły o taniec, lub o coś innego. Zmęczeni wyszli na balkon, który znajdował się tuż obok sali, aby pooddychać świeżym powietrzem. Przez zaszklone szyby było widać, co się dzieje w środku.

- Jezu, ale tam gorąco – wydyszał Liam.

- No – przytaknęli.

- Wspaniały występ – usłyszeli dziewczęcy głos. Odwrócili się w stronę wejścia na balkon i ujrzeli niebieskooką.

- Łakotka, to dzięki tobie – powiedział Niall i mocno ją przytulił.

- Wcale nie – zaprzeczyła.

- Ależ tak – Harry uśmiechnął się do niej czarująco, ukazując dołeczki w policzkach i również ją przytulił.

Louis w tym czasie zdjął swoją marynarkę, podszedł do anielicy i okrył jej nagie, drobne ramiona.

- Jest zimno, a ty wychodzisz bez żadnego nakrycia – skarcił ją.

- Lou nie jest mi zimno.

- Nie dyskutuj – powiedział stanowczo – Jak wychodzisz na zewnątrz, zakładaj moją marynarkę.

- Ale… - nie dokończyła, ponieważ podszedł do nich ten sam mężczyzna, co po przesłuchaniu.

- Spisaliście się – pochwalił Simon – Wszystko jest rewelacyjne – spojrzał znacząco na Collins – Wiedziałem, że dasz radę mała. Teraz wam już nie przeszkadzam, ale mam nadzieję, że widzimy się w przyszłą sobotę. Tutaj macie adres – podał Zaynowi wizytówkę, życzył im powodzenia i zostawił ich samych. Potem dołączyła jeszcze reszta dziewczyn. Po krótkiej rozmowie anielice wróciły do środka, a wokaliści zostali, ponieważ zaczepili ich kumple. Nauczycieli już od dawna nie było na sali, więc młodzież bawiła się w najlepsze. Na szkolnej imprezie zawsze znajdzie się ktoś, kto ma skręty lub inne świństwa. Na balkonie przybywało coraz więcej chłopków, którzy chcieli się bardziej wyluzować.

- Livi wie, że palisz? – zainteresował się Liam, patrząc na dym wypuszczony przez mulata.

- Jasne. Zresztą wiesz, że to nie uzależnienie, a jedynie zabawa. Ponadto, która z naszych dziewczyn nie wie, że palimy? – zapytał retorycznie, parząc po twarzach kolegów z zespołu, a jego wzrok stanął na Louise trzymającego papierosa.

- Zaraz, zaraz. A Sweety?

- Nie wie. – odparł krótko Tomlinson – Chyba…

- Chyba? – powtórzył Niall.

- Kiedyś tu wyczuła ode mnie dym. Ale… no wiecie… skalałem.

- Kocha cię, więc powinna to zrozumieć – wtrącił Liam.

- To trochę bardziej skomplikowane. Zresztą nie będę wam tego teraz tłumaczył.

- Ej, słyszeliście? – krzyknął Poul, jeden z kolegów z klasy chłopców.

- O czym?

- Jest akcja na dachówki. Ktoś podosypywał do butelek z wodą różne świństwa usypiające. Ktoś najwyraźniej chce spędzić upojną noc z nieprzytomną dziewczyną.

- Co? – zawołali chórem.

- Lepiej uprzędźcie swoje dziewczyny, aby nie pyły nic na tej imprezie.

- Boże, co za świry chodzą do tej budy – skwitował Zayn, rzucając papierosa na ziemie i przydeptując niedopałek butem. Ruszył w stronę wejścia na salę, a reszta poszła za nim. Znaleźli swoje ukochane, przy stoliku.

- Gdzie jest Łakotka? – zapytał od razu Louis, nie widząc blondynki.

- Zniknęła gdzieś jakieś pięć minut temu – odpowiedziała Danielle.

- Nic nie pijcie. – odezwał się Niall – Jakieś szczyle podosypywały do picia różnych prochów – wyjaśnił.

Lekko podenerwowany Louis odszedł od przyjaciół i zaczął przeczesywać wzrokiem parkiet, jednak nic nie znalazł.

- Cholera – zaklął pod nosem. Po dziesięciu minutach poszukiwań udał się do toalet. Bez zastanowienia wparował do damskiej łazienki, gdzie ogłuszyły go piski dziewcząt. Ale były one bardziej zachwycone niż wystraszone. Było tam naprawdę dużo kobiet, ale dostrzegł drobniutką postać odwróconą do niego tyłem. Szybko podszedł do myjącej ręce blondynki i przytulił ją od tyłu. Dziewczyna pod wpływem dotyku drgnęła wystraszona.

- Wiesz, ile ja cię szukam? – szepnął jej do ucha.

- Louis, nawet sobie nie wyobrażasz jakie tu są kolejki. Podobno komuś coś zaszkodziło, ale coraz więcej dziewczyn przychodzi tutaj półprzytomnych.

- Nie piłaś nic tutaj, prawda?

- Nie, ale właśnie chce mi się pić.

- Dobra to podskoczę do sklepu i kupię wodę.

- Ale po co. Przecież tutaj jest…

- Tutaj ktoś czegoś dosypał do picia. Na pewno nie będziesz tego piła – wyszli z toalety. Kiedy znaleźli się przy stoliku, gdzie siedzieli ich przyjaciele, Louis oświadczył, że jedzie do sklepu po picie. Collins chciała mu towarzyszyć, jednak szatyn się nie zgodził. Leciały akurat wolne kawałki, więc przyjaciele przeprosili dziewczynę i poszli na parkiet. Łakotka żałowała, że akurat w tym momencie została bez chłopka. Było jej duszno, więc wyszła na balkon. Jej nagie ramiona owiało październikowe powietrze. Najprawdopodobniej był przymrozek, ale ona nie zwracała na to uwagi. Pamiętała o obietnicy, jaką dała Lou, że będzie zakładać jego marynarkę, jednak tym razem się z niej nie wywiązała. Podeszła do kamiennej balustrady, a wzrok utkwiła w gwiazdach. Kiedy tak była pochłonięta swoimi myślami, ktoś do niej podszedł i położył gorącą rękę na jej lodowatym ramieniu.

- Łakotka, czemu stoisz tutaj sama? – zaczął jakiś chłopak, który miał ciemne włosy i szare oczy.

- Yyy…

- Ah, wybacz nie przedstawiłem się. Jestem Matt — wyciągnął rękę w jej stronę.

- Miło mi – podała mu swą dłoń.

- Gdzie Lou?

- Pojechał do sklepu – uśmiechnęła się mimowolnie na to, jak nazwał jej ukochanego. Zresztą samo wytłumaczenie nieobecności chłopka stawało się w tej sytuacji bardzo zabawne, bo na imprezie niczego nie brakowało. Dosłownie.

- Rozumiem – jego oczy błyszczały się niemiłosiernie, a ponadto trochę bełkotał, więc dziewczyna uznała, że jest zjarany. Nagle na balkon weszło kilku chłopaków.

- Oh Matt, chcesz mieć wpierdol od Louisa – bardziej stwierdził niż zapytał jeden z przybyłych.

- Zamknij się – zbył do nowo poznany.

Na balkonie wraz z przyrostem osób, zaczął się unosić biały dym. Blondynka chciała wrócić do środka, jednak głupio jej było opuszczać bruneta, który opowiadał jej o swoim zainteresowaniu do gry w koszykówkę. Osobiście nie lubiła koszykówki, ale za to kochała piłkę nożną, ale i tak chciała posłuchać o tym sporcie. Niespodziewanie w drzwiach balkonowych staną Louis, ze srogim wyrazem twarzy. W rękach trzymał swoją marynarkę, którą zapewne zabrał z krzesła niebieskookiej.

- Łakotka – zaczął, podchodząc do niej. Jego głos był tak samo ostry, jak mimika – co ci mówiłem?

- Wybacz Lou. Po prostu było mi gorąco. Odwróciła się do niego tyłem i wystawiła ramiona w taki sposób, aby chłopak mógł jej założyć czarny materiał. Po chwili stała ubrana cała na czarno w za dużej marynarce ukochanego.

- Dzięki Matt za dotrzymanie towarzystwa mojej dziewczynie – podkreślił dwa ostatnie słowa – ale teraz już przepraszamy – ujął ramie blondynki i weszli do środka, gdzie unosił się zapach alkoholu. W tle leciała spokojna piosenka. Było dość gorąco, więc niebieskooka na nowo zdjęła marynarkę i powiesiła ją na oparciu krzesła. Z głośników zaczęła sączyć się jedna z ulubionych piosenek dziewczyny. Szatyn chyba to zauważył, bo nawet nie pytając o zgodę, pociągnął ją w stronę parkietu.

Włącz! – https://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00

Tomlinson objął swoją partnerkę w pasie, a ta nieśmiało zarzuciła mu ręce na szyję. Zaczęli się kołysać spokojnie w rytm muzyki. Patrzyli sobie głęboko w oczy. W tym momencie dla tych obojga aniołów świat zniknął, liczyli się tylko oni, ich bliskość i uczucie, jakie ich opętało. Louis przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Jego włosy w idealnym nieładzie, który tak kochała, wyglądały jeszcze bardziej uroczo w kolorowych odcieniach światełek. Oczy Collins były nienaturalnie duże od panującego półmroku. Louis mógł zobaczyć w jej zaszklonych oczętach, które były wpatrzone w jego, wielką ufność i miłość. Przeniósł spojrzenie na jej malinowe usta, które tak cholernie uwielbiał. Nie mógł się powstrzymać, dlatego schylił się i złączył ich wagi w pełnym uczucia pocałunku. Akurat w tle był punkt kulminacyjny piosenki.

 

Od autora:

Bardzo dziękuję wszystkim czytającym <3. Mam nadzieję, że opowiadanie aż tak strasznie nie nudzi i że włączyliście piosenkę, która naprawdę pomoże w przeniesieniu się do tej sytuacji. Ponadto jej motyw będzie występował w kolejnych częściach, więc naprawdę zachęcam. Jeszcze raz wielkie dzięki za uwagę i za to, że jesteście :*

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • lea07 17.09.2016
    Dzięki za anonimową jedynkę, jednak chciałabym się dowiedzieć co jest nie tak i dlaczego dostałam taką a nie inną ocenę. No w internecie, każdy potrafi być odważny. Więc Ty, który zostawiłeś tą anonimową ocenę miej odwagę powiedzieć mi co Ci się nie podoba. Na pewno skorzystam z rad :)
  • zamyślona 17.09.2016
    witaj znów dzisiaj. kocham <3 x1000 i czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały! i podniosę ci tą średnią bo daje 5, zdecydowanie ta 1 jest nieuzasadniona!
  • lea07 17.09.2016
    Ojej, kochana bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Ja Twoje opowiadanie także kocham <3333.
  • Tina12 17.09.2016
    Przecudne opowiadanie. Czekam na cd. Bo czytanie Istot uzależnia. XD
    5
  • lea07 17.09.2016
    Haha, bardzo Ci dziękuję kochana, że nadal perzy mnie trwasz :**
  • lea07 17.09.2016
    przy*
  • Tina12 17.09.2016
    A zapraszam na 88 cz mojego opowiadania.
  • Afraid13 26.09.2016
    Suuuper. Mi bardzo podoba się twoje opowiadanie. Wspaniała historia i niesamowite przekazanie. Rozumiem, że nie w każdej części musi być punkt kulminacyjny czy dreszczyk emocji. 5 :*
  • lea07 26.09.2016
    Dziękuję Ci bardzo kochana ;*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania