" Piękne istoty " 58

Oczami Louisa:

- Co? – nie docierało do mnie, co przed chwilą usłyszałem.

- Zostaw ją – powiedział spokojnie mój ojciec.

Okej, to zaczyna być dziwne. Od kiedy ojciec decyduje z kim mam się spotykać. Kurwa to nie średniowiecze.

- Co ty do mnie mówisz? – zacząłem się unosić – Tylko nie mów mi, że się w niej zakochałeś! – wykrzyczałem bez namysłu. A mało to się teraz mówi, że ojciec zakochał się w dziewczynie syna?

- Za dużo się telewizji naoglądałeś – odparł bez emocji.

- No to kurwa, wyjaśnij mi to! – energicznie wstałem z zajmowanego miejsca.

- Uspokój się. – także wstał – Będzie dla niej lepiej, kiedy się rozstaniecie.

- Gówno ci do tego – warknąłem i chciałem opuścić gabinet, jednak drzwi były zamknięte – Otwórz te pieprzone drzwi – ryknąłem, siłując się z klamką.

- Posłuchaj mnie przez chwilę. – także podniósł ton – Zostawiasz ją, jeśli ci na niej zależy.

- O czym ty do cholery do mnie mówisz?!

- Ona ma na nazwisko Dragonesty, tak? – mój ojciec zaczął się do mnie zbliżać, ale głos nadal miał donośny.

- No tak – odparłem zdenerwowany.

- Jezu Louis, to jest takie…

- Jakie? – byłem mocno wkurzony.

- Czy ty nic nie rozumiesz? Myślisz, że dzięki komu osiągnęliśmy takie bogactwo?

- No dzięki twojej współpracy z wujem.

- Nam także pomagał Christian Dragonesty. Był naszym wspólnikiem. – zaczął ojciec – Właściwie miał z nas trzech największe udziały i to dzięki jemu nasza firma zyskiwała fundusze na modernizację i rozwój. Był też naszym przyjacielem. Bardzo go lubiłem, ale między nim a Edgarem powstawały drobne nieporozumienia. Kiedy Christianowi urodził się syn, to wtedy twoja ciotka zginęła. Był w rozpaczy. Zaczął pić, grał w hazard, a najgorsze było to, że pieniądze, które Christian przeznaczał na firmę, on roztrwaniał na rozrywki. Kiedy Dragonesty się o tym dowiedział, chciał zerwać z nami spółkę, a że większość akcji było jego, cała firma także wpadłaby w jego ręce. Ja w tamtym czasie nie miałem z nimi w ogóle kontaktu, bo poślubiłem twoją matkę i byliśmy na miesiącu miodowym. Rozgoryczony Edgar był zazdrosny o szczęście, jakie spotkało Christiana. Upił się tamtego dnia – szare oczy mego ojca, wyrażały zamyślenie.

- I co dalej? – zapytałem zniecierpliwiony.

- Zabił ich – spojrzał na mnie – To twój wuj Edgar, zabił rodzinę Dragonesty.

Na te słowa zamarłem. Jakim cudem, wujek, którego tak kochałem i szanowałem, mógł być zabójcą. Był moim autorytetem. Zawsze myślałem, że osiągnął to wszystko dzięki ciężkiej pracy. Teraz do mnie dotarło, jak bardzo się myliłem.

- Ale jak? – wyjąkałem.

- Znał harmonogram dnia Christiana. Był wtedy wrześniowy, deszczowy dzień. Edgar jest litościwy, więc myśląc o rodzinie Christiana, wybrał taki moment, gdzie mieli być wszyscy razem, bo nie chciał osierocić dzieci. Z myślą, że w tym samochodzie jedzie cała rodzina, nasłał na nich jeden z gangów, który miał spowodować śmiertelny wypadek. Udało im się. Tylko jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Syn Edgara, Bill, widział wszystko i pobiegł sprawdzić, czy ktoś przeżył. Rozżalony syn Christiana, widząc martwych rodziców, wpadł w szał i rzucił się na Billa. Spadli w przepaść na jednym z mostów, gdzie rozgrywało się całe wydarzenie. Edgar, spostrzegłszy, że nie ma ciała córki Dragonesty, przysiągł sobie, że znajdzie ją i to ona odpowie za śmierć Billa.

Po tych słowach zamarłem.

- Czyli Łak…

- Tak, to była rodzina Łakotki.

- I ty pozwalasz, aby morderca mieszkał z nami pod dachem?! – wrzasnąłem.

- Louis, to jest mój szwagier, twój wuj i brat twojej matki a mojej żony.

- I co z tego?

- To dzięki niemu, teraz tak żyjemy. Cały dobrobyt zawdzięczamy jemu.

- On zabił rodzinę mojej dziewczyny i najwidoczniej ją też chce – wypaliłem.

- No właśnie dlatego, karzę ci ją zostawić. Dla niej to będzie najlepsze rozwiązanie. Będzie bezpieczna – położył mi rękę na ramieniu. Strzepnąłem ją szybko. Nie chcę, aby ktoś, kto pozwolił na śmierć niewinnych, mnie dotykał.

- Louis, ja nic nie mogłem zrobić – powiedział, jakby czytał mi w myślach.

Odwróciłem się w stronę drzwi i szarpnąłem za klamkę. Tym razem się otworzyły, a ja wybiegłem z tego przeklętego pomieszczenia. Nie chciałem przebywać w tym domu ani minuty dłużej. Szybko się ubrałem i popędziłem do samochodu. W mgnieniu oka byłem już na ulicy, kierując się w kierunku bliżej mi nieokreślonym. Byłem wściekły. Jak ja mogłem żyć tyle z zabójcą w jednym domu? Cholera co ja mam teraz robić? Nie pozwolę, aby ktoś skrzywdził Łakotkę. Nigdy!

Ściskałem kierownicę, targany przez myśli. Nie wiem, ile tak jeździłem, ale była już ciemna noc, kiedy odezwał się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem, że Łakotka chce się ze mną skontaktować. Nie wiedząc co zrobić, odrzuciłem połączenie. Kolejna fala telefonów pochodzących od moich przyjaciół i rodziny zmusiła mnie do wyłączenia komórki. Było koło trzeciej w nocy, kiedy wróciłem do znienawidzonego domu. Na podjeździe dostrzegłem samochód Collins. Mocno zdenerwowany wpadłem do budynku. Łakotka siedziała w salonie, odwrócona do mnie plecami.

- Co ty tutaj robisz? – zadałem pytanie.

Szybko wstała i podbiegła do mnie przytulając się.

- Gdzie ty byłeś? Martwiłam się – wydukała.

- Musiałem sobie wszystko przemyśleć – nagle do pomieszczenia wszedł mój wuj Edgar. Nie wiele myśląc, zasłoniłem blondynkę swoim ciałem.

- Louis, gdzieś ty był? Twoja matka odchodzi od zmysłów – mówił.

- Nie twoja sprawa – powiedziałem oschle. Nie mogłem nawet na niego patrzeć i nie mogłem znieść myśli, że moja dziewczyna i zabójca jej rodziny znajdują się w tym samym pokoju. Miałem ochotę udusić go gołymi rękami.

- Jedź już do domu – zwróciłem się do niebieskookiej. Nie chciałem nawet przy nim wspominać jej imienia.

- Ale…

Nie dokończyła, ponieważ szarpnąłem ją za nadgarstek, ciągnąc w stronę wyjścia. Pośpieszałem ją, kiedy się ubierała. Gdy była już za dziwami, przyciągnąłem ją bliżej siebie, podniosłem jej głowę i wpiłem się w jej usta. Kto wie? Może to nasz ostatni pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, pocałowałem ją w czubek głowy, zamykając przy tym oczy. Odsunąłem się od niej i patrzyłem, jak się oddala. Była zdezorientowana. Po chwili jej czarne BMW zniknęło za bramą. Wróciłem do środka. Ciężko westchnąłem i skierowałem się na górę. Po drodze spotkałem ojca, który obserwował mnie. Nie zwracając na niego uwagi, szedłem przed siebie.

- Jeśli chcesz, aby ta słodka dziewczyna żyła, radzę ci, aby cię znienawidziła – rzekł cicho.

Wszedłem do sypialni i opadłem na łóżko. Nie miałem na nic siły. Chciałbym cofnąć czas. Chciałbym, aby wszystkie problemy zniknęły, a ja będę szczęśliwie żył ze Sweety. Byłem tak wyczerpany, że kiedy zamknąłem oczy, do razu odleciałem.

Narracja w trzeciej osobie:

Po tym, jak Łakotka wróciła do domu, nie mogła zasnąć. Czuła, że coś się stało, a zachowanie Louisa tylko to potwierdzało. Kiedy nadszedł ranek, jak zawsze zebrała się szybko do szkoły. Przed lekcjami obeszła cały parking i akademię, sprawdzając, czy jest Tomlinson. Jednak go nie znalazła. Dzwoniła do niego, lecz odrzucał połączenia. Reszta chłopków także, nic nie wiedziała na jego temat. Po skończonych zajęciach pojechała odwiedzić szatyna, jednak nikt jej nie otworzył. Zrezygnowana i przemarznięta wróciła do siebie.

Kolejne dni wyglądały zupełnie tak samo. Louis nie pojawiał się w szkole, nie odbierał telefonów. Nikogo nie chciał widzieć. Dopiero tydzień później pojawił się w akademii. Jak każdego ranka Collins weszła na posesję szkoły i zaczęła rozglądać się po parkingu. Wielkie było jej szczęście, kiedy dostrzegła czarne VOLVO i opierającego się o nie szatyna. Podeszła do niego szybko. Był on odwrócony do niej plecami, ponieważ rozmawiał z przyjaciółmi.

- Lou? – zapytała niepewnie.

Chłopak odwrócił się w jej stronę, a ona mogła zobaczyć, w jak bardzo kiepskim stanie jest. Zmęczone, czerwone, podkrążone oczy. Blada cera, bez tego niezwykłego blasku. Włosy jak zwykle w artystycznym nieładzie, jakby przeszło po nich tornado nie do okiełznania. Ponadto zauważyła, że schudł.

Szarooki rozejrzał się dookoła i dopiero potem odpowiedział:

- Cześć – jego wysoki głos był zachrypnięty i oschły.

- Co się z tobą działo? – zapytała, podchodząc bliżej.

- Nie ważne – spławił ją i z powrotem się odwrócił.

- Możemy porozmawiać? – nie dawała za wygraną.

- Sory, teraz nie mogę – nawet na nią nie spojrzał, tylko udał się do budynku.

Stała tam oszołomiona. Przez te kilka dni myślała, że on się po prostu źle czuje, że jak wróci, wszystko będzie ok. Jednak się myliła. Zrezygnowana poszła na lekcję, na których w ogóle nie mogła się skupić, bo cały czas myślała o swoim chłopku.

- Czy on w ogóle jest jeszcze moim chłopakiem? – zapytała siebie.

Tego dnia nie było Marceliny, więc sama udała się na stołówkę z myślą, że chociaż tam porozmawia ze znajomymi. Weszła do pomieszczenia, w którym panował jak zwykle ogromny chaos. Odebrała tackę z jedzeniem i usiadła przy stoliku, który zawsze jest zajęty przez ich paczkę. Po pewnym czasie spędzonym w samotności, na stołówkę weszli bożyszcza fanek. Louis rozejrzał się, a wzrok zatrzymał na blondynce. Odebrał jedzenie i przyjął zaproszenie od jakichś dziewczyn, które proponowały mu miejsce przy ich stoliku.

- Hej Sweety – krzyknął Niall i przytulił siedzącą anielicę od tyłu.

- Cześć – mruknęła.

- Coś się stało? – zainteresował się Harry.

- Może wy mi to powiecie.

- Chodzi o Louisa – zgadywał Zayn.

- Cały czas mnie unika. Kiedy próbuję go złapać na korytarzu, on gdzieś ucieka.

- Pokłóciliście się?

- Ja nie wiem – załamała się dziewczyna.

Chłopcy popatrzyli po sobie, ale nic nie powiedzieli. Reszta obiadu minęła im w ciszy. Łakotka co jakiś czas zerkała w stronę Tomlinsona, który śmiał się z obcymi anielicami i z nimi żartował.

Collins nie miała zamiaru siedzieć ani minuty dłużej w szkole, wiec energicznie wstała z miejsca, oddała talerz do umycia i zdecydowanym krokiem opuściła pomieszczenie.

Louis śledził jej ruchy, a kiedy wyszła, odczekał chwilę, przeprosił anielice i poszedł za nią. Zajrzał do szatni, ale nikogo tam nie zastał, więc wyszedł na zewnątrz. Tam zobaczył, aby jak niebieskooka znika za bramą szkoły.

- Stary co ty odwalasz? – usłyszał za sobą głos Nialla, dlatego się odwrócił.

- Ni, muszę ci coś opowiedzieć – westchnął cicho.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Zozole 14.10.2016
    Ojej. Tego to się nie spodziewałam. Pozdrawiam i mam nadzieję że u Ciebie wszystko ok :) 5
  • lea07 14.10.2016
    Miło, że Was zaskoczyłam. Tak u mnie wszytko w porządku i mam nadzieję, że u Ciebie także. Dziękuję kochana :* równiez pozdrawaim
  • Zozole 14.10.2016
    U mnie niestety nie tak dobrze :'(
  • lea07 14.10.2016
    Zozole O a coś się stało? :(
  • Zozole 15.10.2016
    Taaa :(
  • lea07 15.10.2016
    Zozole Oh, mam nadzieję, że nic poważnego :(.
  • Tina12 14.10.2016
    Tego się nie spodziewałam. Trzeba przyznać, że umiesz zbić z tropu.
    5
  • lea07 14.10.2016
    Dziękuję ślicznie słońce :*
  • Tina12 14.10.2016
    lea07
    Nie ma za co.
  • zamyślona 14.10.2016
    Cudo rozdział! Nie! Oni muszą być razem! Czekam na cd ♥ i zapraszam do mnie :) ( oczywiscie 5)
  • lea07 15.10.2016
    Dziękuję Ci serdecznie <3
  • Kobra 15.10.2016
    Cudne <3 daję 5 i czekam na cd ;-)
  • lea07 15.10.2016
    O dziękuję :* Pierwszy raz Cię u mnie widzę więc witam.I zapraszam do wcześniejszych rozdziałów, żeby lepiej zrozumieć opowiadanie ;D
  • Kobra 15.10.2016
    Również witam :-) zaciekawił mnie tytuł i nie żałuję ;-) Już mam całość przeczytaną. Wczoraj zaciekawił mnie tytuł i nie moglam sie oderwać. Dzisiaj juz o 6.00 wstałam i wróciłam do lektury. Jest mega i tak jak napisałam wyżej czekam na cd którego już się nie moge doczekać. Mam tylko cichą nadzieję, że ta dwójka będzie razem i wszystko będzie dobrze. :-*
  • lea07 15.10.2016
    Kobra Ojej bardzo miło to słyszeć <3. Dziękuję Ci serdecznie.
  • Kobra 15.10.2016
    lea07 prosze :-* A kiedy można liczyć na cd??
  • lea07 15.10.2016
    Kobra Eh jest w trakcie tworzenia ale nie wiem kiedy dodam :). Ale dla Ciebie postaram się szybko dodać.Stałaś się kolejną osobą która mnie motywuje. Dziękuję kochana <3 ;*
  • Kobra 15.10.2016
    lea07 Dziękuję :-* To ja czekam z niecierpliwością. <3
  • Kobra 15.10.2016
    Na każdym rozdziale zostawiłam po 5 :-*
  • lea07 15.10.2016
    Kobra Ah dziękuję Ci ślicznie ;*
  • Afraid13 24.10.2016
    Co!? Wciąż nie mogę uwierzyć że to wuj Luisa zabił rodzinę Sweety... :/ ale tekst super. 5
  • lea07 24.10.2016
    Dziękuję serdecznie :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania