" Piękne istoty " 59

Oczami Louisa:

- Cholera Louis – tylko to usłyszałem z ust Nialla, kiedy dowiedział się o całej historii.

- Nie możesz nikomu tego powiedzieć – rzuciłem – Rozumiesz?

- Oczywiście. Ale co zamierzasz teraz zrobić?

- Ni, nie wiem. Staram się jej unikać, ale znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie odpuści.

- Jezu, jakie to wszystko jest pierdolnięte – wyszeptał szczerze.

- Żebyś wiedział. A ty co byś zrobił? – chciałem poznać jego zdanie.

- Nie mam zielonego pojęcia. Nawet sobie tego nie wyobrażam, że coś mogłoby się stać Marcelinie.

- Tylko pamiętaj, że masz się nie wygadać, zwłaszcza Łakotce. Boże nie wiem, co ona by zrobiła i nie chce się dowiedzieć.

- A ty jakie masz plany? – zapytał blondyn.

- Ona musi trzymać się ode mnie z daleka. Tylko wtedy będzie bezpieczna.

- Ale twój wuj i tak się może dowiedzieć, jak ona ma na nazwisko.

- Może, ale kiedy bylibyśmy razem, byłoby to nieuniknione. Jeśli nie będzie miała nic wspólnego ze mną i moją rodziną, nic jej się nie stanie – przyznałem smutny.

- Chcesz poświecić swoje szczęście, aby ona żyła?

- Jeśliby umarła – te słowa ledwo przeszły mi przez gardło – to byłbym jeszcze bardziej zrozpaczony.

- Fakt. Ale czy nie możesz jakoś swego wuja przekonać, powstrzymać?

- On jest nieugięty. Znam go i wiem, że jak sobie coś ubzdura, to trzyma się tego do usranej śmierci.

- I co zrobisz?

- Ona musi mnie znienawidzić. Pomożesz mi w tym?

- Mam pomóc ci zniszczyć waszą miłość? Wasz piękny związek, który budowaliście tak długo? – pytał niedowierzająco.

- Wole umierać w samotności, niż pozwolić, aby ona zginęła i to jeszcze przez mój egoizm. Nigdy na to nie pozwolę. – dodałem z przekonaniem – To jak, pomożesz?

- Z bólem serca, ale chyba muszę się zgodzić. Kocham ją jak siostrę i nie chcę, aby coś jej się stało.

- No to załatwione. Muszę ją jakoś zniechęcić.

- Ona tak bardzo cię kocha, że nie wiem, czy uda ci się to zrobić.

- Wiem. – odparłem – Ale muszę.

Po skończonych lekcjach ja i chłopaki poszliśmy do knajpki. Wpatrywałem się w przechodni, którzy wracali z pracy, spacerowali ze zwierzętami lub dziećmi. Nikt nie miał pojęcia o tym, co ja miałem w głowie. Zacząłem zagłębiać się w logikę świata, kiedy po drugiej stronie ulicy mignęła mi blond czupryna. Było dość ciemno, ale te włosy rozpoznałbym nawet w ciemnościach egipskich. Wróciłem do rzeczywistości i ujrzałem Łakotkę, która rozmawiała z kimś przez telefon i wpatrywała się w witrynę księgarni. Na plecach miała jeszcze plecak, co oznaczało, że nie była jeszcze w domu. Ukradkiem zaczepiłem Nialla i wskazałem na nią.

- Idź sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. A tak właściwie mógłbyś odwieźć ją do domu? Jest już ciemno i nie chce, aby wracała sama – szeptałem – proszę.

Chłopak cicho westchnął i pokiwał głową.

- Kocham cię stary – powiedziałem, a on wstał.

- Ni, gdzie idziesz? – zainteresował się Zayn.

- Marcela chce ze mną pogadać – rzucił – Muszę iść. Na razie – uśmiechnął się i wyszedł.

Byłem mu bardzo wdzięczny, że tak się poświęca i nic nie wygadał reszcie. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że na razie, aby on może to wiedzieć.

Oczami Nialla:

Rozumiem Louisa. Nie wiem, jakbym sobie poradził w takiej sytuacji, w jakiej on sam się znalazł. Cieszę się, że mi powiedział. Nie wiem, czy zrobił, dlatego że mi tak bardzo ufa, czy dlatego, żebym mu pomógł chronić Łakotkę i w ogóle. A może te obie opcje są prawdziwe? On wbrew pozorom, jakie panują w szkole, jest dobrym facetem i, mimo że ma opinie Bad boya i osoby, która dba, aby o swój tyłek, jeśli kogoś kocha, to bardzo się o niego troszczy. Tylko, mimo że może i interesował się wieloma dziewczynami z akademii, to nigdy się o nie martwił. Nocna przygoda. Nic więcej. Z Collins było inaczej. Od pierwszej chwili o nią dbał. Jestem jego przyjacielem i, mimo że na początku wypierał się wszystkich uczuć, to ja wiedziałem, że ściemnia. Skończyłem się nad tym zastanawiać, kiedy byłem już blisko dziewczyny.

- Hej Sweety, co tu robisz? – zacząłem.

- Niall? – była zaskoczona – Eh, sama nie wiem. A ty?

- Yyy… byłem w knajpie – odpowiedziałem zdawkowo i rozejrzałem się. Mój wzrok padł na szybę, do której Louis dosłownie był przyklejony. Obserwował nas.

- Chodź, odwiozę cię do domu – zaproponowałem.

- Nie, ja sobie tu jeszcze pospaceruje – powiedziała bez przekonania.

- Nie ma mowy. Jest już ciemno, a ulice są niebezpieczne. Idziemy – chwyciłem ją za rękę i mimowolnie spojrzałem w stronę szyby. Spotkałem wkurzone spojrzenie Tomlinsona.

- Boże, jaki on jest zazdrosny – pomyślałem i posłałem szatynowi pobłażliwy uśmiech. Odblokowałem samochód i oboje wsiedliśmy do białej Mazdy. Droga upłynęła nam w milczeniu. Kiedy zatrzymałem się pod jej domem, rzekła:

- Dziękuję za podwózkę.

- Nie ma sprawy.

- Rozmawiałeś dzisiaj z Louisem?

- Tak.

- Aha – widziałem, że się wacha czy o coś jeszcze nie zapytać, ale w końcu pożegnała się i wysiadła. Kiedy kierowałem się w stronę mieszkania Marceliny, zadzwonił do mnie Lou.

- Hallo – zacząłem.

- Niall, gdzie jesteś? Odwiozłeś Lov… to znaczy Łakotkę?

- Tak, a teraz jadę do Mar.

- Ok. Dobra. Dziękuję stary.

- Nie ma za co.

Narracja w trzeciej osobie:

Następnego dnia Louis kompletnie ignorował Łakotkę, mimo że ta chodziła za nim i chciała z nim porozmawiać. Po pewnym czasie po prostu odpuściła.

Pewnego dnia na stołówce, gdzie przyjaciele byli podzieleni, ponieważ Collins i Tomlinson nie chcieli siedzieć przy jednym, zrobiło się wielkie zamieszanie.

- O co chodzi? – zapytała Livi, siadając przy Zayn’ e z tacką pełną jedzenia.

- Podobno policja przyjechała do szkoły – odparła Danielle.

- Ciekawe po co?

W tym momencie do pomieszczenia wkroczyli dwaj funkcjonariusze policji. Chwilę się rozglądali, by po chwili skierować się w stronę jednego ze stolików.

- Łakotka Collins? – zapytał wysoki, barczysty brunet, ubrany w policyjny strój.

- Tak – odpowiedziała niepewnie dziewczyna, wstając z miejsca.

- Pozwól z nami – odezwał się drugi policjant i ruszyli w stronę wyjścia. Wszystkie anioły obserwowały to zdarzenie, szeptały i nic nie rozumiały.

- Twoi opiekunowie prawni mieli wypadek – zaczął jeden, kiedy już wyszli.

Nastolatce zabrakło powietrza, dlatego oprała się ręką o ścianę.

- Spokojnie, żyją – zapewnił.

- Ale jak to się stało?

- Ustalamy przyczyny wypadku. Bardzo nam przykro, ale na ich pobyt w szpitalu, musisz zamieszkać w domu dziecka lub w poprawczaku, bo o ile wiem, sierociniec jest przepełniony.

Ona była oszołomiona. W jej oczach zebrały się łzy, które po chwili płynęły po policzkach.

- A teraz wybacz, ale my musimy już jechać. Wieczorem przyjedzie po ciebie kierowniczka jednego z ośrodków. Dowidzenia – pożegnali się.

Rozpłakana dziewczyna wróciła do stołówki i spotkała się z zaciekawionymi spojrzeniami znajomych. Podeszła szybko do stolika i wybełkotała:

- Kto jest dzisiaj samochodem?

- Znaczy... Louis nas dzisiaj przywoził, ale co się stało? Co chciała od ciebie policja i dlaczego płaczesz? – dopytywał Harry, jednak niebieskooka już go nie słuchała. Popędziła do miejsca, gdzie znajdował się Tomlinson i rzuciła:

- Pokaż mi kluczki od samochodu.

- Co? – zapytał zdziwiony – Co chciały od ciebie gliny? Dlaczego płaczesz? – w tym czasie wyjął kluczyki i jej podał. Ona je chwyciła i wybiegła ze stołówki. Zaniepokojony ruszył za nią, ale nie zdążył jej dogonić, ponieważ sprawnie wyjechała z piskiem opon na ulice.

- Co się stało? – dobiegł go głos Liama.

- Może wy mi to powiecie – popatrzył na chłopków.

- My o niczym nie wiemy.

Nagle w kieszeni szatyna za wibrował telefon, więc szybko go wyjął.

- Słucham cię mamo.

- Synku, wiesz, że opiekunowie Łakotki mieli wypadek? – Spytała kobieta.

- Co?

- Gdzie jest Łakotka?

- Właśnie gdzieś pojechała.

- Pewnie do szpitala. Ja i wuj jedziemy do tego biednego dziecka – zawiadomiła.

- Co?! – krzyknął – Nie jedzcie.

- No jak to? To przecież jest twoja dziewczyna.

- Już nie jesteśmy razem. – powiedział cicho – Nie jedźcie — powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ale jak to?

On nie chciał tego tłumaczyć, dlatego się rozłączył. Nie mógł pozwolić, aby wuj znalazł się w szpitalu, bo całkiem przypadkiem, a może i nie wyszłaby prawda na temat pochodzenia niebieskookiej.

- Co się stało? – zapytał Niall.

- Państwo Collins mieli wypadek. To dlatego Łakotka pożyczyła ode mnie samochód. Pewnie do nich pojechała – wyjaśniałem – Kto mógłby mi pożyczyć auto?

- Danielle dzisiaj przyjechała Fordem – powiedział Liam.

- Ok. Gdzie jest?

- Pewnie jeszcze na stołówce.

Biegiem puściłem się we wskazane miejsce. Bez większych problemów uzyskałem kluczyki do czerwonego wozu, który po krótkiej jeździe zaparkowałem pod szpitalem. Miałem pewność, że anielica tam jest, ponieważ dostrzegłem na parkingu mój samochód. Wszedłem do budynku i począłem błąkać się w poszukiwaniu blondynki. Znalazłem ją pod salą operacyjną, gdzie siedziała taka zapłakana, załamana i rozżalona. Spuszczoną głowę miała podpartą na dłoniach.

- Łakotka? – zacząłem cicho.

Podniosła wzrok, a ja ujrzałem jej zapłakane tak cholernie niebieskie oczy.

- Co z nimi?

- Emma leży w śpiączce, a Richard jest operowany – wydukała przez łzy.

- Przykro mi – tylko to mogłem powiedzieć.

- Nie odzywasz się do mnie i mnie ignorujesz od jakiegoś miesiąca, a teraz nagle przychodzisz i się mną przejmujesz? O co ci tak naprawdę chodzi? – była na krańcu wyczerpania. Cała się trzęsła i, mimo że płakała, czułem jak emanuje od niej złość.

- Chciałem z tobą porozmawiać.

- A więc słucham – zimny ton głosu, rozbrzęczał w moich uszach.

Zamknąłem na chwilę oczy, a w myślach układałem wypowiedź. Wypowiedź, która zapewne zrujnuje życie tej słodkiej, niewinnej z ogromnym pechem dziewczynie, za którą szaleję.

 

* * *

Od autora: Witam :). Na początku pragnę z całego serca podziękować moim najwierniejszym czytelniczkom, które są ze mną od samego początku i zawsze zostawiają po sobie wspaniałe komentarze, mimo nudnych rozdziałów, a mianowicie Tinie i Zozole. Dziękuję wam kochane za wszytko co dla mnie robicie. Za motywację, którą dajecie mi po każdym rozdziale do pisania następnego. Jesteście wspaniałe <3. Bardzo serdecznie dziękuję także nowej, ale jakże miłej i kochanej czytelniczce, Kobrze, której podobno moje opowiadanie przypadło do gustu. Kieruję do Was wszystkich ogromne słowa wdzięczności. Dziękuję, że jesteście <3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Tina12 17.10.2016
    Tyle nieszczęścia spotyka Łakotke. :(
    Pomimo tego rozdział jak zawsze spuer.
    5
  • lea07 17.10.2016
    Dziękuję Ci pięknie kochana <3 ;*
  • Zozole 17.10.2016
    Ojej! O.O No Łakotka to jednak ma takiego pecha, że nawet ja jej nie przebiję :') Rozdział rewelacja jak zawsze. Czekam na kolejny. Buziaczki :**
  • Zozole 17.10.2016
    I piąteczka oczywiście ^^ :**
  • Zozole 17.10.2016
    I zapraszam do mnie na 16 rozdział
    hihi XD
  • lea07 17.10.2016
    Dziękuję Ci serdecznie kochana <3. Tak ma pecha :(
  • Kobra 17.10.2016
    Zostawiam 5 :-) Jest cudne, a zarazem smutne. Naprawdę ma dziewczę pecha.
    I chciałam podziękować Tobie. Zrobiłaś mi cudny prezent dzisiaj tym rozdziałem. Dzisiaj mam pierwszą rocznice ślubu i to jest najlepszy prezent:-* Dziękuję kochana :-****
  • lea07 18.10.2016
    Ojej, spóźnione ale szczere gratulacje i życzenia ode mnie ;*. Cieszę się, że w takim dniu Cię uszczęśliwiłam ;*. Życzę dalszego szczęścia i pomyślności ;*. Pozdrawiam ;*
  • Kobra 18.10.2016
    Dziękuję Ci kochana :-*
  • Crazygirl 23.10.2016
    Twoje opowiadania bardzo mi się podobają. Oczywiście czekam na kolejny rozdział. Życzę też powodzenia. Nie mogła by być inna ocena...jak 5
  • lea07 24.10.2016
    Ojej dziękuję ślicznie. Ciszę się że zajrzałaś. Pozdrawiam
  • Dimitria 24.10.2016
    Masz piękne opowiadania i taki lekki styl pisania, który wciąga ;)
    Gdy zabrałam się za nie musiałam wszystko na raz przeczytać.
    Jesteś świetna! ;)
  • lea07 24.10.2016
    Ojej dziękuję Ci pięknie :) ;* że wpadłaś.
  • detektyw prawdy 24.10.2016
    Mam takie troszke spostrzezenie
    Czytam tak potajemnie te twoje opowiadania i jedyne co mnie wkurza to ze piszesz np. ,,oczami louisa" skoro mozesz poprostu napisac wielkimik literami: LOUIS. wtedy bedzie to wygladalo o niebo lepiej. A tak wgl to nie mam zadnych zastrzezen do twojego opowiadania, 5
  • lea07 24.10.2016
    Okej, skorzystam, z rady :). Bardzo dziękuję :D
  • Afraid13 25.10.2016
    Za- je- bis- te opowiadanie... <3. Uwielbiam twój styl pisowni. I niezwykle opowiada o miłości... hę... piękna miłość. 5 choć jak dla mnie to 6 /5 co najmniej.
  • lea07 26.10.2016
    Dziękuję Ci pięknie kochana <3
  • zamyślona 09.11.2016
    Kocham ♥ i 5 oczywiście, sorki, ze nie komentowałam, ale dopiero teraz wszystko nadrabiam, bo miałam strasznie duzo na glowie... ide do kolejnych rozdzialow, i zapraszam do mnie, ostatnio dodalam 14 rozdział :)
  • lea07 09.11.2016
    Dziękuję Ci :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania