" Piękne istoty " 64

Zwistun do tej oto "książki" - https://www.youtube.com/watch?v=EMGypr4S4uU

 

Louis:

Kiedy w końcu dotarłem do szpitala, lekarze zabrali Łakotkę na jakieś badania. Chodziłem zdenerwowany po korytarzu, kiedy w końcu wyszła jakaś pielęgniarka.

— Przepraszam, co z Łakotką? — zapytałem szybko.

— Pan jest? — spojrzała na mnie spod swoich czarnych okularów.

No tak. Przecież obowiązuje ich tajemnica lekarska.

— Jej bratem — wymyśliłem naprędce.

Wysoka kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i poprawiła włosy.

— Proszę zaczekać na lekarza — odwróciła się na pięcie i odeszła.

Kolejne piętnaście minut ciągnęło się niemiłosiernie. Kiedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk, otwieranych się drzwi, poderwałem się na równe nogi.

— Panie doktorze, jestem bratem Łakotki, co z nią?

Mężczyzna odetchnął głęboko i zmierzył mnie spojrzeniem. Jego przemęczone oczy wydawały się nie mieć wyrazu, a zmarszczki na czole dodawały mu lat.

— Dziewczyna jest bardzo osłabiona. Nadal próbujemy ją wybudzić. Przykro mi, ale podejrzewamy anemie. Kiedy ostatnio coś jadła?

Łakotka? Jedzenie? Anemia? Tutaj nic do siebie nie pasowało.

— Wydaję mi się, że jadła regularnie — odparłem, chociaż wiedziałem, że kłamie. Nie pamiętam, kiedy widziałem u niej, chociaż namiastkę jedzenia.

— A jak sypia? — dopytywał.

— Chyba dobrze. Czy mogę do niej wejść? — chciałem zmienić temat i uciec od niego jak najszybciej.

— Jeszcze nie teraz. Zawiadomimy pana — odszedł w stronę recepcji.

Znowu zniecierpliwiony usiadłem na ławce. Poczułem jak w kieszeni za wibrował mi telefon. Wyciągnąłem urządzenie i bez zastanowienia odebrałem:

— Halo.

— I jak? — usłyszałem głos Nialla.

— Ni, ja nie wiem. Kurwa, ona podobno ma anemie — dodałem zrozpaczony.

— Co?! — mimo głośnej muzyki, która leciała w tle, doskonale słyszałem jego zaskoczenie.

— Niall…

— Zaraz będę — nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ chłopak się rozłączył.

Schowałem telefon i ukryłem twarz w dłoniach. Z tą małą blondynką są same zmartwienia. Dlaczego ona ma takiego pecha? Dlaczego nic nigdy nie może się układać po mojej myśli? Właściwie to naszą historię można nazwać dennym melodramatem. Poznanie, nienawiść, zakochanie, tajemnica, niespełniona miłość, śmierć. Sam nie wiem, dlaczego pomyślałem o śmierci. Chyba napiszę o tym książkę. Już nawet mam tytuł: „Od nienawiści do miłości”. Do nieszczęśliwej miłości. Kurwa, jakie to jest żałosne.

- Louis?

Podniosłem szybko głowę, a moim oczom ukazały się twarze Nialla i Harry’ego.

- Wiadomo już coś? – zadał pytanie loczek.

- Nie – odpowiedziałem krótko – A tak w ogóle, to dlaczego przyjechaliście?

- No jak to? – oburzył się Niall – Ona jest naszą przyjaciółką. A zresztą nie chcieliśmy, abyś był sam.

- Aha – mruknąłem.

Chłopcy zajęli miejsca obok mnie na ławce. Cisza, która panowała, nie ciążyła. Może dlatego, że nie wiedliśmy co powiedzieć, albo po prostu nie mieliśmy chęci rozmawiać. Po pewnym czasie wyszedł lekarz.

- No dobrze, może pan teraz do niej wejść – zwrócił się do mnie facet w białym fartuchu.

Pokiwałem głową i nie zważając na zdziwione miny moich towarzyszy, wszedłem do białego pomieszczenia. Widok, który zastałem, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. I to mnie przeraziło. Nieświadomie przyzwyczaiłem się do widoku tej drobniutkiej dziewczyny podłączonej do różnych aparatur. Do tej niespotykanej bladości jej skóry. Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że ona choruje na albinizm. W zasadzie sam nie mogłem tego wykluczyć. Właściwie teraz, to by mnie to nawet nie zdziwiło. Podszedłem bliżej i usiadłem przy jej łóżku. Patrzyłem na jej spokojną twarz i nagle nie mogłem myśleć o niczym innym, niż o jej pięknym uśmiechu, który tak pragnąłem zobaczyć i śmiechu, który wypełniał mojej bębenki. Zmęczenie po koncercie i brak snu wdawał mi się we znaki. Moje powieki zaczęły stawać się ciężkie i sam nie wiem, kiedy zasnąłem.

- Louis? – z błogiego snu wybrudził, mnie ochrypnięty głos, który kochałem. Podniosłem głowę, która spoczywała na białej pościeli, tuż przy ręce blondynki. Napotkałem zmęczone, a zarazem zdziwione, błękitne oczy Dragonesty.

- Jak się czujesz? – zapytałem od razu.

- Jest ok. – wychrypiała – Co się w ogóle stało?

- Źle się czułaś. Potem zemdlałaś…

- Która jest godzina?

Pośpiesznie wyciągnąłem telefon i sprawdziłem.

- Szósta osiemnaście.

Zapanowała cisza. Ciążąca cisza.

- Powiadomię lekarza, że się obudziłaś – odezwałem się w końcu, wstając.

Wyszedłem z sali i rozejrzałem się. Niall i Hazza spali oparci o siebie.

Poszukałem doktora i powiedziałem, że anielica się obudziła. Udałem się na ławkę i usiadłem obok Harry’ego. Westchnąłem ciężko i odchyliłem głowę do tyłu, opierając ją tym samym o ścianę. Po jakichś piętnastu minutach lekarz wyszedł z pomieszczenia.

- A więc tak. Jest odwodniona, osłabiona i przemęczona. Musi odpocząć i nabrać sił, abyśmy mogli zrobić pozostałe badania – oznajmia mężczyzna – polecam pojechać do domu – patrzy znacząco na nadal śpiących chłopców.

- Dobrze. Dziękuję. Czy mogę do niej wejść?

- Ma pan minutę.

Podziękowałem i wszedłszy do sali, usłyszałem ciche nucenie. Odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, to pojadę do domu. Niall wcześniej zawiadomił twoich rodziców, więc pewnie zaraz tu będą.

- Dziękuję – posłała mi blady uśmiech.

W ciszy wyszedłem z pomieszczenia. Szturchnąłem lekko Harry’ego w ramię. Styles spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.

- Obudź Nialla. Czekam w samochodzie – mówiłem, odchodząc.

Kiedy dotarłem do auta, opadłem na skurzany fotel kierowcy. Po chwili dołączyli moi koledzy, a ja uruchomiłem silnik. Droga nie trwała długo. Zaparkowawszy na podjeździe Zayna, mozolnie ruszyliśmy w stronę domu chłopka. Wszedłem do środka i uderzył we mnie bałagan, jaki panował po urodzinowej imprezie. Na kanapie siedział Liam, który od dłuższego czasu, jak mi wiadomo, ma kłopoty ze snem.

- Co z Łakotką? – wstał, kiedy nas zobaczył.

Nie odpowiedziałem. Nie miałem już na to wszystko siły. Żuciem swoje bezwładne i wyczerpane ciało na miękki materac. Czułem się tak cholernie źle, jak jeszcze nigdy dotąd. Czułem się jak Bóg, który przez sześć dni budował świat i powstał wielki chaos. Zamknąłem piekące oczy, w których najprawdopodobniej zbierały się łzy. Wiedziałem, że chłopcy przyglądają mi się, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Przegrałem walkę i po chwili poczułem, jak na skroniach mam mokre stróżki łez. Byłem tak bezsilny, jak wtedy, gdy Łakotka spadała z budynku, lub kiedy została zrzucona z klifu w czarną przepaść. Nienawidziłem tego uczucia. Usłyszałem ciche kroki, które z każdą sekundą stawały się cichsze, a po pewnym czasie w ogóle zniknęły. Zostałem sam. W całym tego słowa znaczeniu.

Nagle w mojej kieszeni za wibrował telefon.

- Słucham cię Scar – powiedziałem do słuchawki.

- Cześć Lou. – radosny głos mojej przyjaciółki dotarł do moich uszu – Dzwonie, aby zawiadomić cię… - zrobiła dramatyczną pauzę – że jurto się zobaczymy – pisnęła i mógłbym przysiąc, że przy tym podskoczyła.

- Co? – byłem zaskoczony. No w końcu nie codziennie dowiadujesz się, ze twój przyjaciel przylatuje do ciebie z drugiego końca świta.

- Mówię, że przylatuje do ciebie głupku – zaśmiała się, a ja miałem przed oczami jej słodkie dołeczki w policzkach, kiedy to robiła i zmarszczki wokół oczu.

- To wspaniale. O której będziesz na lotnisku? Przyjadę po ciebie.

- O piętnastej. Wybacz, ale muszę kończyć. To do zobaczenia. Już nie mogę się doczekać.

- Ja także. Do zobaczenia.

Odetchnąłem ciężko i wstałem do pozycji siedzącej. Tego właśnie potrzebowałem. Ze Scarlett znałem od dziecka. Byliśmy sąsiadami, jednak jej rodzina nagle musiała się przeprowadzić. Nasza wieź jest bardzo mocna i nie wyobrażam sobie bez niej świta.

- Jak ona się czuje? – dobiegł mnie cichy kobiecy głos. Spojrzałem na Marcelinę, która stała w drzwiach i domyśliłm się, że pyta o Łakotkę.

- Yyy… Sam nie wiem. Jest osłabiona i odwodniona – wzruszyłem ramionami, na co Marcela zmarszczyła brwi.

- Wezmę dziewczyny i pojedzmy do niej – oznajmiła, a ja pokiwałam głową.

Zostałem u Zayna na śniadanie, które zjedliśmy w ciszy. Resztę dnia spędziłem w swoim pokoju ogarnięty samotnością, która z sekundy na sekundę dobijała mnie coraz bardziej, ale myślę, że jej potrzebowałem. Następnego dnia obijałem się bezczynnie do południa. Potem pojechałem na lotnisko. Byłem zmęczony. Ale nie było to zmęczenie fizyczne, acz psychiczne. Chciałem się wyrwać z tej szarej rzeczywistości, ponieważ ona mnie niszczyła.

Spojrzałem za okno i ujrzałem znajomą anielicę. Wysiadłem z auta i szybkim krokiem do niej podszedłem. Nie zważając na piski fanek, które mnie rozpoznały, przytuliłem średniego wzrostu dziewczynę o czarnych oczach i długich, prostych, jasnoróżowych włosach.

- Co to za włosy? – starłem się przekrzyczeć fanki, które swoją drogą się do nas zbliżały. Nastolatka posłała mi łobuzerski uśmiech, cmoknęła w policzek i szepnęła wprost do mojego ucha:

- Czekam w samochodzie – odeszła, zostawiając mnie z rozszalałymi fanami.

Po rozdaniu kilkudziesięciu autografów, pozowaniu do zdjęć i przytulaniu przypadkowych osób w końcu do niej dołączyłem.

- Mam sławnego przyjaciela! – pisnęła, zarzucając mi ręce na szyję Scar, kiedy wsiadłem do pojazdu.

- Haha. Tak.

- Śledzę waszą karierę. Jesteście wspaniali. Uwielbiam wasze utwory. Oglądałam wczorajszy koncert. Mam nadzieję, że będę mogła poznać Łakotkę – mówiła szybko.

- Poczekaj – zaśmiałem się – wszystko po kolei. Ładna fryzura. Pasuje do ciebie.

- Wiem. – posłała mi cwany uśmieszek – Jak się czuje Łakotka?

- Co?

- No Łakotka. Wasza tekściarka.

- Skąd wiesz…

- Mówiłam, że oglądałam koncert. Widziałam jak o mało nie upadła na scenie, ale ty ją złapałeś.

- Yyy… Nie ważne. A co u ciebie opowiadaj.

- Właściwie to nic ciekawego. Miałam dość rodziców i tamtego życia. Po prostu chciałam się wyrwać.

- Nawet nie wesz jak bardzo dobrze cię rozumiem – przyznałem.

- Właściwie to, czy mogłabym się u ciebie zatrzymać?

- Jasne. Nie ma problemu. Tęskniłem za tobą.

- Ja za tobą też. Poznam twoich przyjaciół?

- Jeśli masz ochotę poznawać tych świrów, to czemu nie – uśmiechnąłem się.

- Doskonale.

Odpaliłem silnik i ruszyliśmy w drogę.

Wieczorem, kiedy już moja rodzina nacieszyła się obecnością Scarlett, postanowiłem zapoznać ją z moimi przyjaciółmi. Umówiłem się z moją paczką w jednym z klubów. Właściwie, kiedy wszedłem do zatłoczonego baru, zdałem sobie sprawę, że odkąd znam Łakotkę rzadko przebywam w takich miejscach. Jezu, jak ta dziewczyna mnie zmieniła – pomyślałem. Weszliśmy do strefy VIP, gdzie czekała już na nas grupa aniołów.

- Witajcie – przywitałem się – Poznajcie moją przyjaciółkę Scarlett Montgomery.

Po kolei poznała moich kolegów z zespołu i ich dziewczyny.

- Marcela i jak się czuje Łakotka? – zapytałem, kiedy kelnerka w klubowym stroju zebrała od nas zamówienia.

- Nie wiem. Lekarz nie chciał nam nic powiedzieć. Ale bratu pacjentki na pewno powie – spojrzała na mnie znacząco.

- Musiałem coś wymyślić – mruknąłem.

- Simon jest wkurzony. – wtrącił Zayn – Kiedy dowiedział się, że najprawdopodobniej ma anemie po prostu… aż słów mi brakuje.

- W ogóle, to jej lekarz powiedział, że będzie mogła jutro wyjść.

- Doskonale. Będę ją mogła poznać – ucieszyła się Scar.

- Tak…

Siedziałem tam zamyślony. Przez głowę przemknęła mi myśl, aby pojechać do Dragonesty, jednak się powstrzymałem. Moi przyjaciele polubili Scarlett, z czego bardzo się ucieszyłem. Po północy wyszedłem z chłopakami na zewnątrz, aby zapalić.

- Fajna ta twoja koleżanka – odezwał się Harry, wypuszczając szary dym w ciemną noc na zimne powietrze.

- Tak, jest fajna – odparłem obojętnie. Miałem dziwną pustkę w głowie.

- Stary ja cię nie rozumiem. Najpierw zrywasz z dziewczyną, a potem i tak nie możesz o niej zapomnieć.

- Co? Wcale nie – zaprzeczyłem, ale to było bez sensu.

- Louis daj ponieść się chwili i popaść w zapomnienie – Malik podstawił mi jakieś zioło pod nos.

- Weś ode mnie to gówno – warknąłem.

- Kurwa, Collins jest niesamowita. Wyleczyła cię. Ja też do niej pójdę. Jak myślisz, wyleczy mnie? – sapnął, a ja myślałem, że go zabije. Doskonale wiedziałem, że mówi to, bo w jego żyłach krąży duża ilość alkoholu, a mieszając się z narkotykami, dała mieszankę wybuchową.

- Panowie spokojnie – zareagował Liam, widząc moje zaciśnięte pięści – Zayn ty lepiej zajmij się Livi – upomniał go.

- Ja wole tę słodką dziewczynkę. Jest dobra w łóżku? – Zayn popatrzył na mnie zaćpanym wzrokiem, a ja nie wytrzymałem. Zamachnąłem się, by po chwili moja ręka zderzyła się z twarzą mulata.

- Odpieprz się od niej – wysyczałem.

- Popatrzcie jaki pies ogrodnika. Sam nie weźmie i drugiemu nie da – zaśmiał się, ale po chwili złapał się za wargę, z której sączyła się krew – Kurde Louis, ty idź na jakąś siłownie czy coś, bo masz za dużo siły, tam przynajmniej się wyżyjesz. Ale to dobrze. Moc, z jaką mnie uderzyłeś, tylko bardziej przemawia za tym, jak bardzo ją kochasz – jego głos był taki jak zawsze i wtedy domyśliłem się, że on cały czas mnie sprawdzał.

 

* * *

Od autora: Witajcie! :) Przepraszam Was bardzo gorąco, że tak długo musicie czekać na rozdziały, ale brak czasu jest niemiłosierny. Wena też mi nie dopisuje :(. Bardzo, rzadko tutaj zaglądam, więc... Naprawdę dziękuję wszystkim czytającym z całego serca. Jestem wdzięczna za wszystko co dla mnie robicie. Jesteście niesamowici! <3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Kobra 03.12.2016
    Jak zawsze cudne :-* Zostawiam WIELKĄ 5 :-) <3
  • lea07 03.12.2016
    Dziękuję pięknie :)
  • Tina12 03.12.2016
    Na dobre teksty zawsze watro długo czekać. No mam nadzieję, że u Łakotki to tylko anemia. I badania nic nie wykarzą.
    5 :)
  • Tina12 03.12.2016
    Ps. Jeśli masz czas zapraszam na moje nowe opowiadanie.
  • lea07 03.12.2016
    Dziękuję Ci ślicznie <3 ;*
  • lea07 03.12.2016
    Wiem, że piszesz nowe opowiadanie :), bo czytałam dwa rozdziały jednak nie zostawiłam komentarza, acz 5 gwiazdek :). Potem je zaniedbałam, bo nie miałam czasu go czytać :(. Ale nadrobię gdy tylko znajdę chwilkę :D
  • Tina12 03.12.2016
    Dzięki xD
  • Marzycielka_123 03.12.2016
    Wspaniały rozdział.. Oby łakotke wkońcu coś dobrego spotkało na tej drodze :) :)
  • lea07 03.12.2016
    Dziękuję ślicznie <3
  • Zozole 05.12.2016
    Oh nareszcie ♡♡♡ KOCHAM! CZEKAM I DAJE 5! Ostatnio nie było u mnie światła i nie mogłam wykupić pakietu! Ależ mam zaległości na wszystkich portalach! :D
  • lea07 06.12.2016
    Oh współczuje :(. Dziękuję Ci pięknie kochana <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania