" Piękne istoty " 65

Zwiastun do tej oto "książki" - https://www.youtube.com/watch?v=EMGypr4S4uU

* * *

 

Louis:

- Po co to zrobiłeś? – zadałem nurtujące pytanie.

- Jesteśmy przyjaciółmi. Znam cię na wylot i widziałem, jak zabawiasz się z panienkami. Jedna noc i koniec. Od pierwszego momentu, kiedy zobaczyłeś Łakotkę w tamtym klubie, przypartą do ściany, dostrzegłem przez ułamek sekundy błysk w twoich oczach, jak jeszcze nigdy dotąd. On potem powtórzył się kilka razy, ale tylko przy Sweety. To fajne uczucie widzieć cię tak szczęśliwego. Przestałeś palić na jakiś czas. W ogóle przerzuciłeś się na zdrowszy tryb życia. Nie byłeś już tym dupkiem, ale zakochanym chłopcem. To wszystko sprawiało, że my widzieliśmy w tobie naprawdę szczęśliwą osobę. A potem mówisz nam, że porzuciłeś miłość swojego życia. I nawet nie…

- Dobra stop! – warknąłem.

- To dopiero początek.

- Nie. Wy nic nie wiecie, więc dajcie mi spokój.

- No to nas oświeć – Harry tracił cierpliwość.

Odetchnąłem ciężko, wypuszczając powietrze z ust, które przerodziło się w parę.

- Hej, co wy tu robicie? – usłyszałem radosny głos i spojrzałem w tamtą stronę. Scar szła w naszym kierunku i uśmiechała się.

- Nic. Właśnie wracamy – odparłem.

- Świetnie, bo robi się późno. Jestem zmęczona. Zbieramy się?

- Ok – ruszyłem w stronę klubu, a za mną ruszyła reszta.

Następnego ranka obudził mnie krzyk moich młodszych sióstr. Otworzyłem oczy i poderwałem się na równe nogi. Wybiegłem z sypialni i zbiegając po schodach, wołałem moje siostry:

- Daisy, Phoebe!

Wpadłem do kuchni zdyszany i moje oczy powiększyły się na widok siedzących dziewczynek na barowych krzesłach przy wyspie.

- Czemu krzyczycie? – wysapałem, rozglądając się nerwowo.

- Bawimy się – odrzekła Daisy niewinnie.

- Jezu myślałem, że coś się stało. Gdzie rodzice?

- Musieli gdzieś wyjść. Ty masz się nami opiekować.

- Cudownie – westchnąłem sarkastycznie.

- Kiedy zobaczymy Łakotkę?

- Nie wiem.

- Gdzie jest?

- W szpitalu.

- Pojedzmy do niej.

- Dzisiaj wychodzi.

- I tak ją odwidzimy, jak nie w szpitalu to w domu – mądrzyła się Daisy.

- Uspokójcie się. Nigdzie nie jedziemy. Macie Scar w domu.

- My chcemy zobaczyć Łakotkę – naburmuszyła się Phoebe.

- Prze…

- Dziewczynki mają rację. Ja także chętnie ją poznam – nagle w kuchni pojawiła się Scarlett.

Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową.

- Odwiedzimy ją dzisiaj wieczorem. Zaraz jadę do stadniny.

- Do stadniny? — zdziwiła się różowo włosa — Po co?

- Od jakiegoś czasu jeżdżę konno. Mam nawet własnego konia.

- Serio? Jadę z tobą – orzekła entuzjastycznie.

- My też! – krzyknęły bliźniaczki.

- Ok.

Kiedy zjedliśmy śniadanie i przyszykowaliśmy się do wyjścia, wsiedliśmy w samochód i po kilkunastu minutach byliśmy już pod wielkim budynkiem.

- Wow! Robi wrażenie – dziewczyna rozglądała się dookoła, kiedy wchodziliśmy do środka. Z zainteresowaniem przyglądała się wszystkiemu. Moje siostry popędziły przodem. Kiedy dotarliśmy we właściwe miejsce, otworzyłem boks i przytuliłem się do zwierzęcia.

- Scar poznaj Szanti – odwróciłem się w jej stronę.

- Jest piękna – niepewnie zbliżyła się do nas i delikatnie pogłaskała klacz.

- Wiem.

- Sam ją kupiłeś? Skąd w ogóle u ciebie pomysł, aby jeździć konno?

- To zasługa Łakotki. Ona mnie nauczyła jeździć i to ona mi ją kupiła na urodziny.

- Jezu, naprawdę?

- Tak. To najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. A jaki drogi.

- Wyobrażam sobie. A tak w ogóle, to czy mogłabym też pojeździć?

- Pewnie, tylko chyba nie ma tego konia… O no to mam pomysł. Będziesz jeździć na Szanti, bo na Sacramento to strach.

- Sacramento?

- Tak. To koń Łakotki – wyszedłem z boksu i podszedłem do następnego. Dziewczyna stanęła obok mnie. Ciemne oczy wierzchowca, które wyrażały dziwną pustkę i smutek, popatrzyły na nas.

- Ja go wezmę. Dobrze mu to zrobi. A teraz chodź, osiodłamy konie.

Kiedy już wszystko było gotowe, wyszliśmy na ujeżdżalnie. Scar na szczęście znała podstawy jazdy konnej, więc nie musiałem jej uczyć, bo obawiam się, że nawet bym nie potrafił. Zająłem się czarnym olbrzymem, który parzył na mnie z dziwną wrogością.

- Tak, nienawidzisz mnie i wiesz, co ci powiem? Ze wzajemnością, ale nie chce, abyś poszedł na marne, dlatego ci pomogę. Więc z łaski swojej zachowuj się dobrze i będzie ok – jak bardzo jest ze mną źle, że gadam do konia?

Powoli wspiąłem się na grzbiet tego demona i zacząłem rozgrzewać nas w stępie. Czułem jego spięte mięśnie, tak jakby zraz miał stanąć dęba. Obserwowałem moją przyjaciółkę i kiedy odwróciła głowę w moją stronę, posłałem jej uśmiech. Odwzajemniła go i nie wiadomo dlaczego zamiast jej pociągłej twarzy ujrzałem okrągłą, bladą, nieskazitelną niczym u małego dziecka twarz Dragonesty. Odgoniłem od siebie wszystkie myśli, kiedy rumak zrobił gwałtowny ruch. Ogółem cała jazda przebiegła całkiem spokojnie. Gdy rozsiodłaliśmy konie, wróciliśmy do domu. Zjedliśmy obiad, po którym zostałem wezwany przez ojca do gabinetu. Niechętnie poczłapałem się do znienawidzonego miejsca, bo w sumie to tam moje życie się skończyło, a zstąpiła je marna egzystencja bez ukochanej dziewczyny. Zapukałem jeden raz w drewno i automatycznie wszedłem do środka. Mój ojciec nawet nie podniósł wzroku znad papierzysk, których była cała masa na ogromnym biurku.

- O czym chciałeś rozmawiać? – zapytałem oschle. Rozstanie źle na mnie działa. W domu rozmawiam tylko z siostrami. Matka zapędzona bizneswoman, ojciec wiecznie nie ma czasu. Tylko firma, firma i firma. Do wuja w ogóle się nie odzywam.

- Usiądź i trochę grzeczniej – podniósł na mnie zmęczone spojrzenie.

Zrobiłem co kazał, a on odłożył długopis na bok i splótł ręce ze sobą.

- Louis wiem, że jesteś zły. Wiem, że zależy ci na tej dziewczynie, ale nie możesz się tak odsuwać od rodziny. Rodzina to potęga.

- Czyli chcesz powiedzieć, że ojciec, który nawet nie wie, ile do końca lat mają jego dzieci, matka, której praktycznie nie ma w domu i wuj, który jest mordercą, to potęga? Słysząc słowo rodzina mam przed oczami szczęśliwe, kochające małżeństwo, roześmiane dzieci i psa.

- Mogę ci kupić psa – powiedział to tak, że nawet nie umiem tego wytłumaczyć.

- Jezu, jaki ty jesteś głupi – westchnąłem.

- Skończmy ten temat. Zapomnij o Łakotce i o wszystkim, co jest z nią związane. Właściwie to już masz dziewczynę, narzeczoną… żonę – zamyślił się.

- O czym ty mówisz?

- Jakiś czas temu w mieście powstała wielka korporacja. Jej właściciel wprowadził się teraz tutaj. Ma córkę, która będzie chodziła do twojej szkoły. Razem z wujem rozmawialiśmy z nim i doszliśmy do wniosku, że dobrze by było zacząć współpracę. A najlepiej, aby połączyć obie firmy. A żeby to zrobić, należy połączyć rodziny. W poniedziałek poznasz swoją przyszłą żonę.

- Że co?! – krzyknąłem, wstając oburzony.

- Louis nie zachowuj się jak dziecko. Ta firma będzie twoja, a dzięki związkowi małżeńskiemu, będzie tak potężna, że…

- Czy my jesteśmy w średniowieczu, że ojciec wybiera nam żonę?! - krzyczałem – Nie ożenię się, bo ty tego chcesz!

- Jesteś egoistą. W ogóle nie myślisz o przyszłości rodziny. Ożenisz się z Kasandrą, czy tego chcesz, czy nie – mój ojciec również podniósł głos.

- Nienawidzę tego, jak mną rządzisz, nienawidzę wuja, nienawidzę tego, jak spieprzyliście mi życie… Nienawidzę cię! – wysyczałem przez zęby i wyszedłem z gabinetu, mocno trzaskając drzwiami. Nagle wpadłem na Scarlett, która ze zdziwieniem mi się przyglądała.

- Co się stało?

- Nic – warknąłem.

- Spokojnie. Jeździmy do Łakotki?

- Zawołaj moje siostry. Czekam w samochodzie – odszedłem zdecydowanym krokiem. Szybko włożyłem czarne Vansy i kurtkę, po czym wyszedłem. Po chwili siedziałem już w aucie. Nie musiałem długo czekać. Kiedy dziewczyny do mnie dołączyły, włączyłem się do ruchu. Kilkanaście minut później zaparkowałem samochód na podjeździe Collinsów. Przeszliśmy oświetloną alejką, by stanąć pod drzwiami i zapukać. Ciemne, kosztowne wrota się otworzyły, a ja ujrzałem uśmiech opiekunki niebieskookiej.

- Dobry wieczór, jest Łakotka? – zacząłem.

- Oczywiście. Wejdźcie – uśmiechnął się miło do moich sióstr.

Weszliśmy do środka i pierwsze co poczułem to miłą atmosferę i piękne zapachy.

- Lou, może idźcie na górę, bo nie chce ją wyciągać z łóżka – zwróciła się do mnie kobieta.

- Dobrze – ruszyłem w kierunku schodów. Uwielbiałem przebywać w tym domu. Było tu tak spokojnie i można było wyczuć rodzinną miłość. Szedłem długim korytarzem na piętrze w stronę pokoju blondynki. Zapukałem w odpowiednie drzwi, a kiedy usłyszałem słabe: „Proszę”, przepuściłem dziewczyny. Bliźniaczki z radosnym piskiem podbiegły, a następnie wskoczyły na łóżko anielicy.

- Phoebe, Daisy miło was widzieć – przytuliła się do dziewczynek, po czym przeniosła wzrok na Scar.

- Jestem Scarlett. – odezwała się moja znajoma – Bardzo chciałam cię poznać. Jestem twoją fanką — mówiła z uśmiechem. Podeszła do niebieskookiej i podała jej rękę.

- Łakotka. Miło poznać – posłała jej szczery uśmiech.

- Przyjemność po mojej stronie.

- Jak się czujesz? – odezwałem się w końcu.

- Jest dobrze. A co tam u ciebie? Jesteś zdenerwowany.

No oczywiście, przecież Łakotka tak dobrze mnie zna.

- Mała sprzeczka z ojcem – odparłem wymijająco.

- Rozumiem – mruknęła.

- Tak bardzo się cieszę, że w końcu cię poznałam – powiedziała entuzjastycznie różowo włosa.

- Pozytywne myśli przyciągają pozytywne zdarzenia. – posłała jej uśmiech – Przykro, że w takich okolicznościach.

- Tak. Gdyby nie wyprowadzka na pewno byłybyśmy przyjaciółkami. Byłam sąsiadką Louisa. Przyjaźnimy się od dziecka.

- Aha.

- Kiedy, wracasz do szkoły? – zmieniłem temat na przyjemniejszy.

- W poniedziałek – odpowiedziała krótko, a ja cały się spiąłem. Dlaczego ten pieprzony poniedziałek z jednej strony będzie fajny, a z drugiej koszmarny, ponieważ poznam swoją przyszłą żonę? Taa niedoczekanie twoje – szepcząc to, pomyślałem o ojcu.

 

* * *

Od autora: Hej :). Witam was w kolejnej części. Przepraszam, że tak rzadko wstawiam, ale mam bardzo ograniczony czas :(. Ponadto wena mnie chyba nienawidzi, bo mnie nie odwiedza. W ostatnich dniach zmarła też mama Louisa. Tak, mama Louisa Tomlinsona - mojego idola, nie żyje :(. Oczywiście, jak każdej fance jest mi smutno, ale z drugiej strony jestem zachwycona jego nową solową piosenką. Gdyby ktoś chciał posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=_6bRNTnrbvM

Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę ok.Tak więc wszystkim serdecznie dziękuję. Jesteście wspaniali. ;* <3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Afraid13 17.12.2016
    Uuuuu. Pierwsza! Kurcze... mnie też dawno nie było. Rozumiem twój problem. Cieszę się, że mogłam przeczytać kolejny rozdział. Cudny!!!!! Oczywiście daję 5. Czekam na kolejny
  • lea07 17.12.2016
    Dziękuję Ci kochana <3
  • Zozole 17.12.2016
    O matko. No chyba ojca Luisa to popierdoliło. On MUSI być z Łakotką! Koniec kropka. Rozdział fantastyczny czekam na więcej. Nie martw się i wenę może niedługo wróci. Mówię sobie tak bo sama nie napisałam nic od miesiąca :D Leci 5
  • lea07 17.12.2016
    Dziękuję Ci że nadal trwasz :)
  • Karawan 17.12.2016
    Ode mnie 5. Chciałbym tak umieć. Mieszkający we mnie Czepialski - poniżej.
    bo nie chce ją wyciągać z łóżka - bo nie chcę kogo czego ? jej ! wyciągać z łóżka.
  • lea07 17.12.2016
    O tak! Racja. haha. Dziękuję :)
  • Tina12 17.12.2016
    Nie! Niech się Luis w końcu ogarnie. On musi być z Łakotką. Rozdził super jak zawsze a piosenkę przesłucham w wolnej chwili choć nie jestem fanką One Direction i nie śledze ich solowych karier.
    5 i czekam na cd.
  • lea07 17.12.2016
    Dziękuję Ci serdecznie Tina. Twoje komentarze zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy :D. Pozdrawaim ;*
  • Marzycielka_123 23.12.2016
    Ooo nowy rozdział jak zwykle wspaniały
  • Marzycielka_123 23.12.2016
    Juz nie mogę się doczekać następnej części! xD
  • lea07 23.12.2016
    Dziękuję, że czytasz :)
  • lea07 23.12.2016
    Dziękuję, że czytasz :)
  • Skoiastel 23.12.2016
    o Borze Najzieleńszy, jak można pisać RPF-y i je... wydawać. I nazywać bezczelnie książką.
    Dobrze, że nigdy nie wchodziłam na Wattpada. To ostatni krąg piekła podobno.

    Rozdział nie jest w miarę "ok". Nie jest nawet w ćwierci "ok". To kompletny gwałt na literaturze.
  • lea07 23.12.2016
    Dzięki za opinię :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania