" Piękne istoty " 66

Zwiastun do tej oto "książki" - https://www.youtube.com/watch?v=EMGypr4S4uU

* * *

 

Nadszedł poniedziałek. Od samego rana wszystko zaczęło się psuć. Budzik Łakotki nie zadzwonił, więc ta wstała bardzo późno. Biegnąc po schodach, przewróciła się. Chwyciła kanapkę i opuściła szybko dom. Mimo że bardzo się śpieszyła, nie zdążyła na autobus, więc musiała iść na piechotę.

Louis po porannej kłótni z ojcem i wujem wypadł na zewnątrz. Wsiadając do samochodu, uderzył się w głowę, a kiedy chciał odpalić pojazd, ten odmówił mu posłuszeństwa. Zdenerwowany uświadomił sobie, że nie naładował akumulatora.

Marcelina obudziła się z gumą we włosach i dlatego musiała ściąć spore pasemko. Niall musiał barć zimny prysznic, ponieważ zabrakło ciepłej wody.

Livi obudziła się ze strasznym bólem brzucha, a Zaynowi skończył się żel, dlatego nie mógł ułożyć swojej grzywki, którą zostawił nieco oklapłą.

Danielle była zrozpaczona, kiedy zobaczyła wielkiego pryszcza na czole, a Liam wylał mleko na podłogę, dlatego musiał całą zmywać.

Darcy kręcąc swoje włosy, przypaliła swoje końcówki, a Harry nie obudził się ze swoimi lokami.

- Czy ten dzień może być gorszy? – zadała pytanie Marcela, kiedy zobaczyła swoich przyjaciół stojących przy bramie.

- Weź mi nic nie mów. To jest totalna katastrofa – narzekała Darcy, pokazując spalone końcówki.

- Hej czy to Łakotka? – zapytał Harry, pokazując na postać idącą w ich stronę.

- Cześć Sweety, co ci się sta…

- Bez komentarza – przerwała Zaynowi.

- Spokojnie.

Wtem na parking z piskiem opon wjechał czarny ford mustang Tomlinsona. Anioł wysiadł z samochodu i kłapnął drzwiami, ale nawet to nie zniechęciło rozszalałych dziewczyn, którym zmiękły kolana na sam jego widok. Szybkim krokiem ruszył stronę Harry’ego i reszty. Czarne rurki opinały się na jego nogach, a włosy wyglądały jak po tornadzie.

- Cześć! – przywitał się szorstko. Dragonesty spuściła głowę, kiedy szatyn nawet nie zaszczycił ją spojrzeniem – Widzę, że każdy ma dzisiaj gorszy dzień.

- Żebyś wiedział – odparł Niall, zarzucając rękę na ramiona Marceli.

- Dobra zwijamy się, bo zraz dzwonek – zawiadomił Liam.

Przyjaciele ruszyli do wejścia do budynku. Zayn i Louis szli na samym końcu, dlatego szatyn postanowił to wykorzystać.

- Słyszałeś o tym, że jakaś nowa dziewczyna będzie tutaj chodziła?

- Livi coś tam wspominała, ale nie wiem. A co?

- Nic, nic – mruknął pod nosem zrezygnowany.

- Hej stary, wszystko w porządku?

- Tak. W jak najlepszym – posłał mu sztuczny uśmiech.

Byli już na schodach prowadzących do wejścia, kiedy u podnóża nich zatrzymała się biała limuzyna. Przyjaciele odwrócili się zaciekawieni w jej stronę, a Louis modlił się, aby to był jakiś normalny uczeń, a nie żadna nowa uczennica.

- Życie mnie nienawidzi – wyszeptał do siebie, kiedy z auta wysiadła wysoka, ciemnowłosa piękność. Nigdy jej tutaj nie widział, więc wiedział, że jest nowa. Już z daleka stwierdził, że jest ładna, ale ten fakt niczego nie zmieniał. Odruchowo spojrzał w stronę Łakotki, która z nieukrywanym zainteresowaniem wpatrywała się w nieznajomą.

- Wow, ale laska – usłyszał ściszony głos jakiegoś chłopka.

Cóż, anielica była wystrojona w krótką sukienkę, która doskonale podkreślała jej atuty. Na długich, zgrabnych nogach mała ładne botki, a długie, proste włosy, które tak bardzo błyszczały na słońcu, opadały swobodnie na ramiona. Rozejrzała się, a wzrok utkwiła w grupce, która stała na schodach. Posłała im miły uśmiech i ruszyła w ich stronę. Stawiała pewne siebie kroki, a od jej osoby biła niepohamowana harmonia i spokój.

- Cześć – przywitała się, stojąc kilka kroków przed nimi.

- Hej! – zawołały radośnie Livi i Marcela.

- Cześć – Darcy i Danielle posłały jej uśmiech.

- Witaj – odezwała się cicho, ale jakże miło Łakotka.

- Cześć! – przywitali się chórem chłopcy.

- Jestem Kasandra Stalker.

- Nawet nazwisko do niej pasuje – prychnął w myślach Tomlinson.

Wszyscy po kolei zaczęli się przedstawiać z imionami i nazwiskami. Jedynie Louis mruknął swoje imię. Uważał, że im później pozna jego nazwisko, tym lepiej dla niego.

- Może przez ten czas pozna zacnego młodzieńca. Zakocha się i nie będzie chciała wziąć ślubu, więc ucieknie ze swym ukochanym i zniknie z mojego życia raz na zawsze. Dziewczęta w tym wieku są bardzo kochliwe – zaśmiał się ze swoich myśli i spojrzał kolejny raz na Dragonesty, która słuchała z uwagą nowo poznanej. Zapragnął wtulić się w nią. Poczuć jej zapach, jej ciepło, jej bliskość. Ona w tamtym momencie także na niego spojrzała. W jej błękitnych oczach pojawił się błysk, po którym chwilę potem nie było śladu. Minę miała smutną, a posturę zgarbioną, tak jakby coś bardzo ją bolało. Może to, że nie może przylgnąć do ciała szatyna i rozkoszować się nim.

- Do której klasy chodzicie? – zapytała Kasandra.

- Łakotka i Marcela do pierwszej, ja, Danielle i Darcy do drugiej, a chłopki do trzeciej – odparła z uśmiechem Livi.

- O, to chodzę razem z wami – uśmiechnęła się do dziewczyn z drugiej.

- Świetnie.

- My będziemy lecieć – odezwał się Tomlinson, posyłając chłopkom znaczące spojrzenie. Ruszył w stronę drzwi. Mijając Dragonesty, odwrócił głowę w przeciwną stronę. Chłopcy pożegnali się ze swoimi dziewczynami i poszli w jego ślady.

- Ale laska – skomentował Zayn, dołączając do szatyna.

- Louis, skoro jesteś wolny, to bierz się za nią – zatrzymał się nagle i popatrzył wrogo na Harry’ego.

- Styles, ty chyba na głowę upadłeś – wysyczał szarooki.

- Harry, pogięło cię czy jak? – dodał Niall i wszyscy na niego.

- O co wam chodzi? – zapytał loczek.

- Ona mi się nie podoba – warknął Tomlinson, a w jego głosie można było wyczuć odrazę.

- A ponadto Łakotka tutaj jest – Nialler ruszył przed siebie, a reszta za nim.

- Nie bardzo rozumiem – Hazza podrapał się po głowie.

- Przecież doskonale wiesz, że Sweety nadal go kocha. – wyjaśniał blondyn, nie zważając na to, że Tommo idzie obok niego – Wiesz także, jak bardzo słaba jest. Chcesz, aby tym razem odebrała sobie życie, ale już tak na poważnie – jego niebieskie oczy, które zawsze świeciły dziecięcym błyskiem, teraz wydawały się posępne i ciemniejsze niż zwykle.

- Ni ma rację – wtrącił się Liam – Lou zachowałeś się jak dupek. Zresztą ty zawsze nim jesteś.

- O co wam kurwa znowu chodzi? – wykrzyknął szatyn.

- Ty się jeszcze pytasz? Skrzywdziłeś ją. Nadal ją krzywdzisz. Nawet na nią nie patrzysz. Ją to boli, rozumiesz? – Niall podszedł do niego jeszcze bliżej – Rozkochałeś i zostawiłeś ją z nadziejami. Zaufała ci, a ty ją po prostu wykorzystałeś. Zniszczyłeś ją! – prawie to wykrzyczał.

- Od kiedy ty się tak o nią martwisz? – odparł bez emocji, ale w środku wszystko w nim buzowało.

- Odkąd ty przestałeś – jego cichy głos doszedł go jego uszu.

- Nigdy nie przestałem – pomyślał.

Rozległ się dzwonek, więc na korytarzu jak zwykle zrobiło się niemałe zamieszanie. Louis popatrzył w stronę wejścia, gdzie pojawiły się dziewczyny. Łakotka weszła jako ostatnia. Szła ze spuszczoną głową, a w ręku trzymała książki. Jakiś nieostrożny chłopak wpadł na nią, tym samym jej je wytrącając.

- Przepraszam – wymamrotała szybko i schyliła się, aby pozbierać książki.

- To ja przepraszam – anioł także pomógł pozbierać jej rzeczy. Kiedy się podnieśli, w końcu na siebie spojrzeli – Nic ci nie jest? – zapytał głębokim głosem.

- Nie – posłała mu nieśmiały uśmiech.

- „Czerwień rubinu”? – chłopak przeczytał tytuł powieści, która należała do blondynki – Świetna książka – oddał jej własność.

- Tak – sapnęła tylko.

- Jestem Olivier Grant — przedstawił się. Jego czarne włosy, świetnie wystylizowane i uniesione do góry sprawiały, że wyglądał młodziej i niewinniej. Kakaowe, hipnotyzujące oczy odróżniały się od innych dziwnym blaskiem. Jego postura wprawiała w zachwyt nie jedną dziewczynę. Wysoki, dosyć szczupły, ale mający idealne proporcje mięśni. Według Dragonesty mógłby być uważany za przykład piękna.

- Łakotka Collins – uścisnęła jego rękę.

- Śliczne imię, dla ślicznej dziewczyny. – uśmiechnął się szczerze – Wybacz, ale muszę iść. Uważaj na siebie nieznajoma – uwodzicielski uśmiech ukazał się na jego bladej, pięknie zarysowanej twarzy. Odszedł w swoją stronę, zostawiając ją w małym oszołomieniu.

Lekcje mijały szybko i dosyć przyjemnie. Niebieskooka kilka razy przyłapała się na myśleniu o nowo poznanym chłopku. Intrygował ją i z pewnością była zainteresowana jego osobą.

Nadeszła przerwa obiadowa. Jak zawsze stołówka była przepełniona. Nastolatka skierowała się do kolejki po jedzenie, która standardowo była bardzo długa.

- Witaj ponownie nieznajoma – usłyszała za sobą głos, więc szybko się odwróciła. Uniosła głowę, a jej oczy spotkały się z kakaową barwą źrenic.

- Olivier?

- Spodziewałaś się kogoś innego?

- Nie – zaśmiała się nerwowo.

- Może chcesz usiąść ze mną i moją paczką? – zaproponował i wskazał na stolik, gdzie siedziało kilka osób. Z opowieści znajomych wiedziała, że owe grono należało do tak zwanych „lizusów i nudziarzy” jak ich nazywał Louis. Należały do niego dzieci wysoko postawionych arystokratów. Oczywiście byli oni przykładem do naśladowania. Odpowiedzialni, punktualni, suwerenni i ceniący sobie nadzwyczaj prawo, mądrość i sztukę.

- Wiesz, bardzo dziękuję, ale ja zawsze siedzę z moimi przyjaciółmi – pokazała na stolik.

- A no tak. Przecież przyjaźnisz się z Tomlinsonem, Stylsem i resztą tej bandy. Na moje oko nie pasujesz do nich – wyznał.

- Może masz rację, ale przyjaźń nie polega na całkowitym dopasowaniu, tylko na dopełnianiu się nawzajem i wspieraniu.

- Głębokie – zaśmiał się, dzięki czemu mogła przyznać, że śmiech ma równie idealny, jak on sam.

Nawet nie spostrzegli, a już byli przy okienku skąd dostali swoje dania.

- O której kończysz zajęcia? – zainteresował się.

- Jeszcze mam dwie godziny.

- Ok. Życzę smacznego… nieznajoma – posłał jej ten swój zniewalający uśmiech i odszedł do swojego stolika. Ona zrobiła to samo i po chwili zajęła wolne miejsce pomiędzy Niallem a Zaynem. Tomlinson siedział praktycznie naprzeciwko niej i nie odpowiadało jej to.

- Sweety, od kiedy gadasz z tym sztywniakiem Grantem? – zapytał Harry.

- A czy to ważne? – mruknęła.

- Jak widać nadal nie nauczyła się dobierać odpowiedniego towarzystwa – skwitował Lou, który był dziwnie podenerwowany.

- Najwidoczniej Louis nadal nie nauczył się doceniać pewnych aspektów życia – rzuciła blondynka swobodnym tonem.

- Co masz na myśli? – jego spojrzenie utkwiło na jej osobie.

- Uznajesz ich za nudziarzy i sztywniaków, ponieważ zazdrościsz im wytrwałości i tego, że potrafią osiągnąć wszystko.

- Kochanie – jego głos ociekał jadem i sarkazmem – ja zawsze mam wszystko czego zapragnę i uwierz mi, że egzystencja tego ścierwa mnie nie interesuje.

- Mówisz to bez przekona, kotku – wyraźnie zaakcentowała ostanie słowo, uśmiechając się sztucznie.

- Sweety nie będę z tobą o tym rozmawiał.

- Bo wiesz, że mam rację. Pognębiasz Oliviera za to, że jest uporządkowany i szarmancki. Zawsze wie co powiedzieć i jak się zachować. Że czaruje dziewczyny swoim urokiem, a nie postawą bad boy’ a i że nie ma chorób wenerycznych – kpiący uśmiech posłany w stronę szatyna lekko go zdziwił.

- To się nazywa nuda. On jest za nudny, aby zwracać na niego uwagę.

- Nie masz prawa mówić tak o kimkolwiek. Dla ciebie, aby zaistnieć trzeba przelecieć większość dziewczyn ze szkoły i być w centrum uwagi. Niektórzy mają swoje cele i ideały, więc nie mieszają się w to życie spragnionego imprezowicza. To po prostu nie ich bajka.

- Tak. To nie jest twoja bajka skarbie – zaśmiał się kpiąco i przejechał językiem po dolnej wardze.

- Hej, hola, hola wy się kłócicie o jakichś kujonów? – roześmiał się Zayn.

- Najwyraźniej panience Collins imponują tacy poukładani chłopcy. Olivier Grant jest doskonałym tego przykładem. Zapyta się go panienka czy odprowadzi panienkę do pojazdu? Panicz Grant na pewno się zgodzi – ton, jak i mimika Tomlinsona wskazywała na bezsprzeczną złość i bark kultury.

- Jesteś żałosny – skwitowała go dziewczyna.

- Na pewno mniej od tego… frajera.

 

* * *

Od autora: Witam wszystkich :). Jeju jak ja dawno nic nie wstawiłam, ale bardzo Was za to przepraszam. Naprawdę brak weny to paskudna choroba. Ale idą ferie :D i spróbuję nadrobić :). Jeju ja mam tyle nowych pomysłów, ale boję się że nikt nie będzie chciał tego czytać, ale i tak z całego serca dziękuję moim wiernym czytelniczkom :*. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Zachęcam do zostawiania komentarzy i tak dalej :). Może się wyleczę ;)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Marzycielka_123 03.01.2017
    Ooo super jest następny! XD mega ... I napewno nam szczególnie mi spodobają się pomysły naa fajna historie dalszą tego opowiadania... Bardzo mi się podoba czekam oczywiście na następny
  • lea07 03.01.2017
    Ojej ślicznie Ci dziękuję kochana :*
  • Magicznooka_2 03.01.2017
    Super rozdział!!! Bardzo chciałabym żeby znów byli razem ... trzymam kciuki za nich a tobie życzę weny
  • lea07 03.01.2017
    Ojej, dziękuję. Chyba pierwszy raz Cię tu widzę. Dziękuję pięknie :)
  • Kobra 03.01.2017
    Jak zawsze cudne, nawet nie widać tu tego braku weny :-* Mam nadzieje, że ci dwoje znowu będzie razem. I czekam na te nowe pomysły na pewno będą mega. Oczywiście zostawiam 5 :-* <3
  • lea07 03.01.2017
    Dziękuję Ci serdecznie <3
  • Tina12 03.01.2017
    Nareszcie dodałaś rozdział. Coś czuję, że nowa uczennica i Olivier sporo namieszają.
    5
  • lea07 03.01.2017
    Oj dziękuję kochana :*
  • Zozole 04.01.2017
    Hihi Jestem ciekawa kolejnych części ♡ Tak jak zawsze ;*
    Czekam z niecierpliwością ♡♡ 5
  • Zozole 04.01.2017
    Hihi Jestem ciekawa kolejnych części ♡ Tak jak zawsze ;*
    Czekam z niecierpliwością ♡♡ 5
  • lea07 04.01.2017
    Ślicznie dziękuję ;*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania