" Piękne istoty " 70

Zwiastun do tej oto "książki" - https://www.youtube.com/watch?v=EMGypr4S4uU

* * *

Rozdział dedykuję Tinie12, którą z całego serce przepraszam.

* * *

Louis:

Wraz z Harrym i Niallem weszliśmy do McDonald’ s. Po tym, jak zawiozłem siostry na zajęcia taneczne, wróciłem na trening nieco spóźniony, ale trener nawet tego nie zauważył. Przy jednym ze stolików siedział już Zayn z Liamem i dziewczynami. Patrzyłem na twarze znajomych w poszukiwaniu okrągłej, lekko zarumienionej twarzyczki. Nie znalazłem jej.

Opadłem na krzesło obok Danielle. Moi wielkoduszni przyjaciele zostawili wolne miejsce obok mnie, jak gdyby wiedzieli, że nadal łudzę się, że Łakotka przyjdzie. Livi, Zayn i Liam poszli złożyć zamówienie, a ja wpatrywałem się w ekran telefonu, a na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy dostrzegłem, że mam tylko siedem procent baterii.

- Oczywiście, jak zwykle zapomniałem podładować – skarciłem się w myślach.

- Jak było na treningu? – zaciekawiła się Casy.

- Ok. – odparł niedbale Niall.

Moje spojrzenie znowu spoczęło na ekranie, ale kiedy usłyszałem nieco zachrypnięty, cichy głos, od razu uniosłem głowę do góry.

- Hej, przepraszam za spóźnienie.

- Nic się nie stało – zawołała entuzjastycznie Marcela.

Łakotka omiotła wzrokiem cały stolik, zatrzymując się na miejscu obok mnie. Niepewnie zbliżyła się i usiadła. Wyglądała tak jak zwykle. Włosy w małym nieładzie, zaróżowione policzki, które zawsze ją irytowały i to niewinne, nieco wystraszone spojrzenie. Granatowa koszula w kratkę wpuszczona w czarne rurki, dokładnie podkreślała jej chudą sylwetkę.

- Jak było na treningu? – zapytała grzecznie.

- Całkiem dobrze. Trener trochę nas wymęczył głupimi ćwiczeniami, ale było w porządku. Strzeliłem dwa gole. Za to Louis się spóźnił i nie strzelił żadnego – mówił uśmiechnięty Niall, a ja śmiałem się w duchu z tego, że jakieś dwie minuty temu na to samo pytanie odpowiedział zwykłe „Ok.”. Jednak ma znaczenie, kto pyta.

- Oh – wyrwało jej się małe westchnie.

- Łakotka, spokojnie, dla ciebie też zamówiliśmy – powiedział Zayn, który wrócił z resztą od lady.

- A tak, dzięki.

- Jak tam sprawdzian z matmy? – zapytała Darcy.

- W porządku. Nie był aż tak trudny – odpowiedziała blondynka.

Było mi tak dziwnie. Przez moment poczułem się tak jak dawniej. Z przyjaciółmi, z ukochaną dziewczyną u boku. Bez problemów, kłótni, kłamstw i tajemnic. Po prostu samo życie. Zwyczajne życie, które jak się okazuje, było perfekcyjne. Zapragnąłem, aby było tak jak kiedyś. Kiedy nic nie miało sensu, ale nie przejmowaliśmy się tym. Teraz też nic nie ma sensu, ale przeszkadza mi to. Kiedy spotykaliśmy się wieczorami i robiliśmy różne głupie rzeczy, których nie zapomnę do końca życia. Kiedy księżyc i gwiazdy oświetlały nam drogę, gdy już uliczne lamy przestawały świecić. Kiedy po prostu żyliśmy chwilą, która tworzyła naszą idealną wieczność.

- Louis, dlaczego mnie nie słuchasz?! – dobiegł do mnie oburzony głos.

- Co?! – zapytałem, bo nie miałem pojęcia, że ktoś coś do mnie mówi.

- Opowiadałam ci, co się działo na dzisiejszej lekcji chemii – odpowiedziała Kasadra, zwracając moją uwagę.

- Aha – rzuciłem i spojrzałem na Łakotkę. Rozmawiała o czymś z Zaynem i sądząc po mimice, była radosna. Chociaż jej oczy nie śmiały się tak, jak jej usta. One zostały takie same jak przedtem. Błękit mieszał się z szarością, która była doprawiona obojętnością i szczyptą smutku.

Po jakimś czasie otrzymaliśmy nasze zamówienia. Rozmowa ciągnęła się od niechcenia. Od czasu do czasu Niall rzucił jednym ze swoich świetnych żartów, które, mimo że znaliśmy na pamięć, cały czas nas bawiły. Kasandra próbowała utrzymać ze mną konwersacje, ale ja najzwyczajniej w świecie nie miałem na to ochoty. Bardziej interesujące wydawało mi się patrzenie na nieco rozbawioną i skupioną twarz Dragonesty, która z kolei w ogóle na mnie nie patrzyła. To było irytujące.

- Idziemy na imprezę? – zapytał Harry, który patrzył wprost na mnie, tak jakbym to ja miał zadecydować.

- Nie! – odpowiedziała stanowczo Darcy.

- Nie dzisiaj – dodał z cichym westchnieniem Niall, co znaczyło, że jest tak najedzony, że nie chce mu się ruszać.

- Okey… - powiedział przygaszonym głosem Hazza.

Kolejne minuty leciały nam w ciszy. I nie była ona dobra. Napięcie rosło, a my nie wiedzieliśmy jak rozładować atmosferę. Marcela kilka razy otworzyła usta, ale zamknęła je bez wydania żadnego dźwięku. W końcu zaczęło się robić późno, a jak to ujęła Kasandra, miała dużo pracy, więc postanowiliśmy się zbierać.

- Mar, Niall, mogłabym się zabrać z wami? – spytała Łakotka.

- Jasne – odparł wesoło chłopak.

- Okey, tylko skocze do toalety.

Kiedy niebieskooka była w łazience do Marceli zadzwoniła mama i powiedziała, aby natychmiast przyjeżdżała do domu.

- Jedziecie. – rzuciłem, kiedy zauważyłem niepewne miny moich przyjaciół – Ja ją odwiozę.

- Serio? Dzięki. Niall jedziemy. Pa wszystkim – Marcela szybkim krokiem opuściła lokal a za nią blondyn.

Reszta też postanowiła się ulotnić i nie wiem, czy zrobili to specjalnie, czy po prostu się tak śpieszyli. Nie wiem jakim cudem mi się upiekło, ale Kasandra także wyszła.

Usiadłem znowu na moim miejscu, czekając aż Dragonesty wyjdzie z łazienki. Moje oczekiwanie nie trwało długo.

- Gdzie są wszyscy? – zapytała zdziwiona.

- Do Marceli zadzwoniła mama, wiec musiała szybko wyjść. A reszta sama się zmyła – zruszyłem ramionami, bo sam do końca nie rozumiałem tej całej sytuacji.

- A ty czekasz na…

- Ciebie – dokończyłem.

- Mogę wrócić autobusem.

- Jest dość późno, a ulice są niebezpieczne.

- Och błagam. - westchnęła i odchyliła głowę, patrząc na sufit — Nie mów, że się o mnie martwisz. — w jej głosie wyczułem kpinę.

- No wiesz, nie chce być potem podejrzany o morderstwo – zacząłem grać w jej grę, tym samym zbijając ją z tropu, ponieważ na chwile zamilkła i nad czymś głęboko się zastanawiała.

- Chodź – znudzony ciszą, której ona najprawdopodobniej nie zamierzała przerwać, wstałem z zajmowanego miejsca i ruszyłem do wyjścia. Dziewczyna podążyła w moje ślady i po chwili staliśmy przy moim aucie. Anielica ostrożnie wsiadła do samochodu, tak jakby się bała, że jakikolwiek jej ruch, może go uszkodzić i zapięła pasy. Odpaliłem silnik i bez problemu włączyłem się do ruchu. Po kilku minutach ciszy westchnąłem głęboko. Chciałem usłyszeć jej głos, śmiech, jak wypowiada moje imię.

- Czemu nic nie mówisz? – wyrwało mi się i miałem ochotę palnąć się w czoło za zadanie takiego pytania. Mogłem zapytać o cokolwiek. Szkołę, pogodę, głupie samopoczucie… Ale nie, muszę być przecież oryginalny.

- Nie jestem pewna czy jest o czym mówić, kiedy nie ma się nic.

- To znaczy? – mój ton był bardziej rozbawiony, niż wymagała tego sytuacja.

- Czy to ważne?

- A nie?

- Nie – odparła stanowczo, wbijając wzrok w ubywającą nam drogę.

Znowu zapadła ta cisza. Przy innych jej pragnę, ale przy Łakotce nienawidzę tego stanu. Nie znoszę, kiedy jest przy mnie, ale nic nie mówi.

- Mogę zadać ci pytanie? – odezwała się w końcu – Tak po prostu z ciekawości.

- Pewnie – to lepsze niż cisza.

- Jak jest beze mnie?

Tego pytania się nie spodziewałem. Na moment wzrok mi się rozmazał i zaschło mi w gardle. Oblizałem usta, przełykając ślinę. Zerknąłem na jej profil i odpowiedziałem cicho:

- Nic nie ma bez ciebie.

- Widzisz? Więc o czym mamy rozmawiać?

Przez chwile nie rozumiałem znaczenia jej słów, ale mnie ośliniło. Beze mnie też nic nie było.

Kolejnych parę minut upłynęło nam w ciszy, która najwidoczniej przeszkadzała nie tylko mi, ale także Łakotce, ponieważ ta zaczęła nerwowo bawić się palcami i rozglądać na boki. Nie jechałem za szybko. Prowadziłem auto z prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę i doskonale wiedziałem, że niebieskooka przeklina mnie w duchu za tę prędkość, porównywalną do kolarza, ale mi to nie przeszkadzało.

- Co łączy cię z Olivierem? – Pomocy! Wezwijcie psychiatrę! Ja to powiedziałem głośno!

Dziewczyna spojrzała na mnie nieco zaskoczona. Jej błękitne oczy skanowały moją twarz, na którą narzuciłem chustę obojętności.

- Co masz na myśli? – zapytała cicho – Kolegujemy się – dodała głośniej.

- Acha – odparłem głosem wypranym z emocji.

- A co jest pomiędzy tobą a Casy? – gra w pytania? Ok.

- Kolegujemy się – wzruszyłem ramionami, na co ta westchnęła.

- Acha – przez tę odpowiedź, poczułem się jak w dennym melodramacie.

- Napisałaś coś nowego? – przeczesałem ręką włosy, zmierzwiając je, mimo że i tak wyglądem przypominały tornado.

- Nie. – odpowiedź padała z jej ust niemal natychmiast – Powinieneś skrócić włosy — rzuciła.

- Są w porządku – wzruszyłem ramionami i zmrużyłem oczy, ponieważ światła samochodu jadącego z naprzeciwka mocno mnie oślepiały.

- Według ciebie wiele rzeczy jest w porządku – przyznała smutno.

- Co masz na myśli?

- Kiwasz głową na tak, ale powiedzieć chcesz nie, co masz na myśli – zanuciła jakąś znaną piosenkę, której jak zwykle tytułu nie pamiętałem. Standard.

- Nie graj na czas Sweety – mówiąc to, zmniejszyłem naszą prędkość do trzydziestu.

- Ja w nic nie gram, a poza tym przyśpiesz, bo nie wiem jak ty, ale ja mam określone godziny wracania do domu.

Doskonale to wiedziałem. Znałem je na pamięć. Od poniedziałku do czwartku do godziny jedenastej. W piątki i soboty do godziny dwunastej, a niedziele do dziesiątej.

- Spokojnie. Jak zawsze sobie poradzisz – nie wiem dlaczego, ale wypowiadając te słowa, uśmiechnąłem się.

- Chciałaby być, choć w połowie pewna siebie tak, jak ty.

- Kochanie – obniżyłem głos, przez co zabrzmiał bardziej uwodzicielsko i dodałem, spoglądając na nią, spotykając się z niebieskimi źrenicami – Z tym trzeba się urodzić.

- Naturalnie – ton jej głosu wywołał u mnie małe rozbawienie, a może nawet odprężenie, więc nie skomentowałem tego w żaden sposób.

- Słyszałaś o jutrzejszej domówce? – zapytałem po dłuższej chwili ciszy, kiedy jakakolwiek radość, która się we mnie znajdowała, wyparowała.

- U Kennedy’ ego?

- Mhm – sam nie wiem dlaczego, ale fakt, że zna jego nazwisko, a może nawet z nim rozmawiała, bardzo mi się nie spodobał.

- Co z nią? – zadała pytanie, zauważając, że ja nie mam zamiaru nic więcej dodać.

- Nic. Idziesz?

- Nie wiem. – kontem oka zobaczyłem, że wzruszyła ramionami – Prawdopodobnie tak, ponieważ Marcela się uparła, że mam pójść. Ponadto Oli chce, abym poszła – gwałtownie na nią spojrzałem. Krew we mnie zawrzała i to nawet nie z powodu, że użyła tego cholernego zdrobnienia jego imienia. Jak on śmie zapraszać na imprezę Łakotkę. Nie ma prawa! – A ty idziesz?

- Tak – odparłem beznamiętnie z piękną obojętnością, ale w środku cały drżałem ze złości.

- Świetnie – gdyby to było możliwe, ona poślubiłaby sarkazm.

- Świetnie – zawtórowałem jej.

Kolejna chwila ciszy. W zasadzie to w tamtym momencie tylko tyle nas łączyło. Spokojnie pokonywałem kolejne ulice, mijając różne parki rozrywki, kluby i domówki, gdzie ludzie w moim wieku beztrosko spędzali piątkowy wieczór, upijając się i świetnie się bawiąc w towarzystwie swoich znajomych. Jeszcze jakiś czas temu sam byłem tym typowym nastolatkiem z idealnym życiem, który niczym się nie przejmuje. Z grupką najlepszych kumpli i jakimiś dziewczynami, które za wszelką cenę chciały być blisko nas. Potem pojawiała się ona. Imprezy? Zabawa? Ograniczyłem to do minimum, ale i tak miałem wspaniałe życie. A teraz? Jadę z dziewczyną mojego życia, która umawia się z innym, po tym, jak wykrzyczałem jej w twarz, że była tylko pieprzoną zabawką. W tamtej chwili pożałowałem, że nie słuchałem na literaturze, gdzie ludzie renesansu cały czas mieli takie problemy. Może wiedziałbym jak wrócić do normalności. O ile normalnością można nazwać wagarowanie, palenie, picie, imprezowanie i dziewczyny, które nie były na dłużej niż jedna noc. A w sumie nie interesowało mnie to. To była moja rzeczywistość, do której chciałbym wrócić. Gdzie wszystko było takie proste, widoczne i bezproblemowe.

 

* * *

Od autora: A więc tak... Witajcie moi mili :). Tak dawno mnie tu nie było. Brak mi weny. Brak mi czasu. Brak mi pomysłów. Brak mi wszystkiego. Uwierzcie, że ten rozdział pisałam chyba z miesiąc. Budząc się każdego ranka przed szkołą myślałam nad tym opowiadaniem. Jednak ta cisza w tym samochodzie oznaczała moją ciszę w głowie. Po prostu pustaka. I teraz z całego serca wszystkich przepraszam. Tinę, za to, że tak bardzo opuściłam się w jej cudeńkach, ale uwierz kochana, że ja naprawdę nie mam czasu ani głowy do czytania :(. Wszystkich razem i każdego z osobna przepraszam za wszytko. :( Przez tą nieobecność wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie. Napiszcie mi co o tym myślicie :) Pozdrawiam wszystkich baaardzo gorąco <3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Tina12 18.03.2017
    Aktualnie jade na korki ale jak tylko wróce zgłębie sie w lektórze. :)
  • Tina12 18.03.2017
    Rozdział jak zawsze super. No coś czuje że jednak będzie upragiony happy end. A co do innego opowiadania to z chęcią przeczytam.
    5
  • lea07 18.03.2017
    Dziękuję ;*
  • blaackangel 19.03.2017
    Świetne! Naprawdę ciekawe niebanalne poprostu genialne <3 Oczywiście 5! :)
  • lea07 19.03.2017
    Haha Dziękuję kochana <3
  • Marzycielka_123 25.03.2017
    Megaa!"!! Ciekawy rozdział :* życze weny
  • lea07 29.03.2017
    Oh, dziękuję :)
  • Marzycielka_123 19.05.2017
    Bedziesz kontynuowala te opowiadanie ? :D czy jest nowe ktore piszesz , chetnie przeczytalabym ..;)
  • Kobra 15.06.2017
    Zostawiam 5 :-* A kontynuacja będzie?
  • lea07 17.07.2017
    A więc tak. BARDZO PRZEPRASZAM za moją nieobecność. Za to, że mogło by się wydawać, że wszytko ignoruję. Nie, nie jest tak. Ja... ja po prostu się wypaliłam hahah, co wydaje się dosyć paradoksalne. Ale już powoli wszytko wraca do normy i moja wena (którą i tak uważam za przereklamowaną) także :). No więc... nie wiem. Próbuję "tworzyć", ale nie wiem. Wszytko przychodzi mi z wielkim trudem, ale postaram się dodać coś w najbliższym czasie :). Pozdrawiam wszystkich gorąco! :)
  • Zozole 13.08.2017
    Leaaa! Też przestałam pisać, przychodzę na opowi tylko, żeby poczytać twoje opowiadanie i kilku innych autorów, nawet nie zostawiam komentarzy. Na razie bazgrole, ale przyjaciółka każe mi coś ze sobą zrobić xdd Więc czekam na nowego laptopa i prawdopodobnie założę sobie konto na jakieś stronie. Ale nadal będę tutaj do ciebie zaglądać! O ile nie zapomnę hasła do konta. Życzę powodzenia i oby jak najszybciej twoje opowiadanie zaczęło się pisać. Ale się rozpisałam :D
  • lea07 15.08.2017
    Mój Boże Zozi, dziękuję, Twój komentarz zachęcił mnie do działania. Zmotywował! Sama nie wiem, co z tego wszystkiego będzie, ale się staram. Naprawdę. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i dużżżżżooooooo weny!
  • Zozole 04.06.2018
    A więc tak. Dodawaj rozdziały! Wiesz, że przeczytałam wszystko od nowa?! :P Tak, dokładnie tak zrobiłam! Ile muszę jeszcze czekać? Serduszko mi się kraja ????????

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania