" Piękne istoty " 9

Oczami Louisa:

Stoję tak i całuję ją. Chcę przestać, ale nie mogę. Jej usta smakują tak cholernie dobrze. Mam świadomość, że jestem pierwszym, który dotyka te słodkie wargi swoimi i czuję się wspaniale. Już od dawna chciałem to zrobić. Jestem zaskoczony moim zachowaniem. Zawsze kręciły mnie ostre dziewczyny, takie jak Paula. A tu proszę, zjawia się taka mała, nieśmiała, nic nieznacząca dziewczynka i odwraca wszystko do góry nogami. Kiedy Paulina powiedziała, że ona nigdy się nie całowała, poczułem, że to ja muszę być tym pierwszym. Ująłem jej twarz w dłonie, pogłębiając tym samym pocałunek. Jak na pierwszy raz, szło jej dość dobrze. Całowała delikatnie, leciutko muskając moje wargi. Naprawdę mi się to podobało. Zacząłem co raz to namiętniej poruszać ustami. W tej właśnie chwili, szybko się ode mnie odsunęła, a w jej oczach dostrzegłem strach. W tym ułamku sekundy, coś we mnie pękło. Nie chciałem aby się mnie bała. Chciałem być jej bliski, chciałem być jej przyjacielem… a może kimś więcej?

- Musze iść – rzuciła i ruszyła przed siebie. Jej malinowe usta, zaróżowione policzki i oczy, które w tej chwili były nienaturalnie niebieskie, dodawały uroku tej drobniutkiej blondyneczce. Nie myśląc za wiele, złapałem ją za nadgarstek i obróciłem w swoją stronę. Zrobiłem to zdecydowanie za mocno, ponieważ dziewczyna wpadła na mój tors. Musiałem związać się w myślach aby jej nie przytulić. Pozwoliłem oddalić się anielicy na krok, nie puszczając jej ręki.

- Odprowadzę cię – powiedziałem poważnie.

- Nie, naprawdę nie trzeba – odparła i chciała się odwrócić, ale moja ręka skutecznie jej to uniemożliwiła.

- To nie była prośba – syknąłem. Nie chciałem być dla niej oschły, jednak tu chodziło o jej bezpieczeństwo. Już drugi raz ją ratuję z takiej sytuacji. Nie chce nawet myśleć co by było, gdybym wtedy za nią nie poszedł.

- Poradzę sobie – dodała cicho. Jej głos drżał, zresztą jak ona sama. Przez to wszystko nie zauważyłem, że jest dość zimno a ona miała sukienkę bez rękawów. Pośpiesznie zdjąłem swoją czarną kurtkę i zarzuciłem na ramiona dziewczyny. Chciała coś powiedzieć jednak ja przyłożyłem palec do jej ust. Uśmiechnęła się nieśmiało i szepnęła:

- Dziękuję.

Ruszyliśmy w stronę jej domu. Szedłem blisko niej, mając cały czas uczucie, jakby coś miało się jej zaraz stać. Nie rozmawialiśmy prawie wcale. Widziałem, że jest zawstydzona to całą sytuacją i ujęło mnie to. Większość dziewczyn z naszej szkoły, zachowuje się i ubiera jak panienki do wynajęcia. Te dziewuchy są głupie, ale wiedzą, że jeden pocałunek nie zobowiązuje. Nie mogłem tego powiedzieć o Łakotce, która w niczym nie przypominała tych malowanych, pustych lali. Ta cisza nie była krepująca, mogłem wszystko, na spokojnie przemyśleć i czułem, że ona też tego potrzebuje. Szliśmy już od jakichś dwudziestu minut. Dziewczyna regularnie potykała się o coś, wywołując u mnie napady śmiechu. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że ona śmiała się wraz ze mną i komentowała swoje niezdarstwo, w sposób tak swobodny, jakby opowiadała mi co jadła na śniadanie. Jeszcze chyba nigdy nie rozmawiałem, w taki sposób z żadną dziewczyną. Kiedy został nam już tylko kilometr do przebycia, atmosfera była tak fajna i luźna, że nie chciałem się z nią rozstawać. Rozmawialiśmy prawie o wszystkim. Począwszy od godziny wstawania, do opowieści co robiłem jak byłem mały. Otworzyliśmy się przed sobą całkowicie. Wbrew pozorom Collins, była szaloną i zabawną dziewczyną, którą na pierwszy rzut oka można nazwać nudziarą. Tak pomyślałem, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem w tym klubie. W ogóle nie pasowała mi do tego otoczenia i widać było, że siedzi tam tylko ze względu na tych dwóch pacanów. Byłem wtedy na maxa wkurzony, po rozmowie z dilerem, potem jeszcze zobaczyłem jak tamci chcieli się do niej dobrać, jak by tego było mało, była jeszcze z tymi szczylami a na koniec to już całkowicie przegięła. Postawiła mi się. Nigdy wcześniej, żadna laska nie sprzeciwiła się mojemu nakazowi. Powiedziałem, żeby wsiadła do auta a ona po prostu pokręciła głową. To było dla mnie nieznane uczucie. Zaintrygowała mnie tym. Nie wiem czy jest na tyle odważna, czy na tyle głupia aby to robić, ale taka sytuacja powtórzyła się chyba już z dwa razy. Wtedy na stołówce, po prostu nie wytrzymałem. Gdy zobaczyłem jak ten Nathaniel łapie ją za rękę… to było okropne. Przeszył mnie wtedy jakiś ból. Nie myślałem za wiele o tym, po prostu ją popchnąłem. Nie zrobiłem tego mocno. Jednak ona i tak upadła. Było mi strasznie głupio. Pocieszyła mnie jednak tym, że wstała i śmiała się z innymi. Wtedy naprawdę coś do niej poczułem. Teraz dopiero rozumiem, jak bardzo byłem w błędzie myśląc, że jest nudna.

- Dziękuję za wszystko – wyszeptała, kiedy stanęliśmy pod jej domem.

- Naprawdę nie musisz – odparłem i przytuliłem ją na pożegnanie. Dziewczyna delikatnie odwzajemniła uścisk. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, odwróciła się i zaczęła iść w stronę drzwi. Ja zrobiłem to samo i skierowałem się w stronę domu Pauli, gdzie czekali na mnie chłopaki i ich dziewczyny.

- Hej! Louis, – usłyszałem za sobą, więc szybko się odwróciłem. Przede mną stała Łakotka trzymając moją kurtkę w ręce – zapomniałam ci oddać – dodała, po czym wręczyła mi ubranie.

- Dzięki – rzuciłem – słodkich snów Sweety.

Na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec, kiedy mówiła:

- Dobranoc Lou.

Poczekałem aż wejdzie do domu. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, założyłem swoją kurtkę. Ogarnął mnie zapach jej perfum. Pachniały tak cudownie słodko. Rozkoszując się aromatem dziewczyny, ruszyłem w drogę powrotną.

Narracja w 3 osobie:

Sobota to chyba ulubiony dzień każdego ucznia. Łakotka wstała o 10 z lekkim bólem głowy. Przed jej oczami, stanął obrazek całującego ją Louisa. Zastanawiała się dlaczego to zrobił. Może naprawdę tego chciał, a może po prostu zlitował się nad nią i pocałował ją, tylko dlatego aby nie musiała się już wstydzić, że z nikim się nie całowała. Nie chciała robić sobie nadziei, więc postawiła na to drugie. Po prysznicu i śniadaniu zadzwoniła do niej Marcela i poprosiła aby ta do niej przyszła. Nie miała ciekawszych zajęć, więc zrobiła to, o co została poproszona. Pół godziny później stała pod domem przyjaciółki i czekała na otworzenie drzwi. Kiedy została wpuszczona do środka, przez mamę dziewczyny, pognała do jej pokoju.

- Łakotka, nie uwierzysz co się wczoraj stało – krzyknęła Marcelina – całowałam się z Niallem – pisnęła uradowana.

- Ooo… Naprawdę? To super.

- To jeszcze nie wszystko. Po tym jak mnie pocałował, zapytał się czy zostanę jego dziewczyną – mówiła podekscytowanym głosem.

- I co?

- Zgodziłam się! – jej głos przyprawiał Collins o ból uszu.

- Bardzo się cieszę – powiedziała z uśmiechem i przytuliła Stark – pasujecie do siebie.

- Wiem. I wiesz co? – zapytała retorycznie – Ja go kocham.

- To świetnie – znowu przypomniała sobie, swój pocałunek z Louisem, jednak uznała, że nie będzie o nim mówić przyjaciółce, bo ten gest pewnie nic nie znaczył dla Tomlinsona.

- Chodź – pociągnęła za rękę niebieskooką.

- Dokąd – zapytała zaskoczona.

- Do tej knajpy Nado‘s – odpowiedziała Marcela.

Po piętnasto minutowym spacerze dziewczyny były na miejscu. Weszły do dość dużej restauracji, która miała portugalski wystrój. O tej porze nie było zbyt wielu klientów. Kiedy miały zajmować jeden z wolnych stolików usłyszały znajomy śmiech. Spojrzały w tamtym kierunku i zobaczyły piątkę chłopaków.

- Chodź idziemy do nich – pisnęła uradowana Marcelina.

- Co? Nie, lepiej zostańmy tutaj – powiedziała. Jednak koleżanka, jej nie słuchała, tylko złapała ja za nadgarstki i zaczęła ciągnąć w stronę stolika aniołów.

- Nie… Marcela, puść mnie! – próbowała się wyrwać. W tej chwili zostały dostrzeżone przez Nialla.

- Kochanie, cześć – powiedział chłopak. Oprawczyni Łakotki natychmiast ją puściła i pobiegła przytulić swojego ukochanego. Ten widok był naprawdę słodki. Marcelina przywitała się z resztą chłopaków, po czym spojrzała na przyjaciółkę, która stała jak sierota na środku lokalu.

- Hej, Łakotka – zaczął Harry. Potem dołączyli się wszyscy. Louis uważnie jej się przyglądał i obserwował każdy ruch. Przy stoliku było pięć miejsc, które były zajęte przez chłopaków. Marcelina siadła na kolanach Nialla i zamówiła sobie śniadanie.

- Wiecie co, ja będę się zbierać, bo obiecałam pomóc mamie – skłamała.

- Przecież mówiłaś, że nie masz nic do roboty – przypomniała Marcela, która została skarcona wzrokiem za ten komentarz.

- Zapomniałam ci o tym powiedzieć – odparła – a ponadto nie ma już tutaj miejsca – wskazała na stolik.

- Możesz usiąść mi na kolanach – zaoferował się Lou. Dziewczyna chciała odmówić, lecz nie zdążyła, ponieważ została złapana za nadgarstek i pociągnięta w taki sposób, że wylądowała na kolanach szatyna. Zrobiło jej się głupio.

- Jestem za ciężka – powiedziała z widocznym rumieńcem na twarzy.

- Ty żartujesz, prawda? – zapytał poważnie chłopak.

- Nie Louis, naprawdę jestem za ciężka – odparła i chciała wstać ale ramiona, które ją oplotły nie pozwoliły na to. Teraz wyciągnął swój telefon z kieszeni i zaczął coś w nim szukać. Kiedy znalazł to co chciał, podstawił jej komórkę pod nos i rzekł:

- Ta kobieta, może powiedzieć że jest za ciężka – na zdjęciu była kobieta z dużą otyłością a pod nim było napisane, że warzy 120kg. No cóż Łakotka waży nie całe 50 kilogramów, ale i tak uważa, że jest za ciężka aby siedzieć u kogoś na kolanach.

- Ale ty, która ważysz pewnie mniej niż pięćdziesiąt kilo, mówiąca że jest za gruba, to jest po prostu grzech. Więc nie wkurzaj mnie bardziej i po prostu siedź.

Chciała coś powiedzieć jednak Marcela pokręciła głową, na znak aby się nie odzywała. Atmosfera robiła się coraz luźniejsza. Już nawet Łakotce nie przeszkadzało siedzenie na kolanach Louisa. Od czasu do czasu poruszał nimi tak gwałtownie, że musiała łapać się jego szyi. Chyba mu się to podobało, bo uśmiechał się przy tym i coraz częściej tak robił. Rozmawiali właśnie o wakacjach, gdy po restauracji rozniosły się znane im głosy. Collins, właśnie tego się bała. W Nado’s była Paulina.

=============================================

Cześć! Co uważacie o moim opowiadaniu? Proszę zostawcie jakieś komentarze? To naprawdę mnie motywuję.

A tak z innej beczki,kto dziś ogląda mecz? :D Chciałam skończyć przed rozpoczęciem meczu i się udało :).

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Kajamoko 14.06.2016
    Super.
    Mam zaległości i lecę czytać 10.
  • lea07 14.06.2016
    Dzięki.
  • Szalokapel 21.06.2016
    przed ABY, A przecinek.
    warzy - waży
    nie całe - niecałe
    Ale ty, która ważysz pewnie mniej niż pięćdziesiąt kilo, mówiąca że jest za gruba - Ale ty ważąca pewnie mniej, niż pięćdziesiąt kilo, mówiąca o sobie, że jesteś za gruba.

    Ja dzisiaj oglądam mecz :D
    Pomijając, dzisiaj zauważyłam kilka powtórzeń, błędy interpunkcyjne, stylistyczne oraz z dwa ortograficzne.
    Ogólnie muszę przyznać - świetnie piszesz. 5
  • lea07 21.06.2016
    Dziękuję bardzo. Trochę głupio mi że mam aż tyle błędów i to w każdym opowiadaniu. Naprawdę jestem wdzięczna, za to, że mnie poprawiasz. Tak, ja dzisiaj też oglądam i liczę na zwycięstwo ;D. A tak w ogóle do tego, że świetnie pisze. Staram się, ale nie uważam, że jest tak jak mówisz. Ale i tak dziękuję ślicznie.
  • ObcaPlaneta 08.07.2016
    Dobra. Na dzisiaj już kończę czytać, ale wrócę jutro. Jak przy każdym rozdziale, 5 :)
  • lea07 08.07.2016
    Dziekuję bardzo :)
  • Tina12 14.07.2016
    Historia jest piękna. Szara myszka wychodzi powoli z cienia.
    T
  • Tina12 14.07.2016
    Ups 5 z fona pisze.
  • lea07 14.07.2016
    Jejciu dziękuję Ci Tina. Za wszystko :)
  • Zagubiona 04.08.2016
    " A tu proszę, zjawia się taka mała, nieśmiała, nic nieznacząca dziewczynka i odwraca wszystko do góry nogami. " - NIEZNACZĄCA? Właśnie chyba znaczącą i to bardzo dużo. :D

    Spodobało mi się, opisywanie wszystkiego oczami Luisa. Będą romanseeee :-) Wszystko pięknie opisanie, bardzo szybko mi się czyta. Ale Luis i tak czasem jest agresywny co mnie lekko podburza. 5
  • lea07 04.08.2016
    Hahahah bardzo ci dziękuję :). Naprawdę miło słyszeć takie słowa, od tak dobrej pisarki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania