Pielgrzym

Był raz sobie pielgrzym, który wyruszył w długą podróż po świecie. Szukał prawdy, piękna i sensu życia. Nie miał żadnego celu ani planu, tylko wierność swojemu sercu i ciekawość tego, co go czeka za kolejnym zakrętem drogi.

 

Pielgrzym odwiedzał różne kraje, kultury i religie. Spotykał ludzi, zwierzęta i rośliny. Doświadczał radości i smutku, miłości i nienawiści, nadziei i rozpaczy. Wszystko to zapamiętywał w swojej duszy, która była jak wielka księga, w której zapisywał swoje przeżycia.

 

Pielgrzym nie zatrzymywał się nigdzie na dłużej. Zawsze czuł, że musi iść dalej, że gdzieś tam jest coś, czego jeszcze nie zna i nie rozumie. Nie wiedział, czy kiedykolwiek znajdzie to, czego szuka, ale nie poddawał się.

 

Pewnego dnia pielgrzym dotarł do starego miasta, które leżało na wzgórzu nad rzeką. Było tam wiele zabytków i dzieł sztuki. Pielgrzym postanowił zwiedzić je wszystkie. Wszedł do katedry, która była pełna witraży i fresków. Podziwiał ich kolor i blask. Usiadł na ławce i zamknął oczy. Wtedy usłyszał głos:

 

- Witaj, pielgrzymie.

 

Pielgrzym otworzył oczy i zobaczył przed sobą starca ubranego w białą szatę. Miał siwe włosy i brodę oraz błyszczące oczy.

 

- Kim jesteś? - zapytał pielgrzym.

 

- Jestem strażnikiem tej katedry - odpowiedział starzec. - Od wieków pilnuję jej skarbów i tajemnic.

 

- A co to za skarby i tajemnice? - zainteresował się pielgrzym.

 

- To wszystko, co widzisz dookoła - powiedział starzec. - To dzieła ludzkich rąk i umysłów, które wyrażają ich wiarę, nadzieję i miłość. To świadectwo ich ducha i historii.

 

- A co z tobą? - spytał pielgrzym. - Czy ty też jesteś jednym z tych dzieł?

 

- Nie - uśmiechnął się starzec. - Ja jestem tylko ich opiekunem. Jestem tu od początku.

 

- Od początku czego? - zdziwił się pielgrzym.

 

- Od początku świata - odpowiedział starzec.

 

Pielgrzym spojrzał na niego z niedowierzaniem.

 

- Jak to możliwe? - zapytał.

 

- To proste - powiedział starzec. - Jestem Bogiem.

 

Pielgrzym poczuł dreszcz na plecach.

 

- Bogiem? - powtórzył.

 

- Tak - potwierdził starzec. - Bogiem wszystkich ludzi i rzeczy. Bogiem życia i śmierci. Bogiem prawdy i piękna.

 

- Ale dlaczego ukrywasz się tutaj? - nie mógł pojąć pielgrzym.

 

- Nie ukrywam się - zaprzeczył starzec. - Jestem wszędzie i w nikim. Jestem w każdym atomie i w każdej myśli. Jestem w każdym uczynku i w każdym słowie.

 

- To dlaczego nikt cię nie widzi i nie słyszy? - zapytał pielgrzym.

 

- Bo nikt nie chce mnie zobaczyć i usłyszeć - odpowiedział starzec. - Ludzie są zbyt zajęci sobą i swoimi sprawami. Nie mają czasu ani ochoty na rozmowę ze mną.

 

- A ty nie próbujesz się do nich zbliżyć? - zapytał pielgrzym.

 

- Próbuję - przyznał starzec. - Ale oni mnie odrzucają. Nie wierzą we mnie lub boją się mnie. Nie rozumieją mnie lub nienawidzą mnie. Nie potrzebują mnie lub zapominają o mnie.

 

- To smutne - stwierdził pielgrzym.

 

- Tak - zgodził się starzec. - Ale nie tracę nadziei. Wciąż czekam na ten dzień, kiedy ktoś przyjdzie do mnie i powie: "Cześć, Boże. Chcę cię poznać".

 

- A czy taki dzień kiedyś nadejdzie? - zapytał pielgrzym.

 

- Nie wiem - przyznał starzec. - Ale mam nadzieję.

 

- A co jeśli nie? - zapytał pielgrzym.

 

- To będę sam - odpowiedział starzec.

 

Pielgrzym poczuł współczucie dla starca.

 

- Nie musisz być sam - powiedział. - Ja jestem tu z tobą.

 

Starzec spojrzał na niego z wdzięcznością.

 

- Dziękuję ci, pielgrzymie - powiedział. - Jesteś pierwszym człowiekiem, który tak do mnie mówi.

 

- Nie ma za co - odparł pielgrzym. - Jestem twoim przyjacielem.

 

Starzec uścisnął mu dłoń.

 

- I ja jestem twoim przyjacielem - powiedział. - I twoim Bogiem.

 

Pielgrzym poczuł, że coś się zmienia w jego sercu. Zrozumiał, że znalazł to, czego szukał przez całe życie. Znalazł prawdę, piękno i sens życia. Znalazł Boga.

 

Pielgrzym i starzec rozmawiali jeszcze przez długi czas. Opowiadali sobie o swoich doświadczeniach, myślach i uczuciach. Śmiali się i płakali razem. Byli szczęśliwi.

 

W końcu pielgrzym powiedział:

 

- Muszę już iść.

 

Starzec skinął głową.

 

- Wiem - powiedział. - Twoja podróż się kończy.

 

- Tak - potwierdził pielgrzym. - To jest mój ostatni dzień na ziemi.

 

- Nie bój się - pocieszył go starzec. - To nie jest koniec, tylko początek.

 

- Początek czego? - zapytał pielgrzym.

 

- Początek wieczności - odpowiedział starzec. - Początek naszej wspólnej drogi.

 

Pielgrzym uśmiechnął się.

 

- Brzmi dobrze - powiedział.

 

Starzec objął go ramieniem.

 

- Chodź ze mną - zaprosił go. - Pokażę ci coś pięknego.

 

Pielgrzym poszedł za nim. Starzec poprowadził go do tylnej części katedry, gdzie była mała kaplica. W środku była tylko jedna rzecz: wielki obraz przedstawiający scenę Ukrzyżowania Chrystusa.

 

Pielgrzym stanął przed obrazem i spojrzał na niego z zachwytem. Było to arcydzieło sztuki, pełne kolorów, światła i emocji. Pielgrzym widział twarz Jezusa, który patrzył na niego z miłością i bólem. Widział twarze Marii, Jana i innych ludzi, którzy byli świadkami jego męki. Widział krzyż, gwoździe, koronę cierniową i krew spływającą po jego ciele.

 

Pielgrzym poczuł, że...

 

Obraz żył i poruszał się. Pielgrzym widział, jak Jezus umiera na krzyżu, jak wołka: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?". Widział, jak żołnierz przebija mu bok włócznią, jak z niego wypływa krew i woda. Widział, jak zdejmują go z krzyża i kładą na łonie Marii. Widział, jak zabierają go do grobu i zamykają kamieniem.

 

Pielgrzym płakał. Płakał ze współczucia i żalu. Płakał ze zdumienia i podziwu. Płakał ze strachu i nadziei. Płakał z miłości.

 

Starzec przytulił go do siebie.

 

- Nie płacz, pielgrzymie - powiedział. - To nie jest koniec, tylko początek.

 

- Początek czego? - zapytał pielgrzym przez łzy.

 

- Początek zmartwychwstania - odpowiedział starzec. - Początek nowego życia.

 

Pielgrzym podniósł głowę i spojrzał na obraz. Zobaczył, że Jezus żyje. Zobaczył, że jego rany są zabliźnione, a jego twarz jest pełna światła. Zobaczył, że wychodzi z grobu i pokazuje się swoim uczniom. Zobaczył, że rozmawia z nimi i błogosławi ich. Zobaczył, że wstępuje do nieba i zasiada po prawicy Ojca.

 

Pielgrzym uśmiechnął się. Uśmiechnął się ze szczęścia i wdzięczności. Uśmiechnął się ze zrozumienia i wiary. Uśmiechnął się ze spokoju i radości. Uśmiechnął się z miłości.

 

Starzec uśmiechnął się do niego.

 

- Cieszysz się, pielgrzymie? - zapytał.

 

- Tak - odpowiedział pielgrzym. - Bardzo się cieszę.

 

- To dobrze - powiedział starzec. - Bo to jest twój dzień.

 

- Mój dzień? - zdziwił się pielgrzym.

 

- Tak - potwierdził starzec. - Dzień twojego zmartwychwstania.

 

Pielgrzym spojrzał na niego z pytaniem w oczach.

 

- Co masz na myśli? - zapytał.

 

- Masz na myśli to, co mówię - odpowiedział starzec. - Umierasz, pielgrzymie.

 

Pielgrzym poczuł, że coś się zmienia w jego ciele. Zrozumiał, że starzec ma rację. Czuł, że jego serce zwalnia bicie, a jego oddech staje się płytki. Czuł, że jego siły opuszczają go, a jego świadomość gaśnie.

 

Pielgrzym nie bał się. Był gotowy na to, co miało nastąpić. Wiedział, że nie jest sam. Wiedział, że jest kochany.

 

Pielgrzym spojrzał na starca i powiedział:

 

- Dziękuję ci za wszystko.

 

Starzec spojrzał na niego i powiedział:

 

- Nie ma za co. To ja dziękuję tobie.

 

Pielgrzym zamknął oczy i oddał ducha.

 

Starzec pochylił się nad nim i pocałował go w czoło.

 

- Żegnaj, pielgrzymie - powiedział. - Do zobaczenia w niebie.

 

Starzec wstał i odszedł z kaplicy. Zabrał ze sobą obraz Ukrzyżowania Chrystusa. Zostawił za sobą tylko pusty krzyż i ciało pielgrzyma.

 

Koniec.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania