Pierwsza rana
Zostałeś we mnie jak kolce w języku,
każde słowo krwawi tobą.
Byłeś niewinny jak biały śnieg,
a ja – dziecko, które nie znało noża.
Teraz śnieg zgnił.
Twoje spojrzenie – martwy owad
przyklejony do szyby.
Kiedy zamykam oczy, widzę cię
rozszarpanego przez czas,
a jednak żywego, jak echo, które nie chce umrzeć.
Kochałam cię jak pierwszy oddech –
z rozpaczą niemowlęcia.
I świat wtedy nie miał zębów,
nie gryzł, nie kpił.
Byłeś miękki jak cisza.
Dziś cisza dławi,
a miłość jest cuchnącym gnijącym owocem.
Ale wciąż, pod skórą,
węszy za tobą moje serce –
niewolne, rozszarpane,
krzyczące w pustym pokoju,
gdzie nikt nie odpowiada.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania