Pierwsze spojrzenie, które zmieniło wszystko
Spotkałem ją, gdy wieczór gasł powoli,
w powietrzu unosił się zapach melancholii.
Krok lekki, spojrzenie jak blask księżycowy,
świat zdawał się zamilknąć, choć wciąż był gotowy.
Na ustach jej uśmiech, jak słońca promienie,
w oczach błękit nieba i skryte marzenie.
Rzekła coś cicho, jakby bała się czasu,
a ja czułem, jak serce wychodzi z impasu.
Czy to przeznaczenie, czy przypadek cichy,
że ścieżki nas spleciono, jak w nutach modlitwy?
W jej głosie usłyszałem melodie przyszłości,
co obiecuje dni pełne szczęścia i radości.
Jej dłonie - ciepłe, jak lato na polach,
jej obecność — jak dom, co nie zna niedoli.
I nagle zrozumiałem, że oto jest chwila,
która zmienia wszystko, co w sercu się ukrywa.
W niej widzę poranki i noce gwiaździste,
dni pełne śmiechu i ciszy głębokiej, czystej.
W niej przyszłość — dom, w którym czas się nie liczy,
gdzie nawet szarość dni staje się niczym.
I choćby świat zawirował tysiącami spraw,
przy niej każdy krok ma sens, każdy dzień ma blask.
W niej widzę wszystko, co chciałbym ocalić,
z nią mógłbym całe życie z radością przemalić.
Komentarze (3)
Rymowanka żmudnie układana. Dobór rymów bywa skutkiem i bezradności: cichy - modlitwy. Niezaradności sporo. Nie wyszło, co nie znaczy, że nie może się udać.
"świat zdawał się zamilknąć, choć wciąż był gotowy" gotowy do czego? Na co?
W nutach modlitwy? Na pewno o to chodziło?
Po przeczytaniu Twoich wszystkich wierszy zaczynam wierzyć, że tworzysz dziwne słowa pod rym. Nie tędy droga, wychodzą głupoty, a przecież nie chcesz wzbudzać swoimi wierszami ironicznych uśmiechów? Masz coś do przekazania, więc zadbaj także o formę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania