Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Pierwsze Spotkanie
Batmanowi od razu spodobało się imię jego nowego celu. Wpadł mu w oko podczas conocnego patrolu Gotham City. Miał też nadzieję, że w najbliższym czasie wpadnie mu też gdzie indziej, niż w oko. Młody chłopiec, w początkowej fazie wieku dojrzewania. Długie chude nogi, niebrzydka twarz. Jednak tym, co najbardziej skłoniło go do wyboru właśnie tego osobnika, był specyficzny układ bioder, który wskazywał na potencjalne możliwości poszerzania zwieracza odbytnicy. Szczęka sprawiała wrażenia ładnej, pojemnej, choć bez szaleństw. Nikt przecież nie lubi mieszać kijem od miotły w wiadrze. Uśmiechnął się zadowolony. On wiedział. Wiedział wcześniej, niż film został zapowiedziany. Mroczny Rycerz powstanie. Tej nocy.
Dick Grayson obudził się w tak czarnym i ciemnym pomieszczeniu, że nie był w stanie określić nawet jego wielkości. Bolała go głowa, musiał solidnie dostać. Wymacał guz. Zmartwił się, nie wiedział, że to najlepsze, co może tego wieczoru wymacać. Krzyknął parę niewyraźnych słów w przestrzeń, pomieszczenie wydało mu się jeszcze większym. Po chwili bezczynnego nasłuchiwania zdało mu się, że w pobliżu znajduje się wodospad.
[[[NOTKA OD AUTORA: Robin nie był związany czy nafaszerowany narkotykami. Zwyczajnie do dopuszczał do siebie myśli, że mogło by być inaczej. Przecież go porwali! Nie próbował szukać wyjścia, uciekać. ]]]
Myśląc nad planem ucieczki z mrocznego pomieszczenia i oswobodzenia się z więzów, usłyszał nagle ciężkie kroki, które choć toporne, miały w sobie cząstkę gracji. Następnie zauważył niezidentyfikowany żółty znak przebijający się przez mrok.
-Witaj – usłyszał oschły, niezbyt przyjemny lecz pociągający głos – niczym ojca.
Dick był wstanie dostrzec jedynie zarys potężnie zbudowanej postaci.
-Dobry wieczór? - powiedział nieśmiało.
Postać z mroku zrobiła krok w przód.
-BATMAN?!?!?!?!?!?!1/111?!?!?! - Dick nie wiedział co powiedzieć. Podziwiał Batmana, odkąd ten pojawił się w Gotham. Dla chłopaka takiego jak on, dość ubogiego, prawie z ulicy, był bohaterem. Karał ciemiężycieli, walczył także z bandytami niższego stopnia. Właśnie tacy byli zmorą młodego chłopaka i jego rówieśników.
-Uwielbiam cię, naprawdę. Jesteś wspaniały, chciałbym być taki jak ty, przynajmniej w części – trochę oprzytomniały Dick chciał porozmawiać ze swoim idolem. Nie wiedział jednak, że tej nocy będzie używał głównie innego otworu w ciele.
Batman podszedł jeszcze bliżej, położył swojej ofierze palec na ustach i wyszeptał:
-Nic nie mów kochany.
Oddech jego śmierdział cebulą. Dick poczuł się skonfundowany, nie wiedział czy bohater sobie nie pozwala na za dużo. Choć... Ta maska. Ten obcisły kostium uwydatniający każdy mięsień jego pięknego ciała...
-Dick, musisz mi pomóc.
-JAK!?!?!! Jak ja mogę pomóc tobie?
-Oj możesz, oj możesz. Na początek wstać. Bardzo dobrze. Teraz podejdź do tej barierki. Ooo tak. Złap nią i wyeksponuj mięśnie pośladków. Taaak, dobrze. Poczekaj tak chwilę.
Batman podszedł do jakiejś dziwnej machiny i nacisnął przycisk.
-Wtajemniczysz mnie w swoje sekr...- Dick nie zdążył wypowiedzieć zdania, gdyż przez jego ciało przebiegł prąd elektryczny, a on sam doznał paraliżu.
Kątem oka widział, jak Batman zdejmuje mu spodnie. Czuł, jak pozostały mu o kostek. Usłyszał, jak upada na ziemię gadżeciarski pas Batmana. Czuł dziwną ciecz na swoich pośladkach, na odbycie. Czuł potężne dłonie czarnego rycerza wodzące go jego ciele. Czuł innego czarnego rycerza w ustach. I tak, naprawdę jest czarny. Czuł prącie Batmana w sobie. Czuł, jak nietoperze podgryzają mu genitalia. Czuł przyjemne ciepło cieczy, prawdopodobnie spermy Batmana, która po wszystkim wylewała mu się z odbytu. Podobało mu się to wszystko. Czuł. Czuł, że to jego obowiązek.
I słyszał. Słyszał, jak Batman woła „Alfredzie, nie bądź nieludzki i chodź tu posprzątać!”
Paraliż powoli ustępował, mięśnie i delikatne ruchy wracały do normy. Pulsująco, w rytm mopa, którym kamerdyner wycierał podłogę.
Robin uśmiechnął się.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania