Pierwszy sierpnia
Tego dnia słońce nie zawiodło i z całą mocą rozświetliło mroczny świat. Kusiło, by choć na chwilę zapomnieć o zmartwieniach i uśmiechnąć się do życia, a te niestety wciąż było kruche. Ileż jednak można żyć w cieniu i obawiać się każdego dźwięku? Maruszakowie żyli nadzieją tak jak i kilka innych tego typu rodzin. „Bóg, honor, ojczyzna” nie było dla nich pustym sloganem, a częścią życia, opoką, pozwalającą wciąż widzieć w ludziach dobro. Spacerowali po parku: Tadeusz pchający wózek ze swoim niepełnosprawnym ojcem, jego żona Basia oraz dwójka dzieci: Tomek i Marysia. Starali się być cicho i nawet dzieci się do tego dostosowały, chociaż miały ledwo kilka lat. Mimo wszystko wyszli. Po co?
– Ratunku!
Usłyszeli z oddali rozpaczliwy krzyk. Mogli w tym momencie zrobić wszystko: udawać, że nie słyszeli, minąć leżącą dziewczynę, gwałconą przez grupę oprawców lub też zwyczajnie się wycofać. Nikt by ich za to nie winił. Mieli szansę znaleźć swoje szczęście, może nie dzisiaj, ale później, nawet po latach. Przecież na tym właśnie polega życie, by dało wszystko to, czego chcemy.
– Tato – powiedział Tadeusz.
– Idź – odpowiedział Jan, mimo że zdawał sobie sprawę, że syn ma nikłe szanse na pokonanie lub odstraszenie tamtych.
Nie mogli jednak inaczej postąpić, zadecydowało wychowanie. Tadeusz biegł w kierunku napastników, za nim zaś podążała Basia. Gdy dobiegli do mężczyzn, w oddali zobaczyli mundury policjantów. A więc jednak była szansa. Tadeusz rzucił się na najbliższego gwałciciela, ten zaskoczony upadł na ziemię. Pozostała czwórka momentalnie odwróciła się w kierunku atakujących i wyciągnęła noże. Basia zatrzymała się i jak się okazało, był to kosztowny błąd. Dwóch chłopaków doskoczyło do niej i chwilę potem z jej brzucha oraz szyi spływała krew.
– Nie! – krzyknął Tadeusz, odepchnął od siebie przeciwnika i ruszył na zabójców.
Również i on chwilę później leżał na ziemi z szeroko otwartymi oczami.
– Kończymy? – zaśmiał się blondyn i wraz z pozostałą czwórką ponownie zajęli się dziewczyną.
Jeszcze żyła, gdy ją gwałcili, gdy zaś w końcu podeszli do niej policjanci, nie czuła nic – była martwa.
***
– Szkoda dziewczyny.
– Paulina miała na imię.
– Gdyby nie ten idiota Tadeusz, to wciąż by żyła.
– To wina Jana, on go tak wychował.
– Po prostu durnie. Paulina wciąż mogła żyć!
– Widzieli przecież, że nie mieli żadnych szans. Po co to zrobili? Jan pewnie zawsze będzie miał przed oczami tę biedną dziewczynę. Przez jego syna niepotrzebnie zginęły dwie kobiety.
– A ten dureń wciąż nic nie rozumie. Oburza się, jak mu się powie prawdę!
– Tacy nigdy nie przyznają się do błędu. Ja na jego miejscu nie umiałbym spojrzeć w oczy matce Pauliny.
– Jej córka wciąż by żyła, a tak… Szkoda gadać.
– Że też tacy ludzie chodzą po świecie. Świr pierdolony!
– Po prostu Katol.
– Jebany fanatyk!
– Czy wy siebie słyszycie! To nie oni zabili!
– Pierdol się idioto!
– Kolejny bezmózg się odezwał.
– Wypierdalaj lepiej!
– I jak ma być dobrze, jak na świecie wciąż chodzą idioci. To nie jest, kurwa, średniowiecze!
***
Drugiego października Jan zmarł na zawał, a dzieci trafiły do domu dziecka. Niech chociaż one zawalczą o to, by zrealizować wszystkie swoje zachcianki. A jest na to szansa, bo z pewnością otrzymają odpowiednie wychowanie.
Od autora: Opowiadanie nawiązuje do zdarzeń historycznych i ma charakter symboliczny.
Komentarze (20)
Poza tym, fajny text, chociaż nie wiem, czy dzieci dają się tak łatwo wychowywać w kierunku pożądanym. Jan Nowicki powiedział, że dzieci nie da się wychować, wychowują się same, a że sam dzieci nie mam i też nikt mnie nie wychowywał, przekonuje mnie to.
Podobno w Niemczech obcokrajowiec sterroryzował nożem parę w namiocie, kazał czekać chłopakowi na zewnątrz, a sam zajął się gwałceniem. Gdy skończył, odszedł. Oto zastosowana w życiu zasada "życie największą wartością", a może nawet nowe życie z tego powstało? Tylko się cieszyć...
Pozdrawiam 🙂
A jeżeli chodzi o wychowanie, to tak naprawdę słowa (rozkazy, polecenia, prośby itp.) niewiele znaczą. Liczy się nasze zachowanie, które w pewnym sensie dzieci nabywają. Gdy jesteś agresywny, to prędzej, czy późnej wyjdzie (z małymi wyjątkami). Gdy jesteś antyspołeczny, to dzieci będą do ciebie podobne.
To nie chodzi o metody wychowania, to chodzi o nas samych. Ja mam dwójkę, jedno dorosłe, drugie nastolatka.
Pozdrawiam
Dzięki za uświadomienie tego faktu 😉
Jebanym Mickiewiczem?
Pociechy z dzieci 😃
Świetnie oddales problem. Rewelacja! 6
Pozdr
Niemniej można do wszystkiego podciągnąć, do różnych dat i sytuacji.
Dlatego to bardzo mądry tekst. Prosto i na temat.
Pozdr
A wracając do tekstu, niedawno przeczytałem nieznany mi wiersz Mariana Hemara pt. Werbel. Pewnie będzie dobrym komentarzem do Twojego tekstu, szczególnie dwie jego ostatnie strofy:
Szumi górą pogłos armatni
Flagi na nim trzepoczą jak wstążki
Oni wierzą w Rozdział Ostatni
Niedokończonej ksiązki
Muzo Nadziei, Syreno
Co szepczesz im w serca uparte
Że śmierć nic nie kończy, to jeno
Co dalszego ciągu nie warte
Pozdrówka
Pozdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania