PIES

Wigilia. Nie płaczę, że kolejny raz spędzam ją poza domem. Człowiek jest istotą szybką przyswajającą nowe warunki. Zresztą mój rodzinny dom nigdy nie pozwolił mi się przyzwyczaić do świąt, dlatego uważam że mam łatwiej od swoich kolegów - współpracowników. Jedziemy na akcje. Awantura domowa. Klasyk. Człowieka w moim zawodzie, nie dziwi, ani przez sekundę czas, w którym odbywa się ten akt nienawiści. Pracując w policji z dnia na dzień tracisz ideały w które wierzyłeś, tracisz zapał, tracisz wiarę w ludzi. Po prostu za dużo widziałeś, żeby pozostać tym kim byłeś przed całym tym gównem. Gość, który prowadzi radiowóz jest człowiekiem, z którym spędziłem najwiecej czasu od 10 lat. Mówi się, że człowieka poznaje się po jego zachowaniu w najgorszych momentach. Jeżeli to prawda z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest dla mnie jak rodzina. Jeden z nielicznych Panów w niebieskich mundurach, których szczerze szanuję. Większość to po prostu kurwy, które czerpią satysfakcję z ośmieszania policji. Dojeżdżamy. Miejsce, które wskazali nam sąsiedzi emanuje bogactwem. Lata pracy potrafiły mi uświadomić jak bardzo pozory potrafią mylić. Wchodzimy. Drzwi były otwarte. Brak reakcji na nasze uporczywe pukanie zmusił nas do tego. To co zobaczyliśmy w środku przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Zapłakany mąż i ojciec klęczący nad zakrwawioną kobietą i dzieckiem w okolicach 10 roku życia. No cóż, nie jest to widok, który chciałem zobaczyć. Płacz niemowlaka leżącego w łóżeczku obok, dobija mnie jeszcze bardziej. Odruchowo sprawdzam czy żyją. Nie wiem nawet gdzie jestem. Po prostu mnie odcięło. Widok, który zobaczyłem jest za mocny, nawet jak na tak rutynowanego psa jak ja. Brak pulsu. Brak pulsu. Brak pulsu. Powtarzam na głos sam do końca nie wiedząc w jakim celu…

 

11 stycznia. Siedząc wieczorem w swoim własnym (wynajętym) domu, nadal nie mogę się odnaleźć. Widziałem tyle rzeczy. Tyle rzeczy wziąłem na klatę, ale tego nie mogę. Cały czas mam w głowie obraz, który zobaczyłem tamtego dnia. Cały czas mam w głowie krzyk tego dziecka. Zaraz po świętach oddałem odznakę. Nie chcę już tego całego pierdolonego gówna. Ludzi z przypadku, którzy nigdy nie powinni dostać odznaki. Kiedy rozpoczynałem prace wierzyłem, wierzyłem w ideały, wierzyłem w sens tego wszystkiego. Dawno już tego w sobie nie mam, dlatego bez krzty sentymentu pozbyłem się tego ciężaru. Pójdę do zwykłej roboty. 8-15 i brak tej całej chorej otoczki. Szkoda jedynie, że wspomnienia (głównie bolesne) zostaną już ze mną na zawsze. Gdyby tylko istniała magiczna gumka, która może to wszystko wymazać z głowy. Nie ma jednak co się łudzić. Sytuacje, które towarzyszą nam na drodze życiowej, stają się nieodrębną częścią nas. Stają się najzwyczajniej w świecie nami. Wstaję do barku. Polewam whisky .Chwile takie jak te, refleksyjne, powinny mieć towarzysza. W tym przypadku będzie to szklanka. Pamiętam całe dzieciństwo. Trudne. Każdy dzień mógł mnie zabić. Każdy dzień mógł odebrać mi ostatnie siły, jednak ja chciałem się temu przeciwstawić. Wiem. W kurwę naiwne. Jednak wtedy myślałem inaczej i zostałem psem. Nic nigdy mnie tak nie poraniło jak rzecz, która miała być moim ratunkiem. Życie jest pełne paradoksów. Im szybciej się to zrozumie tym lepiej. Leję następną szklankę. Dawno nie piłem. Może dlatego smakuje tak dobrze.

 

Siedziałem wczoraj do późna. Nie wiem nawet dokładnie o której ścięło mnie z nóg. Dzieciaków nie ma. Pojechały z Martą w góry. Ja nie miałem ochoty. Czułem potrzebę pobycia chwile samemu. Kawa i szlug. Słabe śniadanie, jednak robiłem już gorsze rzeczy i nadal tu stoję. Papierosy nie mają na tyle mocy w sobie, aby chociaż posłać mnie na deski. Siadam przed telewizorem. Spokojny o to, że nikt nie zadzwoni zaraz do mnie z kryzysowym telefonem, który całkowicie zwali mnie z nóg. Oglądam nagraną walkę Tysona z Lenoxem. Mike po wyjściu z więzienia nigdy nie był już tą samą bestią. Był swoim cieniem. Myślę o tym, że z rzeczy które darzę szczerą miłością, boks jest na bardzo wysokim miejscu. Miłość do niego zaszczepił we mnie dziadek. Wspomnienia w których siedzę razem z nim oglądając właśnie boks i rozmawiając o przeróżnych sprawach, zaliczam do tych najmilszych. Dziadek był jedyną wartościową osobą w całej mojej pierdolonej rodzinie. Tylko jego wspominam dobrze. Dobrze to za mało powiedziane. Był dla mnie kimś wyjątkowym. Walka się kończy. Wypijam drugą kawę. Pisze do Marty czy wszystko u nich w porządku. Nie dostaję odpowiedzi. Nie wzbudza to moich podejrzeń, wręcz przeciwnie jest to dla mnie dowód, że świetnie się bawią. Ja również nie narzekam. Dni w których mogłem spokojnie posiedzieć sobie na kanapie, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Wyciągam książkę, którą czytam od paru ładnych miesięcy. Zawsze, kiedy już się za nią zabierałem, coś musiało mi w tym przeszkodzić. Teraz po kilku kartkach, również coś zaburzyło mój spokój. Tym razem drzemka. Zbudził mnie dźwięk telefonu. Głos w słuchawce przestawia się jako Gruz. Strach momentalnie przeszywa całe moje ciało. Znam go. Jest ostatnim człowiekiem, którego głos chciałbym usłyszeć. Mam twoją rodzine, czekaj na instrukcje. Próbuję coś odpowiedzieć, jednak od razu się rozłącza. Skontaktowanie się z kimkolwiek odpada. Gruz to nie jest człowiek z którym się gra w gierki. To znaczy gra, ale tylko w jego. To on stawia warunki. Ma moją rodziną. Ma mnie w garści człowiek, którego sam stworzyłem…

 

Był to najciemniejszy okres w moim życiu. Po kilku latach w policji, ogarniał mnie mrok. Zaczynałem przesiąkać tym wszystkim. Zacząłem działać jak cała reszta wokół mnie. Truizm dobrze nam wszystkim znany, oddaje rzeczywistość. Do dzisiaj wstydzę się tamtego siebie. Do dzisiaj chodzi to za mną wszędzie jak wiele innych rzeczy. Pozbycie się tego, jak już wyżej wspominałem jest niemożliwe. Gruz był kiedyś Kamilem. Zwykłym szarym chłopaczkiem z bloku. Jak się później dowiedziałem, nawet uczynnym, lubianym gościem, ale do czasu. Moment w którym posądziliśmy go o gwałt, zmienił wszystko. Wsadziliśmy na kilka lat do więzienia niewinnego człowieka. Tylko po to, żeby statystyki się nam zgadzały. Sprawa była trudna. Znalezienie prawdziwego sprawcy, z każdym dniem się od nas oddalało, a góra naciskała. Wtedy napatoczył się nam właśnie on. Sąsiednia klatka. Widziany chwile przed zajściem. W skrócie idealna ofiara. Nienawidzę siebie za to co wtedy robiłem i nigdy sobie tego nie wybaczę. Stworzyłem potwora. Gruz po wyjściu był innym człowiek. Poprawka. Nie był już człowiekiem, był diabłem. Teraz w dodatku diabłem, który ma moją rodzine. Zadzwonił ze swojego prawdziwego numeru. Dobrze wie, że nigdzie z tym nie pójdę. Nie zaryzykowałbym. Wiem z kim tańczę. Jedyne co mi pozostało to czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

 

Szklarska Poręba. Dokładnie podany adres. Nie dziwi mnie to. Styl Gruza jest inny. Jest pewny siebie, ale nigdy go to jeszcze nie zgubiło. Jadę od razu. Nie mam wyjścia. Boje się go, natomiast w tym przypadku gra toczy się o moją rodzinę. O MOJĄ KURWA RODZINĘ. Nie mam planu. Zresztą z Gruzem jakikolwiek plan nie ma sensu. Jedyną szansą na wygranie z nim, jest odpowiednia, spontaniczna reakcja. Jadąc myśle o wszystkich innym naszych ofiarach z tamtego okresu. Przeszłość zawsze dopada człowieka. To zdanie uderza we mnie najmocniej ze wszystkich myśli. Dociera do mnie, że największą krzywdę wyrządziłem swojej rodzinie ja. Nie Gruz. Chciałem być idealny. Chciałem być za wszelką cenę lepszy od moich rodziców, ale to ja doprowadziłem do sytuacji, w której moje dzieci mogą umrzeć, nie oni. Podczas całej drogi, towarzyszył mi podobny nastrój.

 

Jestem na miejscu. W momencie w którym parkuje pod domem dostaję wiadomość. Wchodź. Postępuję zgodnie z rozkazem. W środku jest ciemno. Scena prawie jak z horrorów, których szczerze nienawidzę. Jednak teraz to nie film. Teraz to rzeczywistość, a stawką są moje dzieci. Idę na górę. Widzę dwa pokoje ustawione obok siebie. Dostaję wiadomość. Nigdy w życiu nie przeczytałem KURWA czegoś tak mocnego. W jednym pokoju jest moja córka, w drugim żona. Syn jest bezpieczny. Od tego kto jeszcze z nami wróci, zależy do którego pokoju wejdę. Taki wybór to nie wybór. Krzyczę. Zabij mnie. W głosie słychać cały ból, który momentalnie mnie przeszył, jednak wiem, że to wszystko jest bez sensu. Gruza nawet tu nie ma. On jest szalonym perfekcjonistą. Jadąc tu wiedziałem podświadomie, że z nim nie wygram. Nie da się. Trafiliśmy wtedy na nieodpowiedniego chłopaka. Stworzyliśmy diament wśród psychopatów, a teraz ten diament, w jednej chwili zniszczył całe moje życie. Nie potrafię wybrać. Stoję jak wryty. Z letargu budzi mnie wiadomość. Masz minutę, inaczej zginą obie. Płaczę. Płaczę jak dziecko. I w tym płaczu otwieram drzwi do pokoju córki. W tym samym momencie słyszę strzał. Słyszałem ich wiele, ale ten w środku trafił mnie. Proszę Maje, aby chwile poczekała. Jest przerażona. Pyta, dlaczego tak strasznie płaczę. Nie odpowiadam. Wbiegam do drugiego pokoju. Strzał padł automatycznie. Marta nie żyje. Przytulam się do niej bezradny, słaby. Ja ją zabiłem. Ja ją KURWA zabiłem…

 

Od pogrzebu nie widziałem dzieci. Na moją prośbę mieszkają u rodziców Marty, z codzienną wizytą psychologa. Ja natomiast siedzę tutaj. Przy grobie. Zabiłem w swoim życiu dwie osoby. Trzecią jest Marta. Za spust pociągiem wiele lat temu, kiedy jako komisarz wrobiłem Kamila. Szukają go, ale ja wiem, że to na nic. On jest bezbłędny. Marta zapłaciła za moje grzechy. Nie winie Gruza, jedynym winnym całej sytuacji jestem ja. Będę z tym żył. Będę z tym żył dla dzieci. Jednak nie mam pewności, czy ich nie spotka podobny los. Gruz mógł na tym nie skończyć, a nawet jeżeli to takich Gruzów jest jeszcze kilku w mojej biografii. Nie wiem co będzie dalej. Nie wiem jak będzie wyglądało nasze życie. Na pewno będzie już do końca ciężkie. Pozostaję mi jedynie przeprosić wszystkich bliskich. Szkoda, że żal za grzechy zmienia cokolwiek jedynie w Biblii…

 

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • cos_ci_opowiem 24.12.2021
    Interpunkcja leży. Brakuje przecinków, brakuje spacji między kropką a początkiem nowego zdania. W czasownikach w 1. os. liczby pojedynczej, w czasie teraźniejszym ę na końcu - też brakuje. Poza tym mocne i dobre, w sam raz na święta. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania