Pieśń Aethraniona i Cień Nihithi.
Na początku nie było nic. Ani światła, ani ciemności. Ani myśli, ani czasu. Tylko Nihithia, bezdenna i wieczna, spowita w milczeniu przed narodzinami dźwięku.
Ale oto z tej Nicości- z jej bólu po własnym istnieniu- wyłonił się pierwszy impuls: Wielki wybuch z iskrą samowiedzy, która rozdarła jej bezruch. I z tej iskry zrodziło się dwoje:
- Aethranion, Świadomość i Dźwięk, Pan Ruchu i Woli oraz jego siostra, Luna, cisza i światło odbite, ta która widzi w ciemności. Pani Księżyca.
Mówią starzy prorocy, że Aethranion zaśpiewał pierwszy dźwięk i poruszył ognistymi masami. Pieśń tak donośną, że roztrzaskała Nihithie na miliardy skrawków- z których powstały galaktyki.
A Luna, czuwając u jego boku, tkała z pozostałości mroku srebne nici, którymi zszyła niebo, a także tworzyła gwiazdy.
Z ich połączenia zrodziło się Wielkie Tchnienie- i z niego Układ Świateł, który śmiertelni dziś zwą Układem Słonecznym. Słońce, dziecię Aethariona, stało się Sercem, wokół którego krążyły tańczące dzieci Luny: planety, każda o innym rytmie, każda śniąca własnym snem.
Lecz Nihithia nie została pokonana- tylko rozszarpana. Jej resztki pośród skrawków przestrzeni zaczęły się zbierać...aż z czarnego echa Pieśni Aethariona powstał Omnicyd, ten, którego imię oznacza Wszystkozgładę. On był ruchem wstecz, odwrotnością tworzenia- pragnął wessać powstały świat z powrotem w martwą ciszę. Omnicyd nie miał ciała- był jak wir, jak cień nad światłem, jak otchłań, która nie może znieść formy.
I oto rozpętała się Pierwsza Walka.
Aethranion, w swej świetlistej formie, zstąpił na krąg planet i stanął twarzą w twarz z Omnicydem. Pieśń i Cisza zderzyły się, nie w słowach, lecz w zamiarze. W walce tej Słońce zapłonęło na nowo- nie z ognia, lecz z woli przetrwania. Luna, jego siostra, przyszyła Księżyc do świata, który wybrali za siedlisko życia- do Térry, planety zielonej, która ocalała dzięki ich poświęceniu.
W końcu Aethranion uwięził Omnicyda poza granicami Światła, w cieniu Zewnętrznego Kręgu- na krańcu Kosmicznego Szeptu. Cena była wielka.
Wycieńczony, Pan Ruchu i Woli odszedł poza postrzegalny świat, poza czas, stając się tłem wszystkiego- jego istnienie stało się oddechem rzeczy.
Luna zaś została, by czuwać nad Térrą i przygotować ją na przyjście życia- i na dzień, gdy Omnicyd znów zacznie się budzić.
I tak nastała Era Boskiego Narodzenia Térry (Impéravity)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania