Pieśń kwiatorodna

Historia zwykła się powtarzać, choć w różny sposób. O tobie trudno jest mówić inaczej niż w czasie teraźniejszym, choć żyjemy w XXI wieku i twoje rozterki wydają nam się niekiedy niezrozumiałe. A może...? Kto wie?

Miałaś piętnaście lat, a Kiejstut czterdzieści, kiedy wbrew sobie zostałaś ludzką twarzą dwuwładzy. Bo twój ojciec mógł stracić Połągę, bo ziemie, ludzie i bałtyckie okno na świat - wszystko to przeszłoby w ręce Krzyżaków. Deklasacja nigdy nie była zjawiskiem obojętnym dla swych ofiar i ich otoczenia. Słuchajmy i zważmy na siebie, czym groziła WTEDY.

Byłoby lepiej, gdyby Kiejstut pił i/lub bił. Ale on nie pił i nie bił, tylko oczy mu się robiły wąskie jak u węży, którym na Litwie oddawano cześć boską, i jak one syczał, tyle że słowo "powinność", które codziennie odmieniał przez wszystkie możliwe i niemożliwe przypadki, tak jak odmieniał ciebie, a ty spoglądałaś w okna chat okolicznych i zapytywałaś samą siebie, dlaczego inni mają rodziny ludzkie, chociaż ludzkimi twarzami być nie muszą. A ty boisz się do tego stopnia, że wymiotujesz ucztami, jakie odbywają się na zamku w Trokach. Lęk siedzi w twoim żołądku, czujesz to. Im więcej się mówi o dobru Litwy i rodu Giedymina, tym bardziej ubywa ciebie samej. Dlaczego?

Nie znasz przyczyny, ale szybko się jej domyślasz. Nie sposób nie zauważyć pewnych prawidłowości. Kiejstut wrzeszczy, ryczy i używa dosadnego języka nie dlatego, że naprawdę nie jest w stanie nad sobą panować, lecz dlatego, że niewidocznym mieczem chce przebić jakowąś grubą ścianę, którą uwidzi w każdym napotkanym człowieku, i przeszyć jego jestestwo na wylot.

Kiedy natomiast ten sam wielki książę, filar dwuwładzy, wygłasza złośliwe uwagi spokojnym, oziębłym tonem, wówczas widać, że wbija zatrute szpile, które powoli, stopniowo nakłuwają i przekłuwają najpierw kolejne warstwy ochronne, a później godzą w samo serce. I kiedy już utkwią na dobre, ich wyjęcie powoduje krwotok, a blizny pozostają.

Azaliż to możebne, by jeden człek i palił, i mroził, i parzył jak pokrzywa, i ciążył jak ołów, i chłonął jak gąbka? Kiejstut wzbudzał lęk i o to właśnie mu chodziło, gdyż albowiem sam lękał się wszystkiego, zwłaszcza siebie, zwłaszcza własnego lęku. Nosił w sobie chaos i wszczepiał go innym. Dlaczego ludzie, czy to w XIV, czy w XXI wieku, ilekroć ujrzą motyla, wyrywają mu skrzydła i zmieniają w robaka? Ciebie też usiłowano zrobaczyć, ale żeś się nie dała.

Lud litewski mógł zauważyć, iż marzniesz od wewnątrz, by owo społeczeństwo nie musiało marznąć na zewnątrz. Motyl po grecku brzmi tak samo jak dusza; sfruwałaś w chaty wieśniacze, siedliska nędzy wszelakiej, niosłaś pomoc osobiście, a w zamian za to prosiłaś li i jedynie o to, by wolno ci było zasiąść wraz z gospodarzami przy wspólnym stole, wokół misy z chłodnikiem, owym litewskim odpowiednikiem poznańskiego rosołu. Bolał cię żołądek na myśl o powrocie i rozważałaś, dlaczego tak się dzieje. Uświadomiłaś sobie, że Kiejstut kłuje celowo, tak, by wywołać u ciebie niepokój, niepewność, poczucie winy, jak zwał, tak zwał. Nie ma to jak odwracać kota ogonem, umniejszać ofiarę i przerzucać na nią odpowiedzialność.

Jako tafla Niemna odbija błękit nieba, strzępiaste obłoki, złocistą kulę wschodzącego słońca i zieleń nadrzecznych zarośli, tak w każdym z nas tkwi zwierciadło prawdy, dobra i piękna.

To zwierciadło próbowano ci odebrać. Rozbić, skrzywić, wykoślawić, sprostować.

Podejmowano wysiłki, by stłuc szybę, przez którą można zobaczyć wewnętrzny skarbiec... By osuszyć pradawne źródlisko... zgasić gwiazdę czarowną... wykarczować, spalić i solą posypać las tajemniczy, który stał się twoim udziałem. Twoje dobre intencje przedstawiano jako złe, starano się ściągnąć cię w dół, do Pragaras albo i jeszcze niżej. Kiejstut był mistrzem, jeżeli chodziło o przemoc ekonomiczną i psychiczną. Przecież wiedział, że po pierwsze nie masz wyjścia, a po drugie - że poważnie traktujesz swoje obowiązki czy to wobec ojca i braci, czy to wobec społeczeństwa. Byłaś jeszcze dzieckiem. Dzieckiem, które płakało do wewnątrz i które przez łzy widziało więcej niż inni. Sześć wieków później tego samego doświadczała Aurelia Jedwabińska, gdy zjawiała się na obiedzie w mieszkaniu rodziny Borejków. Czymże jest Żmudź gorsza od Roosevelta 5? Może tym, że Ewa Jedwabińska z Marcinkowskich przejrzała stosunkowo prędko, a Kiejstut - no, cóż - dopiero w kazamatach Krewa?

Ogarniał cię wstręt do otoczenia i do samej siebie, gdy szczebiotałaś:

-Panie, a tak się bałam o ciebie, że cię Krzyżacy wykończą!

Niemal nigdy nie prosiłaś o nic dla siebie. Jak przystało na postać, na której Małgorzata Musierowicz wzorowała swoich bohaterów, zstępowałaś z sygnałami dobra tam, gdzie zdawała się niknąć nadzieja. Nauczyłaś się kłamać. "Ty stary draniu" - myślałaś i zaciskałaś zęby.

I wstawiałaś się za każdym, kto tego potrzebował. W odpowiedzi słyszałaś warkot w rodzaju: "Nade mną nikt się nie litował, a wszyscy oni z torbami by poszli, gdyby nie ja". Wiedziano powszechnie, że starasz się ratować ludzi. Mniej powszechnie wiedziano, że próbujesz przetrwać. A już nieliczni rozumieli, za jaką cenę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Noico1 rok temu
    Prawdopodobnie, tak przypuszczam, piszesz o wajdelotce Birucie i jej smutnym, tragicznym losie u boku współprządcy Litwy Kiejstuta. Rzeczywiście dziwny to był książę, czy nawet chwilowo król.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania