Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Pipa znaczy amen
Hm, jakby to powiedzieć? Z Bogiem mi nie po drodze, nie żeby w ogóle, ale... po prostu nie uznaję Boga osobowego, starca z długą siwą brodą, który ciska gromami. Odrzucam całe wyznanie wiary, bo nie wierzę ani w jeden Kościół, ani w świętych obcowanie, ani w żywot wieczny. Jestem tak zwanym ateistą, tyle że praktykującym. Przynajmniej raz na tydzień chodzę do kościoła, żegnam się przy każdym krzyżu, przed każdą przydrożną kapliczką. Jestem, można rzec, praktykującym niewierzącym, prawdziwym oryginałem w świecie szaraków albo szaraczków.
Ale od pewnego czasu, zauważyłem, że cisną mi się na usta wulgaryzmy, i to w trakcie modlenia się, medytowania. Muszę naprawdę bardzo się spieszyć, by nie zdążyć przekląć, by podczas wykonywania znaku krzyża nie wymsknęły mi się z ust różne tam „kurne chaty” i inne brzydkie rzeczy. I żeby było jasne – ja tego nie robię specjalnie, po prostu pojawiają się w głowie myśli nachalne, nad którymi nie potrafię zapanować. Widzę kapliczkę, zaczynam zmawiać paciorek i już mam „pipkę” na języku. Ot, zwykła, choć jednak trochę niezwykła nerwica natręctw. Czy tylko ja tak mam?
Na przykład teraz. Przechodzę na drugą stronę ulicy, zbliżam się do centrum miejscowości i mijam biały kościół, bo nasz jest cały biały, wkoło pachną bzy – znak, że to maj. To, jak wiadomo, miesiąc maryjny, jeden z moich ulubionych, najpiękniejszy, najwonniejszy i najcudowniejszy. No i zaczyna się: „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Kurna! Jeszcze raz! W imię Ojca i sukin kota”.
I tak wygląda ta gra pamięci, szalona, mimowolna i obrazoburcza, a ja jestem grzeszny, choć staram się być grzeczny, jestem człowiekiem i tylko tyle. No i dupa... to znaczy amen!
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania