Piroman.

Mężczyzna wyciąga wtyczkę z kontaktu

I gasi słońce.

Cztery stulecia potem, zawraca bieg rzek

I zakopuje szkatułkę nieopodal.

W środku są motyle o skrzydłach pozbawionych wyrazu,

barw. Wszystkie słowa zostawił sobie.

 

Przysiada na skarpie i wyciąga kanapkę.

W środku jest masło i ser.

To jeszcze nie koniec końców, ale oddech spłyca się

wraz z upływem wody w nurcie,

nie wie czy zdąży ją zjeść, zanim gwiazdy znów wzejdą

na firmamencie - w liczbie większej niż jedna,

ta, którą zakopał nieopodal rzeki, płynącej pod prąd.

 

Potem będą krążyć legendy o tym,

dlaczego akurat tutaj, wtedy - że dlaczego właściwie i po co.

Ktoś stwierdzi niepoczytalność na bazie wcześniejszych odkryć,

że brakowało tej piątej, namacalnej jak skała.

 

Inni przytakną i tak to już zostanie, koniec końców.

 

Mężczyzna oddala się pospiesznie wgłąb siebie,

zapala słońca w liczbie czterdziestu i siedem.

 

I moknie do wewnątrz

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania