Piżama część 1
Zerkam na zegarek telefonie. Wskazuje godzinę 18.30. Uśmiecham się do siebie – w takim razie spóźnię się, zgodnie z planem. Planowane spóźnienie – nie wiem czy jest takie słowo, ale słownika PWN nie mam u siebie w mieszkaniu, pozostanę z tą niewiedzą do śmierci. Wysiadam z auta, zaparkowałem na placu Powstańców Warszawskich. Dzisiaj jest tutaj spokojnie, ale tydzień temu to miejsce było wypełnione gęsto ludźmi protestującymi pod siedzibą telewizji. Dzisiaj ludzi nie ma, zostały te bezużyteczne barierki. Ciekawe kto i kiedy je zabierze.
Wiem, że ten wieczór będzie z tych dziwnych. Wysiadając auta, widzę jak chodnikiem obok mnie przechodzi facet w moim wieku. Rozpoznaje w nim kumpla z klasy z podstawówki. Wiem teraz, że robi w korpo za nawet niezłe pieniądze, ma żonę i zmieniony status na fb, że jest żonaty. Wchodzi do kasyna, patrzę na niego zastanawiając się, kto tutaj naprawdę jest nieodpowiedzialny – ja czy on. Ja jestem samotny, znaczy singlem jestem, ale do kasyn nie chodzę. Nie lubię grać w gry, w których wiadomo od początku, że jestem na straconej pozycji i przegram z kretesem. On jest naiwny. Myśli, że jest sprytniejszy czy mądrzejszy od nich, a i tak końcu wygrywają oni – starsi faceci po sześćdziesiątce, palący cygara, mający średnio ładne żony, bo koło trzydziestki bardziej skoncentrowali się na robieniu pieniędzy, a nie na szukaniu ślicznotki. Teraz dla spełnienia wrażeń wizualnych, wystarczy położyć na stół trzy tysiące złotych i można wybierać w studentkach kierunków humanistycznych, w wieku swojej córki.
Nie przedstawiłem się – mam na imię Piotr. Spytacie, co mnie sprowadza w środku jebanej epidemii do centrum wymarłego miasta? Już wam odpowiadam – umówiłem się na spacer z dziewczyną. Lockdown zabrał nam wszystkie przyjemności codziennego życia. Nie ma kin, nie ma muzeów, nie ma galerii sztuki czy kawiarni. Został zimny dwór w listopadowe wieczory. A my poznaliśmy się przez przypadek prawie rok temu.
Kojarzycie ten parking „Parkuj i jedź”? To jedna z niewielu rzeczy, których jeszcze nie schrzaniono. Idea jest jasna, parkujesz tam i jedziesz do centrum. Otóż, zdarzyło mi się zaparkować na takim parkingu. Był akurat festiwal filmowy w Kinotece, wziąłem specjalnie dwa dni wolnego, aby oglądać filmy od południa do wieczora. Nie widzi mi się płacenie dodatkowo kilkudziesięciu złotych za cały dzień parkowania w centrum, więc parkowałem tam koło jedenastej i wracałem wieczorami. Drugiego dnia mojego festiwalowego szaleństwa wysiadłem z tramwaju na przystanku. Ku mojemu zdziwieniu znajdowały się na nim również, dwie inne istoty. Na takich przystankach zazwyczaj nikogo nie ma, chyba, że liczyć menela, którego wyjebano z tramwaju lub który w cugu alkoholowym poszedł w kimono. Szybki rekonesans. Stwierdziłem, że to pewnie końcówka liceum lub początek studiów, czyli mam jeszcze moralne prawo zagadać, licząc, że nie uznają mnie za dinozaura lub będą mówiły do mnie per „pan”. Jedna z nich, ta ładniejsza, ma na sobie bardzo charakterystyczne szerokie białe spodnie, dosyć luźnie, ukrywające figurę.
– Cześć dziewczyny, czemu chodzicie w piżamie w ten czwartkowy, listopadowy wieczór? – wypalam bez większego pomyślunku.
Komentarze (8)
Zaczynasz nową serię, czyli Kret nie będzie kontynuowany? Szkoda, bo operujesz bardzo kreatywnym poczuciem humoru.
Pierwsza część nowego opka też mi się podoba. Ale to dopiero początek, więc zobaczymy, jak ci pójdzie dalej.
Lubię Twoje pisanie.
Zdrowia.
Wracając do "Kreta" w święta będę miał więcej czasu i go dokończę. Już od dawna, wiem jak chce skończyć te opowiadanie, ale do jego ukończenia będzie potrzebne 3-4 części, więc jeszcze naczytasz się go. :D
No i wszystko jest jasne. Sens.
Ciekawe, kto i kiedy je zabierze.
Ok, sprawdźmy co to jest. W tekście.
To są Bezużyteczne barierki. Sens światło. W tekście.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania