płonące literatki - dytptyk
sacharyzma
założyłbym się że Pegaz koń szmaciarza zgorzeleckiego Greka rżał
kiedy mój stary w zamian za złom i butelki mógł mieć trykot z wtórnego runa
pytany chcesz nowe wiadro i koszula pole
odpowiedział że przydałaby się łąką bliżej domu dla Bucefałki po Macedońskim
mocna zbudowana jak Nowa Huta albo inny romansowy komplement
w pojedynkę dawała radę naszym hektarom
a ja pod szopą włosów jeszcze nie chodziłem w szkodę za pędzidłami
ani w metafory od Wielkiego Wozu o lądowaniu na księżycu
pierwszych włosów łonowych tuż po epizodzie z Armstrongiem
i tak idąc tędy owędy przez pole Molendy zapędy popędy i względy gawędy
dotarłem na rymowany jarmark
gdzie same kumoszki wpięte stare broszki
wczytane w siebie niewypisane kumoszki
mieszańce andaluzyjskie nadeatonole
odkrywca ratunkowego solarnego kapoka
w końcu doszedłem do tego że bez talentu po cenie druku
można się zastanawiać co zaserwować
cukier w kostkach albo lepsze bombonierki
skrzydełko czy prozę
kenozoik i peyote
poezja to dżungla
nie wiadomo z czyjego próchna
jakiego truchlenia są wyrastające z dłoni słowa
na tym zwałowisku
stempluję swój lepszy profil
odciskiem kwiatu paproci
z nocy świętojańskiej przechodzącej w polarną
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania