Pływy
rozchodzenie się. ksobne.
wydaje ci się
że jako jedyny na Ziemi nosisz swoje imię
(elitarność? e, bez przesady. patrzysz głębiej
i doznajesz olśnienia:
wszystko, co myślisz okazuje się memem
średnio śmiesznym obrazkiem
poniewierającym się po necie)
roztapianie się. udajesz, Florciu, że jesteś
wszędzie i każdym, zjeździłeś glob wzdłuż
wszerz i po przekątnej
(słone fale uderzają o ściany pokoju
księżycowy blask cieknie po dachu chałupy
trajektorie gwiazd na blasze
wżery, tunele wyryte przez płoche komety)
zdarza się, że zapadasz
na skrajną megalomanię: chciałbyś
nakręcić najgorszy film wszech czasów
albo przejść do historii jako
największy utracjusz w dziejach
uberhedonista, który przehulał rodzinną fortunę
wydał grube miliardy dolców
na wachę i kryminały
potem - gorączka przechodzi, stygniesz
i znów cię nie ma, deewoluujesz do rozmiarów
jednokomórkowca (pocieszne żyjątko
któremu wydaje się, że pożera światy)
następnie - głębiej, w niebyt
(najwyższa forma istnienia: czerń)
tam jest najklarowniej
wszystko proste, jak wypalona zapałka
czytelne, niczym plakat wyborczy
kandydata, który nie dożył drugiej tury
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania