Pływy

rozchodzenie się. ksobne.

wydaje ci się

że jako jedyny na Ziemi nosisz swoje imię

(elitarność? e, bez przesady. patrzysz głębiej

i doznajesz olśnienia:

wszystko, co myślisz okazuje się memem

średnio śmiesznym obrazkiem

poniewierającym się po necie)

 

roztapianie się. udajesz, Florciu, że jesteś

wszędzie i każdym, zjeździłeś glob wzdłuż

wszerz i po przekątnej

(słone fale uderzają o ściany pokoju

księżycowy blask cieknie po dachu chałupy

 

trajektorie gwiazd na blasze

wżery, tunele wyryte przez płoche komety)

 

zdarza się, że zapadasz

na skrajną megalomanię: chciałbyś

nakręcić najgorszy film wszech czasów

albo przejść do historii jako

największy utracjusz w dziejach

uberhedonista, który przehulał rodzinną fortunę

wydał grube miliardy dolców

na wachę i kryminały

 

potem - gorączka przechodzi, stygniesz

i znów cię nie ma, deewoluujesz do rozmiarów

jednokomórkowca (pocieszne żyjątko

któremu wydaje się, że pożera światy)

 

następnie - głębiej, w niebyt

(najwyższa forma istnienia: czerń)

 

tam jest najklarowniej

wszystko proste, jak wypalona zapałka

czytelne, niczym plakat wyborczy

kandydata, który nie dożył drugiej tury

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania