Pnącza inności
Pośród zielonych gajów i pradawnych lasów
jawią się ekscentryczne istoty,
kształtem niby ludzkie, a jednak różnią się jedną rzeczą:
człowiek ma skórę, one zaś bujną roślinność.
Całe zielenią pokryte, niczym szmaragdową suknią odziane.
Ktoś ma różowe kwiaty, zaś inny - rozłożyste krzewy.
Każdy istny unikat w tym balu flory.
Lecz choć wokół radość i euforia,
nie brak tu i onyksowych pnączy dramatu.
Jeden z roślinnych bytów
przygląda się innym tańczącym kompanom.
Niby każdy inny, a jednak tylko on się najbardziej wyróżniał.
Tamci mieli malutkie i rozłożone pąki kwiatów,
on zaś - wielkie, pokrywające niemal całe ciało.
Oni byli okryci zielonym buszem,
on natomiast - pnączami i kolcami odziany.
Wtem odmienionemu ujawnia się pomysł:
jeśli będzie bardziej podobny, to będzie pasować.
Momentalnie zaczął obrywać płatki kwiatów,
a te były coraz mniejsze i mniejsze.
Bolało go to, a złociste łzy moczyły mu liście.
Jednak nie zaprzestawał.
Obrywał pnącza, zadając sobie jeszcze większe rany.
Na ich miejsce przyczepił mech i krzaki.
Teraz, po tej metamorfozie,
mógł wreszcie dołączyć do tańczących towarzyszy.
Lecz gdy tylko zrobił pierwszy krok,
padł na ziemię - pusty i wątły.
Wszystkie kwiaty obumarły,
krzaki i mech, sztucznie przyczepione, odpadły szybko niczym liście jesienią.
Leży tak martwy, wtapiając się w matczyną ziemię.
A w tym czasie do tańczących dołączyła nowa istota,
również całkowicie odmienna, gdyż żadnych kwiatów nie miała.
Ale tamci, zamiast ją odrzucić, przyjęli ją z radością.
Zachwycali się odcieniami zieleni, które na sobie miała,
gdyż inność to nie przekleństwo, lecz najprawdziwszy dar.
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania