Po 89
Po 89 mój ojciec nie miał już z kim walczyć. Stał się Don Kichotem. Stryjeczny brat przestał być ormowcem, jego córka ormówką, a moja matka nadal piła. Ormowiec umiał się podlizać lokalnym władzom. Gdy tylko mój ojciec trochę wypił, zaraz pojawiały się milicyjne psy. Choć ormo też od alkoholu nie stroniło.
Wczoraj zadzwoniła przyjaciółka. Pracuje razem z dawną ormówką.
- Szybko, szybko - woła do przyjaciółki kierownik.
A ormówka uśmiecha się fałszywie i powoli, bez ponaglania, zapełnia półki z towarem. Ktoś musi być wazeliną.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania